Courtemanche-Dancause: Myśli o bluźnierstwie Christa
Nigdy nie pozwolisz sobie owinąć czyjegoś grobu, niezależnie od tego, jak sławna jest ta osoba, po to tylko, by ucieszyć się lub by wyrazić swoje małe artystyczne opinie. A równocześnie pozwalamy sobie na wszystko i wszędzie gdy przedmiotowy grób to ten, który Ojczyzna wystawiła swoim synom, poległym w boju. Jesteśmy świadkami Francji zupełnie rozczłonkowanej; nie postrzegamy jej już jako realny byt, matkę, która poświęciła się swoim dzieciom.
Jedni uznają to „dzieło” za szpetne, inni – za eleganckie. Nasze uznanie – czy to pozytywne, czy też negatywne, stanowi dowód bezczelności. Problem jest bardziej moralny niż estetyczny. Niektóre pomniki muszą pozostać nietykalne z uwagi na ich święty charakter, nie zaś poddane artystycznym nastrojom publiczności.
W sytuacji owinięcia przez „artystów” jednego z paryskich mostów pozostanę obojętna. Jest jednak wiadomym, że Łuk Triumfalny to nie tylko symbol wojennej chwały Francji, ale również miejsce zbiorowej czci tysięcy żołnierzy, który oddali za nią życie. Ciało jednego z nich spoczywa w tym miejscu od stu lat. Wielkość i pokora współistnieją tu w harmonii. Piękno i brutalizm poniesionej ofiary – również. Łuk Triumfalny jest sam w sobie monumentalnym dziełem sztuki i jako taki sublimuje wszelkie okropności upamiętniające wojnę. Wieczny płomień, oświetlający „świętą płytę”, nieustannie podtrzymywany, przypomina nam o pochodniach, którymi opiekowały się westalki (przy okazji: kto z tych, którzy mogli by dziś podtrzymywać wieczny płomień, ma to starożytne poczucie honoru?).
Wszystkie te elementy są tu obecne po to, byśmy zrozumieli, że jest to miejsce, do którego profani nie mają wstępu.
A jednak sztuka współczesna, wspierana moralnie przez instytucje państwowe, pozwala sobie szydzić z Francji i jej zmarłych.
Dzieło sztuki, które można uznać za klasyczne, zawsze starało się zbliżyć do transcendentu. Łuk Triumfalny zaprasza przechodniów do przeżycia doświadczenia, które ich poprzedza i pochłania, które zdaje się mówić: oto Francja wcielona.
Zarówno sztuka, jak i naród, dążą do przemiany chaosu w to, co stałe i zjednoczenia tego, co dawniej pozostawało jednością. Człowiek, poprzez akt tworzenia, zbliża się do dzieła samego Boga.
W przeciwieństwie do tego wszystkiego, twórca współczesny chce pozostać wolny od jakiegokolwiek autorytetu. Jego dzieła dążą do nieporządku i zamieszania (często przy użyciu prowokacji) i zrównuje się ze złem, gdyż głównym środkiem i podstawowym celem diabła jest podział.
Tam, gdzie lud pozostawał zjednoczony zbiorową pamięcią i związany z Ojczyzną, a piękno uświęcało siłę, pozostaje nic poza obojętnością i rozkładem, umiejętnie owiniętym w materiał z recyklingu, umieszczonym w sercu tego zła, którym jest wszechogarniający relatywizm.
Mélanie Courtemanche-Dancause
Ilustracją tego tekstu jest obraz "Parada umarłych pod łukiem triumfalnym" (1934, autor: George Scott).
Za: https://www.facebook.com/photo?fbid=4688261424525368&set=a.101604369857786
Kategoria: Myśl, Publicystyka