Ambrożek: Konserwatyzm a „konserwatyzm”
Mówi się powszechnie o porażce konserwatystów w dzisiejszej rzeczywistości. Dzieje się tak nie tylko ze względu na – zdaniem adwersarzy powyższego stanowiska – brak wkładu intelektualnego w tworzenie współczesnej rzeczywistości społeczno-politycznej, ale przede wszystkim zatarcie dotychczasowych form ideowych, wymieszanie z innymi prądami politycznymi oraz – co najbardziej znamienne – środowiskową niemoc twórczą i zgodę na dany rozwój sytuacji. Oczywiście dochodzą jeszcze do tego czynniki formalne – liczebność danych grup oraz – w przypadku takich państw jak Polska – niejasność co do definicji konserwatyzmu w danych warunkach historycznych.
O ile na wszystkie inne kwestie rzeczywistość udzieliła już wyczerpującej odpowiedzi, o tyle spróbuję pochylić się nad tym, co tak naprawdę jest konserwatyzmem nie tyle z perspektywy odwołania bezpośredniego do doktryny, ale przede wszystkim skonfrontowania doktryny z rzeczywistością. Jeżeli spojrzymy na polskie dziedzictwo, bardzo szybko możemy stwierdzić, że dotychczas najbardziej popularną polską tradycją, do której odwołuje się większość społeczeństwa, jest dziedzictwo kulturowo-cywilizacyjne I Rzeczpospolitej. Wynika to z kilku przyczyn. Przede wszystkim, dynastia piastowska nie stworzyła kanonu lub mitu, który potem byłby swobodnie transponowany do warstwy narodu. Oczywiście warto zauważyć, że wszelkiego rodzaju predyspozycje były obecne, chociażby w postaci odwołania się do początków Państwa Polskiego lub misji cywilizacyjnej wśród pogan w Prusach lub na Wschodzie. Problem polega tu na politycznym wykorzystaniu danego aspektu celem zapewnienia odpowiedniej legitymacji rządzącym. Co prawda, w owych czasach wystarczyło odwołanie do feudalizmu jako systemu rządzenia oraz oparcie się na sile danego władcy, jednak taka postawa skutkowała tym, że Piastowie nie pozostawili trwałego wyobrażenia w psychice społecznej.
Nieco inną sytuację mamy z Jagiellonami, których znamy choćby z ekspansywnej polityki wschodniej oraz innych aktów, które czyniły nasze państwo takim, które znamy z perspektywy historycznej. Nie chcę się tu rozwodzić nad wkładem poszczególnych etapów do naszej polskości, ale chciałbym zauważyć jedną rzecz – tym, co I Rzeczpospolita wniosła do sfery życia publicznego, były idee republikańskie, wolnościowe, sarmackie. Biorąc pod uwagę sytuację polityczną, która nie była zgodna z archaicznym wyobrażeniem ukształtowania władzy centralnej, należy wziąć pod uwagę, iż z doktrynalnego punktu widzenia dane idee nie mogą być uważane za republikańskie. W związku z tym mamy do czynienia jednym z największych fałszerstw historycznych naszej polskości, która dane idee utożsamia z ideami konserwatywnymi. Jedyną legitymizacją danych czynników jako konserwatywne okazało się jedynie historyczne utrwalenie danych postaw w świadomości społecznej przyszłych pokoleń, co automatycznie zostało przypisane do konserwatyzmu na zasadzie mechanizmu konserwatyzmu postaw.
Pojawia się tu problem dotyczący tego, ile konserwatyzmu jest zawarte w polskim konserwatyzmie. Z pewnością można stwierdzić, że ów specyficzny konserwatyzm był oparty na pewnym rodzaju duchowości, metafizyki, która jest charakterystyczna dla konserwatywnego sposobu rozważań – odwoływanie się do dziedzictwa przodków oraz kultywowanie go, myślenie w kategorii mitów. Brakuje tu oczywiście kategorii twardego, konserwatywnego rdzenia, który jest charakterystyczny dla wytworzenia pewnego specyficznego sposobu rządzenia państwem. Jeżeli chcielibyśmy ustalić twarde ramy konserwatywnego podziału, musielibyśmy zająć się dłubaniną ideową oraz porównywaniem tego do sfery praxis.
Ten podział przetrwał do dzisiaj. Został on jednakże nieco zmodyfikowany, ponieważ owa specyficzna odmiana konserwatyzmu aktualizowała się przez dany czas, dzięki czemu do grona sfery ideowej doszedł jeszcze kult powstań, demokratyzm, pewne elementy nacjonalizmu. Ten konglomerat ideowy spowodował, że konserwatyzmem polskim stało się wszystko to, co stawało się charakterystycznym dla kształtowania naszej wspólnoty politycznej, ale jednocześnie było traktowane jako środek z pewnością a konserwatywny. W związku z tym dochodzimy do sytuacji, w której konserwatystą w polskich warunkach może być dosłownie każdy, ponieważ bliskie są mu metody polskiego konserwatyzmu, ale musi się jednak otwarcie do danej przynależności konserwatywnej przyznawać. Stąd w Polsce mamy do czynienia z problemem rozróżnienia, kto tak naprawdę jest konserwatystą.
Dziś obserwujemy rozkwit tego „mainstreamowego konserwatyzmu” poprzez rozwój inicjatyw ośrodków uważających się za konserwatywne. Szczytem tej góry lodowej okazała się publikacja Pawła Rojka „Konserwatyzm awangardowy. Idea polska w późnej nowoczesności”, która stanowi skrajną emanację tego, co rzeczywistość zrobiła z polskim konserwatyzmem. Jak sama nazwa książki wskazuje, konserwatyzm ma osiągnąć pełnię swojej realizacji poprzez syntezę założeń mesjanistyczno-republikańskich ze współczesną awangardą. Awangarda jest jednak specyficznie definiowana – jest ona rozumiana jako sprzeciw wobec miałkiej rzeczywistości politycznej połączona z pewnymi przesłaniami płynącymi z jej działania.
Oczywiście, w związku z takim postawieniem sytuacji, automatycznie mamy do czynienia z kolejnymi niebezpieczeństwami. Po pierwsze, aktualizacja tradycji republikańsko-mesjanistycznej powoduje nawrót do tradycji, która ugruntowała złe cechy polskiego charakteru oraz przyczyniła się do upadku Państwa Polskiego, w związku z czym sami nie jesteśmy pewni tego, czym jest nasza tożsamość. Po drugie, awangarda – jak sam źródłosłów wskazuje – jest czymś wyprzedzającym daną epokę, prącym do przodu. I choćby z tej perspektywy konserwatysta powstrzyma się przed tym, by swoim nazwiskiem afirmować niepewność. Po trzecie, powtórzę, wędrówka piewców „mainstreamowego konserwatyzmu” pokazała, jak dalece odszedł on choćby od tego, co kiedyś było konserwatyzmem. Oczywiście, można nadmieniać tu specyficzne formy ewolucji myśli politycznej oraz zmianę rzeczywistości politycznej. Problemem było jednak to, że konserwatyści sami stopniowo rezygnowali z pola walki, przyswajając nadmiernie te idee, które są uważane za postępowe. Brak było tej wstrzemięźliwości oraz umiaru, który nakazywał aktualizowanie programu konserwatywnego o stopniowe nabywanie pewnych cech przy jednoczesnym zachowaniu rdzenia ideowego w postaci silnej władzy, hierarchii i autorytetu, którego dziś brakuje. Po czwarte, problematycznym jest stworzenie takiej wizji, jaką kreuje Rojek ze względu na jej nadmierną dwubiegunowość. Pomiędzy nią występuje bowiem szereg pól do zagospodarowania – chociażby w przypadku odniesienia się do władzy politycznej, etyki w gospodarcze, samego procesu gospodarczego, pryncypiów polityki – i bardzo prawdopodobnym jest, że owe pozorne, de facto, punkty wspólne, które wskazuje autor, nie posiadają zbytniej tendencji do łagodzenia sporów i znajdowania kompromisu w danych sprawach, co będzie powodowało dalszą dekompozycję wizji. Oczywistym działaniem „konserwatystów” w związku z tym nie będzie próba refleksji nad dalszym sposobem prowadzenia polityki ideowej, lecz dalsze poszukiwanie kompromisu i dalsze ustępstwa.
Niemniej jednak, z drugiej strony mamy wizję konserwatyzmu doktrynalnego, którego zwolennikami w Polsce jest margines. Obok problemów organizacyjnych i praktyczno-politycznych, mamy także do czynienia z brakiem jasnego przedstawicielstwa i odwzorowania w społeczeństwie poparcia dla danej idei. Dlatego jeżeli spojrzymy na czynnik wyborczy, bardziej prawdopodobnym jest realizacja pierwszej wizji aniżeli drugiej. Powinno to skłaniać do refleksji nad przyszłymi ruchami politycznymi konserwatystów ideowych.
Niemal z marszu narzuca się tutaj arystotelejska dychotomia między tym, co możliwe do zrealizowania, a tym, co najlepsze. Najlepszego nie sposób wcielić w życie, ponieważ obok tego mamy szereg zmiennych, które musielibyśmy ujednolicić lub zablokować dostęp czynnika ludzkiego do ich sedna, by zachować stałość i nienaruszalność danego modelu. Dlatego o wiele bardziej atrakcyjnym jest to, co dopuszcza wielość polityczną i jednocześnie nie czyni z areny politycznej miejsca, w którym owy porządek mógłby ulec destabilizacji oraz zniszczeniu. A skoro mamy do czynienia z zapewnieniem o funkcjonowania danego porządku politycznego, roztropny polityk wybierze ten model, który zapewni dalsze trwanie.
Podobną sytuację mamy w przypadku powyżej przeze mnie opisywanym. Oczywiście można poczynić uwagę, że kompromis ideowy znacznie różni się od kompromisu politycznego i w związku z tym destrukcyjnie wpływa na ideę. Jednak tu trzeba pochylić czoła przed postmodernizmem, który rolę wartości sprowadził do roli innych czynników, takich jak fakty, rzeczywistość i przyczynił się do spłycenia ich roli. Skuteczne działanie wymaga od polityka operatywnego działania, także w aspekcie idei, co czyni daną materię polityki niezmiernie kruchą i nieodporną na wstrząsy. Niezgrabny polityk nie będzie w stanie być skutecznym decydentem, o ile nie będzie miał za sobą tony teorii i praktyki, która na przestrzeni czasów zmieniała się.
Wracając do meritum, z powyższych rozważań można wyciągnąć wniosek, iż jedynym konserwatyzmem, który ma szansę realizacji, jest „konserwatyzm mainstreamowy”. Może to dziwić ze względu na jego krytykę, niemniej jednak fakty pokazują wyraźnie, że bez opanowania pewnych kluczowych sfer, które w dzisiejszym rozumieniu polityki sprowadzają się do zapewnienia sobie skutecznego marketingu politycznego, nie można formułować założeń polityki. Będzie to kolejne sprzeniewierzenie się temu, co powinno być konserwatyzmem, jednak etyka odpowiedzialności skłania nas do tego, by wziąć losy w swoje ręce i działać na rzecz poprawy stanu rzeczywistości.
Mateusz Ambrożek
Kategoria: Mateusz Ambrożek, Myśl, Polityka, Prawa strona świata, Publicystyka, Społeczeństwo