Gadziński: Źródła siły i słabości państwa i narodu według konserwatystów. O myśli Józefa Szujskiego
WSTĘP
Przedmiotem mej pracy jest analiza publicystyki Józefa Szujskiego, jednego z galicyjskich konserwatystów nazywanych Stańczykami. Zdecydowałem się poświęcić ją w całości jego twórczości, a nie na przykład porównaniu myśli Szujskiego z poglądami jego kolegów z redakcji Przeglądu Polskiego. Powodem tej decyzji jest moja opinia, że Szujski był najciekawszym publicystą z kręgu stańczykowskiego, najciekawszym w tym sensie, że w jego tekstach odnaleźć możemy bodaj wszystkie koncepcje i opinie, jakimi żyło jego środowisko polityczne. Jest więc dla tego środowiska postacią wysoce reprezentatywną.
Temat pracy dotyczy w zasadzie historii myśli politycznej, więc nie poświęcałem zbyt wiele uwagi historii politycznej rozumianej wąsko i nie zajmowałem się aktywną działalnością publiczną konkretnych osób ze środowiska Stańczyków. Jest to zagadnienie niewątpliwie interesujące i bogate, ale znajdujące się poza zakresem tematycznej mojej pracy. Nie skupiałem się też na przedstawieniu założeń tzw. krakowskiej szkoły historycznej, uznając to za zagadnienie przynależne raczej historii historiografii. W swej pracy przedstawiam jednak pewne założenia tej szkoły, ponieważ omówienie rozumienia przyczyn upadku Państwowości polskiej przez Stańczyków wydaje się być kluczowe dla zrozumienia poglądów Szujskiego na temat źródeł siły i słabości państwa i narodu.
Starałem się omówić treść poszczególnych tekstów Szujskiego w kontekście wyrażania w nich różnych poglądów i przemyśleń charakterystycznych dla przedstawiciela ideologii konserwatywnej. Następnie starałem się odpowiedzieć na pytanie, jak w kontekście takich właśnie przekonań Szujski zapatrywał się na czynniki tworzące społeczność. Co sprawiało jego zdaniem, że państwa i narody są silne i mogą się swobodnie rozwijać, a co wiedzie je do upadku. Zasadniczą część pracy stanowi omówienie konkretnych tekstów Szujskiego. W zakończeniu postaram się podkreślić różne konserwatywne idee przewijające się przez twórczość tego autora, a także explicite odpowiedzieć na pytanie, które zadałem sobie zabierając się do pisania tej pracy – jak konserwatyzm wyznawany przez Szujskiego kształtował jego poglądy na źródła siły i słabości państwa i narodu.
W pracy swej postanowiłem nie przytaczać różnych definicji konserwatyzmu, ani nie prowadzić czysto abstrakcyjnych rozważań nad tą ideologią, gdyż uznałem to za niepotrzebne. Takie definiowanie i rozważanie istoty konserwatyzmu miałoby rację bytu, gdybym pisał o ideologii konserwatywnej jako takiej, albo próbował udowodnić bądź obalić tezę o Stańczykach jako obozie konserwatywnym. Ponieważ co do tego, że Stańczycy byli konserwatystami, nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, uznałem takie rozważania za bezcelowe i postanowiłem zamiast teoretyzowania spróbować odpowiedzieć na konkretne pytania.
GENERALNA CHARAKTERYSTYKA ŚRODOWISKA STAŃCZYKÓW
Konserwatyści krakowscy, zwani Stańczykami, mogli rozwinąć swoją działalność w zaborze austriackim, w Galicji, gdzie w latach sześćdziesiątych XIX wieku doszło do korzystnych z punktu widzenia Polaków przemian. Mowa przede wszystkim o dyplomie październikowym z 1860 roku i o rok późniejszym patencie lutowym, który stał się podstawą autonomii Galicji. Po uchwaleniu tak zwanej konstytucji grudniowej z 1867 roku monarchia habsburska stała się stosunkowo nowoczesnym i liberalnym krajem.[1] W takich warunkach przedstawiciele środowisk konserwatywnych stwierdzili, że zachowując postawę lojalności wobec zaborczego państwa i panującej dynastii mogą zdziałać całkiem wiele i pchnąć polskie życie narodowe na zupełnie nowe tory.
Środowisko polityczne, nazwane potem Stańczykami sformowało się, kiedy Stanisław Koźmian zaproponował Stanisławowo Tarnowskiemu wydawanie miesięcznika politycznego. Do współpracy zaprosili Józefa Szujskiego, wkrótce dołączył do nich Ludwik Wodzicki. Pierwszy numer „Przeglądu Polskiego”, bo taki tytuł otrzymało nowe pismo, ukazał się 1 lipca 1866 roku.[2] Trzy lata później redaktorzy owego „Przeglądu” opublikowali, początkowo na łamach miesięcznika, a później w oddzielnej książce zbiór pamfletów politycznych zatytułowany Teka Stańczyka. Dzieło to, piętnujące przywary życia narodowego Galicji, odbiło się szerokim echem wśród przedstawicieli polskiego życia umysłowego. Do autorów przylgnęło miano „Stańczyków”, zrazu szydercze, które jednak grupa konserwatystów przyjęła i uznała za zaszczytne.[3]
Podstawowym elementem myśli stańczykowskiej stał się negatywny stosunek do powstania styczniowego. Wyraził go już Paweł Popiel, człowiek o autorów Teki starszy, nie uważający się wprawdzie za Stańczyka, ale ze środowiskiem tym ściśle związany i podzielający większość jego opinii. Nie wyrzekał się on wprawdzie idei niepodległości, ale uważał, iż walka zbrojna jest środkiem, który nie może w chwili obecnej doprowadzić do jej odzyskania. Uznał, że należy skupić się na sprawach lokalnych, na gminie, a choćby i na rodzinie – miały to być działania służące do wytworzenia i zachowania porządku organicznego. Wszelkie działania irredentystyczne należy porzucić, ponieważ są nie tylko nieprzydatne dla sprawy polskiej, ale wręcz dla niej szkodliwe.[4] Stańczycy krytykowali nie tyle powstanie jako taki, ale przede wszystkim sentymenty popowstaniowe. Rozumieli przez nie demonstracje uczuciowego patriotyzmu, mówienie o tym, jakoby niepodległość była jedynym celem godnym Polaka, całą tromtadrację i patriotyczny populizm.[5]
Lojalizm wobec cesarskiej Austrii uzasadniony był nadziejami na to, że państwo to z racji położenia geograficznego, jak również czynników religijnych i cywilizacyjnych będzie nieprzejednanym wrogiem caratu – Rosję uznawano bowiem za najgroźniejszego spośród zaborców, zaś katolicką Austrię za należącą do tego samego kręgu cywilizacyjnego. [6]
Jak na konserwatystów przystało, Stańczycy ogromne znaczenie przywiązywali do tradycji. Za swoje uznawali całe dziedzictwo, jednak w jego ocenie nie pozostawali bezkrytyczni. Świadomie i z przekonaniem oddzielali pozytywne aspekty tradycji od tych negatywnych.[7] Nade wszystko sprzeciwiali się kultywowaniu anarchicznych ich zdaniem tradycji złotej wolności szlacheckiej z zasadą liberum veto na czele, upatrując w nich przyczynę upadku państwa polskiego. Za kontynuację tego niechlubnego dziedzictwa uznawali działalność spiskowych ruchów niepodległościowych, którą określali mianem liberum conspiro. Stańczycy rozumieli jednak, że tradycja jest elementem charakteru narodowego i nie można jej negatywnych aspektów usunąć z dnia na dzień. To stać się może jedynie poprzez zrozumienie i upowszechnienie zrozumienia błędów przeszłości.[8]
Galicyjscy konserwatyści postawili więc sobie za cel wytworzenie pewnej myśli państwowej. Pod pojęciem tym rozumieli świadomość hierarchii celów politycznych. Propagowali także myślenie w kategoriach odpowiedzialności za całość społeczeństwa, wykluczali więc skrajne rozwiązania problemów społecznych, takie, który miałyby się odbyć czyimkolwiek kosztem.[9]
Józef Szujski, którego publicystyką zajmę się bliżej, urodził się 16 czerwca 1835 roku w Tarnowie jako nieślubny syn szlachcianki Emilii Szujskiej. Studiował prawo, historię i filozofię w Krakowie i Wiedniu. W okresie powstania styczniowego wraz ze Stanisławem Tarnowskim wydawał demokratyczne pismo „Naprzód”. Był wybitnym historykiem, pisywał także wiersze i dramaty. Zasiadał w sejmie galicyjskim i austriackiej Izbie Panów. Pełnił funkcje rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego i sekretarza Akademii Umiejętności. Zmarł w 1883 roku.[10]
PODSTAWOWE WARTOŚCI KONSERWATYZMU – TRADYCJA I HIERARCHIA
Ważnym źródłem prezentującym konserwatywną myśl Stańczyków jest broszura Szujskiego Kilka prawd z dziejów naszych. Ku rozważeniu w chwili obecnej z 1867 roku[11]. Już zaczynając jej lekturę napotykamy na charakterystyczną dla omawianego nurtu ideowego teorię naturalnej hierarchii i społecznego podziału pracy: „W polityce, jak wszędzie, istnieć powinien podział pracy, dokonany pod sztandarami narodowego dobra. Każdy tam powinien objąć stanowisko wedle zasobów swoich i sił, bo grzechem dorastającym często do rozmiarów zbrodni jest branie nad możność i siły, czy to przez ambicje, czy przez nierozum.”.[12]
Następnie Szujski powołuje się na słowa z Mowy o narodowości Polaków K. Brodzińskiego: „Bóg chciał mieć narody jak ludzi osobowymi, aby przez nie działać na ludzkość.”; „Owa osobowość narodów, która dzisiaj upomniała się o swoje prawa przy podniesieniu kwestii narodowości, polega na pilnowaniu i strzeżeniu przekazanego nam przez przeszłość skarbu tradycji wszelakich, jakie przetrwały, na pojęciu się w ciągłości i konsekwencji życia narodowego z przeszłością, na odziedziczeniu przez każde pokolenie cnót z obowiązkiem doskonalenia ich, a grzechów z obowiązkiem ekspiacji. Zachowując tę ciągłość narodową, jesteśmy synami Kościoła katolickiego, obrońcami cywilizacji zachodniej, spadkobiercami wszystkiego złego i wszystkiego dobrego, co nasz ojciec, dziad i pradziad popełnili.” – pisze Szujski.[13]
W cytowanym fragmencie wyraźnie widać jedno z podstawowych założeń konserwatyzmu, mówiące o tym, że każda społeczność kształtowana jest przez pewien depozyt tradycji, przekazywany jej przez poprzednie pokolenia. Jeżeli naród pragnie pozostać sobą, to nie może się od tej tradycji odciąć. Zawiera one aspekty zarówno pozytywne, jak i negatywne, jednak jakiekolwiek rozważania o sprawach narodowych możliwe są tylko w kontekście odniesień do tej spuścizny. Jeżeli więc naród ma być silny, powinien pozostawać wierny swojej tradycji i czerpać z niej najlepsze wzorce, umiejąc jednocześnie patrzeć krytycznie na to, co w przeszłości było złe. Warto pomyśleć, dlaczego autor widzi się jako „syna Kościoła katolickiego” i „obrońcę cywilizacji zachodniej”. Moim zdaniem nie chodzi tu tylko o pozytywny wpływ katolicyzmu na ducha narodowego, o którym mowa była w polemice z Popielem, ale raczej o poczuwanie się przez galicyjskich konserwatystów do bycia spadkobiercami tradycji europejskiej opartej na wartościach chrześcijańskich. Można domniemywać, że dla Popiela Polska przynależy do tej tradycji na równych prawach, co narody Europy zachodniej. Nie ma przy tym żadnego dysonansu pomiędzy polską spuścizną narodową, a tradycją „europejską”, „zachodnią” czy „katolicką”. Polskość doskonale wpisuje się tu w nurt tradycji wspólnej dla wszystkich zachodnioeuropejskich narodów chrześcijańskich (bo zauważmy, że Popiel dość jednoznacznie pisze tu o Polsce przynależnej do tradycji zachodniej). Te pozornie mało związane z tematem pracy rozważania są jednak istotne, ponieważ ukazują one pewne założenia myśli stańczykowskiej. Otóż Szujski i jego ideowi przyjaciele dumni byli z polskiego dziedzictwa narodowego, a jednocześnie uważali je za nieodłączną i równoprawną część wspólnego dziedzictwa Europy chrześcijańskiej. Taka postawa uwalniała konserwatywnych publicystów od poczucia jakiegokolwiek kompleksu niższości wobec narodów znajdujących się wówczas w lepszych warunkach politycznych. Dzięki temu wysnuwane przez siebie teorie opierali nie na emocjach, ale na rzeczowej analizie uwarunkowań – taka chłodna analiza rzeczywistości też jest często kojarzona z postawą konserwatywną.
Należy wyraźnie zaznaczyć, że mimo pewnego elitaryzmu i wspomnianego wcześniej przeświadczenia o naturalnym podziale ról społecznych, konserwatyzm Stańczyków daleki był od jakiegokolwiek egoizmu klasowego czy stanowego. Pojęcia „naród” nie ograniczali jedynie do potomków szlachty czy arystokracji. Polakami, takimi jak oni sami, byli dla nich także świeżo uwłaszczeni chłopi: „Dzisiaj, po całym stuleciu ciężkiej niedoli, dopełniła się miarka ekspiacji, uwłaszczenie stało się ciałem we wszystkich ziemiach narodu polskiego, jesteśmy równi braterstwem i niewolą”.[14] Stąd wniosek, że gdy publicyści związani z obozem Stańczyków rozważają przyczyny siły i słabości narodu, to rozważania te dotyczą ogółu polskiego społeczeństwa.
PRZYCZYNY ZGUBY POLSKI – OD LIBERUM VETO DO LIBERUM CONSPIRO
Znaczną część publicystyki Stańczyków zajmuje ich wizja przyczyn upadku państwa polskiego. Tzw. krakowska szkoła historyczna mniejszą wagę przykładała do czynników zewnętrznych – polityki zaborców, a bardziej skupiała się na czynnikach wewnętrznych, tym jak Polacy rządzili swoim państwem – w myśl zasady że „(…) jeżeli naród jako państwo upadł, to z własnej winy, jeżeli powstanie, to własną pracą, własnym rozumem, własnym duchem”.[15] Snując rozważania nad historią Polski, Szujski stwierdza, że do upadku Rzeczpospolitej doprowadziła nie konkretna forma ustrojowa, ani też przewaga danego żywiołu społecznego, ale raczej wypadkowa tych dwóch czynników, czynnika rządu oraz czynnika ładu i sprawiedliwości społecznej: „ Jakąkolwiek jest forma rządu, jakikolwiek jest skład społeczny, czynniki te dwa istnieć i zgodnie ze sobą działać muszą, jeżeli naród ma kwitnąć. Jeżeli będą w zgodzie, każda forma rządu będzie dobrą i każdy układ społeczny dobrym. Jeżeli przestają być w zgodzie ze sobą, znak to, że coś w układzie społecznym lub w rządzie jest słabego i zepsutego, że jest grzech przeciwko prawom Bożym w jednym i drugim, i wtedy to rozpoczynają się zwykle długie, straszne wieki wewnętrznych burz, okropnych katastrof, które opatrzna ręka wiedzie do katastrofy sprawiedliwość wymierzającej. (…) Otóż grzechem tym narodu, wedle proroctwa świętego kaznodziei naszego [Piotra Skargi – przyp. mój] było pogardzanie rządem, nierząd i pogardzanie bliźnim, uciemiężenie ludu. Grzechem tym było odstępstwo od wiary ojców, od Boga i Kościoła. Grzechy te wywołały ową szaloną dysharmonię w społeczeństwie narodowym, która się skończyła podziałem Polski. Uprawniały one tron do ratowania rządu za pomocą rozwiązań monarchicznych (…). Uprawniały one Kościół do chwycenia się środków radykalnych, jakim był jezuityzm. Lud spał jeszcze, więc się nie objawił, a szlachta, która była podówczas sama narodem, poddawszy się zaciemniającemu radykalizmowi jezuickiemu, nie poddała się radykalizmowi monarchizmu, wynalazła na niego środek gwałtowny, szalony, liberum veto!” [16]
Jako konserwatysta Szujski broni tutaj pewnego ustalonego ładu społecznego. Inaczej niż wielu zachowawców zachodnioeuropejskich, nie uważa, jakoby ład ten związany był z jakimś konkretnym ustrojem politycznym, bądź też z uprzywilejowaną pozycją konkretnej warstwy w życiu społecznym. Te kwestie traktuje raczej instrumentalnie, jako środki prowadzące do celu, którym jest prawdziwa przyczyna owego ładu – za jaką uważa korzystną wypadkową wymienionych czynników. Pokazuje to, że nie jest Szujski reakcjonistą, konserwatystą skrajnym, jak de Maistre. Nie oponuje przeciwko wszelkim zmianom. Zmiany, na ile są konieczne, winny być wprowadzane – ale tylko na tyle, na ile rzeczywiście są konieczne. Za silną władzą Szujski optuje nie do końca z powodów ideowych – nie jest dla niego celem silna władza dla samej tylko silnej władzy. Wszelkie formy instytucji politycznych i organizacji społeczeństwa są tu uważane jedynie jako środki w służbie wielkiego celu – racji stanu. To właśnie racja stanu wymagała w czasach Pierwszej Rzeczpospolitej silnej władzy królewskiej i ukrócenia samowoli szlacheckiej. Wszelkie wystąpienia przeciwko tym celom uznać należy zatem nie tylko za anarchiczne, ale także za sprzeczne z racją stanu.
Odwołując się do chlubnego dzieła Sejmu Czteroletniego, Szujski wyprowadza kluczowe pojęcie doktryny stańczykowskiej, jakim jest polityka interesu, czyli „samodzielność, rząd, niepodległość”.[17] Niewola, w jaką popadła Polska „to nie sam ucisk zewnętrzny, to nie samo panowanie tego albo owego systemu niemiłego narodowi, to nie przewaga tego albo owego narodu przekomarzającego się nad drugim, to więcej, bo to odebranie narodowi własnego rządu i własnej dyspozycji społeczeństwem. (…) Wiecie co znaczy stać się wolnym? Stać się wolnym to stać się zdolnym stworzyć rząd i dokonać reorganizacji społeczeństwa. A rząd ten nie może być żadną arlekinadą rządu, ale rządem organicznym, obejmującym wszystko, a reorganizacja nie może być destrukcją, ale budowaniem”. [18]
Widzimy zatem, że według Szujskiego możliwa jest egzystencja narodu pozbawionego własnego państwa. Co więcej, możliwe – a nawet konieczne – jest w takich warunkach prowadzenie polityki interesu, opartej na zasadach racji stanu.
Szujski konstatuje jednak, że we współczesnych mu warunkach istnieje wielka przeszkoda w prowadzeniu minimalistycznej choćby polityki interesu. Są nią wszelkie spiski polityczno-społeczne, które po powstaniu styczniowym i uwłaszczeniu chłopów straciły rację bytu. „Bo przedłużenie konspiracji poza rok 1863 , pod jakimkolwiek kształtem , byłoby już nie walką o niepodległość, której drogą konspiracyjną żaden naród na świecie nie odzyskał, nie przedłużeniem socjalnej rewolucji, która się w roku 1863 już dokonała, ale podaniem narodu na zgubę, ułatwieniem danym Moskwie do jego zagłady. Jak liberum veto po Konstytucji 3 Maja było Targowicą, tak i liberum conspiro byłoby nią w straszniejszej tylko formie.[19]” Droga konspiracji jest dla Szujskiego drogą ślepą. Widzi zamiast niej zupełnie inne rozwiązanie. „Absolutnie więc dzisiaj słuszność, powtarzamy, ma droga normalnego organicznego rozwoju narodowego, droga uporządkowania społecznego po uwłaszczeniu i równouprawnieniu. Na polu politycznym, ekonomicznym, społecznym, drogą jawną i publiczną winniśmy przyjść do zużytkowania wszystkich sił nowych, do wytworzenia z siebie zastępu ludzi publicznych, zaszczyconych zaufaniem narodu. Sejm, instytucje publiczne, stowarzyszenia oto legalne i jawne nasze organa, poza którymi nic istnieć, nic powstawać nie powinno, które poza zakres działania swego wychodzić nie mogą” .[20]
Broszura Szujskiego spotkała się z krytyką Dziennika Poznańskiego. W odpowiedzi udzielonej swym polemistom[21], galicyjski konserwatysta wraca uwagę na fakt, że historia Polski rządzi się takimi samymi prawami, jak historia wszystkich innych narodów i państw. Zwraca uwagę, że „owo uznanie przyczyn naszego upadku od niedawna dopiero wydobywa się z powodzi stworzonych a priori doktryn i teoryjek upiększających naszą przeszłość, a przynajmniej na cudze wyłącznie barki zgubę naszą zwalających… Niedawno jeszcze należała historia ostatnich wieków Rzeczpospolitej do poematów filozoficznych lub apologii polemicznych (…)”.[22] Potwierdza to postawiono przeze mnie tezę, że Stańczycy, choć przywiązani do dziedzictwa przeszłości, umieli chłodno ocenić tak przeszłość, jak i teraźniejszość, kierując się przy tym trzeźwą i racjonalną analizą faktów, a nie przesłankami emocjonalnymi i irracjonalnymi, jak choćby pisarze romantyczni. Szujski kontynuuje swą krytykę liberum konspiro, porównując spiski polityczne do konfederacji, rokoszy i kół związkowych dawnej Rzeczpospolitej. „Nie będziemy zaiste odrodnym synem przeszłości, jeśli (…) podniesiemy analogię, że podobnie jak samowola konfederacji nie uratowała wolności i dawnego Rzeczpospolitej kształtu, , tak samowola sprzysiężeń nie przywróci nam ojczyzny” –[23]twierdzi. Nie oznacza to jednak, że Polacy powinni się wyzbyć wszelkich działań narodowych. Szujski opowiada się za działaniami tzw. opozycji naturalnej, „broniącej Kościoła, tradycji, obyczaju, języka. [24]Zaznacza przy tym, że jest to coś zupełnie innego niż konspiracja polityczna. Ta bowiem jest „(…) dalszym ciągiem owej, praktykowanej w Rzeczpospolitej, samowoli politycznej, którąśmy nazwali liberum conspiro i postawili obok liberum veto.”[25] Do tej opozycji naturalnej przeznaczona jest „przodująca warstwa narodu”, przez którą Szujski rozumiał „sumę tych wszystkich w dojrzałym wieku obywateli, którzy o sprawie ojczystej mają lub mieć powinni pewną ustaloną opinię, którym stanowisko, majątek, wykształcenie, bez względu na narodowość, pewien wpływ i znaczenie w społeczeństwie zapewnia.[26] Warstwa ta pełni w społeczeństwie nader istotną rolę: „Otóż jeżeli ta suma ludzi źle reprezentuje narodowy interes, jeżeli obraża narodowe uczucie, jeżeli się okazuje obojętną dla sprawy ojczystej, jeżeli się zamyka w egoizmie i kastowości, jeżeli hołduje obcemu obyczajowi lub, co gorsza, honorowi kraju ujmę przynosi, łatwo zdarzyć się może, że żywioły młodsze, gorętsze, a nawet jej samej części składowe puszczają się na niebezpieczną drogę tajemnych związków urastających następnie do rozmiarów organizacji powstańczych.” [27]
Polityka interesu jest zatem możliwa, ale napotyka wciąż na wielkie przeszkody. Tak jak „złota wolność szlachecka”, konfederacje przeciw monarchom i przede wszystkim zasada liberum veto były wyrazem instynktu anarchicznego i warcholstwa warstw szlacheckich i w rezultacie doprowadziły do upadku państwa, tak samo niedojrzali i nierozważni spiskowcy swoimi knowaniami de facto szkodzą sprawie narodowej, ponieważ uniemożliwiają skupienie się na może minimalistycznych, ale możliwych do osiągnięcia celach i stawiając alternatywę „wszystko albo nic” prowadzą do zdobycia owego „niczego”, czym niweczą wysiłki ugodowców, kierujących się zasadą interesu, mogących wywalczyć pozornie mało, ale w rzeczywistości bardzo wiele.
WIERNI SYNOWIE KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
W swej opublikowanej w dzienniku „Hasło” 9 listopada 1865 roku polemice z Pawłem Popielem[28] Józef Szujski przytacza jego opinię, że poważnym problemem jest zerwanie związków narodu polskiego z Kościołem katolickim: „W porządku duchowym naród ten, od dziesięciu wieków ściśle, sumiennie związany z Kościołem, po rozpadnięciu tego na pół politycznego, na pół duchowego związku, pił pełnym gardłem błędy Zachodu, a gorszył lud, który zachował choć formalna wiarę; z sił moralnych zostało się tylko uczucie i wspomnienie narodowe, wzniosłe, szanowne, ale niewystarczające. Uczucie to, nie oczyszczone czysto Bożą myślą, stało się chorobliwe… Rząd, widząc to rozbicie nasze, mówi dalej p. Popiel, nigdy się z nami nie rachował.”.[29] Utrata związków z Kościołem nie tylko osłabiła ducha narodu, przez co polski patriotyzm przybrał postać chorobliwą, ale – co za tym idzie – osłabiła także Polaków w walce o pozycję w państwie zaborczym. Kilka zdań dalej Szujski przedstawia treść dalszej części broszury Popiela, w której wprost wyłożona jest teza o tym, co jest źródłem siły narodu: „(…) przyszłość mają tylko te społeczności, które mają wartość duchową, rozum, jedność i bogactwo.”.[30]
O przywiązaniu do katolicyzmu świadczy też polemiczny tekst Szujskiego O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki. Z powodu artykułu p. L. Wolskiego pod tytułem „Diagnoza”[31]. Stańczyk przeciwstawia się w nim interpretacji historii i rozumieniu wolności zaczerpniętym choćby ze szkoły lelewelowskiej. Zdaniem Szujskiego rozwój wolności w Polsce możliwy był jedynie dzięki działalności Kościoła: „ Wolność – miałożby to być dla ludzi oświeconych nowiną – wychodzi od Kościoła. Kościół wybija wyłom w dawnym prawie książęcym przez immunitas dóbr swoich, osób i instytucji. Kościół wiedzie do kraju osadnictwo na wolniejszym prawie niemieckim, Kościół uczy świeckich zdobywać egzempcyjne przywileje, Kościół z świeckim senatem, owładnąwszy ster kraju za dwóch pierwszych Jagiellonów, sieje w społeczeństwie przekonanie, że król to tylko pierwszy urzędnik. (…) jeżeli mamy szukać w Polsce wolności, to nie od jej kolebki, gdy Chrobry nie chcącym pościć zęby wybijać kazał, a Śmiały nie chcącego się zaprzeć swego posłannictw biskupa zabił, ale chyba od tego Zbigniewa Oleśnickiego, co przywilej szlachecki dał szlachcie na porąbanie szablami.”[32] Rodzenie się tej wolności było procesem długotrwałym, który można uznać za kształtowanie się pewnego naturalnego ładu. Zupełnie inaczej ocenia autor „złota wolność szlachecką” wraz z zasadą liberum veto oraz szczególnie uznawaną za kontynuację tej ostatniej zasadę liberum conspiro. Liberum conspiro okazuje się być kontynuacją anarchicznych tradycji szlacheckich i prowadzi do naruszenia owego naturalnego ładu: „zabójczą stroną tego kierunku, sprowadzającą najgorsze skutki, jest Recydywa w dawne złe Rzeczypospolitej: anarchiczność, nie wobec władz rozbiorowych, ale wobec tego naturalnego układu i stanu społeczeństwa (…).[33] Widzimy tutaj charakterystyczne dla konserwatystów przekonanie o obiektywnym istnieniu pewnego, ukształtowanego przez wieki, naturalnego ładu i sprzeciw przeciwko próbom zakłócenia tego ładu.
PATERNALIZM
W cytowanej już polemice z Popielem interesujące jest nie tylko polemiczne omówienie poglądów Popiela. Autor wyraża także własne opinie, również wypływające z konserwatywnych przekonań i dotyczące warunków trwałego ładu społecznego. Możemy na przykład zapoznać się z obszernymi wywodami na temat koncepcji solidaryzmu społecznego: „Nie byłoby nieszczęśliwego powstania, gdyby nie obopólny ostracyzm warstw społecznych względem siebie. (…) Co więcej, nie byłoby się przygotowało powstanie, nie byłby się nagromadził palny do niego materiał, gdyby warstwy społeczne nie były się zamykały w samych sobie, gdyby nie były partykularnych pilnowały interesów, gdyby nie były z oka spuszczały głównego zadania narodu, jego rozwoju na polu nie tylko samego dobrobytu, ale oświaty i zrównania się na polu obywatelskim, gdyby, zarzuciwszy same politykę, nie pozwoliły jej uchwycić niedorostkom i przewrotnym socjalistom, gdyby ów człowiek [Wielopolski – przyp. mój], wyjednawszy reformy, spuszczając z pychy, był szukał podstawy u ludzi pośredniego obozu, gdyby ci ludzie nie byli odepchnięci od reform, obrażającym godność narodową sposobem ich podawania! (…) Taka jest solidarność warstw społecznych wobec Boga i dziejów! Jedna odpowiada za drugą, grzechy jednej spowodowane są grzechami drugich.”.[34]
O konserwatywnym paternalizmie Stańczyków może świadczyć treść odczytu Szujskiego O obowiązkach narodu względem ludu w sprawie oświaty[35]. Przedmiot tego odczytu jest dla autora niezwykle ważny, bowiem oświata to dla niego wyjątkowo poważna i bardzo specyficzna broń w walce o zachowanie sił narodu. O tej specyfice oświaty mówi: „Są nareszcie bronie, niewidzialne, niezwalczone, nie podpadające żadnemu argusowemu nadzorowi, które człowiek sam wytwarza, które raz zdobyte towarzyszą mu na całej ścieżce żywota, w każdej trudności położenia zapewniają skuteczność każdemu jego krokowi politycznemu, ekonomicznemu, społecznemu, ba, domowemu nawet, których braku nie zastąpi mu ani siła materialna, ani wysokość stanowiska, ani nie wykształcone przyrodzone dary Boże, bo są one zdobyczą jego własną, dowodem jego godności człowieczej, rezultatem iskry Bożej i woli jego własnej, łączących się ku najwyższej funkcji człowieka, ku stwarzaniu rzeczy nowych, ku budowaniu przyszłości. Tą bronią jest oświata, jest nauka i praca naukowa, jest uobyczajanie, są zdobycze cywilizacji.”[36]. Upowszechnienie oświaty jawi się więc jako źródło siły całego społeczeństwa i każdego z jego przedstawicieli. Dla konserwatysty Szujskiego oświata jest też sposobem zachowania depozytu tradycji: „(…) oświata narodowa, to jest: poznanie rzeczywistości bez utraty świętego klejnotu tradycji (…)”.[37]
Zaniedbanie rozwoju edukacji skutkować może nie tylko gorszą pozycją Polaków wobec nacji bardziej oświeconych, ale też wręcz zatraceniem charakteru narodowego: „To jedno słowo w jak najobszerniejszym znaczeniu wynoszę i rzucam je dzisiaj z uwagę, że brak oświaty tak pojętej plątać nas musi w błędne koło dwóch zarówno smutnych i zabójczych ostateczności, prostracji przed rozumem i nauką wyższą od naszej, pociągającej za sobą zanegowanie naszej indywidualności narodowej i porywów wbrew prawidłom zdrowego ludzkiego zmysłu pociągających za sobą prostrację. (…) Jeżeli chcemy żyć, poddajmy się pod prawa duchowe żyjących tego świata narodów, zerwijmy się wszystkimi siłami, abyśmy na wszystkich polach pracy narodowej, jeśli nierówny, co niepodobna, to nieostatni udział znaleźli, bo inaczej przedawni się nasze prawo życia jak każde prawo na świecie, z którego posiadacz użytku nie uczyni.”. [38]
Paternalizm Szujskiego najlepiej obrazują przedstawione przez niego zasady działania towarzystwa przyjaciół oświaty: „Towarzystwo przyjaciół oświaty, wychodząc z podobnych przekonań, szukało dla swego zadania jak najszerszej podstawy, jak najstarszego poparcia, jak najsilniejszych filarów dla swojej budowy. W odezwach swoich udało się do wszelkich stronnictw i stanów społecznych, w zarządzie swoim starało się zgromadzić ludzi dzielnic wolniej oddychających, a zapowiadając literaturze wydawniczą pomoc, wezwało zarazem do uzupełnienia i wzbogacenia tych działów nauk, których potrzeba w ostatnich czasach żywiej czuć się dała.”.[39] Cele działalności tego towarzystwa doskonale pokazują przekonanie o potrzebie solidaryzmu społecznego, o obowiązkach warstw wyższych wobec ogółu społeczeństwa. Celem towarzystwa miało być bowiem uczynienie ze świeżo uwłaszczonych chłopów pełnoprawnych Polaków: „Od lat kilku nie ma już nieusamowolnionego człowieka na ziemi polskiej – ale jest między ludem a narodem różnica, jaka jest między wstępem w historię jednych a obarczeniem dziejami pełnymi chwały i cnoty, ale także klęsk i błędów – drugich. Świeżo w historię wstępujący czynnik stoi przed nami nieuświadomiony celu, ale świadomy siły, bo ubiegali się o jego herkulesową prawicę mocarze, aby zabić naród, i ubiegaliśmy się my, aby go wskrzesić. Zważy on w przyszłości jako potężny czynnik, niby ów upośledzony syn królewskiej matki, o którym mówi podanie ludowe.”.[40] Rozważania te prowadzą Szujskiego to konstatacji, że chociaż „to co narodem nazywa, co na przeszłości stoi, zejść może z biegiem czasu na rzadką i bezsilną gromadę ludzi in partibus infidelium” i „że usiłowania tej falangi winny unikać tak skrzętnie abdykacji ze względu na masy, jak gorączkowych marzeń i czynów, z fałszywego na masy rachowania pochodzących”, to jednak „falanga ta, jako gospodarz w domu, jako historycznie starszy brat winna spotkać się z masami na wszystkich polach działalności obywatelskiej jako równa prawem a wyższa oświatą, że powinna choćby z ostatnim wysiłkiem pracy, czasu i myśleć, i działać o tych i dla tych, co nieświadomi celu, ale świadomi już znaczenia swego.[41] Wszystkie te wywody świadczą o paternalizmie i poczuciu obowiązków tych, którzy do niedawna sami stanowili naród względem świeżo uwłaszczonych mas oraz o chęci dopomożenia im w staniu się równoprawnymi Polakami. Obowiązki te nie są po prostu obowiązkami jednej grupy ludzi względem drugim. Jest to przede wszystkim powinność spełniana dla dobra ojczyzny: „Wśród dalszego rozwoju towarzystwa i jego zasobów nie wahałbym się wnieść specjalny cel: wspieranie i utrzymywanie ubogich synów włościańskich, kosztem towarzystwa, odznaczających się w szkółkach wiejskich szczególną pilnością i zdolnościami. Padły już w gruzy starożytne bursy, nie ma już Oleśnickich i jemu podobnych,, ale zbiorowa siła publiczności polskiej, garnąca się i kupiąca w wielkiej, własnej, samorządnej i odpowiedzialnej instytucji, mogłaby uczynić to, co niegdyś potężne czyniły indywua. A wierzajcie mi, Alma mater wyhodowałaby nam nowych Kromerów, nowych Janickich, nowych Zamoyskich, z żywiołu wziętego znad strumieni naszych obsadzonych wierzbami (…)”[42]. Utrzymana w duchu paternalizmu i solidaryzmu społecznego działalność towarzystw miałaby więc być kontynuacją poczynań wielkich Polaków z przeszłości. Galicyjscy konserwatyści uważają się za kontynuatorów dzieła tych wybitnych postaci. Nie jest to poczucie mające prowadzić przede wszystkim do dumy, czy wręcz pychy. Poczucie takie jest ponad wszystko poczuciem obowiązku wobec warstw do niedawna upośledzonych, uświadomioną potrzebą dopomożenia im w staniu się Polakami w pełnym tego słowa znaczeniu, bo i wśród nich znaleźć się mogą jednostki, które swymi zasługami dla ojczyzny zapiszą się na kartach historii.
ZAKOŃCZENIE. WNIOSKI
W omówionych przeze mnie tekstach publicystycznych Józefa Szujskiego widać szczerą wiarę autora w wiele poglądów społecznych charakterystycznych dla myśli konserwatywnej. Znając te poglądy autora, możemy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak wpływają one na jego pojmowanie źródeł siły i słabości państwa i narodu.
Przede wszystkim Szujski przekonany jest o ogromnym znaczeniu tradycji. Tradycja jest czymś obiektywnie istniejącym, czymś czego nie da się z dania na dzień wymazać. Odcięcie się od tradycji jest dla państwa czy narodu najkrótszą drogą do klęski. Nie sposób jednak przyjmować całej tradycji bezkrytycznie. Zawsze są w niej elementy chwalebne, jak również takie, które chluby raczej nie przynoszą. Jeżeli dana społeczność pragnie być silna, wówczas winna ona pielęgnować i konserwować pozytywne elementy swej tradycji. Elementy negatywne należy zaś wykorzeniać i ograniczać. Nie da się jednak tego zrobić nagle. Jest to cel długiej i trudnej pracy państwowej. Bardzo często konieczne jest też przewartościowanie narodowej tradycji. Czasem okazuje się bowiem, że to co uznawaliśmy za powód do chwały, może być źródłem zguby, zaś coś, czego znaczenia nie docenialiśmy, może doprowadzić nas do prawdziwej wielkości. W myśl tej zasady postępowali Stańczycy, starając się zrewidować stosunek do „złotej wolności szlacheckiej” i zasady liberum veto, które wbrew opiniom licznych ich piewców, doprowadziły do upadku Polski. Podstawowym źródłem siły państwa i narodu jest więc przyjęcie swojej tradycji i utożsamienie się z nią, a także ciągłe jej kultywowanie poprzez pielęgnowanie pozytywnych jej aspektów, oraz próby niwelowania wpływów ciemnych stron tej spuścizny.
Państwo czy naród mają swoją własną tradycję, ale zarazem są współdziedzicami pewnych tradycji powszechnych. Dla Stańczyków Polska jest dziedziczką najchlubniejszej spuścizny zachodnioeuropejskiej, nierozerwalnie związanej z religią katolicką. Jak na konserwatystę przystało, Szujski podkreśla znaczenie religii, w warunkach polskich – katolicyzmu. Polska powinna jego zdaniem być wierna swemu katolickiemu dziedzictwu, gdyż Kościół jest twórcą polskiej duszy, a zarazem współautorem rozwoju polskiej państwowości. Nieodłącznym elementem polskiej tradycji jest dla Szujskiego współistnienie z innymi europejskimi narodami w tradycji katolickiej.
Źródłem siły państwa i narodu jest dla konserwatysty Szujskiego istnienie pewnego ładu naturalnego, pewnej hierarchii, podziału pracy społecznej. Nie oznacza to jednak przekonania o potrzebie dominacji jednej warstwy nad drugą. Taki ład naturalny powinien być stworzony w duchu solidaryzmu społecznego, pewnej odpowiedzialności warstw wyższych wobec tych, którzy dopiero niedawno zaczęli być uważani za Polaków. Ład naturalny winien być budowany w duchu harmonii. Z całą stanowczością należy przeciwstawiać się tym, którzy swymi działaniami pragną burzyć ten naturalny ład, bądź też niweczyć warunki korzystne do jego budowy. Kimś takim byli przedstawiciele szlachty destabilizujący kraj poprzez nadużywanie zasady liberum veto. Kontynuatorami ich są zdaniem Szujskiego konspiratorzy niszczący naturalny ład pod hasłem liberum conspiro.
Poza tym wszystkim niezbędny jest także polityczny rozum, umożliwiający trzeźwe spojrzenie na sprawy publiczne i prowadzenie polityki interesu.
Silne państwo i silny naród powinny być zdaniem Józefa Szujskiego świadome i wierne swej tradycji, choć umiejące spojrzeń na nią krytycznie, powinny pełnymi garściami czerpać ze skarbca tradycji narodowej i powszechnej, powinny być zbudowane na zasadzie pewnej hierarchii, ale zarazem solidarystyczne, ponadto powinny być rządzone w sposób rozumny.
Michał Gadziński
BIBLIOGRAFIA:
ŹRÓDŁA:
Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich, red. M. Król, Warszawa 1985.
Józef Szujski, Kilka prawd z dziejów naszych. Ku rozważeniu w chwili obecnej, s. 56-72.
Józef Szujski, Odpowiedź „Dziennikowi Poznańskiemu” na recenzję broszury „Kilka prawd z dziejów naszych”, s. 86-99.
Józef Szujski, O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki. Z powodu artykułu p. L. Wolskiego pod tytułem „Diagnoza”, s. 122-148.
Józef Szujski, O obowiązkach narodu względem ludu w sprawie oświaty, s. 100-108.
Józef Szujski, Polemika z Pawłem Popielem, s. 38-55.
OPRACOWANIA:
Andrzej Chwalba, Historia Polski 1795-1918, Kraków 2001.
M. Król, Konserwatyści a niepodległość. Studia nad polską myślą konserwatywną XIX wieku., Warszawa 1985
M. Król, Przedmowa, [w:] Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich, red. M. Król, Warszawa 1985, s. 5 -37.
[1] A. Chwalba, Historia Polski 1795-1918, Kraków 2001.
[2] M. Król, Przedmowa, [w:] Stańczycy. Antologia myśli społecznej i politycznej konserwatystów krakowskich, red. M. Król, Warszawa 1985, s.10.
[3] Tamże, s. 12-13.
[4] M. Król, Konserwatyści a niepodległość. Studia nad polską myślą konserwatywną, Warszawa 1985, s.184-192.
[5] Tenże, Przedmowa…, s. 13.
[6] Tamże, s. 15.
[7] Tamże, s. 19.
[8] M. Król, Konserwatyści a niepodległość…, s. 207-208.
[9] Tenże, Przedmowa…., s. 17.
[10] Stańczycy…, s. 261-262.
[11] J. Szujski, Kilka prawd z dziejów naszych. Ku rozważeniu w chwili obecnej, [w:] Stańczycy…, s. 56-72.
[12] Tamże, s. 56.
[13] Tamże, s. 56-57.
[14] Tamże, s.56.
[15] Tamże, s. 57.
[16] Tamże, s. 58-59.
[17] Tamże, s. 59.
[18] Tamże, s. 62.
[19] Tamże, s. 65.
[20] Tamże, s. 65.
[21] J. Szujski, Odpowiedź „Dziennikowi Poznańskiemu” na recenzję broszury „Kilka prawd z dziejów naszych”, [w:] Stańczycy…, s. 86-99.
[22] Tamże, s. 86.
[23] Tamże, s. 88.
[24] Tamże, s. 89.
[25] Tamże, s. 89.
[26] Tamże, s. 89.
[27] Tamże, s. 89.
[28] J. Szujski, Polemika z Pawłem Popielem, [w:] Stańczycy…, s. 38-55.
[29] Tamże, s. 40.
[30] Tamże, s. 40.
[31] J. Szujski, O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki. Z powodu artykułu p. L. Wolskiego pod tytułem „Diagnoza”, [w:] Stańczycy…, s. 122-148.
[32] Tamże, s. 125.
[33] Tamże, s. 132.
[34] J. Szujski, Polemika…, s. 45-46.
[35] Tenże, O obowiązkach narodu względem ludu w sprawie oświaty, [w:] Stańczycy…, s. 100-108.
[36] Tamże, s. 100-101.
[37] Tamże, s. 101.
[38] Tamże, s. 101-102.
[39] Tamże, s. 102.
[40] Tamże, s. 103.
[41] Tamże, s. 104.
[42] Tamże, s. 107.
Kategoria: Myśl, Polityka, Publicystyka