Augustin Marie Denis Cochin
100 lat temu, 8 lipca 1916 roku poległ w bitwie nad Sommą, w Hardecourt-aux-Bois (Pikardia), w wieku 39 lat (ur. 22 XII 1876), kpt Augustin Marie Denis Cochin, historyk i socjolog; pochodził ze starego paryskiego mieszczaństwa, uszlachconego w XVIII wieku, reprezentującej w XIX wieku poglądy katolicko-liberalne i rojalistyczne (orleanistyczne); jego dziadek Augustin Cochin (1823-1872) był pisarzem, który swoimi dziełami przyczynił się do ostatecznego zniesienia niewolnictwa w koloniach francuskich, członkiem Akademii Nauk Moralnych i Politycznych oraz przyjacielem Ch. de Montalemberta i F. Falloux; ojciec – baron Denys Cochin (1851-1922) był deputowanym do Zgromadzenia Narodowego z Akcji Liberalno-Ludowej (ALP), zrzeszającej katolików i byłych monarchistów (J. Piou, A. hr. de Mun), którzy na wezwanie papieża Leona XIII dokonali ralliement do Republiki, oraz ministrem stanu w wojennym rządzie union sacrée; ukończył szkołę archiwistyki (École des chartes); po wybuchu I wojny światowej zgłosił się na ochotnika do wojska; zanim zginął, był czterokrotnie ranny; większość jego (na ogół niedokończonych) prac została wydana pośmiertnie przez jego matkę oraz przez przyjaciela – Charlesa Charpentiera; przemilczany przez uniwersytecki establishment republikańsko-marksistowski (A. Aulard, A. Mathiez, A. Soboul, G. Lefebvre) i na długo zapomniany, ponownie został odkryty w 1978 przez Françoisa Fureta; był jednym z najwybitniejszych, a na pewno najoryginalniejszym historykiem rewolucji francuskiej, który drobiazgową skrupulatność historyka archiwisty łączył z podejściem socjologicznym, zaczerpniętym głównie z metody Émile’a Durkheima; prima facie jego podstawowa teza o zaplanowaniu, przeprowadzeniu i kontrolowaniu rewolucji przez sociétés de pensée (salony „filozoficzne”, kluby polityczne, loże masońskie, a w końcowej fazie – ideologiczne partie) zdaje się przypominać starą tezę o. Augustina Barruela SJ o konspiracji masońskiej („spisku iluminatów”) jako przyczynie rewolucji, lecz jest to tylko pozór: Cochinowi, który odrzucał wszelki determinizm a „melodramatyczną konspirację” autora Historii jakobinizmu wręcz wyśmiewał, chodziło przede o wykształcenie przez te, owładnięte jednym duchem, towarzystwa, których setki „wyrosły spod ziemi” pod pretekstem dobroczynności lub rozrywki pomiędzy 1769 a 1780, niezwykle skutecznego treningu sofistyki, wcielanej następnie w życie; odkrycie tego mechanizmu pozwoliło mu wykryć w tej epoce źródło nowoczesnej demokracji, charakteryzującej się rozbieżnością pomiędzy rzeczywistością społeczną a fantasmagorycznością projektów politycznych tworzonych przez jej rzeczników, czyli zdepersonalizowane i depersonalizujące społeczeństwo partie-maszyny (Cochin korzystał także z pionierskiej teorii partii Moiseja Ostrogorskiego); różnicę pomiędzy emocjonalnym podejściem „naiwnych” reakcjonistów pokroju o. Barruela a „chłodnym kontrrewolucjonistą” Cochinem można ująć jako spoglądanie na to samo zjawisko, ale z różnych końców lunety oraz a posteriori, a nie a priori: Cochin wyraził to sam w liście do Ch. Maurrasa (którego zresztą, jako gorący katolik, acz o gallikańskiej tradycji, krytykował za pozytywizm i zarzucał mu materializm) następująco: „Zamiast z gruntu uznać ją [masonerię] za gigantyczny spisek, a następnie próbować inkorporować tę potężną machinę w przebieg zwyczajnej historii – co jest oczywiście przedsięwzięciem niemożliwym – postąpiłbym w odwrotnej kolejności: wyszedłbym z poziomu samej historii, badanej z bardzo bliska. Zamiast zaczynać od królobójczych planów Weishaupta i zbrodni Kadoschów, skrupulatnie przyjrzałbym się knowaniom konkretnej grupy ‘patriotów’ w jakimś prowincjonalnym mieście. Zamiast przywiązywać wagę do sensu stricto masońskich dokumentów, niezwykle rzadkich i dwuznacznych, przyjąłbym za podstawę badań zwykłe dokumenty archiwalne: analizując je z bliska, wydobywając nazwiska i daty zdołamy ‘wyśledzić’ ludzi, przyjrzeć się im poprzez szereg działań, które traktowane oddzielnie nie mają w sobie nic szczególnego; natomiast jeśli spojrzymy na nie globalnie, odsłonią zmyślny system i tajemne porozumienie – tym większe będzie wrażenie, gdy porównamy efekt tej samej pracy wykonanej w dwóch różnych i oddalonych od siebie prowincjach”; dopiero taka metoda pozwala wykryć i dowieść, że na przykład zburzenia Bastylii domagali się w „zeszytach skarg” sprzed zwołania Stanów Generalnych redaktorzy zeszytu paryskiego, albo że scenariusz zrealizowany w Sali do Gry w Piłkę został zaplanowany w zeszytach stanu trzeciego w tak odległych od siebie miejscowościach, jak Dijon, Dax i Bayonne; kolektywni autorzy tych postulatów wcale nie muszą być wszyscy masonami ani zdawać sobie sprawę, że są inspirowani, ponieważ system tworzenia owych „towarzystw filozoficznych” polega na tym, że wystarczy, iż sam założyciel jest masonem i ukierunkowuje dyskusje w pożądanym kierunku; owe staranne studia archiwalne doprowadziły autora do wniosku o całkowitym fałszu tezy o spontaniczności rewolucji, głoszonej przez „urzędowych” historyków republikańskich, którzy piszą o „ludzie” (zwłaszcza paryskim) czy „narodzie” jako o aktorze rewolucji, nigdy zaś nie stawiają sobie pytania, kim byli ci konkretni rzemieślnicy czy mieszczanie w liczbie 500 czy 2000, którzy wyszli na ulice, kim był ów anonimowy „dobry patriota”, który rzucił odpowiedni wniosek, kim ten drugi, który brawami podsumowywał każde zdanie pierwszego, kim ten trzeci, który mianował siebie „głosem ludu”: „Prawda, której oczywistość kole w oczy, jest ta, że żadna rewolucja nie była mniej spontaniczna, a bardziej ukartowana niż tamta, która pociągnęła całą Francję”; drugi płynący z tego wniosek to istnienie ciągłości pomiędzy wszystkimi fazami rewolucji (w czym akurat Cochin zgadza się ze stojącym po drugiej stronie ideowej barykady, neojakobinem Clemenceau, głoszącym – wbrew liberałom pragnącym oddzielić „dobry początek” od „złego” Terroru – że rewolucja jest „blokiem”): „Niewątpliwie sposób – poziom moralny, jakość zaplecza osobowego, natura działań, litera doktryny – zmienił się. Jednak reguła pozostaje niezmieniona, a wygładzeni i przypudrowani bracia z ’89 przestrzegają jej z taką samą dokładnością i nieświadomością co nieucywilizowani i niechlujni bracia z ‘93”.
Prof. Jacek Bartyzel
Kategoria: Jacek Bartyzel, Kalendarium