banner ad

Danek: Co robić?

| 1 listopada 2025 | 0 Komentarzy

Spotykam się nieraz z opiniami, że koncepcje głoszone przeze mnie albo przez współczesnych autorów, których cenię są nierealne, i to z powodów systemowych. Że w polityce tak naprawdę na niewiele rzeczy ma się wpływ. Że gdybyśmy nawet – ja i mnie podobni – znaleźli się u władzy, sami bylibyśmy niemile zaskoczeni faktem, jak niewiele swoich postulatów możemy zrealizować i jak kosmetyczne zmiany możemy jedynie wprowadzić. Takie kosmetyczne zmiany, jakie się rzeczywiście wprowadza: „prawicowe” lub „lewicowe” zmiany programów nauczania w szkołach i spisów lektur szkolnych; decyzje, czy pieniądze na przejedzenie (przez swoich działaczy) dostaną z budżetu państwa prawicowe czy lewicowe stowarzyszenia i „fundacje”; przesunięcie pieniędzy z Ministerstwa Równości do Ministerstwa Prawdy (IPN) lub odwrotnie, i tym podobne. „Świata nie zmienisz” – mówią… ci, którzy świata takiego, jaki jest obecnie zmieniać nie chcą.

Pisałem już gdzie indziej, że dzisiejsza ideologia narodu polskiego jest bojowa: Polacy boją się wszystkiego. Na przykład, większość z nich histerycznie boi się Rosji (choć bez realnych powodów), a jednocześnie wielu chciałoby sprowokować wojnę z Rosją (choć bez realnych powodów) i wierzy (choć bez realnych powodów), iż Rosja niedługo się rozpadnie – a przecież te wyobrażenia wzajemnie sobie przeczą. Polacy boją się, słysząc wezwania do wyjścia z Unii Europejskiej i NATO, bo panuje wśród nich przekonanie, że wystąpienie z nich skończyłoby się dla Polski katastrofą. To bezpodstawny pogląd, ale niech będzie; co zatem da się osiągnąć bez wychodzenia z Unii i NATO? Odpowiadam na leninowskie pytanie „Co robić?”.

Po pierwsze, bez występowania z UE i NATO wycofać się z bezmyślnego antagonizmu z Rosją – który rozpętali sami Polacy, nie Rosjanie. W jego miejsce zacząć odbudowywać dobre stosunki na linii Warszawa – Moskwa. W ten sposób zamiast roli podpuszczanego przez Waszyngton czy Londyn harcownika, prowokatora, bufora, „przedmurza”, „wschodniej flanki” Polska mogłaby podjąć misję „budowniczego mostów”, pośrednika przywracającego pokojową współpracę między Unią Europejską, czy szerzej rozumianym Zachodem, a Rosją. Zapotrzebowanie na takiego pośrednika istnieje w Unii, nawet jeżeli mówi się o tym jedynie po cichu, tymczasem jego rolę wśród państw członkowskich odgrywają dziś tylko Węgry i Słowacja.

Pomyślmy, do jak wielkich przesunięć wewnętrznych doszłoby, gdyby zadanie wewnątrz-unijnego pośrednictwa w porozumieniu z Rosją, obecnie dźwigane samotnie przez Węgry i Słowację, przejęła Polska, która ma wielokrotnie większy potencjał od każdego z tych państw. Otworzyłaby się szansa, by Unia Europejska wreszcie przestała być agencją ideologiczną wątpliwej wartości, a zaczęła nabierać cech prawdziwego „bloku kontynentalnego”. My zaś zyskalibyśmy również okazję do odnowienia dobrych relacji z Budapesztem i Bratysławą, popsutych przez ostatnie polskie rządy.

Odwrócenie orientacji przez Polskę, dotąd uporczywie pozującą na najbardziej antyrosyjskie państwo w regionie, prawdopodobnie poskutkowałoby ogólną pacyfikacją stosunków w Europie Wschodniej. Pozbawione poparcia Warszawy, inne państwa szermujące antyrosyjską retoryką, takie jak Litwa, Łotwa czy Rumunia, musiałyby także umiarkować swoje stanowisko. Przybliżyłaby się perspektywa zakończenia wojny na Ukrainie, która niepokoi cały świat, ponieważ bez Polski jako zaopatrzeniowego zaplecza ukraińskiego frontu jej dalsze przeciąganie stałoby się niemożliwe. Bez Polski cała strategia obcych ośrodków grających na tworzenie i umacnianie wielkiego podziału w Europie Wschodniej uległaby załamaniu.

Po drugie, bez występowania z Unii Europejskiej i NATO Polska powinna jak najbardziej rozwinąć i zacieśnić współpracę z Chinami. Po prostu obrać orientację prochińską w polityce zagranicznej. Co warto podkreślić, może tego dokonać każda partia polityczna rządząca w naszym kraju. Zakończoną już prezydenturę Andrzeja Dudy można (i trzeba) krytykować za wiele rzeczy, ale trzeba mu przyznać, że przynajmniej podejmował próby budowania dobrych stosunków z Chinami, choć w jakim stopniu skutecznie, nie podejmuję się tu rozstrzygać.

Różne środowiska polityczne rozprawiają dziś o potrzebie zapewnienia Polsce „podmiotowości”, „sprawczości” i tym podobnych modnych neologizmów. Tymczasem Polska nie jest wcale bezsilna. Polska ma wielką władzę w zasięgu ręki. W opisany tutaj sposób, zamiast akceptować pozycję „flanki” czy peryferii Zachodu, mogłaby na powrót stać się sercem Europy, osią historii, zmieniać bieg dziejów.

Nad Wisłą najbardziej palącymi kwestiami politycznymi nie są dzisiaj imigranci, Ukraińcy, Netflix, „CPK”, KPO i tak dalej, i tak dalej, lecz kwestia rosyjska i kwestia chińska. W polskiej polityce najbardziej brakuje dzisiaj siły, która podjęłaby kwestie relacji z Rosją i Chinami we wskazanym powyżej duchu. Każdy z obozów politycznych w Polsce może to jednak uczynić.

 

Adam Danek

Kategoria: Adam Danek, Polityka, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *