banner ad

Cotter: Nowe spojrzenie na Asyż

| 20 grudnia 2020 | 0 Komentarzy

Przedruk z The Remnant z dnia 15 lutego 1987.

Nota redakcyjna

Dokonujemy przedruku niniejszego tekstu za The Remnant z lutego 1987 celem przypomnienia reakcji środowisk tradycyjnie katolickich, jaka nastąpiła tuż po pierwszym międzyreligijnym spotkaniu modlitewnym w Asyżu w roku 1986. 

 

ONZ

19 czerwca 1955, w ramach obchodów 10 rocznicy powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych, w San Francisco Cow Palace zorganizowano Festiwal Wszystkich Wiar (ang. U.N. Festival of All Faiths). “Nabożeństwo” stało się amalgamatem religii, w trakcie którego reprezentowane były judaizm, islam, buddyzm, bahaizm, a także prawie wszystkie odłamy chrześcijaństwa – za wyjątkiem dwóch. Te dwa wyjątki to luteranie i Rzymscy Katolicy. Obecnie, 27 października 1986, do podobnego spotkania doszło we włoskim Asyżu, przy czym zwołał je sam papież. Co więcej: papież postąpił krok dalej, sprowadził bowiem afrykańskich animistów. Co więc stało się z Kościołem w trakcie tych 31 lat?  Zmienia się? A może został zmieniony? A jeśli tak – to przez kogo?

Gdy we wrześniu 1984 papież odwiedził Kanadę, staraniem wielebnego Briana Clougha, rektora największego anglojęzycznego seminarium św. Augustyna w Toronto, przygotowano dla niego dwa „spotkania ekumeniczne”. O. Clough włączył w nie większość tych samych kościołów oraz wyznań, jak wspomniane wyżej: „buddyści, autochtoni, hindusi, bahaiści, sikhowie, muzułmanie i zoroastrianie” – wyliczał Toronto Sun z dnia 12 czerwca 1984. Sam o. Clough, tuż przed przybyciem papieża, został zresztą pośpiesznie zwolniony ze stanowiska rektora z uwagi na swój zbyt pobłażliwy stosunek do homoseksualizmu w seminarium, niemniej jednak jego spotkania ekumeniczne pozostawiono. W trakcie ich trwania Ojciec Święty zupełnie zignorował obecność nie-chrześcijan i poprowadził „nabożeństwo ekumeniczne” tak, jak gdyby było czysto chrześcijańskie – a więc zgodnie z tradycyjnym rozumieniem słowa ekumenizm. Nawet najsłynniejszy rabin Kanady, dr. W. Gunther Plaut, przyznał, że “jest to – rzecz jasna – uprawnione i akceptowalne znaczenie pojęcia ekumeniczny”. Za swoje postępowanie papież został natomiast poddany krytyce prasy – wystarczy wspomnieć artykuł w  Globe & Mail z 18 września 1984, w którego nagłówku czytamy: „Nie-chrześcijanie czuli się jak obcy przy recepcji”. Później do grona krytyków miał jeszcze dołączyć kardynał Carter, który stwierdził, że „z perspektywy czasu dostrzega lepszą organizację nabożeństwa międzyreligijnego w anglikańskim kościele św. Pawła, gdzie zezwolono na większy udział reprezentacji nie-chrześcijan, w szczególności przywódców żydowskich” (Toronto Sunday Sun z dnia 15 września 1985).

W tamtym czasie wszystko, co zrobił papież, sprowadziło się do interpretacji ekumenizmu jako jedności chrześcijan. Kilka miesięcy wcześniej Światowa Rada Kościołów (World Council of Churches, WCC) zwołała swoje 6 walne zgromadzenie w Vancouver. Zdefiniowano wówczas ekumenizm jako mający dotyczyć „całego zamieszkanego świata” (od greckiego oikumenous, oznaczającego właśnie „cały zamieszkany świat”). Dziś, w Asyżu, w roku 1986 papież zaakceptował interpretację ekumenizmu zaproponowaną przez WCC, którą przebywając w Kanadzie, wcześniej odrzucił! Raz jeszcze musimy zadać pytanie: czy Kościół Rzymskokatolicki zmienia się? Czy też jest zmieniany, a jeśli tak – to co za tym stoi?

Światowa Rada Kościołów

Czy Kościół Katolicki dołączy teraz do WCC? Miejmy na uwadze, że organizacja ta (rzecz jasna reprezentowana w Asyżu) mknie w stronę synkretyzmu z szybkością wprost zawrotną. Na obrady jej 5 w kolejności walnego zjazdu w Nairobi, w roku 1975, zaproszono przedstawicieli religii nie-chrześcijańskich i pozwolono im wygłosić krótkie odczyty; w Vancouver, w czerwcu 1984, uczestniczyli oni w posiedzeniach już nie jako zwykli obserwatorzy, ale pełnoprawni członkowie! Co więcej: WCC jest dziś nieomal w całości komunistyczna. Time z 21 sierpnia 1983 w artykule zatytułowanym „Zastanawiająca polityka ekumenizmu” pisze: „dla Światowej Rady Kościołów sowieci są bezgrzeszni”. Tak więc grzech pierworodny nie dotyczy komunistów… Watykan rozważa poza tym liturgię WCC z Limy, stworzoną w styczniu 1982 w stolicy Peru przez 120 teologów, przede wszystkim protestanckich, wliczając też 12 katolickich, pod ogólnym przewodnictwem protestanta – Maxa Thuriana z ekumenicznej ‘wspólnoty zakonnej’ z Taize.

Istotnie – barka piotrowa kieruje się na przerażające morza!

Asyż

Głównym organizatorem spotkania był Roger kardynał Etchegaray, przewodniczący dalece lewicowej Komisji Sprawiedliwości i Pokoju, wspierany przez działającą pod auspicjami ONZ Światową Konferencję Religii i Pokoju (World Conference for Religion and Peace, WCRP). Wzięło w nim udział 155 przywódców reprezentujących 12 największych religii: chrześcijan, muzułmanów, buddystów, Żydów, hindusów, zoroastrian, afrykańskich animistów (w tym czcicieli kultu węża), Sikhów, kapłanów shinto z Japonii, dżinistów, dwóch północnoamerykańskich Indian (jeden z nich był szamanem plemienia Crow), ponadto bahaisów (wierzących, że Chrystus był tylko jednym z 9 niebiańskich posłańców, zresztą nie najważniejszym). W skład delegacji chrześcijan wchodzili m. in. Robert Runcie – arcybiskup Canterbury, Dr. Emilio Castro, obecny Sekretarz Generalny Światowej Rady Kościołów, a także patriarchowie kościołów ortodoksyjnych z Rosji, Bułgarii oraz Czechosłowacji i patriarcha Konstantynopola. Nie zabrakło wygnanego z Tybetu Dalaj Lamy. Na jego temat New York Times z 28 października 1986 napisał m. in.: „Dzień przyniósł pewne nietypowe wydarzenia kulturalne. Dla przykładu: buddyści pod przewodnictwem Dalaj Lamy, szybko przeobrazili ołtarz w kościele św. Piotra, umieszczając na tabernakulum małą figurkę Buddy, ustawiając zwoje modlitewne oraz zapalając dookoła kadzidła. Buddyści odwrócili się potem tyłem do Najświętszego Sakramentu, pozostawionego w bocznej kaplicy”.

Dlaczego w czasie trwania spotkania, rzekomo poświęconego “modlitwie o pokój”, Bóg miałby wysłuchać modlitw tych, którzy czczą innych bogów? Papież Jan Paweł II mógł sam nie złamać Pierwszego Przykazania, mówiącego  o czci oddawanej obcym idolom, jednak to on zwołał do Asyżu zjazd, na którym obecnych było wielu wiernych z całego świata i który to zjazd cieszył się niemal zupełną przychylnością mediów. Niektórzy ‘bogowie’ byli zresztą dość dziwaczni. „To trudny do zmierzenia skandal bez precedensu” – jak określił rzecz Arcybiskup Lefebvre. Św. Paweł mówi: „Nie ciągnijcie wespół z niewiernymi w jarzmie, które wam jest obce. Jakaż jest łączność między sprawiedliwością a nieprawością? Cóż wspólnego ma światłość z ciemnością? Jakaż być może harmonia między Chrystusem a Belialem? Co ma wierzący wspólnego z niewierzącym? Jakiż jest stosunek świątyni Boga do bałwanów?” (II Kor VI, 14-16).

Odpowiedzialność Soboru Watykańskiego II

Zacytujmy Canadian Catholic Register z 10 stycznia 1987 (za NC News Service): „Jedność pokazana przez światowych przywódców religijnych, modlących się o pokój w Asyżu w październiku 1986, była widzialną ilustracją wezwania II Soboru Watykańskiego do ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego – powiedział papież Jan Paweł II. Jego słowa przeplecione były cytatami z dokumentów soborowych, co – jak stwierdził, pokazało, że tak wspaniałe wydarzenie stało się owocem nauczania Soboru”. Mamy tu więc źródło – Sobór Watykański II, co do którego z pewnością nie ma mowy o nieporozumieniu, skoro tak właśnie interpretuje go sam Papież. Jednak nasz Pan nie wzywał do „ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego”. Mówi On: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody chrzcząc je w Imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego”.

Św. Pawła definicja istoty wojny

Spotkanie w Asyżu miało miejsce w celu odprawienia modłów o pokój. Jakkolwiek na świecie rozgorzało obecnie wiele drastycznych konfliktów, wszystkie inspirowane przez Sowietów (np. Afganistan), zobaczmy jak św. Paweł definiuje dlaczego tak się dzieje: „Bo nie z ciałem i krwią staczamy bój, lecz z mocami i potęgami, ponurymi władcami tego świata, ze złymi duchami, które unoszą się w przestworzach” (Ef VI, 12).

Nawet chcąc wykazać jak najwięcej dobrej woli musimy przyznać, że muzułmanie, hindusi, zoroastrianie, bahaisi, afrykańscy animiści i inne tego typu religie nie akceptują faktu, że Chrystus jest Bogiem. Skoro odmawiają mu boskości, to – znów nawet przy najlepszych chęciach – muszą być uważane za anty-chrześcijańskie, a wiec także za anty-boskie.

Jak zatem ich modlitwy mogą pomóc w prawdziwej wojnie, tej zdefiniowanej przez św. Pawła, której wojny mające miejsce na ziemi są jedynie odbiciem, a nie przyczyną? Jezus mówi: „Jakże to może szatan wypędzać szatana?” (Ewangelia św. Marka III, 23). Pamiętajmy: “wojny to kara za grzechy” – jak zapowiedziała Nasza Pani w Fatimie. Kto zaś wpędza nas w grzech i tym samym powoduje wojny przyczyniające się do naszych cierpień i szerzenia się strachu na ziemi? „Moce i potęgi, ponurzy władcy tego świata”. Papież w swoim niewątpliwie szczerym pragnieniu pokoju powinien raczej posłuchać naszego Pana, który rzekł: „Jeżeli mocą Ducha Bożego wypędzam czarty, wówczas już przyszło do was królestwo Boże”.

Synkretyzm zaprzeczony

“To, co stanie się w Asyżu, z pewnością nie będzie religijnym synkretyzmem” – powiedział papież Jan Paweł II 22 października 1986. W jego przekonaniu różnica polega na tym, że zebrani tam nie przybyli „modlić się razem” lecz „przybyli razem by się modlić”. Dobrze znany komentator religijny wpływowej gazety Toronto Star, Tom Harper, napisał po Asyżu: „było zbyt wiele obaw, że różne grupy mogły by być postrzegane lub uważane za modlące się razem, jak również sugerujących, że postrzegają się wzajemnie za równe w prawdzie. Dlatego właśnie papież Jan Paweł II cały czas nalegał, by nie przybywali modlić się razem, lecz by przybyli razem, aby się modlić. I co z tego?” (Toronto Star z 9 listopada 1986). Właśnie, w tym sęk: i co z tego?  Kto zauważy te niezbędne, wysublimowane uwagi, stanowiące w zasadzie kwestię czysto semantyczną? Mogło by się wydawać, że jakaś oszczercza ręka stojąca za papieżem jest zdeterminowana do pchnięcia katolików w stronę synkretyzmu, równocześnie nie chcąc mieszać w to papieża.

Nie może być inaczej, odkąd papież Paweł VI potępił synkretyzm w swojej encyklice Evangelii Nuntiandi z 8 grudnia 1975. Ale Bóg nie jest czymś sztucznym. Spora ilość katolików może teraz wybiec w stronę synkretyzmu lub pewnych egzotycznych religii – jak bahaizm, kulty hinduistyczne, zoroastryzm, etc. – albo też wpaść w obrzydzenie do fundamentalizmu. Popularny amerykański lider fundamentalistów, dr Carl McIntyre [co prawda protestant – przyp. tłum.], nazwał Asyż „największym pojedynczym ohydztwem w dziejach Kościoła”. To te same odczucia, jakie wyraził Arcybiskup Marcel Lefebvre, który nazwał go „szczytem mistyfikacji, najwyższą obrazą Naszego Pana”, i dalej: „z mojego punktu widzenia był to akt diaboliczny”.

Synkretyzm zdefiniowany

“Zadziwiająca różnorodność zaproszonych grup również wzbudziła podejrzenia wśród niektórych chrześcijan, że Asyż stanowił heretycki krok w stronę synkretyzmu, amalgamatu wielu skonfliktowanych religii” (Time z 10 listopada 1986). Co wyjaśnia, dlaczego papież wcześniej powiedział, że „To, co stanie się w Asyżu, z pewnością nie będzie religijnym synkretyzmem”. Poczyńmy zatem w tym miejscu krótką dygresję, która pozwoli określić to, czym jest synkretyzm.

Najlepszą definicję (co w sumie dość ironiczne) podał swego czasu pierwszy Sekretarz Generalny Światowej Rady Kościołów (1948 -1966), Dr W. A. Visser’t Hooft, w swojej książce pt. No Other Name: The Choice between syncretism and Christian Universalism (Philadelphia 1963; Londyn 1963). Na stronie 11 pisze on: “Słowo synkretyzm powinno być zarezerwowane dla innego rodzaju nastawienia, zasługującego na swoją własną nazwę z uwagi na to, że jest ono ważnym, uporczywym i ogólnoświatowym zjawiskiem religijnym. Jest to pogląd, który utrzymuje, że w dziejach nie zaistniało jedno unikalne objawienie, że istnieje zatem wiele dróg do osiągnięcia boskiej rzeczywistości, że wszystkie sformułowania prawd religijnych są w istocie nieadekwatnymi wyrażeniami samej prawdy, dlatego też ważne jest zharmonizowanie wszystkich idei i doświadczeń religijnych w stopniu tak dalekim, jak to możliwe, by móc stworzyć jedną uniwersalną religię dla całej ludzkości”.

Na stronie 10 dr Hooft zapisał: „Wielu najlepszych spośród nas zaniepokojonych jest niezdolnością rodziny ludzkiej, obecnie zmuszonej na dobre i złe do życia w bliższym kontakcie, do znalezienia wspólnego etosu i standardu więzi międzyludzkiej. Zdano sobie sprawę, że etos taki musi być głęboko zakorzeniony we wspólnych przekonaniach co do najwyższych kwestii dotyczących naszego życia. Czyż nie implikuje to konieczności zmuszenia jakoś liderów religijnych do osiągnięcia porozumienia i rozwoju w kierunku jednej uniwersalnej religii światowej? Czy synkretyzm nie jest zatem czymś nieuniknionym?”

To właśnie ten jakże przekonujący, racjonalnie niemal rozumiały sam przez się, charakter odpowiedzi synkretyzmu na światowe potrzeby czyni z niego wyzwanie dla Kościoła znacznie poważniejsze niż to, które prezentuje ateizm.

Jest nader niefortunnym, że w ostatnich miesiącach papież, wliczając tu spotkanie w Asyżu, kilkukrotnie wzywał do jak najbliższej współpracy z ONZ, bezbożną i masońską organizacją, obecnie coraz bardziej popadającą pod kontrolę Związku Radzieckiego. W rzeczy samej Asyż został zwołany dla „podkreślenia rangi Międzynarodowego Roku Pokoju ONZ”. WCRP odbyła jak na razie 4 posiedzenia: w Kyoto (Japonia) w roku 1970; w Louvain (Belgia) w 1974; w Princeton (U.S.A.) w  1979; i ostatnie – w Nairobi (Kenia) w sierpniu 1984. Hołubiony przez media kardynał Desmond Tutu, podejrzewany o anglikanizm, został wybrany przewodniczącym WCRP. Jej obecnym sekretarzem generalnym jest dr John B. Taylor, były dyrektor Wydziału ds. Dialogu z Ludźmi Żywych Wiar i Ideologii Światowej Rady Kościołów (DFI), który oświadczył, że “Światowa Konferencja Religii i Pokoju przy ONZ wspierała spotkanie w Asyżu od samego początku i została w nie włączona już na etapie planowania” (Toronto Star z 18 października 1986). Cytowano też inną wypowiedź dra Taylora: „Patronat ludzi takich, jak papież i arcybiskup Canterbury, jest w stanie zachęcić nieco tych, którzy wahają się lub mają jakieś uprzedzenia co do zbierania się razem na poziomie lokalnym” (Star z 18 października 1986). To dokładnie to, czego się obawialiśmy.

Papieskie podróże sprzyjają synkretyzmowi

Podstawową zasadą leżącą u podstaw synkretyzmu jest przeświadczenie, że wszystkie religie mają tę samą wartość. Papież oczywiście nie wypowiada takich osądów, ale jego pochwały i bezkrytyczna obrona pogan, religii stanowiących dzieło człowieka, a także judaizmu, z całą pewnością stanowić będą nośnik w/w pryncypium, a jego nieustanne podróże służyć będą dalszemu umacnianiu synkretyzmu Asyżu. Zważmy: w trakcie swojej wizyty w Kanadzie w roku 1984 papież palił słodką trawę tamtejszymi Indianami. W tym samym roku odwiedził buddyjską świątynię w Tajlandii. W roku 1985 przepraszał muzułmanów w trakcie swojej podróży do Maroka i obsypywał ich pochwałami. Następnie odwiedził święty las niedaleko Lohomay (Togo), a jego towarzyszem był niejaki Arseno, Wielki Kapłan Świętego Lasu.

W trakcie wizyty na Togo papież spotkał się też z wyznawcami kultu węża, którzy następnie weszli w skład reprezentacji zebranych w Asyżu. W roku 1986 odwiedził najważniejszą synagogę Rzymu – na warunkach i w postawie zupełnej akceptacji równouprawnienia starego [zastąpionego już przez nowe] Przymierza z Żydami. W roku 1986, podróżując po Indiach, zezwolił na oznaczenie przez lokalnych kapłanów jego czoła tilakiem – znakiem wykonywanym przy pomocy pasty z drzewa sandałowego. Gdziekolwiek się udał, cytował teksty hinduskich świętych ksiąg, a także był obecny przy odprawianiu pogańskich rytów. Wychwalał hinduskiego synkretystę, Ghandiego, pod niebiosa. Ghandi stwierdził niegdyś: „Jestem chrześcijaninem i hindusem, i muzułmaninem, a także Żydem”, co więcej: przy realizacji filmu o Ghandim doradzali wyznawcy bahaizmu. Papież recytował ponadto tzw. modlitwę o pokój, “asothama satgamaya”, tę samą, której wprowadzenie w Anglii przez kardynała Humea próbował powstrzymać wielki Hamish Fraser. Jakie jednak miał on szanse, skoro w/w modlitwy używał sam papież? W Suva (archipelag Fiji), w trakcie wizyty mającej miejsce w listopadzie 1986, [Jan Paweł II] pił też napój zwany kava, niegdyś oficjalnie potępiony jako element [lokalnego] kultu demonów. Papież wychylił go jednym haustem.

Przyzwolenie Hansa Kunga

Hans Hung, w roku 1979 pozbawiony statusu katolickiego teologa, jest gorącym zwolennikiem inicjatyw z Asyżu. Cytujemy za Catholic Register (Toronto) z dnia 19 kwietnia 1986: „O. Hans Kung, urodzony w Szwajcarii profesor teologii, który oskarżył Jana Pawła II o mentalność sprzed Soboru Watykańskiego II, chwalił papieża za jego niedawne kontakty z chrześcijańskimi i nie-chrześcijańskimi liderami religijnymi. ‘W tym aspekcie papież jest zgodny z Vaticanum II’ – powiedział Kung. ‘Wielu uważa mnie za stojącego w opozycji do papieża we wszystkim. To fałsz’ – dodał. ‘Jestem szczęśliwy widząc, że papież przemawia mając na uwadze dialog z innymi religiami i czuje się zobowiązany do przychylności wobec nich w trakcie swoich podróży’ – dodał. W zakresie dialogu z religiami niechrześcijańskimi ważne jest, by ‘unikać każdego impulsu, mogącego sugerować, że za tymi nowymi inicjatywami stoi stary duch rzymskiego imperializmu’ (innymi słowy – żadnych nawróceń)… ‘Mam nadzieję, ze wydarzenia z Asyżu będą spotkaniem zrównania w godności, nie zaś manifestacją papieskiego triumfalizmu’. ‘Papież Jan Paweł II, domagając się zunifikowanej modlitwy ludzi wielu religii ukazuje swoją wiarę w ich wspólny fundament’ – powiedział”.

Obawiamy się, że Hans Kung miał na myśli tzw. złotą regułę – wrócimy do niej za chwilę. Winno się mieć na uwadze, że Kung, epatował zgniłą wonią synkretyzmu będąc jeszcze profesorem wizytującym na Uniwersytecie Toronto; mówił wówczas: „Niech oni (biskupi katoliccy) pracują nad osiągnięciem zrozumienia między kościołami chrześcijańskimi, ponadto zaś nad wolnym od uprzedzeń dialogiem z Żydami, muzułmanami oraz innymi religiami” (za Globe & Mail z 5 października 1985).

Złota Reguła

Dziękując delegatom za przebycie długich nieraz dystansów i poświęcenie poniesione celem wzięcia udziału w spotkaniu zwołanym do Asyżu, wyraził pogląd, że ‘złota reguła’, której miał nauczać również Chrystus, by „traktować inne religie tak, jak chciałoby się być traktowanym przez nie”, stanowi fundament pokoju między religiami (Our Sunday Visitor z 16 listopada 1986)[1]. Jest prawdą, że „złota reguła” da się odnaleźć we wszystkich kultach i wyznaniach. Istnieje zresztą dowód, że także ONZ zechce proklamować ją jako duchową podstawę projektowanej synkretycznej światowej religii, mającą nosić miano Świata Powszechnego Braterstwa. Dzięki czemu Związek Sowiecki w szczególności a komunizm generalnie, podbijając świat poprzez zdradę, stosowanie kruczków – głównie prawnych, a także bezzasadną agresję, będzie w stanie cytować złotą regułę gwoli uzasadnienia swoich rojeń. Coś jak nawrócony złodziej, który stosuje 7 przykazanie (Nie kradnij!) by chronić łup, który wcześniej zagrabił.

Obecnie złota reguła jest przykładem religijnego indyferentyzmu par excellence. Czy naprawdę chcemy, by to właśnie ów religijny indyferentyzm stanowił duchową podstawę planowanego światowego superpaństwa? Należy pamiętać, że wraz ze złotą regułą wcale nie musimy dostać Chrystusa. Równie dobrze może to być Kriszna, Zoroaster, Konfucjusz lub Hillel.

Żydzi najczęściej przypisują jej powstanie Hillelowi[2], chociaż pojawia się w Leviticusie (19:18). Hillel był przewodniczącym Sanhedrynu i zmarł około 10 roku n.e. Jest dziś bardzo poważany m. in. przez B’Nai B’Rith. Biskup Fulton Sheen w swojej książce Life of Christ zapisał, że „Hillel mógł być obecny w świątyni i uczestniczyć w dyskusji o Bożym Dziecięciu”. W A Catholic Dictionary z roku 1949 stwierdzono też, że “w ujęciu pisarzy żydowskich i tych reprezentujących nurt modernistyczny Hillel jest wysuwany jako rywal Chrystusa…”.

Blisko 80 lat temu The Catholic Encyclopedia, wydana w roku 1910 w Nowym Jorku, musiała stwierdzić, że „Hillel z uwagi na charakter osobisty, walory duchowe oraz długotrwały wpływ, jaki wywarł, nie może być w żadnym stopniu porównywany (…) z Chrystusem, Światłem i Zbawicielem Świata”.

Chrystus zatem (a nie złota reguła) musi być duchową podstawą przyszłego porządku świata. Z Chrystusem bowiem zyskujemy ją niejako automatycznie, nie zaś vice versa. Papież Piux XII ujął jedyne rozwiązanie dla naszego umęczonego świata tak: „Świat słyszy dziś wołanie o odnowę i lament za powstaniem – chrześcijańskim powstaniem. Świat będzie musiał być odbudowany w Jezusie!”.

Św. Franciszek z Asyżu

Zobaczmy jeszcze jak sam św. Franciszek podszedł do tego samego problemu przy okazji VI Krucjaty w roku 1219. A jakże: on też chciał pokoju i był nastawiony ekumenicznie!  Po wielu trudnościach i wśród niemałego ryzyka, święty dotarł w końcu do sułtana. Cytat, który teraz zaprezentujemy, pochodzi z  Lives of the Saints Butlera:

„W międzyczasie Św. Franciszek, płonąc chęcią nawrócenia Saracenów, zapragnął przejść do ich obozu, dla Chrystusa nie lękając się żadnych niebezpieczeństw. Otoczyli go zwiadowcy niewiernych, do których zawołał: ‘Jestem chrześcijaninem, prowadźcie mnie do waszego pana’. Postawiony przed obliczem sułtana i zapytany o sprawę, z którą przybył, odrzekł ze wspaniałą odwagą i zapałem: ‘Zostałem posłany, ale nie przez ludzi, a przez najwyższego Boga, by pokazać tobie i twojemu ludowi drogę zbawienia głosząc Ci prawdę Ewangelii’. Sułtan wydawał się poruszony i zaprosił go, by z nim został. Mąż Boży odparł: „jeżeli ty i twoi ludzie wysłuchacie Słowa Bożego, zostanę z wami. Jeżeli jednak wahasz się między Chrystusem a Mahometem, każ rozpalić wielki ogień, ja zaś przejdę przez niego z twoimi imamami, byś zobaczył która wiara jest prawdziwa”. Sułtan odrzekł, że nie wierzy, by któryś z imamów wyrazi wolę przejścia przez ogień lub znoszenia cierpień za wiarę, zaś on sam nie może przyjąć warunków Franciszka z uwagi na obawę przed buntem”.

Ocena Asyżu

Arcybiskup Lefebvre powiedział o Asyżu: „Z mojego punktu widzenia był to akt diaboliczny” oraz “szczyt mistyfikacji, najwyższa obraza Naszego Pana”. Mamy przeczucie, że Asyż może być powtarzany cyklicznie, gdyż w swoim dorocznym Orędziu Bożonarodzeniowym w roku 1986 papież powiedział: „Wydarzenie w Asyżu może być uważane za widzialną ilustrację, lekcję z faktów, katechizm zrozumiały dla każdego, mówiące o tym, co znaczy i co zakłada zobowiązanie ekumeniczne i obowiązek dialogu między religiami” (Globe and Mail z 24 grudnia 1986).

Papież Jan Paweł II jest naszym papieżem, my zaś musimy modlić się za niego jak nigdy przedtem. Winniśmy przy tym bez ustanku wzywać imienia Błogosławionej Dziewicy Maryi, Lilii Izraela, bacząc na jej tytuły: „Zwyciężczyni Heretyków”, „Królowej Zwycięstwa” i „Królowej Pokoju”.

 


[1] Było to zresztą jawne nadużycie słów Chrystusa. W Ewangelii św. Łukasza odnośny fragment brzmi: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy wam złorzeczą; módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeżeli cię kto w policzek uderzy, nadstaw mu i drugi; a jeśli ci ktoś płaszcz zabierze, nie wzbraniaj mu także tuniki. Daj każdemu, kto cię prosi. Od tego, kto zabiera co twoje, nie żądaj zwrotu. Jak chcecie, żeby wam czynili ludzie, tak wy im czyńcie” (Łukasz VI, 27 – 32). Kontekst jest tu niezwykle ważny, Chrystus nie mówi bowiem o religii, ale o miłości bliźniego i nieprzyjaciół. Nie może być mowy o tym, że tzw. złota reguła w wydaniu ewangelicznym stanowić ma wskazówkę pozwalającą na snucie rozważań będących ukłonem w stronę synkretyzmu czy religijnego indyferentyzmu.

[2] Hillel zwany Starszym (przełom I w. p.n.e. i I w. n.e.) był wpływowym żydowskim autorytetem prawnym, stworzył własną szkołę interpretacyjną, przeciwstawianą szkole współczesnego mu Szammaja Starszego (ok. 50 r. p.n.e. – 30 r. n.e.), z którym tworzy ostatnią zugot. Prawdopodobnie wywodził się z diaspory babilońskiej (stąd określany również jako Hillel Babilończyk) i pochodził z rodu Dawida. Osoba Hillela obrosła w liczne anegdoty, w których podkreśla się jego łagodność. Był sławnym aforystą. Sformułował w formie negatywnej "złotą zasadę", która pozytywnie została wyrażona w ewangeliach synoptycznych. Jego szkoła prezentowała bardziej elastyczne podejście do Tory niż rygorystyczna szkoła Szammaja. Ostatecznie judaizm przyjął właśnie wykładnię Hillela za obowiązującą.

 

John Cotter

Tłum.: Mariusz Matuszewski

 

 

Kategoria: Publicystyka, Religia, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *