Brzozowski: Apogeum frustratów
Ile dyskusji wzniecanych na chwilę, ileż wylewanych słów na papierze czy wypowiedzianych w eterze, tyle też przestrzeni frustracji – frustracji mistycznej, owianej tajemnicą, zakrytej dla powszedniego oka, ale jakże niszczącej i deprawującej każde spokojnej usposobienie. Czyż nasza pogoń za działem „opinii” każdego szanującego się medium nie czyni nas współfrustatami – wraz autorem?
Rewolucja technologiczna ostatnich lat przyniosła ze sobą wiele możliwości na polu partycypacji społecznej, czy to pod względem sprawczości, czy też pod względem dostępu do informacji (coraz częściej opinii informującego). Społeczeństwo, obudowane pewnym polem tożsamościowym (historycznym, kulturowym, religijnym) stanęło przed bardzo trudnym wyzwaniem – wykorzystać ową technologię do podtrzymania owego „tożsamościowego pola”, zanim zostanie ono zanegowane poprzez dekonstrukcyjne modele prowadzenia dyskusji społecznej czy nawet naukowej.
Coraz trudniej jest bronić pewnej kolektywnej czy nawet indywidualnej tożsamości. Bardzo dobrym przykładem jest obraz polityczny w Polsce i na świecie, gdzie „idea”, „fundament ideologiczny” danych partii politycznych (na prawicy czy lewicy) zaczyna być zdekonstruowany poprzez emocjonalne, populistyczne hasła ad personam, które czynią dyskusję jałową, politykę zaś – zbiorem indywidualistów sypiących z rękawa negacjami rzeczywistości.
Liberalna myśl, próbująca budować egalitarne społeczeństwo, przyczynia się do wychowywania „nałogowych fatalistów”, którzy mając duże trudności z akceptacją siebie samych, innych i świata w jak najszerszym sensie, żywią się „sensacją”. Z psychologicznego punktu widzenia nie odejdziemy od trendu pogoni za tym co „sensacyjne”, „eksperymentalne”, „spiskowe”, „ideologiczne”. Jednak możemy zatrzymać rywalizację w tej przestrzeni. Rywalizację, która w dużej mierze opiera się na ukazywaniu „kto wykazał więcej błędów w…”, a odsuwa indywidualną odpowiedzialność za własną przestrzeń życiową.
I tak oto dochodzimy do momentu, w którym zamiast pracować na lepszy byt atakujemy „system” lub „ludzi”, którzy według nas odpowiedzialni są za naszą słabą kondycję finansową. Marnujemy cenne godziny na klerykalne rozmowy o Kościele, mając przecież pewność, że jedyne co Kościołowi może pomóc (jeśli się nie jest co najmniej Kardynałem) jest modlitwa. Narzekamy na społeczeństwa, płynące z nurtem rzeki, ale realnie nie „rzucamy koła ratunkowego”, żeby z tej rzeki ich wydobyć.
Zjawisko „walki z…” jest jeszcze powszechniejsze po drugiej stronie ideologicznej barykady, gdzie wylewa się frustrację na kapłanów, polityków, konserwatywnych przyjaciół.
Wszechobecny dostęp do wiedzy, dojść stabilny poziom materialny, powszechny dostęp do różnego rodzaju udogodnień i zabezpieczeń wbrew pozorom czyni z Nas ludzi mniej szczęśliwych od tych, którzy tego wszystkiego nie mają (prowadzono w tym zakresie nawet badania naukowe). Wręcz przeciwnie, jesteśmy bardziej sfrustrowani, rozżaleni i nieustannie pożądający zmian, niechętnie wymagając zmiany najpierw od siebie.
Czyż nie jest tak, że przy całym tym rezerwuarze „owoców postępu” mamy do czynienia a apogeum frustratów, niewymagających od siebie i nieodpowiedzialnych?
Francszek Brzozowski
Kategoria: Franciszek Brzozowski, Publicystyka, Społeczeństwo