Danek: Gnostyczny romantyzm Renana i Zoli
W wykładzie wygłoszonym w 1884 r. dla studentów teologii na uniwersytecie Harvarda (wydanym później pod tytułem „Dylemat determinizmu”) William James nazwał Ernesta Renana i Émile’a Zolę ostatnimi wielkimi przedstawicielami „szkoły romantycznej”. Zaliczenie w jej poczet Renana raczej nie dziwi – o czym dalej. Ale Zola? Kronikarz fizjologii? Kontemplatyk fizycznego i duchowego brudu? (1).
Sprawa jest bardziej skomplikowana, niż może się wydawać. James, autor znany z daru dokonywania spostrzegawczych obserwacji, wydobył z myśli obu francuskich pisarzy interesujący wątek, przy okazji przypominając, że również Zolę należy poważnie traktować jako myśliciela. Ale po kolei.
W kulturze intelektualnej panuje dzisiaj płycizna i amnezja, więc Renana i Zolę mało kto pamięta, toteż sprawiedliwość nakazywałaby tu zarysować krótko pozycje światopoglądowe jednego i drugiego. Chciałbym się skupić najpierw na Renanie, który był proto-dekadentem, połowicznie jeszcze człowiekiem romantyzmu, połowicznie zaś człowiekiem epoki pozytywistycznej, w związku z czym – można powiedzieć – jego filozofia wyrosła ze spotkania najważniejszych prądów umysłowych XIX wieku (2).
Według Ernesta Renana (1823-1892) rozwój człowieka dokonuje się w sferze indywidualnych doznań estetycznych i to one są dla każdego z nas podstawową wartością. Podmiot ludzki konstytuuje się w relacji do rzeczywistości zewnętrznej, która umożliwia takie doznania, ale nie jest nigdy w pełni poznawalna; podmiot może natomiast odnajdować wciąż nowe jej aspekty. Renan ma realistyczne podejście do ludzkiego rozwoju duchowego: człowiek nie musi być konsekwentny w swych wyborach, może zmieniać obiekty zainteresowań lub porzucać je, nie troszcząc się o spójność poglądów. Dążenie do zbudowania systemu wiedzy czy myśli zawsze kryje w sobie samooszukiwanie lub ułudę, bo generalizacja poznawcza jest sztuczna, odbiera człowiekowi bogactwo świata; „system to tylko epopeja na temat rzeczy” – powiada francuski filozof. Logika nie może stawiać sztucznych barier między człowiekiem a rzeczywistością.
A zatem, relacja podmiot-świat konstytuuje podmiot. Świat pozostaje dla podmiotu obiektem kontemplacji i dlatego jest dla niego wartością oraz źródłem wartości. Człowiek powinien poszukiwać w świecie ideałów etycznych (dobro) i estetycznych (piękno), choć wie, że nie da się ich w pełni poznać. Powinien bardziej w imię dążenia do osiągnięcia własnej wzniosłości duchowej, niż w przekonaniu, iż ideały te są prawdziwe. W każdej idei trzeba odnaleźć tyle piękna i prawdy, ile się da. Wybitna jednostka musi utrzymywać kontakt ze światem – źródłem wrażeń. Ale zarazem ukonstytuować się jako podmiot ma w opozycji do rzeczywistości ponadjednostkowej, która jawi się jako niepoznawalna i okrutna. Społeczeństwo istnieje, by dostarczać rozkoszy estetycznych, zwłaszcza geniuszowi. Podstawowa wartość w życiu to relacja podmiotu z pięknem, a ono może mieć różne źródła. Podmiot akceptuje sprzeczności, o ile dostarczają mu one rozkoszy estetycznych – byt ujawnia swe bogactwo dzięki konfliktowi. Świat zewnętrzny jako wartość musi zawierać piękno i inne ideały, ale także brzydotę i przemoc. Renan głosi entuzjazm do wszelkich form życia, o ile są one wzniosłe, szlachetne i wolne od mierności. Uczy, że należy poszukiwać wyjątkowości zarówno w sobie, jak i w świecie zewnętrznym. Ale człowiek winien chłonąć wiedzę raczej dlatego, że dostarcza ona wrażeń estetycznych, niż dla powiększenia wiadomości. A kontemplacja wielkich kryzysów duchowych przeszłości dostarcza podmiotowi głębokich przeżyć estetycznych.
Émile Zola (1840-1902), wymieniany z reguły jako najbardziej charakterystyczny przedstawiciel naturalizmu w literaturze, uchodzący za zdecydowanego pozytywistę (ale skoro tak, to dlaczego lubiany i chętnie czytywany przez Modernę, w tym naszą Młodą Polskę?) reprezentuje odmienne idee; można by nawet pomyśleć, że przeciwstawne Renanowi. Centralne miejsce w jego myśli zajmuje koncepcja „powieści eksperymentalnej”. Tak jak naukowiec sztucznie aranżuje w laboratorium warunki jak najdokładniej imitujące warunki naturalne, by móc w kontrolowany sposób odtwarzać i badać zjawiska przyrodnicze, pisarz ma sztucznie aranżować w powieści warunki jak najbardziej zbliżone do panujących w społeczeństwie, by móc w kontrolowany sposób odtwarzać i badać zjawiska społeczne. Wydobywa w ten sposób i udostępnia ogółowi wiedzę o procesach rządzących społeczeństwem, którą człowiek powinien wykorzystać, by w większym stopniu zapanować nad światem i własnym życiem zbiorowym. Koncepcja Zoli ma więc posmak gnostyczny, a nawet swoiście soteriologiczny – otwiera świecką ścieżkę do zbawienia, skoro wiedza o procesach społecznych uzyskana dzięki jej realizacji ma umożliwić wykorzystanie ich do przebudowy społeczeństwa zgodnie z wolą człowieka, do poprawienia świata. „Obserwator-pisarz podaje fakty takie, jak zaobserwował, stwarza punkt wyjścia, ustala solidny teren, po którym poruszać się będą postacie i na którym rozwijać się będą zjawiska. Później pojawia się eksperymentator i organizuje doświadczenie, to znaczy wprowadza w ruch postacie w jakiejś określonej historii, by pokazać, że następstwo faktów będzie w niej takie, jakiego wymaga determinizm zjawisk, które poddane zostały badaniu. (…) metoda eksperymentalna, miast zamykać pisarza w ciasnych więzach, pozostawia swobodę działania jego inteligencji myśliciela i jego geniuszowi twórczemu. Musi on widzieć, rozumieć i stwarzać. Zaobserwowany fakt nasunąć powinien pomysł eksperymentu, zasugerować powieść do napisania, tak, by dojść można było do pełnego poznania prawdy. Później, kiedy rozważy on i ustali plan eksperymentu, będzie w każdej chwili szanować jego rezultaty ze swobodą umysłu człowieka, który przyjmuje tylko fakty zgodne z determinizmem zjawisk. Wyszedł on od zwątpienia, by dotrzeć do poznania absolutnego i nie przestaje on wątpić aż do tego momentu, kiedy mechanizm namiętności, zdemontowany, a potem zmontowany przez niego, funkcjonować będzie według praw ustalonych przez naturę. (…). Pokazujemy mechanizm użytecznego i szkodliwego, wyzwalamy i odkrywamy determinizm zjawisk społecznych i ludzkich, aby pewnego dnia można było zapanować nad nimi, pokierować nimi. Jednym słowem, wraz z całym wiekiem pracujemy nad tym wielkim dziełem, jakim jest podbój natury, zdziesięciokrotniona moc człowieka.” – pisał autor (2) w programowym tekście „Powieść eksperymentalna” (1880).
W duchu epoki pozytywistycznej Zola przyjmował, że zachowania ludzi, tak jak innych istot, tłumaczą się w kategoriach determinizmu, toteż badać je należy poprzez wykrywanie związków kauzalnych (przyczynowo-skutkowych) między zjawiskami. Za najważniejsze czynniki determinujące pozytywiści uznawali – na modłę przyrodniczą – warunki środowiska i dziedziczność cech. Cechy dziedziczne – czyli rasa. Mimo deklarowanego przez Zolę dążenia do zimnego opisu rzeczywistości empirycznej przez jego największe dzieło, złożony z dwudziestu powieści cykl „Rougon-Macquartowie. Historia naturalna rodziny za Drugiego Cesarstwa” (1871-1893), przemawia mit rasy: historia jawi się jako ciąg wielkich przemian w społeczeństwie, w których kolejne warstwy społeczne bezwzględnie zagarniają władzę i bogactwa, po czym, gdy zaczynają nieuchronnie zdradzać objawy biologicznego wyczerpania, muszą ustąpić miejsca nowym warstwom, emanującym niezużytą jeszcze siłą witalną. I tak mieszczaństwo, niegdyś drapieżne i energiczne, ważące się na wszystko, po przeżyciu epoki swej potęgi, coraz bardziej dotknięte degeneracją, będzie musiała ustąpić pola dwóm grupom wchodzącym na arenę dziejów: twardemu, żywotnemu chłopstwu i robotnikom… (3). Marksizm? Nie. Zola, który z pedanterią przyrodnika odmalował gnicie (w przenośni i dosłownie) napoleońskiego II Cesarstwa, umiał jednocześnie ukazać (4) Komunę Paryską jako orgię absolutnie nonsensownego zniszczenia i okrucieństwa, końcowy rezultat rozwijających się długo w społeczeństwie procesów rozkładowych.
Renana i Zolę łączy według Jamesa „stanowisko gnostyczne” albo „gnostyczny romantyzm”, bądź też inaczej „łagodny determinizm” (5). Amerykański filozof określa je też mianem „subiektywizmu”, czyli „stanowiska podmiotowego”, ponieważ opiera się ono na założeniu, iż „cokolwiek staje się w świecie, ma znaczenie pomocnicze w stosunku do tego, co o nim myślimy lub czujemy” – sens świata tkwi w tym, żeby człowiek go przeżywał. Jako trzy typowe odmiany subiektywizmu James wymienia „naukowość” (scjentyzm), sentymentalizm i sensualizm. Z punktu widzenia subiektywistów „Życie jest nieprzerwanym zrywaniem owoców z drzewa poznania” (podkreślenie w oryginale). Dla Renana czy Zoli „świat nie jest ani zły, ani dobry, lecz gnostyczny” – stanowisko podmiotowe podobnie jak chrześcijaństwo odrzuca zarówno optymizm (świat dobry z natury), jak i pesymizm (świat zły z natury), lecz z odmiennych niż ono pozycji. Łagodny determinizm nie chce patrzeć „przedmiotowo na dobro i zło w życiu, lecz widzieć w nich treści same przez się obojętne, a służące do wytworzenia w nas świadomości naukowej i etycznej”. Czyli zło nie jest błędem, lecz koniecznym elementem świata, a kontakt ze złem, względnie doświadczenie zła są konieczne dla rozwoju podmiotu, dla zwiększenia jego wiedzy. Dobro da się poznać tylko w kontraście do zła i w konfrontacji z nim, więc istnienie zła pozostaje nieodzowne dla istnienia dobra. Gnostyczny romantyzm zakłada poznawcze ukierunkowanie podmiotu i świata, który wychodzi mu naprzeciw, gdyż „ze stanowiska subiektywizmu otrzymywanie wrażeń staje się systematyczną potrzebą i główną czynnością życia”. James określa to jako „stanowisko ściśle dramatyczne”; świat jawi się w nim jako „wielka powieść”. Dla Renana życie to „romans rozumu”, dla Zoli świat jest „romansem eksperymentalnym”. Element romantyczny wspólny dla myśli obu autorów to Ja przeglądające się w świecie.
W swoim wykładzie profesor James nie szczędził krytyki (a nawet złośliwych docinków) tak rozumianej szkole romantycznej, której ostatnich wybitnych przedstawicieli widział w Renanie i Zoli, nie zatrzymał się natomiast przy powodach jej popularności – co dziwi zwłaszcza u filozofa poświęcającego tyle przenikliwej uwagi kwestii stylów myślenia. Tymczasem sekret powodzenia „gnostycznego romantyzmu” wydaje się tkwić właśnie w jego stylu, w jego całościowym nastroju intelektualnym. Jest bowiem przecież coś porywającego w myśli, że świat istnieje po to, abym JA mógł go wchłonąć w siebie – i stać się większym!
Adam Danek
1. Tak! Na przykład według Brzozowskiego „Był Zola racjonalistą do głębi duszy i niezaprzeczalnym romantykiem.” (Stanisław Brzozowski, Legenda Młodej Polski. Studia o strukturze duszy kulturalnej, Lwów 1910, s. 338). Szerszą charakterystykę twórczości Zoli dokonaną przez polskiego filozofa zob. tamże, s. 334-340.
2. Wpływ Renana na konserwatyzm francuski w epoce pozytywistycznej znakomicie omawia Arkadiusz Barut, Egotyzm, etyka, polityka. Myśl konserwatywna Maurycego Barrèsa, Kraków 2009, passim.
3. Émile Zola, Powieść eksperymentalna, [w:] Janina Kulczycka-Saloni, Pozytywizm, Warszawa 1971, s. 182-185.
4. Zob. Guy Robert, Emil Zola. Ogólne zasady i cechy jego twórczości, przeł. Irena Wachlowska, Warszawa 1968, s. 110-130 (rozdział „Mityczny aspekt »Rougon-Macquartów«”).
5. W powieści „Klęska” (1892) należącej do cyklu o Rougon-Macquartach.
6. Wszystkie cytaty z wystąpienia Jamesa pochodzą z: William James, Dylemat determinizmu, [w:] tenże, Pragmatyzm, przeł. Władysław Mieczysław Kozłowski, Warszawa 1911.
Joseph Wright of Derby, Filozof prezentujący model układu słonecznego (1766)
Kategoria: Adam Danek, Kultura, Myśl, Publicystyka