Danek: Nasz papież
W drugi dzień świąt wielkanocnych tego roku uderzyła rano wieść, że zmarł papież Franciszek. Poniżej nie silę się na próbę całościowego podsumowania jego dwunastoletniego, pod tyloma względami zaskakującego pontyfikatu; spisuję jedynie kilka pierwszych myśli na jego temat, które przyszły mi do głowy, kiedy dowiedziałem się o śmierci Ojca Świętego.
Nikt nie zaprzeczy, że zmarły papież wzbudził wiele kontrowersji, nieraz niepotrzebnych, szkodliwych, skutkujących zamieszaniem w Kościele. Ja sam krytykowałem (publicznie, kto chce, niech sprawdzi) wprowadzenie przez niego do Katechizmu niemożliwego do obrony, niezgodnego z całą tradycją kościelną, a nawet z Pismem Świętym zapisu o karze śmierci. Podobnie ograniczanie przez Franciszka sprawowania w Kościele tradycyjnej liturgii, ukoronowane wydaniem motu proprio „Traditionis custodes” (2021)– choć niekonsekwentne, bo z drugiej strony były posunięcia przychylne wobec Bractwa św. Piusa X. Niejasne do skrajności sformułowania w adhortacji apostolskiej „Amoris laetitia” (2016) uchyliły drzwi do dowolności w Kościele w sprawie udzielania Komunii świętej cudzołożnikom. Deklaracja doktrynalna Dykasterii Nauki Wiary „Fiducia supplicans” (2023) dotycząca błogosławieństw dla homoseksualistów, które w intencjach ma pomagać tym ostatnim w życiu w czystości i powstrzymywaniu się od grzechu sodomii, została szeroko odczytana jako akceptacja przez Kościół homoseksualizmu (z drugiej strony do mediów parę razy przedostawały się nieoficjalnie wypowiadane przez Ojca Świętego słowa, że struktury kościelne trzeba oczyścić z „pedałów” – tak się właśnie wyraził). Praktycznie bez echa przeszło natomiast podpisanie przez papieża zezwolenia, by rolę rodziców chrzestnych pełnili ludzie po tzw. „zmianie płci”, to znaczy chorzy psychicznie lub skrajni degeneraci – co mnie osobiście napełniło chyba największym przygnębieniem.
Z powyższych – między innymi – powodów w kręgach konserwatywnych katolików (którzy często wolą mówić o sobie jako o „tradycjonalistach katolickich”), ustawiających się w opozycji do Kościoła „posoborowego”, Franciszek był postacią znienawidzoną. Oni sami oczywiście zaprzeczą temu z oburzeniem, bo przyznać prawdy nie pozwala im autowizerunek najbardziej pobożnych ze wszystkich (czy zgoła jedynych prawdziwych) katolików – choć przecież faktu tego nie próbowali specjalnie (albo i wcale) ukrywać i nawet teraz, po śmierci Ojca Świętego, niektórzy z nich nie znajdują sobie nic stosowniejszego do roboty, niż wypisywanie pod jego adresem wyzwisk i wymysłów. Tak, koledzy, nie wykręcajcie się: prawda jest taka, że nienawidziliście papieża, choć papież – każdy papież – dla każdego katolika powinien być kimś bliskim.
Tymczasem z punktu widzenia tradycjonalisty tout court, a nie „tradycjonalisty katolickiego”, pontyfikat Franciszka jawi się pod wieloma względami jako najlepszy w Kościele od długiego czasu. W pierwszej kolejności trzeba tu zwrócić uwagę na jego adhortację apostolską „Querida Amazonia” (2019), formalnie poświęconą problemom konkretnego regionu, lecz w istocie posiadającą znaczenie szersze. Dokument ten jako bodaj pierwszy w nowoczesnym nauczaniu Kościoła obszernie opisuje zalety sposobu życia i światopoglądu ludów i społeczeństw tradycyjnych (tzw. archaicznych), wskazując współczesnemu człowiekowi, że powinien się od nich uczyć. W ogólniejszym wymiarze Ojciec Święty, jako hierarcha kościelny wywodzący się z Ameryki Łacińskiej, w odniesieniu do wielu problemów starał się być głosem krajów „globalnego Południa”, dawniej nazywanego Trzecim Światem, a to właśnie ta część globu – w istocie większość świata – jest w naszych czasach ostoją cywilizacyjnego konserwatyzmu i przeciwstawia się pozostającemu agresywną mniejszością Zachodowi, który próbuje rozlewać po Ziemi swoją liberalną zgniliznę.
Podczas wizyty w Mongolii we wrześniu 2023 r. papież oddał hołd Dżyngis-chanowi jako twórcy – wedle jego własnych słów – pax mongolica. Przypomnijmy, że (super)państwo Dżyngis-chana było jednym z archetypicznych eurazjatyckich imperiów wywodzących się z Wielkiego Stepu, a realizujących zasadę „proimperialnego pluralizmu religijnego”, o czym w Polsce pisał działacz Unii Polityki Realnej i publicysta pisma „Stańczyk” Andrzej Fiderkiewicz w głośnym w swoim czasie eseju „Wielka wojna kontynentów” (1998). Lecz Mongolia Dżyngis-chana to nie jedyne eurazjatyckie imperium, jakie pochwalił Franciszek. Wcześniej, w sierpniu tego samego roku, Ojciec Święty zwrócił się do rosyjskiej młodzieży z apelem: „Jesteście spadkobiercami wielkiej Rosji, wielkiej Rosji świętych, królów, wielkiej Rosji Piotra Wielkiego i Katarzyny II, tego Imperium Rosyjskiego, wielkiego i oświeconego, o wielkiej kulturze i człowieczeństwie. Nigdy nie wyzbywajcie się tego dziedzictwa. Jesteście dziedzicami wielkiej matki Rosji.”
Przychylny stosunek papieża do Rosji zasługiwałby na osobne omówienie. Nie różnił on zasadniczo Franciszka od Benedykta XVI, ale był bardziej widoczny. W maju 2016 r. na placu św. Piotra Ojciec Święty wziął z rąk rosyjskiego parlamentarzysty Pawła Dorochina wstążkę św. Jerzego i przypiął ją do swojej białej sutanny – długo po tym, jak ów wywodzący się z czasów carskich symbol zaczęto powszechnie kojarzyć z powstańcami („separatystami”) z Donbasu. Głośnym echem odbiła się u nas wypowiedź z maja 2022 r., kiedy papież wyraził przypuszczenie, że przyczyną ataku na Ukrainę mogło być „szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO”. Później, w sierpniu, publicznie dał wyraz żalowi z powodu śmierci Darii Duginy, córki teoretyka rosyjskiego imperializmu, profesora Aleksandra Dugina, która zginęła w zamachu bombowym w pobliżu Moskwy. W Polsce papieskie słowa wywołały złość, ponieważ Dugina – nie inaczej niż ojciec – jako publicystka popierała inwazję na Ukrainę, tymczasem Franciszek uznał jej „niewinną” śmierć za skutek wojny. Właściwie wciąż nie wiadomo, kto naprawdę podłożył tamtą bombę. Nie da się również wykluczyć, że uczyniły to jakieś siły rosyjskie. Jednak uznanie przez Ojca Świętego zabójstwa córki myśliciela za skutek wojny rosyjsko-ukraińskiej można interpretować jako przychylenie się do hipotezy o ukraińskim sprawstwie zamachu.
Franciszek zmarł w Poniedziałek Wielkanocny. Czy dla papieża może być lepszy dzień na odejście ze świata? Jakby Bóg chciał uhonorować Ojca Świętego na przekór tym wszystkim, którzy obrzucali go błotem.
„Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani!” (Mt 23,37)
Adam Danek
Kategoria: Adam Danek, Polityka, Publicystyka, Religia, Wiara