Baryła: W obronie bogactwa kościoła
Moi dawniejsi znajomi nieszczęśliwie są rodziną w większości luterską. Kiedy byłem dzieckiem, prowadziliśmy w ich domu rozmowy na tematy religijne. Od sąsiadki słyszałem wówczas często, że „księża są bogaci, a kościoły opływają w złocie”, podczas gdy w ich sekcie „są tylko białe ściany i krzyż”, co jej zdaniem było zgodne z ewangelicznym nakazem ubóstwa, w przeciwieństwie do kształtu świątyń katolickich. Pamiętam, jak wspominała, że do zdrady Świętej Wiary Katolickiej skłoniło ją „obserwowanie tego wszystkiego”.
Większość katolików zapewne spotkała się z podobnymi zarzutami, najczęściej ze strony rozlicznych odszczepieńców, szczególnie rozmaitej maści heretyków protestanckich, a także ateuszy. Są one kuszące i pozornie prawdziwe, jednak w istocie naiwne i bezsensowne.
Bogactwo materialne kultu nie jest sprzeczne z Boskim nakazem ubóstwa ludzkiego
Najpierw należy wyjaśnić komu i dlaczego przykazano ubóstwo. Niebieski Prawodawca nakazuje je człowiekowi na polu prywatnym, aby nie skupiał się na rzeczach doczesnych oraz nie demoralizował się płynącymi z nich rozkoszami, które niszcząc silną wolę, prowadzą do ulegania pokusom, a przez to do potępienia wiecznego.
Nie zakazuje natomiast Prawo Boże bogactwa związanego ze służbą, ponieważ jego depozytariuszem jest nie tyle człowiek, ile jego urząd. Takie bogactwo może nawet być własnością prywatną, ale z tytułu pełnionych przez właściciela obecnie lub w przeszłości funkcji i ewentualnie zasług, za które jest należną nagrodą. Dlatego nie jest równoznaczne z życiem ponad stan, tylko licuje z tożsamością człowieka, który pozostaje na wystarczająco skromnym poziomie zamożności dla tego, kim jest.
Często nawet ktoś mający szczególnie duże pragnienie skromności, gardzący dobrami materialnymi, przez swoją funkcję zmuszony jest do życia lub służby na wyższej stopie, niż by sobie życzył. Wtedy tolerowanie bogactw urzędu jest nawet wyrzeczeniem, które jako samozaparcie i umartwienie prowadzi nie do upadku, lecz przeciwnie, do uszlachetnienia.
Odbieranie dóbr materialnych sobie i oddawanie ich Panu Najwyższemu jest jaskrawym dowodem nie tylko gorącego serca, ale także skromności osobistej oraz samo-uniżenia na rzecz Opatrzności, zatem tego, czego przez ubóstwo wymaga od nas Pan Bóg.
Z tego wszystkiego wynika, że kapłan (i każdy inny wyższy urzędnik) może wdziewać kosztowne szaty i w ogóle korzystać z drogich przedmiotów podczas pełnienia swoich funkcji. Nie są one jego prywatną wolą i dowodem braku skromności, wynikają natomiast z wymogów związanych ze służbą, aby jakość rzeczy była adekwatna do rangi ich funkcji oraz urzędu ich użytkownika, który przy ich używaniu go wykonuje. Także jego sposób życia nie powinien temu urągać. Wszystko bowiem musi być do siebie proporcjonalne i ze sobą zgodne.
Kult powinien być jak najbogatszy
Budowle i wizerunki święte istnieją w konkretnym celu, mianowicie po pierwsze, aby oddać nimi samymi cześć Panu Bogu, po wtóre, aby służyły zbawieniu ludzi. Spełniają one swoje cele, ponieważ wystawienie czegoś w darze na czyjąś cześć dostarcza adresatowi chwały, a w tym przypadku jednocześnie wspomaga wiarę ludu jako symbol wielkości Najwyższego oraz dowód miłości i ofiarności względem Niego ze strony Jego stworzenia.
Czy Stwórca potrzebuje takich darów? Kochanowski tłumaczy w „Pieśni XXV”:
„Złota też, wiem, nie pragniesz, bo to wszytko Twoje,
Cokolwiek na tym świecie człowiek mieni swoje.
Wdzięcznym Cię tedy sercem, Panie, wyznawamy,
Bo nad nie przystojniejszej ofiary nie mamy”.
Trójca Święta jest doskonała, a przy tym jest właścicielem wszystkich istniejących dóbr, dlatego w zupełności nie potrzebuje żadnych kosztowności. Nie mniej jednak należy się Jej cześć ze strony człowieka, która musi być jak największa, bo Pan Bóg jest bytem nieskończonym, godnym największej czci — dlatego oddawanie Mu chwały musi być pod każdym względem najdoskonalsze.
Oczywiście, zaraz obok Przenajświętszej Ofiary Mszy Świętej i Sakramentów Świętych, cnoty oraz samodoskonalenie są tym, co jest najważniejszym darem dla Opatrzności, bo mają największą wartość. Wszelako nie wykluczają one dodatkowych darów materialnych, które skoro mogą być ofiarowane i zwiększyć tym sumę oddanej czci, to oczywiście powinno się tak dziać. Jeśli kult może być obfitszy lub uboższy, niech będzie obfitszy.
Poza tym kochając kogoś, pragnie się dla niego wszystkiego, co najlepsze. Skoro poświęcane Najwyższemu świątynie, figury, dewocjonalia oraz paramenta liturgiczne mogą być jakościowo lepsze lub gorsze, niech będą lepsze, najlepsze.
Chwała Boska jest ważniejsza od pomocy potrzebującym
Często w komentarzach pod wpisami traktującymi o kosztownościach kościelnych lub nawet o zwykłej fundacji miejsca kultu można się spotkać z zarzutem, że za fundusze przeznaczone na ten pobożny cel można by wykarmić tyle sierot albo zbudować szpitali i tym sposobem rzekomo lepiej je wydać.
Tymczasem już w Starym Testamencie znajduje się opis Namiotu Bożego, którego kształt został dokładnie nakreślony Mojżeszowi rozkazaniem przez Stwórcę oraz wygląd Świątyni Jerozolimskiej zbudowanej przez Salomona. Nie są to budowle skromne, wręcz przeciwnie, opływające jak na ówczesne czasy w obfitości. Jednak to dlatego, że uczynione zostały na Chwałę Boską i że była w nich Arka Przymierza. Czy Pan Bóg rozkazałby coś złego? Czy przykazałby budowę czegoś tak drogiego, jeśli byłoby to niedobre? Czy zarządziłby przekaz środków na cele niewłaściwe? Nie, to przeczyłoby Jego doskonałości i nieskończonej dobroci. Dlatego już samo to wystarczy, żeby było wiadome, iż taka wartość materialna zbożnych przedsięwzięć nie jest zła.
Osoby, które wolą wydawać środki na pomoc ludziom, niż na podstawową ofiarę Panu Bogu, wykazują się głębokim nieładem aksjologicznym. Absolut stoi najwyżej w hierarchii bytów, wyżej od człowieka, dlatego Jego interesy wiodą prym w stosunku do jakichkolwiek innych, w tym ludzkich. Poza tym takie nabożne przedsięwzięcia służą pomocy w pracy na zbawienie duszy, które jest znacznie od dostatku doczesnego ważniejsze, bowiem ono nie tyczy się ograniczonego czasu, tylko wieczności, a także odnosi się do samego Nieskończonego Boga, nie do człowieka.
Wiedział o tym sam Pan Nasz Jezus Chrystus, kiedy zaprzeczył słuszności opisywanego twierdzenia (o którym wiadomo, że wysnuł je zdrajca Judasz): „Gdy tedy był w Betanijej, w domu Szymona trędowatego, gdy siedział, przyszła niewiasta mając słoik alabastrowy olejku spikanardowego, bardzo drogiego, a stłukszy alabastr, wylała go na głowę jego. I byli niektórzy, co się gniewali sami w sobie a mówili: Na cóż się stała ta utrata olejku? Albowiem mógł się ten olejek sprzedać drożej niż za trzysta groszy i rozdać ubogim. I gniewali się na nią. A Jezus rzekł: Dajcie jej pokój. Czemu jej przykrość czynicie? Dobry uczynek przeciwko mnie uczyniła. Bo zawżdy ubogie macie z sobą: i kiedy będziecie chcieć, możecie im dobrze czynić, lecz mnie nie zawżdy macie”. (Evangelium secundum Marcum XIV, 3 – 7).
Podsumowanie
Z tego cieszy się Sprawiedliwy, że ludzie go kochają, że pragnąc dlań wystkiego najlepszego, ofiarują Mu wszystko najobfitsze jak mogą, samemu żyjąc w skromności i ubóstwie dla swojej nieskazitelności duchowej, także w ofierze.
Dlatego niech nasze domy będą skromne, abyśmy nie żyli ponad stan, ale kościoły, kaplice, krzyże, figury i wszelkie rzeczy tworzone dla Pana Boga niechaj będą jak najbogatsze, jak najpiękniejsze i jak najwspanialsze. „Iż wielki PAN i bardzo chwalebny, straszliwy jest nade wszystkie bogi” (Liber Psalmi XCVI, 4).
Jakub Baryła
Kategoria: Publicystyka, Religia, Społeczeństwo
Kościół, jako podmiot moralny i uczciwy, jest także najlepszym depozytariuszem bogactwa doczesnego ze względu na groźbę przejęcia go i wykorzystania przez element plutokratyczny i wielki kapitał.
Hilary Belloc w "Państwie niewolniczym" opisał to na przykładzie konfiskaty dóbr zakonnych, dokonanej przez Henryka VIII w Anglii. Posiadanie 30% kapitału (tu: przede wszystkim ziemi) angielskiego przez Kościół było dla kondycji własnościowo-społecznej ludu stanem optymalnym. Gdyby nawet przejęta własność pozostała przy koronie, również nie byłoby to rozwiązanie najgorsze. Król jest wszak naturalnym sprzymierzeńcem stanu trzeciego, wobec opozycji ze strony arystokracji i wilkich posiadaczy. Tym ostatnim w konsekwencji (z powodu braku umiejętności utrzymania przy sobie własności klasztornej przez następnych Tudorów) korona uległa, oddając stopniowo władzę w ręce lordów i parlamentu.
Utrata bogactwa przez Kościół zachwiała zatem równowagą i rozpoczęła proces proletaryzacji Anglii.
"W tym właśnie momencie dochodzimy do kluczowego punktu tej wielkiej rewolucji. Król nie
zdołał utrzymać w swoim ręku ziemi, którą skonfiskował. Klasa wielkich posiadaczy ziemskich, już wtedy istniejąca i kontrolująca coś między ćwiercią a jedną trzecią własności rolnej w Anglii, okazała się dla monarchii zbyt silna. Przedstawiciele jej dokonywali wszelkich starań, by cała ta ziemia przypadła na własność im i tylko im – czasem za darmo, czasem za absurdalnie niskie sumy; i mieli dość siły w parlamencie, i wystarczająco dobrze potrafili korzystać z władzy administracyjnej, którą dzierżyli, aby upewnić się, że ich roszczeniom stanie się zadość. Nic, co korona wypuściła wtedy z rąk nigdy już do
niej nie wróciło, i rok za rokiem coraz więcej z tego, co niegdyś stanowiło majątek klasztorny, przechodziło w absolutne posiadanie wielkich ziemian.
Przyjrzyjmy się skutkom tego wszystkiego. W każdym zakątku Anglii ludzie, którzy już
dysponowali przecież właściwie absolutną własnością między ćwiercią a jedną trzecią gruntu, pługów i gumien każdej wsi, w kilka lat weszli w posiadanie kolejnej znaczącej części środków produkcji kraju, przez co szala definitywnie przechyliła się na ich korzyść. Do tej jednej trzeciej, dodali nową jedną piątą. W jedno okamgnienie, stali się posiadaczami połowy angielskiej ziemi! W wielu punktach kluczowych – więcej niż połowy. W wielu regionach, nie tylko że stali niekwestionowanie wyżej, niż reszta społeczności, ale jeszcze pełnili rolę jej gospodarczych panów. Działali ściśle na zasadzie konkurencji i wyciskali ze swych czynszowników ile się dało, do ostatniego szylinga – podczas gdy starzy „lordowie” kościelni trzymali się obyczaju, i pozwalali im całkiem sporo zatrzymać. Zaczęli zapełniać uniwersytety i gmachy sądowe. Korona przestawała pełnić funkcję rozjemcy między wielkim i małym. Wielcy mieli coraz więcej możliwości, by wszystkie spory rozstrzygać na swoją korzyść. Dzięki tego typu operacjom w krótkim czasie przejęli znaczą większość środków produkcji, po czym natychmiast rozpoczęli proces pożerania małych, niezależnych gospodarstw i formowania owych gigantycznych majątków, które w krótkim czasie zajęły miejsce wsi. Każdy widzi przecież, że wszystkie posiadłości ziemiańskie Anglii wybudowano albo w trakcie trwania tej rewolucji, albo po niej. Stary dworek, domostwo znaczącej osobistości – takie, jakim znano je w średniowieczu – przetrwało jeszcze tu i tam, świadcząc dobitnie o kolosalnych skutkach, jakie ta rewolucja przyniosła. Niski, drewniany dom z polem i budynkami gospodarczymi, ledwie większe gospodarstwo pośród wielu gospodarstw, po reformacji (i już na zawsze) staje się pałacem. Z wyjątkiem tej jej części, która mieszkała w zamkach (których się nie posiadało, a tylko dzierżawiło od korony), szlachta prereformacyjna żyła jak bogatsi sąsiedzi, ale nie panowie zamieszkujących wokół gospodarzy. Po reformacji natomiast, wszędzie w Anglii zaczęły pojawiać się owe ogromne „rezydencje wiejskie”, które w krótkim czasie zaczęły pełnić funkcję centrów życia społeczności rolniczych."
(H. Belloc, Państwo niewolnicze, wydanie Chesterton Polska 2017, s.39-40)
Zostawmy kościoły Kościołowi.
Amen
W życiu prywatnym również chodzi o ubóstwo duchowe, tzn. nie żaden prymitywizm duchowy czy intelektualny, a brak przywiązania do bogactw. Lepiej, gdy są odziedziczone niż zdobyte (w przeciwieństwie do tego, co twierdzi współczesny świat). Seneka był milionerem, a pozostawał w równym stopniu filozofem, co mieszkający w beczce Diogenes. Wystawne prywatne domy mieszczą kolekcje sztuk, biblioteki – często stanowią miejsce spotkań artystów. To właśnie ich straty Polska nigdy nie odrobiła po zrzuceniu jarzma komunizmu.
Czy Autor leczył się lub leczy psychiatrycznie?