Barbara Zakrzewska: „Było…”
Trudno obiektywnie rekomendować to, co nagrywało się i spisywało samemu. Po prostu przedstawiam książkę, którą miałam okazję współtworzyć, wyręczając niewidomą autorkę. Można znać kogoś całe lata, a dopiero pod koniec jego życia odkryć wspaniałe opowieści, jakie ta osoba zgromadziła w głowie.
Pani Barbara Zakrzewska (1922-2015) była córką Leona Surzyńskiego, ostatniego wicemarszałka Sejmu II RP. Urodziła się w Poznaniu, okupację spędziła w Lublinie, gdzie była telegrafistką AK, i Częstochowie. Po wojnie skończyła studia i pracowała zawodowo, a w latach 50. z mężem, prof. Bogdanem Zakrzewskim – polonistą i znanym fredrologiem osiadła we Wrocławiu. Była świadkiem i kronikarką ważnych wydarzeń, o których często opowiadała, a ja pisałam na tej podstawie artykuły. Nasi czytelnicy mieli okazję poznać ją przez pryzmat "Trzech córek II RP" , "Przezwyciężał liberum veto" oraz "Ulicy Jasnogórskiej 30". Te oraz inne wspomnienia Pani Barbary właśnie weszły w skład grubego tomu autobiografii pod prostym, wybranym przez Autorkę tytułem, "Było…"
Urodzona na początku XX wieku – poruszała się z początku w wyższych sferach Poznania, w czasie wojny przebywała w Warszawie, Lublinie i Częstochowie, tuż po wojnie w Poznaniu, a następnie we Wrocławiu. Z ciekawością kronikarki, obdarzona fenomenalną pamięcią i talentem dyplomatycznym, słuchała i zapamiętywała wiadomości o dziejach znajomych i nieznajomych rodzin, o pojedynczych ludziach, zagadkach i życiowych absurdach. Jako młoda dziewczyna poznała osobiście premiera Kwiatkowskiego, mjra Lepeckiego – adiutanta marszałka Piłsudskiego, gen. Kasprzyckiego, rodzinę Wańkowiczów i mnóstwo innych ważnych postaci. Była uczennicą bł. Natalii Tułasiewiczówny, spotykała sł. bożego o. Ignacego Posadzego TChr – przyjaciela rodziny, a w czasie wojny była wychowanką tajnej szkoły prowadzonej przez siostry III zakonu franciszkańskiego w Częstochowie i paulinów z Jasnej Góry. Nawet jeśli nie poznała kogoś osobiście, skrupulatnie zbierała cudze relacje i odtwarzała z plastycznymi szczegółami, tak, jak gdyby sama była świadkiem: stąd w książce szeroka panorama Wielkopolski czasu rozbiorów. Po wojnie wśród jej znajomych byli wybitni humaniści, filolodzy, historycy i krytycy literaccy, jak prof. Kazimierz Wyka, prof. Dora Katznelson, Juliusz Gomulicki, prof. Władysław Czapliński i emigrancji londyńscy. Tak samo ciekawiły ją codzienne kłopoty zwykłych "babć" spotykanych w sklepie, kolejarzy i robotników z PGR-u, bo pani Barbara, choć jej żywiołem był salon literacki, każdemu okazywała jednakowy szacunek i zainteresowanie, po to, by wrócić do domu i przy rodzinnym stole stwierdzić: "Jakie to jest ciekawe!"
– W życiu trzeba mieć ciekawe znajomości, na nieciekawe szkoda czasu – powtarzała. Z dumą opowiadała o rodzinnej tradycji pracy u podstaw, którą uważała za zbawienną dla Polski, a z goryczą o powstaniach narodowych, którym była przeciwna. Krytykowała, ale nigdy nie narzekała, z lubością przytaczając śmieszne sytuacje: kłótnie pracownic PGR-u, poglądy na życie stróża kamienicy, piłowanie grzałki przez znajomego profesora (bo nie pasowała do kontaktu) i nielegalne zdobywanie mięsa w dobie PRL-u. Opisywała lokalne oryginały i znanych pasjonatów, z humorem, ale zawsze życzliwie, bez ironii.
Barbara Zakrzewska mogła opowiadać bez końca, a miała pamięć filmowca. Dobrze, że swoje przeżycia opowiadała najpierw krewnym, a kiedy zbliżała się do 90. roku życia, zapragnęła pozostawić swoje wspomnienia prawnukom. Pisać już nie mogła, więc dyktowała rozdziały mnie, a wszystko przekazałyśmy Wydawcy. Tak powstała ponad 400-stronicowa książka, kawał historii Wielkopolski i Poznania, a także Wrocławia (z którym jej rodzina była związana już podczas zaborów). Kto ma korzenie poznańskie – wielkopolskie, niech do niej zajrzy. Może odnajdzie tam swoje własne nazwisko?
Aleksandra Solarewicz
B. Zakrzewska, "Było… Wrocławsko-wielkopolska opowieść domowa", Agencja Wydawnicza a linea, Wrocław 2017
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje