Cothran: Bóg ludzi i elfów: Tolkien, Lewis i mitologia chrześcijaństwa
Od najwcześniejszych czasów chrześcijanie spierali się na temat roli pogańskich nauk w chrześcijańskim procesie edukacji. Debata nigdy nie wygasła, ale mówiąc ogólnie, Kościół preferował raczej korzystanie z dorobku pogaństwa niż odrzucanie go. Fundamentalną częścią klasycznego chrześcijańskiego procesu nauczania, który utrzymywał się w szkołach od średniowiecza aż po czasy bardziej współczesne, było zapoznawanie się z grecką i rzymską mitologią, poznawanie historii tych wielkich cywilizacji i wczytywanie się w ich literaturę. Średniowieczni filozofowie i teologowie czerpali całymi garściami z dorobku takich filozofów jak Platon czy Arystoteles posiłkując się nią w swojej misji pogłębienia intelektualnego zrozumienia i lepszego wyartykułowania prawd chrześcijańskich. Chrześcijańscy myśliciele nie tylko pozwalali sobie na wolność korzystania z dorobku klasycznej historii i literatury, ale byli awangardą jeśli chodzi o klasyczne nauki.
Można podać wiele przykładów współczesnych myślicieli chrześcijańskich mających ogromny dług wobec nauk starożytnych, ale żaden z nich nie jest tak dobrze znany jak C. S. Lewis.
Niemal 50 lat po jego śmierci pisma Lewisa nadal pozostają pośród najszerzej czytanych i dyskutowanych prac chrześcijańskich. Praktycznie wszystkie jego książki są ciągle w druku, wiele z nich to bestsellery. Te dotyczące chrześcijańskiej apologetyki znajdują się wśród najbardziej wyraźnych świadectw wiary chrześcijańskiej które kiedykolwiek napisano.
Wszystko co wyszło spod pióra Lewisa jest wypełnione naukami klasyków Grecji, Rzymu i Jerozolimy – a także kultur anglosaskiej i teutońskiej, które wymieszane z tą biblijną i klasycznymi stworzyły kulturę angielską i amerykańską jakie znamy dzisiaj.
Ale nawet najbardziej oddani czytelnicy Lewisa nie wiedzą dlaczego został on chrześcijaninem. Ta opowieść może nam dużo powiedzieć o relacji między chrześcijaństwem a poprzedzającym je pogaństwem.
W swojej książce „Inklingowie” Humphrey Carpenter opowiada o pewnym poobiednim spacerze po terenach Magdallen College, części Oxfordu, na który Lewis wybrał się wraz ze swoimi przyjaciółmi, J.R.R. Tolkienem i Hugo Dysonem we wrześniu 1931 roku. Lewis był tam wykładowcą literatury średniowiecza i renesansu i zaprosił do siebie swoich znajomych profesorów. Po jedzeniu przechadzali się wzdłuż brzegu rzeki Cherwell, a rozmowa zeszła na tematy mitologii.
Lewis był dokładnie zaznajomiony z klasyczną mitologią Grecji i Rzymu, a jeszcze bardziej zachwycały go nordyckie mity Skandynawii i Islandii. Lewis wierzył że te historie które kochał są kłamstwami, o czym wspomniał Tolkienowi, choć pięknymi kłamstwami – „kłamstwami, które są przez to bezwartościowe” – „mimo że są tchnieniem poprzez srebro”. Był przytłoczony przez piękno tych opowieści starożytnych. Oddziaływały one na ludzką wyobraźnię w sposób który przenikał do samego serca.
I nawet wtedy był zaznajomiony z ewangelicznymi wydarzeniami opisanymi w Nowym Testamencie, wydarzeniami które uważał za historyczne:
„W prywatnym życiu jestem krytykiem literackim i historykiem, to moja praca. I jestem przygotowany na tej podstawie by twierdzić, że każdy kto myśli że Ewangelie są legendami albo fikcją literacką po prostu pokazuje swoją niekompetencję w tej dziedzinie. Czytałem wiele dzieł fikcji i znam wystarczająco dużo legend, które pojawiły się wśród ludzi pierwotnych by mówić że Ewangelie się do nich nie zaliczają.”
Problemem dla Lewisa było jednak to, że podczas gdy mit przekazywał głębsze znaczenie i piękno („radość” jak to później opisywał), nie był on prawdziwy. Z drugiej strony historia, mimo że prawdziwa, nie była źródłem ani znaczenia ani piękna.
Tolkien zaprotestował. Mity to nie kłamstwa, stwierdził człowiek który później napisze swoją własną brytyjską mitologię, opublikowaną jako Silmarillion, z której zaczerpnie historię którą znamy dzisiaj jako „Władcę Pierścieni”. Kiedy to mówił, według relacji Carpentera, wiatr zaszeleścił pośród liści.. „Wstrzymaliśmy oddech” – wspominał później Lewis.
Carpenter dalej opisuje Tolkiena: jego uwaga skupiła się na drzewach rosnących przy brzegu rzeki, jakby w odpowiedzi na mechanistyczny sposób myślenia który wyraził Lewis przez uznanie mitologicznego postrzegania świata jako zaledwie fantastykę:
„Dla ciebie, drzewo jest po prostu organizmem roślinnym, a gwiazda to kula nieożywionej materii poruszająca się po matematycznie obliczalnym kursie. Ale pierwsi ludzie postrzegali drzewa i gwiazdy zupełnie inaczej. Dla nich świat był zamieszkały przez mitologiczne byty. W gwiazdach widzieli żywe srebro, wybuchające ogniem w odpowiedzi na wieczną muzykę. W niebie widzieli sklepienie namiotu ozdobione klejnotami, a ziemię jako łono z którego wyszły wszystkie żywe istoty. Dla nich całość kreacji była „tkana mitem i przyozdobiona elfami”.”
Tolkien wiedział, że istnieje coś więcej niż bezosobowe, mechanistyczne prawa rządzące światem i nie ma żadnej przeszkody w pogodzeniu wyobraźni i intelektu.
Ale nie zamierzał na tym skończyć.
Ponieważ człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, argumentował, nie może być w ostatecznej analizie kłamcą. Może wykoślawić boskie rzeczy we własnym celu, ale nie jest w stanie w pełni wymazać obrazu Boga w sobie samym. Nie może być nigdy w pełni usatysfakcjonowany kłamstwami. Nie ucieknie przed tym kim jest naprawdę. I własnie z tego powodu, nawet pogańskie mity zawierają elementy wiecznej prawdy, jednak zanieczyszczonej. W ostateczności, nawet w wytworach własnej wyobraźni, człowiek zbliża się prawd które odpowiadają na wołanie jego własnej, prawdziwej, natury.
Zbliżał się wieczór, więc trzej spacerowicze powrócili do pokojów Lewisa, gdzie rozmowa zeszła na temat chrześcijaństwa. I właśnie w tym momencie życie Lewisa zmieniło się na zawsze.
Gdy wszyscy spoczęli i nabili swoje fajki, Tolkien zwrócił uwagę Lewisa na interesujący fakt: podobieństwo chrześcijańskiej historii do pogańskiej mitologii. Gdy spojrzymy na mity cywilizacji pogańskich, zauważymy pewne elementy wspólne. Badacze z końca XIX i początku XX wieku, tacy jak George Frazer czy Otto Rank zauwazyli, że niektóre mitologiczne motywy powtarzają się w wielu cywilizacjach i czasach: Kreacja, Potop, Apokalipsa. Joseph Cambell, pisarz z końca XX wieku, zwrócił uwagę na to że historię o bohaterach we wszystkich kulturach opierają się na takich samych, podstawowych wątkach: cudowne narodziny, próby, misja, zejście do podziemi, śmierć i zmartwychwstanie, oraz wniebowstąpienie i apoteoza. George Lucas, zapalony czytelnik Cambella, świadomie umieścił je w swoich filmach z serii Gwiezdne Wojny.
Uczeni mieli różne teorie na temat tego co Rank nazwał „zaskakującą zbieżnością” w tych mitach, ale wydawało się, że zgadzają się co do jednego – podobieństwo pogańskich mitów do chrześcijaństwa oznacza, że chrześcijaństwo jest po prostu kolejnym mitem. Może bardziej rozwiniętym i zaawansowanym, ale ciągle mitycznym – i ahistorycznym – tak samo jak inne.
Pomysł że chrześcijaństwo to kolejny z mitów został skrytykowany przez Chestertona kilka lat wcześniej. W 1904 zaangażował się on w publiczną debatę z edytorem brytyjskiej gazety ateistycznej, Robertem Blatchfordem, w której podniósł następujący argument:
„Ewangelie zawierają baśń, albo historię o wyższym stopniu, która zawiera w sobie całą esencję baśni. Można w nich znaleźć wiele wspaniałości – zwłaszcza artystycznych, pięknych i poruszających: „mitycznych” w swoim perfekcyjnym, samodzielnym znaczeniu, a pośród tych cudów odnajdziemy najwspanialszą i najbardziej kompletną eukatastrofę. Ale ta opowieść wkroczyła do historii i elementarnej rzeczywistości; pragnienie i aspiracja stworzonych zostały podniesione i zrealizowały Stworzenie. Narodziny Chrystusa są eukatastrofą historii Człowieka. Zmartwychwstanie to eukatastrofa historii Inkarnacji. Ta opowieść zaczyna się i kończy w radości. Ma w sobie bez wątpienia „wewnętrzną spójność rzeczywistości”. Nie ma żadnej innej opowieści wobec której człowiek wyrażałby tak wielkie pragnienie by była prawdziwa i żadnej którą wielu sceptycznych ludzii zaakceptowało jako prawdziwą na jej samodzielnej podstawie. Dla Sztuki ma ona niezwykle przekonywujący ton Pierwotnej Sztuki, to jest Stworzenia. Odrzucenie jej prowadzi albo do rozpaczy albo do gniewu”
Ale jak to można odnieść do wątpliwości Lewisa? Wierzył on, że baśnie są znaczące, ale nie są prawdziwe, podczas gdy historia, mimo że prawdziwa, nie ma znaczenia. Jak te dwie rzeczy – prawdę i znaczenie – połączyć ze sobą? Tolkien kontynuował:
„Nie jest trudno wyobrazić sobie to szczególne podekscytowanie i radość którą poczułoby się, gdyby któraś z wyjątkowo pięknych baśni okazała się „elementarnie” prawdziwa, jej narracja byłaby historią, niekoniecznie tracąc przy tym mityczne czy alegoryczne znaczenie którą miała wcześniej. Nie jest trudno, bo nie wymaga się od nikogo wyobrażenia czegoś o nieznanej jakości. Radość byłaby dokładnie taka sama, jak radość którą daje baśń: taka radość jest właśnie esencją pierwotnej prawdy. (W przeciwnym wypadku nie nazywalibyśmy jej radością). Spogląda ona naprzód (albo wstecz: kierunek nie jest istotny) w kierunku Wielkiej Eukatastrofy. Chrześcijańska radość, Gloria jest tego samego rodzaju, ale wyraźnie (nieskończenie, jeśli nasze możliwości nie byłyby skończone) wyższa i radośniejsza. Bo ta historia jest doskonała; i jest prawdziwa. Sztuka została zweryfikowana. Bóg jest Panem, aniołów, ludzi – i elfów. Legenda i historia spotkały się i połączyły”.
Chesterton powiedział raz, że chrześcijaństwo było „zwieńczeniem pogaństwa”, co może brzmieć źle dla chrześcijańskich uszu. Chrześcijaństwo miało do czynienia ze swoimi Nemezis: idolizacją intelektu widoczną w nowoczesnym świeckim racjonalizmie i idolizacją wyobraźni, którą możemy dostrzec w starożytnym pogaństwie.
Odpowiedzią tego problemu jest jednak dostrzeżenie, że chrześcijaństwo jest wypełnieniem tych dwóch, intelektualnych i fantastycznych misji człowieka. Apostoł Jan napisał w swojej Ewangelii, że Jezus był logosem, co jest nawiązaniem do podstawowej zasady kosmosu która była poszukiwana przez filozofów jeszcze przed Sokratesem. Lewis także by do tego doszedł. Ale to Tolkien pozwolił mu zrozumieć, że, oprócz zwieńczenia ludzkiego poszukiwania Prawdy, Chrystus był także zwieńczeniem ludzkiego poszukiwania Piękna – które objawiły się wspólnie w tym samym.
Chrześcijaństwo jest prawdziwym mitem – opowieścią z wszelkim głębszym znaczeniem i pięknem mitu, ale w przeciwieństwie do pozostałych, taką której wydarzenia rzeczywiście miały miejsce w historii. Mity, rozpatrywane same w sobie, są świadectwem nie historii, ale ludzkich pragnień, wskazującym na kulminację historii wyrażoną w Ewangelii.
Carpenter podaje, że Tolkien opuścił pokój, a on i Dyson kontynuowali rozmowę do czwartej nad ranem. W swojej autobiografii Lewis wskazał, że Boga zaakceptował dwa lata wcześniej. Ale było to nawrócenie „po prostu na teizm” jak podkreślił „nie na chrześcijaństwo”. Ale dwanaście dni po pożegnaniu Tolkiena i Dysona w Magdalen College, jak relacjonuje Carpenter, „Lewis napisał do kolejnego przyjaciela, Arthura Greevesa: ‚Przeszedłem z wiary w Boga do ostatecznej wiary w Chrystusa – na chrześcijaństwo’.”
Lewis nie tylko zaakceptował, ale przyjął wizję chrześcijaństwa Tolkiena jako prawdziwego mitu. I właśnie poprzez to, w jego własnym umyśle, Prawda i Piękno „spotkały się i połączyły”.
Martin Cothran
Źródło: theimaginativeconservative.org
Tłumaczenie: Redakcja Bazy Dokumentów Papieskich
Kategoria: Publicystyka, Religia, Społeczeństwo, Wiara