Deklaracja sumienia
Klauzula dotycząca sumienia istnieje w polskim prawie od 1996 roku. Na tle chociażby Stanów Zjednoczonych – gdzie wprowadzono ją dopiero w 2009 – data ta nie wygląda najgorzej. Jednak podobnie jak w USA, gdzie za sprawą prezydenta Baracka Obamy przeżywa ona ciężkie chwile, tak i w Polsce po głośnej Deklaracji Wiary lekarzy do głosu doszły środowiska nie chcące słyszeć ani o Deklaracji, ani o Wierze.
Czym jest sumienie? Najprostsza definicja mówi, że jest to wewnętrzny głos, wskazujący co wolno, a czego nie. Ten głos potrafi krzyknąć, potrafi postawić granice. Są jednak ludzie, którzy nie uznają granic. Atakują tych, którzy mają inny punkt widzenia, których etyka "nie jest z tego świata", a raczej: z tego zlaicyzowanego świata. Jednym z kluczowych argumentów jest: nikt im nie każe być lekarzami. Wychodzi więc na to, że lepszy byle jaki lekarz, który zamiast głosu wewnętrznego ma ideową Strefę Schengen, mówiącą: żadnych granic, niż człowiek oddany, profesjonalista, lecz pokorny i wierzący (jak prof. Chazan).
Do tego wszystkiego dochodzi farsa, każąca doktorowi, który np. odmówi aborcji, wskazać innego specjalistę, który ją wykona. Prawodawca, w swej dobroci, pozwala więc lekarzowi wierzyć, ale niezupełnie, nie na serio. Jeśli bowiem ktoś aborcję traktuje jak przerwanie życia, to jakim prawem zmusza się tego kogoś do zaproponowania zabójcy? Widać, ktoś nie wpadł na myśl, że niektórzy wiarę traktują poważnie…
Są też tacy, którzy mówią: odmowa zabiegu – w porządku, ale odmowa wskazania lekarza – to już nie klauzula sumienia; to już deklaracja wiary. Logika argumentu poraża: wiara z sumieniem nie ma nic wspólnego!
Po raz kolejny więc wychodzi na to, że w kraju tolerancji religijnej brak jest tolerancji dla religii. Sumienie i ryby głosu nie mają.
Kamil Cierniak
Kategoria: Polityka, Społeczeństwo