banner ad

De Mattei: Columbus noster est!

| 14 marca 2021 | 1 Komentarz

Columbus noster est! Kzysztof Kolumb jest nasz! Te słowa, należące do papieża Leona XIII, zawarte w jego encyklice Quarto Abeunto Saeculo, wydanej 16 lipca 1892, w czwartą rocznicę odkrycia Ameryki jest dla nas niczym odległe echo, dla nas żyjących w czasach ikonoklastycznej furii, która rozrywa Stany Zjednoczone, niszcząc wizerunek włoskiego odkrywcy.

W swojej encyklice Leon XIII pisał, że podróż Krzysztofa Kolumba:

"jest sama w sobie największym czynem jakiego człowiek mógł dokonać, a ten, który to uczynił jest nieporównywalnie wielki sercem i umysłem do innych wielkich historii ludzkości. Dzięki jego trudom ujawnił się z łona oceanu nowy świat, setki tysięcy śmiertelników zostało ocalonych od życia w ciemności barbarzyństwa i poznało cywilizację, dobroć i człowieczeństwo, a co najważniejsze, pozyskali błogosławieństwa Chrystusowe, które ocaliły ich od zatracenia na rzecz życia wiecznego. (…)

Kolumb jest nasz; jeśliby poświęcić chwilę na rozważenie kwestii jego zamiarów eksploracji mare tenebrosum, a także tego w jaki sposób chciał tego dokonać, niemożliwe jest powiedzieć, że wiara Katolicka nie była główną motywacją w jego działaniach; z tego powodu cała rasa ludzka dużo zawdzięcz Kościołowi. (…) Ten pogląd przyświecał jego celowi, opanował jego umysłem; mianowicie: otwarcie drogi Ewangelii do nowych lądów i mórz. (…)

Kolumb na pewno zgłębiał nauki przyrodnicze i religijne, kształcił się i ćwiczył swój umysł w nauczaniach mających swoje źródło w głębi tradycji wiary Katolickiej. Dlatego właśnie, poznał z tajnik astronomii i wiedzy starożytnych, że daleko na zachód musiały znajdować się ogromne połacie lądu, poza granicami znanego świata, lądu do tej pory nie poznanego przez żadnego człowieka, w duchu ujrzał wielką mnogość trzymaną w ciemności, spętaną złymi praktykami przez okrutnych bogów.

Przykre jest życie w kraju barbarzyńskim lecz gorsze od tego jest życie bez wiedzy o tym co najważniejsze, bez wiedz o prawdziwym Bogu Stwórcy. Pragnął więc Kolumb przede wszystkim rozprzestrzenienia chrześcijaństwa i jego dobroczyństwa na kraje Zachodu, potwierdza to historia całego tego przedsięwzięcia."

Stąd możemy mówić, że Kolumb należy do Kościoła, a każda zniewaga skierowana w jego stronę jest jednocześnie obrazą Kościoła, którego obowiązkiem jest bronić pamięci o nim. Zainspirowało to Antoine-François-Félix Roselly hrabiego de Lorgues (1805-1898), który całe życie starał się promować sprawę możliwej kanonizacji Krzysztofa Kolumba. Do wydania dwutomowej pracy "Cristophe Colomb. Histoire de sa vie et de ses voyages; d’après des documents authentiques tirés d’Espagne et d’Italie", zachęcił go sam papież Pius IX. Opracowanie doczekało się światowej sławy. Zawarta w nim teza o możliwości kanonizacji "Admirała Oceanu" była pierwszą w znanej historii. Hrabia de Lorgues pisze następująco: "był Bożym wysłannikiem do krajów o których nie miał pojęcia starożytny świat" oraz "naturalnym legatem Papiestwa na tych nowoodkrytych ziemiach." (Della vita di Cristoforo Colombo e delle ragioni per chiederne la beatificazione, tr. it., per Ranieri Guasti, Prato 1876, p. 83)

W oparciu o prace francuskiego hrabiego, pojawiło się wiele petycji o otwarcie procesu kanonizacyjnego, pierwszą z nich przedstawił papieżowi Piusowi IX drugiego lipca 1866r. kardynał Ferdinand Donnet, arcybiskup Bordeaux, a ósmego maja 1867r. przez msgr. Andrea Charvaza, arcybiskupa Genui. W roku 1870 nowa petycja do Piusa IX została wystosowana przez Ojców Pierwszego Soboru Watykańskiego lecz z powodu przerwania obrad i śmierci papieża, inicjatywa ta nie osiągnęła wymiernego skutku.

W roku 1878 arcybiskup Rocco Cocchia, wikariusz i delegat apostolski na Santo Domingo, Haiti i Wenezuelę zinterpretował odnalezienie szczątków Kolumba w katedrze Santo Domingo jako znak i opisał Admirała jako osobę wezwaną przez Opatrzność do dokonania największego czynu epoki nowożytnej. Arcybiskup odnotował, że Kolumb marzył o zorganizowaniu wyprawy krzyżowej aby odzyskać Grób Święty oraz to, że uznawany był za osobę pobożną i wielkiej wiary, która natrafiła na wiele trudności i prześladowań za wiarę i bohaterstwo, tak, że dwoma biegunami jego istnienia były: "ból i łaska".

Trzydziestego pierwszego stycznia roku 1893 roku, wniosek o kanonziację poparło 901 prałatów. Razem z 264 biskupami włoskimi, 96 francuskimi, 64 hiszpańskimi, 27 amerykańskimi, 19 meksykańskimi i 7 portugalskim, wiele, wiele innych biskupów i arcybiskupów z całego świata poparło tę petycję, pośród nich było 42 kardynałów. Włoski uczony, Alfonso Marini Dettina, poświęcił tej sprawie dokładne badania, które polecam zainteresowanym tematem (Suppliche per la canonizzazione di Cristoforo Colombo, in  in C.e.s.c.o.m, Atti del II Congresso Colombiano, Torino 2006, pp. 659-672)

Są tacy, którzy wierzą, że istnieją pewne mroczne aspekty życia Kolumba. Na przykład jego drugie, nielegalne małżeństwo. W roku 1938 o. Maria Paolini, postulator generalny Zakonu Franciszkanów, opublikował książkę o tytule: "Krzysztof Kolumb i jego życie moralne" w której to stawia dwanaście argumentów potwierdzających legalność jego małżeństwa z Beatrice Enriquez z Kordoby. Kardynał Eugenio Pacelli, sekretarz stanu, przekazał autorowi w liście z dziewiątego września 1938 roku radość Piusa XI o: "tym dziele, które rzuca wspaniałe światło na osobę Odkrywcy Nowego Świata, który jawi się tak samo wspaniale w historii kościelnej jak w historii powszechnej."

Nowy wniosek o beatyfikację Kolumba został przedstawiony Piusowi XII w roku 1941 przez kilku biskupów amerykańskich. Wszystkie petycje o kanonizację Admirała zawierały prośbę do Ojca Świętego o obycie się bez typowego procesu, ze względu na nadzwyczajny charakter działań Kolumba jak i błogosławieństwo dane mu przez Opatrzność jak i też nadzwyczajny traktowanie go przez Stolicę Apostolską. Ani Pius XII, ani Zakon Franciszkanów nie podjęli próby jego beatyfikacji, a po Soborze Watykańskim Drugim rozpoczęła się wielka kampania mająca na celu oczernienie Kolumba, także w świecie katolickim. Osiągnęła szczyt w roku 1992, w piątą rocznicę odkrycia Ameryki, kiedy to przedstawiono Kolumba jako chciwego, krwiożerczego, kolonialistycznego konkwistadora.

Minęło prawie trzydzieści lat, a dzisiejsza ekologistyczna, tubylcza ultra-lewica przeprowadza brutalne protesty w Stanach Zjednoczonych, podczas który pomniki Krzysztofa Kolumba są przewracane, dekapitowane, wandalizowane czy usuwane. W ostatnich latach wiele stanów amerykańskich zdecydowało się na przemianowanie Dnia Kolumba, przypadającego na dwunastego października, na Dzień Ludności Rdzennej, dzień amerykańskich Indian. Papież Franciszek, zamiast zawołać: "Kolumb należy do Kościoła!" jak robili to jego znamienici poprzednicy, chwali te zmiany, oskarżając Kolumba o rozpoczęcie epoki ludobójstwa i zniewolenia rdzennych ludów Ameryki.

Krzysztofa Kolumba i konkwistadorów oskarżono o ludobójstwo z powodu zapaści demograficznej jaka nastąpiła u populacji Nowego Świata od XVI wieku. Jednakże, jak dobrze wyjaśnił historyk Marco Tangheroni (1946-2004), ludobójstwem nazwać można jedynie celowe działania, dążące do wyeliminowania danej populacji, na przykład kułaków przez ZSRR, Żydów w hitlerowskich Niemczech lub też Wandejczyków przez francuskich Rewolucjonistów. W przypadku populacji Indian amerykańskich, zapaść demograficzna nastąpiła wskutek szoku biologicznego związanego z przyniesieniem do Nowego Świata przez Europejczyków nowych chorób zakaźnych, nie było to działanie zamierzone (Cristianità, Modernità Rivoluzione, Sugarco, Milano 2009, pp. 125-126). W dokumentach hiszpańskich lekarzy, którzy wyruszyli do Ameryki czytamy, że wręcz przeciwnie, byli oni zaskoczeni i bezsilni wobec licznych, niespotykanych wcześniej epidemii wśród Indian.

Choroby, które wytraciły rdzenne populacje Ameryki nie były owocem żadnego "spisku" Hiszpanów. Epidemie nie były i nie są wykorzystywane jako broń biologiczna przeciwko rdzennym ludom, a Krzysztof Kolumb nie jest symbolem nikczemności, lecz pomysłodawcą wyprawy opisanej przez Francisco Lopeza de Gomarę w "Historia General de las Indias" (1552), jako "najwspanielsze po samym stworzeniu świata dzieło, nie licząc Wcielenia i Śmierci jego Stwórcy." («la mayor cosa después de la creación del mundo, sacando la Encarnación y muerte del que lo crió. Edizione Biblioteca Ayacucho, Caracas 1979, p. 7).

 

Tłum. Paweł Proszowski

 

 

 

Kategoria: Historia, Kultura, Myśl, Publicystyka

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. francopilot pisze:

    Leon XIII w 400 lat/nie 4/….ale to drobna pomyłka…

    16 września 1936r ludowi milicjanci, w ramach "bohaterskiej" obrony republiki Hiszpańskiej przed  "faszyzmem"-w przydrożnym rowie w Fuencarral /okolice Madrytu/-zamordowali ostatniego potomka Krzysztofa Kolumba;Crostobal Colon y Aguilera/1878-1936/zginał wraz ze swoim szwagrem Manuelem Carvajalem…oddziałem dowodził niejaki Carrillo,który niebawem zostanie członkiem Komunistycznej Partii Hiszpani/PCE/; agent Kominternu odpowiedzialny za zbrodnie w Paracuellos de Jarama;nazywane hiszpańskim Katyniem/wiadomość pochodzi z "Kalendarza reakcjonisty" prof.Bartyzela/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *