Hierarchia w sztuce i w życiu
Wbrew demokratycznym ułudom nasz świat jest zbudowany hierarchicznie. Jak można przeczytać w katechizmach, w niebie też równości między świętymi nie ma — bo różne są ich zasługi.
Na okładce bieżącego numeru można zobaczyć reprodukcję pochodzącą z jednego z zapomnianych katechizmów ilustrowanych [1]. Ukazuje ona dzień świąteczny — niedzielę. Artysta z jednej strony dąży do realizmu, znajdziemy więc wiele ciekawych szczegółów, ukazujących i obiekt przemysłowy, i minioną modę, i kury dziobiące przy winiarni. Z drugiej strony można zauważyć pewien schematyzm — wszystko podporządkowane jest treści, którą ma wyrażać dzieło, a więc właściwemu sposobowi spędzenia święta. Dlatego pejzaż jest uproszczony, tak by były w nim widoczne następujące elementy: przemysł, rozrywka (karczma), handel (sklep), wieś (sady, ogrody czy pola), a w oddali może zamek z siedzibą arystokraty. Nad wszystkim dominuje jednak kościół z rozbujanymi dzwonami, do którego dążą wierni. Autor kompozycji nie zapomniał nawet o mieszkaniu plebana, z drugiej zaś strony umieścił cmentarz.
Uroku ilustracji dodaje pewne zamiłowanie do szczegółu i realia niegdysiejszego świata. Na tle pejzażu widać różne zachowania ludzi. W samym dole kompozycji artysta umieścił to, co najbardziej odciągało od kościoła: praca w wielkim przemyśle i zabawa w karczmie. Można dostrzec wiernych namawiających do pójścia na Mszę św., jak również przeciwnie, robotników zachęcających do podejmowania pracy. Dalej widać hulaków zaczepiających ludzi idących do kościoła, a następnie otwarty sklep. Ciekawe, że wierni starają się namówić robotników, by poszli z nimi, natomiast na karczmę i sklep nie zwracają uwagi.
Podążający ku kościołowi idą w górę samotnie, samowtór (parami), całymi rodzinami i większymi gromadami; można dostrzec dwie grupy dzieci — oddzielnie dziewczęta i chłopcy. Zmierzający z różnych stron na nabożeństwo zdejmują nakrycia głowy przed ustawionym na postumencie krzyżem.
Ilustracja odnosi się oczywiście do trzeciego przykazania Dekalogu: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Ponieważ i czas i miejsce mają swoją hierarchię, niedzielę należy święcić w kościele. Ksiądz Jan Wuykowski mówił dawnym Polakom: „A lubo według Wiary S. Katolickiej, Bóg jest wszędzie, którego ani Niebo, ani ziemia ogarnąć nie może, jednak osobliwym sposobem jest w Niebie, i w Kościołach SS. jako twierdzi i Chryzostom S.Ubig[ue] Deus est, sed non ubig[ue] æqualiter operatur, in Coelo opera gloriæ, in Templo opera gratiæ. Wszędzie Bóg jest, ale nie wszędzie zarówne są dzieła jego; w Niebie okazuje chwalę swoją świętą, w Kościele zaś udziela nam łask swoich świętych; gdy go tam chwalemy, jakoż i powinniśmy. Kościoły bowiem na to budujemy, wystawiamy, żebyśmy Boga w nich chwalili, i lubo na każdym miejscu możemy, i powinniśmy Boga chwalić, bo nas wszędzie gotów Bóg wysłuchać; osobliwym jednak sposobem, powinniśmy w Kościele Boga chwalić, wielbić i błogosławić, najprędzej bowie(m) Bóg w Kościele, modlących się wysłuchać obiecał. Oculi quo[que] mei aperti erunt et aures meæ erectæ ad orationem ejus, qui in loco isto oraverit [2 Kapł 7, 15]. Oczy też moje otworzone będą, a uszy moje nakłonione ku modlitwie uczynionej w tym miejscu. Toż i Stefan VI. Papież twierdzi: Licet ubig[ue] Deus laudabilis sit, in Templo tamen superlaudabilis, et supergloriosus, lubo wszędzie Bóg powinien być chwalony, ale w kościele najuwielbieńszy. I dla tego Apostołowie choć wiedzieli, że wszędzie Pana Boga mogli chwalić, a przecię się do Kościoła na modlitwę zchodzili; a Jan S. w starości swojej że chodzić nie mógł, nosić się do Kościoła kazał, nawet, sam Chrystus Kościół nazwał Domem swoim, Domem modlitwy, i w nim przez trzy dni zostawał” [2]. Ksiądz Wuykowski dodał niżej, że Bóg w kościele jest „najhojniejszy”, co uzasadnił cytatem ze św. Tomasza.
Omawianej ilustracji nie można odczytywać jako potępienia tej fazy kapitalizmu, którą obrazuje. Nie jest też potępieniem pracy w fabryce czy sklepie jako takiej. Znamy przecież zdecydowane wypowiedzi mistrzów życia duchowego, podkreślające, że nie można oddawać się praktykom religijnym kosztem obowiązków. Choćby Józef Sebastian Pelczar w Życiu duchowym pisze o pobożnisiach „co po całych godzinach klęczą w kościele, a zapominają o przykazaniu miłości i obowiązkach domowych” [3]. Te wypowiedzi dotyczą raczej dnia powszedniego. Nie oznacza to, że w zwykły dzień kościoły mają być zamknięte, ale obowiązkiem ludzi świeckich w tym czasie jest praca [4].
Autor objaśnienia do ilustracji zamieszczonej na sąsiedniej stronie każe czytelnikowi (litera A) rozważyć akt powołania człowieka do życia przez Stwórcę (B) i jego wieczne przeznaczenie do szczęścia (C). Niestety, możliwy jest też opłakany los potępieńca (D). W osiągnięciu celu przeszkadza świat, który płonie trzema pożądliwościami (E) lub zatacza się wśród fal jak tonący wrak (F). Do nieba prowadzą trzy ścieżki (G), od prawej: prosta i wzniosła życia zakonnego, nieco trudniejsza życia kapłańskiego oraz kręta i powikłana życia świeckiego. Wszystkie te sprawy dzieją się pod rządami Trójcy Przenajświętszej (H), do której w imieniu grzeszników zanosi modły Najświętsza Panna (I).
Warto zwrócić uwagę na zamieszczoną obok grafikę Boetiusa Adamsa Bolswerta wykonaną do dzieła Antoina Sucqueta Via vitæ æternæ… wydanego w Antwerpii w 1620 r. [5]. Przedstawiono tu drogi ludzi obdarzonych różnym powołaniem. Widać więc krętą drogę w życiu małżeńskim, znacznie prostszą duchowieństwa świeckiego, zaś zupełnie prostą — osób konsekrowanych w zakonach. Z pozoru więc najłatwiejszą drogę mają zakonnicy. Zwróćmy jednak uwagę, że jest to droga najbardziej stroma. Rycina pokazuje, że różne są drogi ze względu na obrany stan, każdy ma oddzielną i nie należy ich mieszać, bo można wpaść w dzielące je przepaści. Istnieją wszakże łączące je schodki, gdyż Kościół daje czasami możliwość zmiany stanu. Zauważmy też, jaki jest kierunek wznoszenia się tych schodków. Sugerują one wyższość stanu duchownego — zwłaszcza zakonnego — nad świeckim.
Przy tej okazji pojawia się jeszcze jedno ciekawe zagadnienie, związane z podziałem stanowym, mocno przestrzeganym w społeczeństwie feudalnym. Co na ten temat można znaleźć u kaznodziejów z epoki? Cytowany ks. Wuykowski zwraca uwagę: „Jako bowiem każdy stan ma swoje powinności, tak też ma swoje grzechy”, i przywołuje następujące historie: „Gdy Karol Piąty Cesarz, wyspowiadał się był kiedyś grzechów zwyczajnych każdemu człowiekowi; rzekł mu mądry Spowiednik: Cesarzu opowiedziałeś grzechy ludzkie jako człowiek Karol: powiadajże teraz grzechy jako Cesarz. Czy dosyć czyniłeś powinnościom Cesarskim? czy niezażywałeś władzy Cesarskiej na oppressją poddanych i Sąsiadów? czy podciwych, rozumnych, sprawiedliwych sadzałeś na urzędy? Takci i drugi Spowiednik, dysponując na śmierć jednego pobożnego Biskupa, gdy mu rzekł: Przewielebny Ojcze, czy niemasz też skrupułu o opuszczeniu jakich powinności Biskupich, przelękł się na to Biskup; i zawołał: o grzechy opuszczenia, boję się was bardzo, żebyście mnie niepotępiły”.
W kontekście obowiązków stanowych zwraca się zaś do stanu uprzywilejowanego: „A tu Panom wielkim i Szlachcie, nie dosyć się spowiadać jako są ludzie, ale czy poddanych swoich nietraktowali jako niewolników, czy wielekroć mówili już nie po chrześcijańsku: Dusza tylko u chłopa jest Boża, a wszystko Pańskie; o nie tak jest, załoga [to co dał pan kmieciowi na zagospodarowanie się] tylko twoja, a co sobie chłopek zarobi, przysposobi, rzemiosłem, handlem, przychówkiem, przysiewkiem, to jego własne jest”. Dalej stwierdza, że z przyczyny chciwości panów „poddani już muszą robić jak wiele Pan każe, a u niektórych i przez cały tydzień” [6]. Przypomina też świętą Potamienę (Potaminę), która miała powiedzieć swemu panu: „jestem sługą do roboty, ale nie do niecnoty” — i za to ponieść męczeństwo [7].
Kaznodzieja zdawał sobie sprawę z ogromu niegodziwości szlachty wobec chłopów. W Rejestrze do Kazań pojawia się stwierdzenie niepozostawiające złudzeń: „Poddani w Polszcze jak w piekle, że są uciśnieni, dla tego też Szlachty Polskiej wiele idzie do piekła” [8]. Zdawano sobie też sprawę z niedbałej pracy poddanych: „chłop idzie na pańszczyznę, orze byleby rozpyskał rolą, młóci byleby jako tako co mu oddzielą (wyznaczą — Z.K.) wymłócił, robi dzień byleby się czas przewlókł” [9].
Wszystkie te słowa należy rozumieć jako walkę z grzechem, a nie z podziałem stanowym społeczeństwa: „Ktokolwiek z sług abo służebnic zostajesz na jakichkolwiek usługach Pańskich, gdyć co rozkazują z obrazą Boską, słuchać nie powinieneś bo niemają Panowie (takiej — Z.K.) władzy, bój się bardziej piekła, do którego cię Bóg wtrącić może, a niżeli więzienia Pana twego, którym ci pograża” [10].
Jezuita Tomasz Młodzianowski przestrzegał szlachtę, że ich srogość wobec chłopów prowadzi do ucieczek i opustoszenia ich majątków [11]. Napotykamy jednak również na ciekawy dokument z 1792 r., ukazujący moralne zobowiązanie do pozostawania chłopa u pana. Pochodzący z Woli Rogozińskiej Mikołaj Stępniak, poddany Wilkanowskich, zbiegł w młodości do Pilich. Leżąc na łożu śmierci, przyznał się do tego i zaklinał dzieci, by wróciły do prawowitego pana. Tak też uczynił syn jego Kazimierz [12].
Również wiek człowieka wyznaczał miejsce w hierarchii społecznej. Co dojrzałemu mogło przynieść hańbę czy ekskomunikę, u młodzieńca zasługiwało na skarcenie właściwe dla jego wieku. Sławny był pojedynek w 1744 r. między Adamem Tarłą, wojewodą lubelskim, a Kazimierzem Poniatowskim, podkomorzym koronnym. Konsystorz warszawski „wydał rozkaz do wszystkich kaznodziejów warszawskich, aby ogłosił z ambon, iż kto by się ważył znajdować na tym pojedynku, wpadnie pod klątwę papieską zarówno z tymi, którzy pojedynkować będą. Lecz jakby na przekorę” na pojedynku pojawiła się „połowa Warszawy”. Jaki był tego skutek? „Ze wszystkich potem, którzy biegali na Marymont umysłem [w intencji] widzenia pojedynku (…) zdejmowano ekskomunikę obrządkiem kościelnym w nuncjaturze i po klasztorach do tego umocowanych (…). Z studentów zaś ekskomunikę zdejmowali profesorowie w szkołach batogiem boczkowskim, każdemu, który dnia pojedynku nie był w szkole, nie wchodząc w żadne wywody, gdzie był, po 7 plag odlewanych wyliczywszy” [13]. W dzisiejszych czasach pozornej „równości”, odrzucających wszelki porządek, być może w największym stopniu walczy się z hierarchią wynikającą ze starszeństwa.
A jednak, wbrew demokratycznym ułudom, nasz świat jest zbudowany hierarchicznie. Jak można przeczytać w katechizmach, w niebie też równości między świętymi nie ma — bo różne są ich zasługi. Fakt ten jest bardzo często ukazywany na obrazach Koronacji Najświętszej Maryi Panny, gdzie miejsca zajmowane przez świętych nie zależą od kaprysu malarza, ale były dyktowane przez teologów.
Obydwa omawiane obrazy mają wiele wspólnego pod względem kompozycji. Ukazując ludzi w zbudowanym schematycznie wizerunku świata, propagują naukę Kościoła. Ten z katechizmu pokazuje tylko świat ziemski, ale w obu podstawowe znaczenie ma symbolika podążania ku górze. Dlaczego sam budynek kościelny jest na górze? — „A to dla przestrogi, że kto się chce modlić, trzeba mu się w górę wzbić (…), niech precz porzuci się ziemia, niech nie tkwi w myśli kompania; zgoła nad świat i ziemię znieść się potrzeba” [14]. Są to dobre przykłady przedstawień, jakie można i należy umieszczać w szkolnych salach czy korytarzach.
Zygmunt Krzyżanowski
za piusx.org.pl
1. Catechisme en images. Divise en quatre parties selon l’ordre suivi dans les catechismes du concile de Trente.
2. J. Wuykowski, Grot Słowa Bożego. Wskroś Serce Grzesznika, przenikający to jest; Kazania na Niedziele całego Roku…, Kalisz 1732, [t. 2], s. 295.
3. J. S. Pelczar, Życie duchowe, Kraków 2003, t. 1, s. 202.
4. „W tych czasach (na początku XX wieku we Francji — Z.K.) kapłan udzielał Komunii św. co piętnaście minut, od piątej piętnaście do dziewiątej rano, o ile dobrze pamiętam. Taki panował wtedy zwyczaj, ponieważ wiele osób udawało się do pracy i nie miało czasu zostać na Mszy św. Tak więc przychodząc do kościoła kilka minut przed każdym kwadransem, można było otrzymać Komunię św. Kilka minut przygotowania do Komunii, kilka minut dziękczynienia — i szło się do pracy”. Abp M. Lefebvre, Krótka historia mojego długiego życia, Warszawa 2009, s. 9.
5. K. Moisan-Jabłońska, Obrazowanie walki dobra ze złem, Kraków 2002, s. 397.
6. J. Wuykowski, op. cit., s. 92. Podobnie pisał inny kaznodzieja: „Umrze chłopek, zostawi pszczoły, owce, woły, konie dobre, wziąć je, i chłop mój był i woły moje…”, B. Gelarowski,Kazania na Niedziele całego roku j święta Chrystusowe…, Toruń 1727, s. 533.
7. J. Wuykowski, op. cit., s. 39. Temat ten podjęty również: B. Gelarowski, op. cit., s. 328.
8. J. Wuykowski, op. cit., Rejestr s. nlb.
9. B. Gelarowski, op. cit., s. 654.
10. J. Wuykowski, op. cit., s. 38.
11. T. Młodzianowski, Kazania i homilie, Poznań 1681, t. 4, s. 238-239.
12. A. Tomczak, Zarys dziejów parafii Gieczno, Toruń 1997, s. 145.
13. J. Kitowicz, Pamiętniki czyli Historia polska, Warszawa 1971, s. 46.
14. T. Młodzianowski, op. cit., t. 1, s. 412.13.
Kategoria: Inni autorzy, Kultura, Religia, Społeczeństwo
Więcej tekstów: podawnemu.art.pl