Danek: Mroczne bóstwa z mackami
Howard Philips Lovecraft (1890-1937) przez kilkanaście ostatnich lat życia publikował swoje opowiadania grozy w niszowych pisemkach fantastycznych lub sensacyjnych magazynach z literaturą klasy B i zmarł, nie osiągnąwszy rozgłosu jako pisarz. Jak wiadomo, losy autora powinny potwierdzać dzieło: dopiero po tym, jak posępny i neurotyczny Amerykanin spoczął w grobie, jego utwory uznano za objawienie, dopatrując się w nich nie tylko przełomu w zakresie technik narracji. Dostrzeżono w nich literacki wyraz „filozoficznej” trwogi, jaka ogarnęła ludzi XX wieku – a tak naprawdę z krótką przerwą towarzyszyła im od zarania dziejów. Dodajmy już tutaj, że powrót tej trwogi w rzeczywistości był powrotem człowieka do wewnętrznej równowagi i do równowagi ze światem, zakłóconych w epoce nowożytnej.
Aby móc zrozumieć podłoże owej trwogi, przedstawmy najpierw centralne motywy tego, co zwykle określa się mianem „mitologii” stworzonej przez Lovecrafta, a co bardziej poprawnie należałoby nazwać kosmologią świata przedstawionego w jego nowelach. Ich bohaterowie od czasu do czasu trafiają na trop bogów żyjących nadal na Ziemi. Stopniowo odkrywają o nich straszną prawdę: bogowie ci, wśród nich niektóre bóstwa starożytnych pogan, istnieją, ale okazują się po prostu potworami, inteligentnymi, wielkimi (fizycznie) i prastarymi. Jednak w porównaniu z tym, z czym człowiek ostatecznie musi się skonfrontować, bogowie Ziemi wypadają mało istotni. Nasz świat, a także inne istniejące światy, otaczają bowiem Zewnętrzne Otchłanie. Tam zaś przebywają Bogowie Zewnętrzni (w oryg. Other Gods).
Idea bogów ponad bogami nie jest nowa. Już najwybitniejszy (moim zdaniem) przedstawiciel niemieckiej filozofii idealistycznej, Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling (1775-1854), w swojej egzegezie mitologii zawarł pogląd, iż religia Greków dzieliła się na kult „bogów egzoterycznych”, czyli bóstw helleńskiego politeizmu, i „bogów ezoterycznych”, czczonych w greckich misteriach. Lecz bogowie ezoteryczni opisywani przez Schellinga byli dobrzy i, jak przekonywał filozof, pod ich postaciami Grecy czcili aspekty jedynego Boga, którego miało objawić całemu światu chrześcijaństwo.
Bohaterowie utworów Lovecrafta mają do czynienia z kimś zupełnie innym. Bogowie Zewnętrzni są „ślepi, niemi, mroczni, bezrozumni”, a przy tym „gigantyczni” (1). Nie interesują się światem ludzi ani nie szukają z nimi kontaktu. Można próbować do nich dotrzeć poprzez praktyki okultystyczne, znane jedynie nielicznym wtajemniczonym, ale poszukiwacze tajemnic, którym udało się nawiązać z nimi łączność, znikają bez śladu lub, jeśli przeżyli, popadają w obłęd, bo ludzka psychika nie może znieść oglądania Bogów Zewnętrznych i w zetknięciu z nimi załamuje się. Centralne miejsce w ich kręgu zajmuje „niewidomy bóg-idiota Azathoth, Pan Wszystkich Rzeczy” (2), „bezkształtny i żarłoczny” (3).
Najczęściej wymieniany w opowiadaniach Lovecrafta spośród Bogów Zewnętrznych, Yog-Sothoth, jest „Wszystkim-W-Jednym, bezkresną istotą i jaźnią, nie jakąś tam istotą w pojedynczym kontinuum czasoprzestrzennym, ale związaną ostateczną, ożywioną jaźnią, wykraczającą poza wszelkie bariery, zarówno fizyczne, jak i mentalne” (4). Ten niekiedy objawia się wzywany przez okultystów podczas czarnoksięskich obrzędów i odpowiada na nich pytania, a nawet wchodzi w związek z ziemską czarownicą, płodząc potwory. (Lovecraft wykorzystuje tu znany z europejskich mitów i legend motyw odmieńców, którzy rodzą się wskutek obcowania kobiet z ciemnymi mocami.).
Gdyby Bogowie Zewnętrzni zainteresowali się światem ludzi, mogliby go bez trudu zniszczyć, z czystej złośliwości lub nawet przez przypadek (5). Ich działanie wymyka się bowiem naszym możliwościom zrozumienia. Azathoth nie kieruje się niczym, co można by nazwać rozumem w znaczeniu nadawanym temu pojęciu przez człowieka. Ale jest Panem Wszystkich Rzeczy. Oznacza to, że wszechświat pozostaje na łasce sił całkowicie irracjonalnych, choć łaska to tutaj zupełnie niestosowny termin. W świecie odmalowanym przez Lovecrafta nie ma chrześcijańskiej Łaski, ani Opatrzności – rządzi w nim jedynie Los.
H. P. Lovecraft starał się unikać podawania w swoich nowelach wskazówek co do wyglądu Bogów Zewnętrznych, zakładając, że istoty tego rodzaju, nieskrępowane ograniczeniami cielesności, materii ani przestrzeni, przekraczają zakres ludzkiej percepcji i nie dają się opisać w kategoriach wizualnych dostosowanych do zmysłów człowieka. Na podstawie niejasnego (z pewnością celowo) sformułowania, iż Yog-Sothoth ma „gazowe mózgi spiralnej mgławicy” (6) na przykład komentatorzy spekulowali, że może się on jawić jako zbiór świetlistych sfer. Zazwyczaj jednak ilustratorzy, opierając się na innych sugestiach skąpo wydzielanych przez pisarza, portretują Bogów Zewnętrznych jako monstrualne i bezkształtne kłęby macek. Ta intuicja, choć znajduje tylko bardzo ulotne podstawy w tekście utworów, wydaje się dość trafna.
Macka to narząd, który się wije. W języku angielskim i francuskim istnieje słowo serpent, najczęściej przekładane na polski jako „wąż”. W szerszym znaczeniu serpent może jednak oznaczać nie tylko węża, lecz również inne istoty, które poruszają się w taki sposób: wiją się. Wicie jest ruchem bezładnym. Wiele znanych nam tradycyjnych mitologii opowiada, iż świat (kósmos – gr. „porządek”) wyłonił się z – lub wskutek przezwyciężenia – pierwotnego chaosu. Mity wielu ludów wyobrażają ten pierwotny chaos pod postacią Smoka – potwora, który się wije. Niejedna z mitycznych opowieści zawiera ostrzeżenie, że pewnego dnia pokonany czy spętany Smok może powrócić: nad światem wisi groźba zniszczenia, ponownego osunięcia się w chaos.
Do podstawowych elementów światopoglądu konserwatywnego należy przeświadczenie, iż istnienie świata jest kruche i wymaga zachowania. Życie społeczeństw tradycyjnych, zwanych też „pierwotnymi” bądź „archaicznymi”, ogniskowało się wokół odprawiania rytuałów mających podtrzymać istnienie świata, kosmiczny ład. W chrześcijańskim średniowieczu wciąż w dużym stopniu towarzyszyła ludziom tragiczna wizja świata oblężonego przez siły ciemności. Zasadniczą zmianę przyniosła dopiero nowożytność – epoka, której ton zaczęło nadawać przekonanie, iż przy pomocy własnego rozumu człowiek może przeniknąć świat, rozszyfrować zasady jego działania, wydrzeć jego tajemnice i zapanować nad nim. Wiara ta osiągnęła apogeum w epokach późniejszych: Oświecenia i pozytywizmu. W XX wieku pod wpływem złożonego splotu czynników do zbiorowej świadomości ludzi na dużą skalę powróciła trwoga przed niezrozumiałymi mocami, które mogą zniszczyć świat. W tradycyjnych mitach przedmiot tej trwogi krył się za symbolem Smoka. Piszący na początku XX wieku H. P. Lovecraft zamknął go w symbolu Bogów Zewnętrznych.
Za ścianami kosmosu skrywają się siły, których nie zrozumiemy, a uświadomić sobie, czym są, możemy tylko w bardzo ograniczonym zakresie; losy naszego świata zależą od istot, których nie pojmujemy i w porównaniu z którymi nasze istnienie pozostaje znikome. Wizja ta nie jest całkiem obca chrześcijaństwu. Żywy w dawnych wiekach w Kościele nurt teologii apofatycznej koncentrował się na nieprzystawalności Stwórcy do ludzkich pojęć i Jego odmienności od stworzenia. Paradoksalnie, im bardziej Pan Bóg wydaje nam się niezrozumiały, tym bliżej jesteśmy prawdy o Nim. Wybitny religioznawca Rudolf Otto w pracy „Świętość” (1917) – jednym ze swych głównych dzieł – obszernie wykazał, że pierwotnie, w czasach starożytnych, tytułowe pojęcie nie oznaczało bynajmniej doskonałości moralnej, lecz grozę potęgi nie mieszczącej się w prawach ludzkiego świata. Wiele fragmentów Pisma Świętego potwierdza, iż teofania była doświadczeniem kontaktu człowieka z czymś strasznym. Inaczej nie otwierałyby jej słowa „Nie lękaj się”.
Jak wyżej wspomniałem, kultury tradycyjne zawsze wyznawały światopogląd tragiczny i taki też charakter miał ich obraz świata. Jest to niejako oczywiste w przypadku archaicznych, rolniczych społeczeństw, którym jeden nieprzewidywalny sezon suszy czy nieurodzaju mógł przynieść zagładę, a przynajmniej głodową hekatombę populacji. Inny element tragiczny to krwawe ofiary, jakie w społecznościach tradycyjnych składano bóstwu dla podtrzymania ładu w świecie; nie inaczej czynił starotestamentowy lud Izraela. Lovecraft w swoich opowiadaniach przywraca tę tragiczną wizję świata, który może zostać, nie wiedzieć kiedy, nagle unicestwiony przez obce człowiekowi moce. To wizja odległa od chrześcijańskiej, aczkolwiek nie należy zapominać, że stanowi ona kreację literacką, a nie manifest ideologiczny (pisarz prywatnie był ateistą, ale w jego utworach raczej tego nie widać). Czy można się w niej dopatrywać inspiracji gnostyckich? W doktrynach antycznego i średniowiecznego gnostycyzmu historia wszechświata, począwszy od jego stworzenia, to także dzieje tragedii. Gnostyk również dostrzega skryte za ścianami wszechświata złe bóstwa czy demony i przekonuje się, że to one nim rządzą. Kosmos jest więzieniem, w którym panuje heimarmene, żelazny mechanizm jego działania, tyrańskie prawo ustanowione przez złe moce. Wiedzący chce uciec z tego więzienia do tajemniczego, dobrego Boga, który bytuje gdzieś wysoko i daleko ponad i poza wszechświatem, i wierzy, że jest to możliwe dzięki otrzymanej wiedzy – gnozie. Z wszechświata przedstawionego przez Lovecrafta nie ma żadnej ucieczki: poza ścianami świata czai się – według wyrażenia samego pisarza – jedynie Ostateczny Chaos.
Miałem kiedyś okazję przysłuchiwać się prelekcji poświęconej filozofii politycznej Leona Straussa. Prelegent, świetny znawca tematu, o którym potem wydał obszerną książkę, zatytułował swój odczyt „Przywrócić ściany świata”. Kilkakrotnie już tutaj posłużyłem się podobnym wyrażeniem. Idealnie oddaje ono przesłanie wypływające z Lovecraftowskich historii. Nie ma ono nic wspólnego z gnostyckim marzeniem o przekreśleniu stworzenia świata. Autor podsuwa nam wnioski zasadniczo konserwatywne. Nawet jeśli kosmos został stworzony przez przypadek lub wskutek błędu (jak chcieli gnostycy), istnienie świata jest kruche, a jego zachowanie wymaga właściwej postawy ze strony człowieka. Siły, które kryją się we wszechświecie, jak i poza znaną nam rzeczywistością, są irracjonalne – to memento i ostrzeżenie dla ludzkiej pychy, a zwłaszcza dla tej jej formy, którą nazywamy nauką. Za ścianami naszego świata mogą się skrywać potęgi zdolne strącić go z powrotem do stanu pierwotnego Chaosu. Potraktujmy Bogów Zewnętrznych jako ich symbol i metaforę. Człowiek musi się wystrzegać otwierania tym mocom dostępu do swojego świata; nie powinien z nimi igrać ani ich prowokować. Odkrycia nauki, jeżeli sięgną zbyt daleko i głęboko, mogą sprowadzić na nasz świat zagładę, a sama nauka może okazać się bezradna wobec konsekwencji działania tego, co obudziła. Ciekawość przywiedzie ludzi do pandemonium obłędu. Nie należy zaglądać za ściany świata, a tam, gdzie ludzkość zaczęła je burzyć, trzeba wznieść je na powrót.
Czy naprawdę można wysnuć konserwatywne przesłanie z dzieł Lovecrafta? Czy nie jest to nadinterpretacja? Niech na zakończenie przemówi świadectwo życia samego pisarza. Howard Philips Lovecraft był miłośnikiem osiemnastowiecznej kultury literackiej i intelektualnej, a w architekturze – stylu kolonialnego i stylu georgiańskiego, które traktował jako amerykański odpowiednik gotyku: styl „dawny”, tradycyjny, i „narodowy”, organiczny (7). Cenił też zresztą neogotyk, na gruncie amerykańskim rozwinięty zwłaszcza przez wielkiego architekta i politycznego tradycjonalistę Ralpha Adamsa Crama (1863-1942). Lovecrafta w dziejach Ameryki w ogóle fascynowała epoka kolonialna, sprzed Rewolucji. Twierdził, że walka o niepodległość Stanów Zjednoczonych była błędem i zbrodnią; dlatego sam – urodzony w Providence, stolicy stanu Rhode Island – uważał się nie za Amerykanina, lecz za Anglika. Odrzucał z pogardą demokrację i kapitalizm. Przez pewien czas wydawał własne pisemko zatytułowane „The Conservatist”.
Adam Danek
1. Howard Philips Lovecraft, W poszukiwaniu nieznanego Kadath, przeł. Andrzej Ledwożyw, [w:] tenże, Sny o terrorze i śmierci, Poznań 2008, s. 163.
2. Tenże, Duch Ciemności, przeł. Ryszarda Grzybowska, [w:] tenże, W górach szaleństwa i inne opowieści, Poznań 2017, s. 730.
3. Tenże, W poszukiwaniu nieznanego Kadath, s. 265.
4. Howard Philips Lovecraft, Edgar Hoffman Price, Przez bramy srebrnego klucza, przeł. Robert Lipski, [w:] Howard Philips Lovecraft, Sny o terrorze i śmierci, s. 501.
5. Tamże, s. 495.
6. Tamże, s. 501.
7. Zob. Adam Danek, Porządek organiczny w architekturze, „Myśl Polska”, 2020, nr 35-36, s. 12.
Kategoria: Adam Danek, Kultura, Publications
A ja kilkakrotnie-z uwagi na to,że miałem jego dziełkami zawaloną sporą powierzchnię przestrzeni użytkowej na półkach-probowałem,na trzeźwo i nie,i nic.I w końcu,że względu na walory plastyczne okładek rozdałem okolicznej dzieciarni.I na tem moja przygoda z tym dziwnym panem zakończyła się,co może jak teraz pomyślałem i szkoda
Dziwactwa na siłę ubrane w konserwatywny gorset…
A poza tym stwierdzam, że p. Jakubczyk nie dotrzymał danego słowa, tj. polemiki z tekstem p. Danka pt. "W obronie bł. Jozafata Kocyłowskiego".
Im więcej konserwatywnej analityki fantastyki tym lepiej! Jest to ogromna szansa na wyrwanie się naszego przesłania z konserwatywnej bańki i piwnicy do szerszej publiczności.
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za artykuł z napracowaniem.