Bowery: Jesteś tym, co czytasz: Jak czytać Wyznania Augustyna
Przy lekturze Wyznań św. Augustyna, wraz z autorem odbywamy podróż wprost z głębokości oddzielenia od Boga aż do gorliwego przyjęcia wiary chrześcijańskiej. Jednocześnie, Wyznania stanowią malowniczy zapis przemiany intelektualnej, ujętej w sposób o tyleż zniuansowany, co i kompleksowy. Na kartach Wyznań Augustyn pokazuje, jak dalece życie umysłowe jest nierozłączne od życia duchowego. W niniejszym tekście, podejmę się próby pogłębienia rozumienia tej relacji poprzez analizę roli, jaką wybrane księgi odegrały w jego nawróceniu na chrześcijaństwo. W Wyznaniach jest mowa między innymi o tym, że czytanie to proces przemiany duszy. Mówiąc wprost, Wyznania Augustyna to książka o książkach. To wspaniałe dzieło, które objaśnia głęboki wpływ, jaki genialna książka może mieć na pojedynczego człowieka.
Aby osadzić augustiańską interpretację aktu czytania we właściwym kontekście historycznym, rozpocznę od podsumowania opinii na temat aktu czytania oraz sposobu wykorzystywania tekstu w starożytności, zawartych w literaturze współczesnej. Zbadanie tematu pozwala nam zrozumieć, że spotkania Augustyna ze słowem pisanym nie były wyłącznie wyizolowanymi aktami indywidualnych wglądów; nie był to również rodzaj zwykłej, przytrafiającej się incydentalnie lektury nie wymagającej większego skupienia i refleksji, jak to dziś bywa przy czytaniu stron internetowych czy gazet. W czasach Augustyna czytanie było żmudnym, czasowo wymagającym procesem. Czytanie niemal nieuchronnie wiązało się z wielokrotną lektura jednego i tego samego tekstu, niekiedy w towarzystwie szerszego grona, w którym analizowano i przedyskutowywano tekst.
W drugiej części artykułu, skoncentruję się na dziełach, które Augustyn skrytykował jako źródło negatywnego wpływu na jego rozwój duchowy. Wśród nich znajdzie się Eneida Wirgiliusza, eposy Homera, Kategorie Arystotelesa, różne pisma manichejskie oraz astrologiczne. Oceniając augustiańską recenzję tych tekstów, opisze pokrótce ich treść oraz sposób, w jaki wpłynęła ona na emocje, intelekt i duszę Augustyna. Dotknę również tematu pierwszego spotkania Augustyna z Biblią, aby pokazać, jak ważne dla duchowego wzrostu jest, by z określonymi dziełami zetknąć się w stosownym dla siebie czasie.
Część trzecią tego artykułu zamierzam poświęcić analizie ksiąg, które Augustyn pisał jako kluczowe dla swojego nawrócenia na chrześcijaństwo. Wśród nich znajduje się Hortensjusz Cycerona, pisma platoników oraz św. Pawła. Oprócz odniesień do treści każdej z tych ksiąg odniosę się do fakt, iż wiele z pism, które pomogły Augustynowi w nawróceniu, w gruncie rzeczy nie są dziełami chrześcijańskimi. Zakończę konkluzją, iż Wyznania stanowią wspaniały dowód na nieoceniony wpływ naszych lektur na nasz osobistą przemianę. Ta świadomość jest w naszych czasach niezwykle potrzebna, zwłaszcza, że kładzie się dziś tak wielki nacisk na techniczną stronę naszego wykształcenia humanistycznego, iż często pomija się w efekcie ów kształtujący aspekt naszych lektur.
1. Czytać tak, jak Augustyn
"Nie było we mnie miłości do ksiąg, i nienawidziłem, gdy zmuszano mnie do ich studiowania"
We wstępie do książki zatytułowanej Space Between Words: The Origins of Silent Reading, Paul Saenger zwięźle podsumowuje różnicę pomiędzy współczesnym rozumieniem aktu czytania a jego antycznym odpowiednikiem. Jak pisze, "Współczesne czytanie oznacza aktywność indywidualną, szybką i dokonywaną w milczeniu. Czytanie w starożytności było zazwyczaj ustne, często było to czytanie na glos, w grupach bądź indywidualnie, ściszonym głosem". Dla starożytnych, czytanie było wymagającym wysiłku i czasu procesem. Aby go zrozumieć, współczesny czytelnik musi mieć na uwadze kilka rzeczy.
Po pierwsze, teksty starożytne były zasadniczo uznawane za zapis przemowy. Nie jest wiec niczym zaskakującym, iż "teksty były głównie odczytywane na głos … [oraz że] … ideałem był rodzaj wyrazistej deklamacji z dużą dbałością o dobrą wymowę, a tekst był odpowiednio podzielony (distincta) przez wprowadzenie we właściwe miejsca pauz". Augustyn bez wątpienia postrzegał ustny tryb tych wystąpień jako istotny tak dla czytania, jak i pisania. Na przykład, gdy wspomina o uczeniu się kwestii Junony z Eneidy, pisze: "mówca, który otrzymywał najwyższe pochwały, był tym, który miał największy wzgląd na owe zmyślone postaci; który najlepiej przedstawiał uczucia gniewu i smutku, i który ubierał myśli w odpowiednie słowa". Ustny aspekt czytania widzimy również, gdy Augustyn opisuje czytelnicze zwyczaje Faustusa: "Codziennie ćwiczył sztukę wymowy, i tak pielęgnował swoją wymowność, by uczynić ją jak najbardziej godną pochwały i jak najpiękniejszą, używając swojej mądrości oraz pewnego naturalnego uroku". Ustny aspekt czytania rozciągał się również na lekturę prywatną. Jak zauważa M.B. Parker: "percepcja słowa pisanego u starożytnych jako zapisu słowa mówionego gwarantowała, że czytelnik zawsze słyszał odczytywane słowa z tyłu głowy". I tak, często czytano na głos również wtedy, gdy robiono to indywidualnie. Słynny fragment opisujący, jak Augustyn w tajemnicy obserwuje czytającego w milczeniu Ambrozjusza sugeruje, że praktyka cichego czytania była w tamtych czasach dość nietypowa.
Po wtóre, teksty antycznie nie posiadały spacji pomiędzy wyrazami. W rezultacie proces czytania był powolniejszy o dużo bardziej żmudny. Jak wyjaśnia Jocelyn Small, "odczytywanie słów, które zapisane są jednym ciągiem, bardzo silnie wpływa na odbiór tych słów przez czytającego … Odbywa się to dużo powolniej". Saenger, zgadzając się, pisze: "oddzielanie słów, zmieniając proces czytania pod względem neurofizjologicznym, ułatwiło proces czytania, dając możliwość jednoczesnego odczytywania słów w milczeniu i odkodowywania informacji średniowiecznemu i nowożytnemu odbiorcy tekstów – ułatwia to zarówno zrozumienie, jak i sam proces czytania". Augustyn jednakże pisał i czytał, zanim oddzielono słowa od siebie. Należy pamiętać o tym, że "gdy tekst pisany był in scripto continua, przed publicznym czytaniem należało się starannie przygotować, by móc odpowiednio artykułować i akcentować". Saenger szczególnie podkreśla, że "dla starożytnych, Lechio, połączenie liter w sylaby i sylab w wyrazy, z konieczności poprzedzało narrację, czyli rozumienie treści tekstu". Biorąc pod uwagę ogromne ograniczenia w samym procesie czytania, podczas pierwszego odczytywania danego tekstu czytelnik nie zawsze rozumiał, co właściwie przed chwilą przeczytał. Mimo, że Augustyn twierdzi, iż zrozumiał treść Kategorii po jednorazowej lekturze, jest to bardzo mało prawdopodobne. W jego czasach czytanie tekstu wymagało wielokrotnej lektury, a owo odczytanie Arystotelesa wydaje się być wyjątkowe. Na innych miejscach Wyznań, Augustyn sugeruje, jak trudny był proces czytania. Na przykład, opisując początki swojej edukacji, wspomina: "Nauka pierwszych zasad czytania, pisania i arytmetyki była dla mnie ciężarem i nieszczęściem nie mniejszym, niż późniejsze, liczne lekcje greki". Dalej, gdy ze smutkiem pisze, ze nie miał czasu na czytanie, wskazuje na fakt, jak trudne były procesy odczytywania tekstu w starożytności.
Po trzecie, dla starożytnego czytelnika, lektura była procesem społecznym. Warto wspomnieć o co najmniej dwóch wspólnotowych aspektach procesu czytania. Po pierwsze, wspólnota formuje się już przy ustnym odczytywaniu danego tekstu. H. Gregory Snyder wyjaśnia:
By ożyć, tekst potrzebował lektora, a obecność słuchaczy była niemal zawsze zakładana. Publiczność w mniejszym czy większym stopniu brała udział w wystąpieniu. Odbywało się ono w określonym otoczeniu i w konkretnym czasie, i to również miało wielki wpływ na jego całokształt.
Wspólnota, która gromadzi się wokół tekstu, ma na celu lepsze zrozumienie. Augustyn przyznaje się do tego, ze jego osobiste zrozumienie Kategorii Arystotelesa, gdy spotkał się z tą książką po raz pierwszy, było w dużej mierze uzależnione od pomocy współczytelników. Pisze jednak zarazem: "Wciąż jednak czytałem tę książkę w samotności, i tak ją rozumiejąc". Snyder umieszcza ów cytat we właściwym kontekście. Jak pisze, "w starożytności patrzono by na osobę obcująca z tekstem samotnie mniej więcej w ten sam sposób, w jaki dziś patrzylibyśmy na kogoś, kto decyduje się reprezentować sam siebie na rozprawie sądowej". Tak też i doświadczenie Augustyna z Kategoriami to raczej aberracja i odstępstwo od normy, podobnie jak cicha lektura Ambrozjusza była odstąpieniem od zwykłej praktyki wokalizacji.
Poza tym, że fragment o Ambrozjuszu akcentuje wokalizację tekstu jako normę w indywidualnym procesie czytania, dostarcza dodatkowych informacji na temat wspólnotowego wymiaru lektury. Gdy Augustyn zastanawia się, dlaczego właściwie Ambrozjusz czyta w ten sposób, jako jedną z możliwych przyczyn wymienia oszczędzanie głosu, bez wątpienia przed czytaniem publicznym, jak i również pragnienie Ambrozjusza, by uczniowie nie przerywali jego odczytu pytaniami lub chęcią zgłoszenia odmiennej interpretacji tekstu. Najwyraźniej tego rodzaju praktyki były powszechne; mówią nam one coś o rodzaju przestrzeni, w jakiej zazwyczaj funkcjonował tekst. Cicha lektura Ambrozjusza jest próbą oddzielenia lektury od jej zwykłego wspólnotowego kontekstu. Inne fragmenty w Wyznaniach natomiast wskazują na społeczny wymiar czytania. I tak na przykład Augustyn spotyka się w swoim domu z uczniami, aby czytać i dyskutować tekst. Gromadzą się również w salach wykładowych, do których można było wejść i wyjść z nich w dowolnym momencie. Świadczy o tym przykład Alipiusza, który w relacji Augustyna niejednokrotnie wchodzi, słucha tekstu przez jakiś czas, po czym wychodzi. Pewnego dnia zatrzymuje się na dłużej niż zwykle. Dołącza do studentów słuchających wywodu Augustyna na temat niebezpieczeństw związanych z oglądaniem publicznych rozrywek. Inny paradygmatyczny przykład wspólnoty czytających pojawia się, gdy Augustyn opowiada o swoich przygotowaniach do rezygnacji z posady nauczyciela. Wraz z przyjaciółmi spędzają dni wolne w willi, gdzie wspólnie oddają się lekturze. Rozmyślając nas "słodkimi wspomnieniami" owych dni, Augustyn koncentruje się na wspólnym czytaniu Psalmów. Czytanie ich pospołu z innymi katechumenami, takimi jak Alipiusz, utwierdza fundamenty ich nowej, chrześcijańskiej wiary.
II. Książki, które negatywnie wpłynęły na życie Augustyna
"Bacz, aby nikt nie zniewolił cię filozofią i pustymi ułudami."
Zacznę ten podrozdział od krótkiej charakterystyki systemu edukacyjnego, który ukształtował retorską karierę Augustyna. Jego wczesna edukacja opierała się w dużej mierze na schemacie Trivium i Quadrivium. Szczególną uwagę Augustyn poświęcił retoryce. W czasie studiów zetknął się z takimi dziełami jak Eneida, Iliada, Odyseja, prace retorskie Cycerona i Seneki, filozoficzne traktaty stoików, sceptyków i epikurejczyków. Warto przypomnieć raz jeszcze, że gdy mowa jest o czytaniu tekstów przez Augustyna, w rzeczywistości "wyuczył się na pamięć obszerne fragmenty Wergiliusza i Cycerona"; jego lektura posiadała rozbudowany aspekt ustny. Mówiąc za Haroldem Cowardem: "Augustyn dorastał w kulturze, która ceniła słowo mówione i był kształcony na mistrza takiego słowa". Podczas, gdy Wyznania można i należy odczytywać jako krytykę całego ówczesnego systemu edukacji, to ogólna ocena rzymskiego sposobu kształcenia daleko wykracza poza zakres tego artykułu. Tymczasem zamierzam skupić się na kilku poszczególnych tekstach, które Augustyn wskazuje jako źródło złego wpływu na jego rozwój duchowy.
Pierwszą książką, jaką ukazuje w tym świetle, jest Eneida Wergiliusza. Z dziełem tym zetknął się już na wczesnym etapie swojej retorskiej kariery. Jak pisze, "przymuszono mnie później do nauki o tułaczce legendarnej postaci o imieniu Eneasz … i do płaczu nad śmiercią Dydony, która odebrała sobie życie z miłości". Augustyn uważa wpływ tej książki za negatywny z czterech różnych powodów. Po pierwsze, wywołuje ona określoną reakcję emocjonalną, która przyczyniła się do poczucia oddzielenia od Boga. Wiele fragmentów z pierwszej księgi Wyznań wskazuje na pewien zamęt emocjonalny, który, jak zasugerowano przynajmniej pośrednio, wziął początek z lektury tej Eneidy. Augustyn wspomina o sytuacji, gdy musiał "wyrecytować przemowę Junony". Zaznacza, że to zadanie "wzbudziło w nim wielki niepokój umysłu". Pomimo, że udało mu się sprostać wyzwaniu ( I, 17, 27), fakt narzucenia mu siła tego rodzaju zadania miał dlań rujnujące skutki. Wspomina wstyd towarzyszący konfrontacji z rówieśnikami i strach przed kara za nieudaną prezentację. Na kartach Wyznań wielokrotnie przywołuje wspomnienia rozterek, ponurych ciągów myśli, poczucie zagubienia i rozpacz porzucenia, które cierpiał jako młodzieniec. Oto, co pisze:
Jakie nieszczęścia spotykały mnie w tym okresie życia i jakież gorycze cierpiałem w dzieciństwie, gdy jako obowiązek przedstawiano mi posłuszeństwo tym, którzy za cel wyznaczali mi sławę w świecie, i mistrzostwo używania mowy po to, by być chwalonym przez ludzi i osiągnąć bogactwo.
To spostrzeżenie odnosi nas do kolejnego problemu z Eneidą. Studia nad ta lekturą, w połączeniu z całym systemem edukacji, ukształtowały w Augustynie negatywny zestaw wartości i odciągały go od prawdziwie wartościowych studiów. Nie na darmo przywołuje swoją próżność i pragnienie sławy w świecie, które kierowały nim w jego młodzieńczych latach. "Byłem najlepszym retorem w szkole, i znajdowałem w sobie zadowolenie, popadając w próżność." Nauka czyni go dumnym, aroganckim i zadufanym w sobie. Augustyn jest pewien, że rodzice i nauczyciele, którzy zachęcali go do nauki, nie troszczyli się o jego rozwój moralny. Bez odpowiedniego zakotwiczenia moralnego, Augustyn się gubi. Staje się wyjałowiony, niczym "proch i pył", stąd też i znajduje w sobie coraz mniejszą chęć do nauki.
Dalej; Augustyn jest przekonany, iż uczęszczając na zajęcia z literatury, trwoni swoją inteligencję. Skarży się, że nie znał wtedy "innego przedmiotu, w którym mógłby pielęgnować umiejętności i język". Twierdzi, że lepiej byłoby, gdyby skoncentrował się wówczas na innych czynnościach związanych z pisaniem i czytaniem. Nazywa "szaleństwem" przekonanie, że sprawność literacka jest istotniejsza niż sama umiejętność pisania i czytania; nazywa grzechem przedkładanie "pustych bajek nad dużo użyteczniejsze studia".
Następnie, jego skłonność do historii literackich opisywanych w eposach w rodzaju Eneidy była przeszkodą w rozpoznaniu pożałowania godnego stanu własnej duszy; był więc wskutek tego "nieświadom swoich własnych błądzeń". Szlochał nad "śmiercią Dydony, konająca z miłości do Eneasza, zamiast nad swoim własnym niedostatkiem miłości [do Boga]". Był tak oddzielony od Boga, że, jak pisze, jego "nieszczęsny stan nie napełniał jego oczu łzami". Zwodnicze i zjawiskowe piękno literatury, z jaką się zetknął, uniemożliwiło Augustynowi refleksję nad własnym oddaleniem od Boga. Doprowadziło go do "porzucenia Boga, by podążać za jego najniższymi stworzeniami".
Dwie inne książki, które Augustyn wymienia jako szkodliwe dla swojego wzrostu duchowego, to Kategorie Arystotelesa oraz biblia. Obydwie przeczytał w wieku dwudziestu lat. Na początku omawia wpływ Kategorii. Jak wspomina, "księga ta wydawała mi się bardzo jasnym wykładem na temat substancji". Twierdzi nawet, że zrozumiał ją bez trudu i bez pomocy "oczytanych nauczycieli, bez ich rozlicznych nauk pisanych palcem na wodzie". Augustyn wyjaśnia, że Kategorie były "przeszkodą" dla jego rozwoju duchowego, ponieważ zaszczepiła w nim przeświadczenie, że "wszystko, co istnieje, może być ujęte w dziesięć kategorii". To stanowisko filozoficzne było dlań wskazówką, iż Bóg jest takim rodzajem substancji, której "wielkość i piękno są atrybutami". Szkodliwość tej lektury wynika w pierwszym rzędzie z jej treści. Ma negatywny wpływ, bo prowadzi do metafizycznego błędu co do natury Boga. Dziewięć lat zajęło Augustynowi przejście ponad tą fundamentalną pomyłką.
Gdy Augustyn opisuje, jakie piętno wycisnęło dzieło Arystotelesa na jego sferze emocjonalnej, w mniejszym stopniu niż w przypadku Eneidy wskazuje na ten aspekt. Tutaj skupia się przede wszystkim na tym, że na podstawie swoich ówczesnych lektur nie był w stanie dostrzec ostatecznego źródła prawdy. Znajdował "przyjemność w ich czytaniu, brak [mu] było jednak rozeznania, co w nich było prawdziwe i pewne”. Nadmienia również, że Arystoteles zrobił za mało, by poznać samego siebie. Nie postrzegał on bowiem siebie jako „oświeconego”, i nie zdawał sobie sprawy z wyjątkowości swojego intelektu. Swoją bystrość przyjmuje za coś naturalnego, nie myśląc o tym, że „nauki te są trudne do zrozumienia nawet dla ludzi uczonych i pojętnych”. Augustyn jest do tego stopnia rozgoryczony tym rodzajem studiów, że sugeruje, jakoby lepiej było, by ludzie posiadali mniej inteligencji; nie byłoby im wtedy tak łatwo „oddalić się od [Boga]".
Ujemne skutki lektury Arystotelesa w życiu Augustyna można prześledzić na przykładzie jego opisu jego pierwszego w dojrzałym życiu spotkania z Biblią. Po przeczytaniu cycero nowego Hortenjusza, o którym będzie mowa później, Augustyn decyduje się przybliżyć się do Pisma Świętego. Miało to miejsce w czasie, gdy miał osiemnaście lat; w tym samym roku, w którym podjął lekturę Arystotelesa. W tych konkretnych warunkach brak mu jednak zarówno wewnętrznej motywacji, aby wniknąć w głębię Pisma, jak i zewnętrznego bodźca wspólnotowego, który ukierunkowałby podjętą lekturę na cel, jakim jest wyższe dobro. Tak też i pierwsze świadome zetknięcie się Augustyna z Biblia miało na niego bardzo zły wpływ. Zaraz po wyznaniu, że obcowanie z Biblią było nieudane, pisze, że popadł w manicheizm. Zwiodła go manichejska, krystalicznie pusta wizja prawdy. O ile Eneida czy dzieła Homera zostały ocenione negatywnie z tego powodu, że były częścią systemu edukacji, promującego system wartości opierający się na kulcie światowego sukcesu i świeckich przyjemności przedłożonych ponad umiłowanie dobra, natomiast dzieła pokroju Kategorii i manichejskich tekstów astrologicznych proponują fałszywą ocenę rzeczywistości, o tyle trudniej jest zrozumieć, dlaczego spotkanie z Biblią mogło wpłynąć na Augustyna negatywnie.
W rzeczy samej, wielu wierzących z pewnym niepokojem przyjmuje fakt, że Biblia nie zafascynowała Augustyna od pierwszego momentu. Chadwick, podpierając się samym Augustynem, wskazuje, że przyczyną mogą być nienajlepszej jakości tłumaczenia, bo tylko takie były wówczas dostępne. Jednakże w Wyznaniach Augustyn potępia swoja własną pychę intelektualną i niezdolność przejścia nad mankamentami i dostrzeżenia wartości Pisma Świętego. Jak wspomina: "Moja nadęta pycha odrzuciła powściągliwość Pisma, a wzrok mój nie przeniknął jego prawdziwej głębi". Ta sytuacja powtarza się za każdym razem, gdy ktoś czyta wspaniałe dzieło zbyt wcześnie i odrzuca je; jest natomiast poruszony do głębi, odkrywając je później na nowo w zmienionych okolicznościach. Takie są na przykład moje doświadczenia ze Szkarłatną Literą, którą czytałam w szkole średniej, w gorączce pragnienia bycia lubianą i zapraszaną na właściwe przyjęcia, do tego w towarzyszącym ciągle stresie spowodowanym ocenami i koniecznością dostania się na właściwy college. Zajęło mi kolejne dwadzieścia lat, by docenić mistrzostwo prozy Hawthorne'a, jego subtelne rozumienie ludzkiego poczucia winy i odkupieńczych właściwości łaski. Analogicznie, pierwsze próby obcowania Augustyna z Biblią pokazują, że wpływ tekstu, nawet, jeśli ów tekst jest arcydziełem, zależy w pewnej mierze od okoliczności, w jakich się z nim stykamy, a także, co w końcu pojmuje Augustyn, od zakorzenienia we wspólnocie, która dostarcza interpretacji dopasowanej do odbioru przez jednostkę.
III. Książki o wpływie pozytywnym
"Gdzie mamy szukać ksiąg, których potrzebujemy?"
Hortensjusz Cycerona jest pierwszą książką, którą Augustyn opisuje jako mającą pozytywny wpływ na jego życie. Przeczytał ją jako lekturę na kursie, który przechodził w wieku osiemnastu lat, czyli w tym samym czasie, gdy dostał się pod wpływy Manichejczyków. Opisuje niezachowany do naszych czasów dialog jako dzieło, które jest "zachętą do filozofii [i czymś więcej, niż zachęta…] By studiować jeden wybrany kierunek, lecz kochać i podążać, i chwytać, nie wypuszczając z rąk mądrość – gdziekolwiek się ją odnajdzie." Tak opisuje zaś Augustyn duchowe efekty książki: "Skierowała ona moje modlitwy ku Tobie samemu, Panie. Zmieniła to, co ceniłem i to, co uważałem za najważniejsze. Oto nagle każda próżna nadzieja stała się dla mnie pusta, i zapragnąłem znać nieśmiertelność mądrości, i zapragnąłem tego z niezwykłą gorliwością serca." Można postawić tezę, że taka reakcja na tekst Cycerona stanowiła pierwsze nawrócenie Augustyna. Długa podróż do mediolańskiego ogrodu , gdzie doświadczył w końcu przedsmaku ostatecznego ukojenia duszy, zaczyna się wraz z sięgnięciem po Cycerona.
Pomimo, generalnie rzecz biorąc, pozytywnego efektu, Augustyn przyznaje, że Hortensjusz nie spełnił swojej zasadniczej roli, ponieważ na jego kartach nie dało się znaleźć imienia Chrystusa. Mimo pewnej nieprzystawalności, był on jednak zachętą do sięgnięcia po Pismo Święte. Doświadczenie z Hortensjuszem było zapowiedzią wpływu, jakie wywarły na Augustyna księgi neoplatoników. One również rozpaliły duszę Augustyna , i tak samo niepomiernie podniosły poziom jego świadomości. Tak samo zaprowadziły go do źródła Pisma Świętego, w szczególności zaś listów pawłowych. Dwie następujące po sobie księgi Wyznań opisują spotkania Augustyna z manichejczykami, astrologią, filozofią sceptycką, i proces jego pięcia się po drabinie światowego sukcesu. Na końcu księgi V, wspominając czasy niemal o dekadę późniejsze, opisuje siebie w Mediolanie, pogrążonego w stagnacji i nie wiedzącego, co z sobą począć; czekającego "aż nadejdzie światło, kierujące [go] na właściwą ścieżkę". To właśnie dzieła neoplatoników pod wieloma względami dostarczą owego światła, którego Augustyn potrzebuje, by powędrować ku wierze chrześcijańskiej.
IV. Platonicy i ich księgi
"Przyniesiono mi pewne książki platoników"
Prześledzenie wpływów neoplatońskich u Augustyna nastręcza problemów natury historycznej i hermeneutycznej. Po pierwsze, bliskie zależności pomiędzy duchowością chrześcijańską i filozofią pogańską są dla wielu badaczy trudne do zaakceptowania. Po drugie, trwa dyskusja na temat tego, które właściwie dzieła neoplatoników mógł czytać Augustyn. Pozostawiając te kwestie z boku, bezpiecznie jest stwierdzić, iż platonizm był Augustynowi bliski z trzech powodów. Po pierwsze, zetknął się z przekładem Ennead uczynionym przez Wiktoryna około roku 380. Następnie, Ambroży, którego kazań słuchał Augustyn, był schrystianizowanym plotynista. Po trzecie zaś duch platonizmu przenikał intelektualne kręgi Mediolanu. Tak też więc Augustyn miał wiele szans na to, by zapoznać się z filozofią Plotyna.
Plotyn wyróżnia cztery sfery świata: Jedno, Umysł, Duszę i Materię. Cała różnorodność jest emanacją Jedni. Emanacja jest wytwarzaniem nadmiaru. Jedno wytwarza Umysł z powodu swojej nadmiarowej obfitości. Bez umniejszenia dla Umysłu, powstaje Dusza. Materia z kolei, będąc najniższym stopniem bytu, jest emanacją Duszy. Gdy Augustyn po raz pierwszy styka się z "księgami platoników", liczy sobie około trzydziestu lat. Zakończył swoją przygodę z manichejczykami, porzucając ich materialistyczną metafizykę. Boryka się więc z problemem zła i usiłuje znaleźć koncepcję niematerialnego Boga, która mógłby przyjąć za swoją. Podsumowaniem jego stanu ducha niech będą jego własne słowa, w których opisuje swój metafizyczno – epistemologiczny kryzys: "Moje serce było odrażające, nie wiedziałem nawet, kim jestem ja sam". W tym stanie zagubienia, Augustynowi wpadają w ręce pisma Plotyna. Wspomina to w następujący sposób:
Poprzez człowieka rozdętego niezwykłą pychą, przyniesiono mi pewne książki platoników, przetłumaczone z greki na łacinę. Tam właśnie przeczytałem, chociaż nie w takich słowach, lecz taki był ich sens i było to poparte wieloma argumentami, "na początku było Słowo, i Bogiem było Słowo". Ono było na początku u Boga. Przez nie wszystko się stało, a bez niego nic się nie stało.
Dzieła neoplatoników wywarły głęboki wpływ na myśl Augustyna. Jego umysł został wyniesiony do poziomu, z którego dojrzał "wieczne prawdy i miłość wieczną, i umiłowaną wieczność". Dzięki koncepcji Jedni staje się dla Augustyna jasne, w jaki sposób Bóg może być całkowicie pozbawiony zła. Teraz dopiero dostrzega, że "dla Ciebie zło nie istnieje wcale, i nie tylko dla Ciebie, lecz i dla całego stworzenia, bo nie ma poza nim nic, co mogłoby zniszczyć porządek, jaki mu nadałeś". Nieco jaśniejsze stają się również kwestie niematerialnej prawdy. Jak pisze, "pojąłem, żeś jest wieczny w innym znaczeniu, a oglądanie Ciebie nie jest rzeczą cielesną".
Być może ważniejsze jest jednak to, że pisma neoplatońskie skłoniły Augustyna do introspekcji. "Księgi te przynagliły mnie do powrotu wgłęb siebie". Gdy wkracza w swoją "fortecę wewnętrzną", dostrzega światło boskie w swojej własnej duszy: "Zobaczyłem ponad okiem mojej duszy owo niezmienne światło wyższe niż ona sama – nie było to światło dzienne … rzecz zupełnie innego rodzaju … Przekraczało ono mojego ducha… Było większe niż ja, ponieważ ono mnie stworzyło, ja zaś byłem niższy, gdyż zostałem przez nie stworzony". Dzięki tej wewnętrznej podróży, Augustyn dowiaduje się czegoś o naturze subtelnej relacji pomiędzy poznaniem Boga a samopoznaniem.
Tę bliską relację wyraża Augustyn niezwykle emfatycznymi słowami mającymi oddać skutki jego intelektualnego wglądu w siebie. Jest on więc "osłupiały", "drży z miłości i grozy". Czuje, że jego umysł jest "spokojny" ;w miarę jak "głupota" jego "szaleństwa odchodzi w zapomnienie", odpręża się. Niestety, z perspektywy augustiańskiej, wpływ neoplatoński jest poważnie ograniczony z dwóch istotnych powodów. Po pierwsze, dostrzega, ze nie sposób wytrwać w kontemplacji Jedni. Pisze: "Nie byłem wytrwały w kosztowaniu słodyczy mojego Boga". Wyjaśniając powody swojej niestałości w podążaniu za wizją piękna opisanego w dziełach neoplatońskich, używa słów, które odsyłają do faktu cielesności. Uważa się za słabego. Brakuje mu "sił", by w pełni "kosztować Boga". "Prędko się załamywał … i z jękiem opadał na dno sfery niższej". Augustyn zachowuje tylko wspomnienia oglądanych rzeczy oraz "łaknienie tego, czego aromatów zażywałem, a czego nie mogłem spożyć". Ponadto, niejasne, chociaż drogie sercu wspomnienie pewnych doznań intelektualnych nie ma mocy zmiany jego zachowań w życiu codziennym. "Nie miałem najmniejszych wątpliwości, w czyją stronę powinienem się zwrócić, nie mogłem jednak żadną miarą tego dokonać". Mówiąc krótko, dzieła neoplatońskie nie nawracają Augustyna na chrześcijaństwo, ponieważ nie są w stanie wyposażyć go do walki z tym, co nazywa "ciężarem nawyku seksualnego".
Jednakże doświadczenie lektury skłania go do łapczywego pochłaniania "pism pawłowych". Neoplatońska wizja świata w znaczący sposób zmieniła postrzeganie Pisma Świętego przez Augustyna. Te niechrześcijańskie teksty stawiają go w punkcie, z którego może zaakceptować doktrynę chrześcijańską. Pięknie wyjaśnia tę zmianę nastawienia autor "Wyznań", kiedy pisze: "Dawniej uważałem, że Paweł zaprzecza sam sobie, i że jego słowa kłócą się ze świadectwem Prawa i proroków – i oto wszystkie te wątpliwości zniknęły". I dalej: "Ujrzałem jasno, że to przejrzyste rozumowanie zmierzało ku jednemu tylko celowi, i nauczyłem się radować tym z bojaźnią w sercu. Począłem czytać i odkryłem, że cała ta prawda, którą odkryłem u platoników, była w i tutaj."
V. Książki a nawrócenie
"Tolle, Lege."
Być może to właśnie w celu ukazania subtelnego przeplatania się życia i pisma, Augustyn portretuje swoje ostateczne nawrócenie za pomocą odniesień do książek. Poprzez opisanie swego nawrócenia jako procesu przesyconego tekstami, Augustyn podkreśla ogromną wagę pism jako nośników, za pomocą których był w stanie "przyjąć Pana, Jezusa Chrystusa". Księgę VIII zaczyna od zauważenia, że słowa Pisma Świętego otaczają go i chronią: "Twoje słowa szybko zapadały mi w serce, i ze wszystkich stron byłem chroniony przez Ciebie". Potem następuje opis odwiedzin u Symplicjana. Podczas rozmowy, Augustyn wspomina, że czyta dzieła platońskie w tłumaczeniu Wiktoryna. Słysząc to, Symplicjan opowiada o tym, jak przebiegło nawrócenie samego Wiktoryna. Ten rzymski retor (podobnie jak niegdyś Augustyn) przestudiował wiele ksiąg (znów – jak Augustyn). W końcu wpadło mu w ręce Pismo Święte; przestudiował je "szczególnie uważnie". Zdecydował się na konwersję na chrześcijaństwo, nie uczynił jednak tego publicznie aż do momentu, gdy przeczytał Biblię ponownie i "uczuł tęsknotę oraz przypływ odwagi". Nagle i dość niespodziewanie, zwrócił się do Symplicjana ze słowami: "chodźmy do kościoła; chcę zostać chrześcijaninem". Jest to historia o tłumaczu księgi i wpływie, jaki owa księga wywiera na jednostkę. Augustyn tak opowiada o wrażeniu, jakie wywarła na nim ta historia: "Gdy usłyszałem opowieść Symplicjana o Wiktorynie, zapragnąłem podążyć jego śladem".
Przytacza potem kilka szczegółów ze swojej biografii, po to, by czytelnicy mogli lepiej pojąć kontekst owej doniosłej chwili, która zaważyła na całym życiu Augustyna. Udaje się do kościoła, próbując zmierzyć się z cierpieniem, jakiego doznaje w owym okresie. Mieszka wtedy z Nebrydiuszem i Alipiuszem w domu Werakundiusza. Pewnego dnia odwiedza ich Pontycjan. Zauważa pisma św. Pawła leżące na stole do gier. Dowiadując się, że Augustyn jest ich czytelnikiem, jest zdziwiony i uradowany jednocześnie. I podobnie jak to było w przypadku Symplicjana i jego opowieści o konwersji Wiktoryna, tym razem Pontycjan opowiada o człowieku, który nawrócił się po lekturze księgi. Nie jest to co prawda Biblia, lecz Żywot Antoniego, jednak sama historia konwersji jest uderzająco podobna. Pontycjan opowiada, że "owego pamiętnego dnia, jeden z przyjaciół począł czytać tę księgę. Zdumiała go i rozpaliła; zapragnął przyjąć ten sposób życia i porzucić swoje stanowisko człowieka świeckiego, by oddać się służbie Pana". Nie jest zaskakujące, że Augustyn zaczął rozważać podjęcie analogicznej decyzji.
Po raz kolejny zachodzi wpływ zasłyszanej historii o wpływie jakiejś książki na czyjeś życie na poglądy słuchacza. Tym razem jednak reakcja Augustyna jest zupełnie inna. Nie tylko odczuwa gorące pragnienie podążenia za tym, o czym opowiada Pontycjan, ale też doznaje przypływu negatywnych odczuć, kontemplując swoje własne wnętrze. A więc oprócz gorącego pragnienia jest miejsce na pogardę i odrazę w stosunku do siebie samego: "Patrzyłem i czułem wstręt, lecz nie było ucieczki od siebie samego". W tym momencie, Augustyn przypomina sobie treść jednej z ksiąg, którą czytał w czasie swojej drogi do nawrócenia. Był to niechrześcijański pisarz Cyceron. Wspomina, jak treść Hortensjusza "nakierowała go na gorliwość w zdobywaniu mądrości". Fakt, że Augustyn przypomina czytelnikowi o niechrześcijańskich początkach jego duchowej podróży, jest dowodem na szczerość słów z księgi VII: "Mógłbym sądzić, że dla kogoś, kto nie zetknął się z niczym innym, jak tylko z pismami platoników, byłoby już możliwe wyrobić w sobie tego ducha".
W tym stanie wewnętrznego chaosu i walki, Augustyn wychodzi do ogrodu, niosąc ze sobą pisma pawłowe. Alipiusz podąża za nim. Dalej Augustyn opisuje erupcję pogardy do siebie samego, zmaganie ze swoja wolą oraz odmalowuje wizję spersonifikowanej Wstrzemięźliwości, witającej go z otwartymi ramionami. W końcu oddziela się od Alipiusza i pada na ziemię pod drzewem figowym. Oprócz spazmów szlochu, które nim wstrząsają, słyszy znamienne słowa: "Tolle, lege". Tolle, legge. Bierz, czytaj. To zewnętrzne wezwanie do aktu czytania powoduje w nim natychmiastową przemianę wewnętrzną. "W końcu" – pisze Augustyn – "odmieniło się moje oblicze". I dalej: "Wiedziałem, że był to boski nakaz, by otworzyć księgę i czytać od miejsca, w którym otworzę". Powraca wiec do Alipiusza i do zostawionych przez siebie w ogrodzie pism. "Wziąłem je, otworzyłem, i w ciszy począłem czytać pierwsze słowa, na jakie natrafił mój wzrok". Był to fragment z listu do Rzymian: "Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom." (Rz 13, 13 – 14) Księga spełniła swoje zadanie. Augustyn mówi czytelnikom, że nie kontynuował już lektury. "Nie potrzeba było więcej czytać."
Zamyka księgę. Uspokaja się. Z ukojoną dusza, opowiada Alipiuszowi ostatnią już historię. Opowiada o sobie, o potężnym wpływie, jakie księga miała na jego własne życie. I chociaż on sam nie powraca do lektury, czyni to Alipiusz. Widzimy, że moc słowa pisanego trwa nadal. Teraz Alipiusz bierze księgę, czyta kolejny wers, odnosi go do własnego życia – i nawraca się. Razem wracają z ogrodu i powiadają Monice swoją historię, historię ksiąg i swojego życia. Mówią, co uczyniła z nimi lektura. My także zatem, dzięki lekturze Wyznań, mamy szansę stać się tym, co czytamy.
Anne-Marie Bowery
Tłum. Agnieszka Sztajer
Kategoria: Publicystyka, Religia, Społeczeństwo, Wiara