Lektury mojej babci. Cz. I. Łada: „Sztuka życia"
Kiedy zaczynałam pisać tekst o tej książce, sama przyłapałam się na tym, że bronię jej wartości. Bo jeśli coś jest stare, koniecznie wymaga „obrony”. Tymczasem poradnik dobrego wychowania, niezależnie od tego jak zamierzchłych czasów dotyczy, zawsze stanowi cenną lekturę.
„Szuka życia” autorstwa niejakiego Łady (niezdradzającego się z imienia i nazwiska) została wydana we Lwowie w 1926 roku. To jedna z książek – pamiątek po śp. Babci. Moja Babcia – rocznik 1913 – była starszą, nieco surową damą o nieprzeciętnej inteligencji i wiedzy o świecie. Jej strofowanie i mierzenie mnie wzrokiem, choć często wprawiało mnie w rozdrażnienie, dzisiaj wspominam z wdzięcznością. Kilka lat po jej śmierci postanowiłam dotrzeć do źródeł, czyli przeczytać książkę, z której wiedzę czerpała ona sama.
Moda i postęp
Ładowa książka nie jest typowym poradnikiem dobrego wychowania. Jest raczej ogólnym opracowaniem dotyczącym tego, jak prowadzić życie na przyzwoitym poziomie, odpowiednim do stanowiska, wieku, płci, a zarazem mieszkać w estetycznym i higienicznym otoczeniu. Przedstawia racjonalne spojrzenie na prowadzenie gospodarstwa domowego. Radzi, jak „żyć pięknie”, czyli wytwornie, według dobrego gustu, zasad savoir vivre, a jednocześnie postępować za modą i postępem.
Tu trzeba zaznaczyć, że dzisiaj realia zmieniły się na tyle, iż hasło: „postępuj za modą i postępem” ma w uszach konserwatysty negatywny wydźwięk. W ujęciu Łady natomiast brzmi jak najbardziej pozytywnie. Odcina się jednak autor od bezmyślnego kopiowania wzorców, na przykład gromadzenia dzieł sztuki dla samej zasady, dla „przyozdabiania” ścian. Karci zwolenników zakładania ogrodów na wzór niemiecki (sic! Kultura niemiecka nie jest dla niego godna naśladownictwa), ze sztucznymi jeziorkami, rzeźbami-potworkami (jakże aktualne…) czy grotą. Moda – tak. Ale – w ujęciu Łady – ujarzmiona. Potrafią tego dokonać Anglicy.
Gniazdo rodzinne
Dużo miejsca poświęcono w tej książce gniazdu rodzinnemu. To miejsce, którego specyfika i stan świadczą o samych mieszkańcach, ich aspiracjach, wyznawanych wartościach i poziomie kultury. „Jedynie w ukochaniu idei własnego gniazda, opartem na pojęciu, że nie gnicie w mieszkaniach czynszowych, w dużych koszarach miejskich, ale jedynie posiadanie własnego domu, „house”, jest godne cywilizowanego człowieka, że pora zerwać z lichotą, niepokojem, ciasnotą i pretensjonalnością, że czas ukoić wreszcie tęsknotę za spokojem i spoczynkiem, wyglądając w głąb duszy własnej, w głąb potrzeb i warunków nowożytnego życia – znaleźć możemy typ domu własnego, odpowiadającego charakterowi narodowemu” (s. 2-3). Ale ideałem dla Łady wcale nie jest stary dom polski. Ma wobec niego zarzuty dotyczące wspomnianej już tendencji do gromadzenia przedmiotów zbytku, słabość do wystawnego życia. Wzorem pozytywnym jest akurat nowy dom angielski. Oto wskazania dla właścicieli, urządzających mieszkanie: przyzwoitość, oszczędność, higiena, prostota, komfort i praktyczność („Jeśli odrzucimy niepotrzebne, prawie zawsze będziemy mogli mieć konieczne”, s. 50). Wszystko to zależy od dobrego administratora, „ministra skarbu”, którym w domu jest kobieta. Bo dom nie jest dla Łady tylko niewielką przestrzenią, odgrodzoną od wielkiego świata (jak to coraz częściej obserwujemy dziś). Jest – można rzec – samodzielnym państwem, sprawnie prosperującą firmą, w której obowiązuje określona hierarchia i podział obowiązków.
Życie światowe
Najciekawszy jest, moim zdaniem, fragment poświęcony „życiu światowemu”. Ogólna rada, jaką daje autor: być sobą, nie starać się być lepszym w towarzystwie, niż jest się we własnym domu na co dzień, nie pchać się na piedestał, a starać się skromnie czekać na swoją kolej.
Życie światowe to – bale publiczne i prywatne, rauty, five o’clock, przyjęcia, wieczory literackie, wieczory muzyczne. Wiele z nich odbywało się w mieszkaniach prywatnych. Ba! można odnieść wrażenie, że właśnie one, organizowane w kameralnym gronie, mają w oczach autora wyższą wartość. Bowiem sztuką jest bawić się w towarzystwie „dobrze dobranem”, a unikać zepsucia.
Każdemu typowi imprezy przyporządkowano odrębną etykietę, stroje, menu… Nawet kategorię wiekową i stan cywilny – bo i nie każdy mógł uczęszczać na poszczególne imprezy. To, co przystoi matronie, niekoniecznie przystoi panience z gimnazjum. Na przykład kobiety starsze wiekiem nie mogą się ośmieszyć, a panienki zgorszyć cudzym zachowaniem. Generalnie Łada wyższe wymagania stawia właśnie kobietom, to je bezustannie przestrzega i poucza, by nie były naiwne w relacjach międzyludzkich, to znowu, żeby nie traciły wrodzonej prostoty i skromności, itd. Cytuje znane niegdyś powiedzenie: „Najlepsza jest ta kobieta, o której się nie mówi”. Ale już… Łada, opisując zwyczaje dotyczące czasu żałoby (obyczaje i kategorie zupełnie inne niż dziś: żałoba w kolejnych miesiącach trwania, dozwolone na kolejnych jej etapach stroje, kolory i kwiaty!), zauważa, że to mężczyźni często samowolnie wracają do rozrywek i powtórnie wstępują w związki. Ot, ciekawostka o charakterze pedagogicznym. Nie mniej, jest w książce rozdział dotyczący powinności prawdziwego gentelmana. Łada stawia mu wysokie wymagania.
Kobieta i gentelman
Gentelman to mężczyzna starający się o piękne i wykwintne formy, wyrażający swoim zachowaniem szacunek dla bliźnich. Szlachetny człowiek: „dla wszystkich grzeczny, uprzejmy, życzliwy i przychylny”. Nikogo nie obraża. Cechuje go odwaga w wypowiadaniu poglądów, uczuć, odwaga w bronieniu słabszych i kobiet, śmiałość, by okazać siłę moralną i fizyczną. Jest gotowy do złożenia ofiary mienia i życia. I, uwaga: „Do stronnictwa politycznego nie przystępuje bez głębokiej rozwagi i namysłu, ale też nie cofa się z obranej drogi i nie zdradza swoich politycznych przyjaciół” (s. 194). Gentelman szanuje kobietę, w jej obecności zachowuje się przyzwoicie. I teraz humorystyczny drobiazg. Otóż Łada snuje rozważania na temat męskiego stroju codziennego. Stwierdza, że mężczyźnie najlepiej we fraku i mógłby on występować we fraku na co dzień, podobnie jak Anglicy (znowu, tym razem jako wzór kultury i powściągliwości). Wreszcie jednak poddaje się: „Tylko że w Ojczyźnie naszej, kraju rojącym się od indywidualistów i ludzi o niesamowitej fantazji, przypisywanie reguł absolutnych groziłoby pewnym niebezpieczeństwem. Zmęczylibyśmy się prędko, mielibyśmy uczucie pańszczyzny” (s. 201). Pasuje, nie tylko do kwestii stroju, prawda?
O kobiecie pisze czule: „Kobieta jest duszą świata, nikt i nic nie jest w stanie jej zastąpić”, o jej stroju balowym, że to poemat. To od kobiety zależy, na jakiej stopie prowadzi się dom, i od niej zależy przestrzeganie w nim etykiety. Krótko mówiąc, cały dom jest do niej podobny. Przy czym „nie wolno ograniczać jej do roli osoby pożytecznej w domu, jest bowiem jego ozdobą. Powinna również przynosić zaszczyt ojcu swoich dzieci, z punktu widzenia społecznego, jako też z innych. Reputacja dobrej gospodyni i dobrej matki nie zawsze w dzisiejszych warunkach życia wystarcza” (s.186). Ma być zgrabna w ruchach, w obejściu, i naturalna. Oczywiście, wciąż mowa o pani domu, stale trwającej na stanowisku, ale jednocześnie wspomaganej przez oddaną służbę: pokojówkę, kucharkę etc. Nie o kobiecie trwającej na dwóch – trzech etatach, w różnych punktach miasta…
Łada podkreśla szacunek nie tylko dla płci, więzów krwi, ale dla wieku oraz przełożeństwa. Między innymi wobec nauczyciela. Zacytuję słowa, które dzisiaj w uszach niektórych gagatków zabrzmią niezrozumiale: „Sama pieniężna zapłata jest niczem w porównaniu z dziełem, jakiego podejmują się wychowawcy, kształcąc i rozwijając umysły dzieci, i że należy im się za to szczera wdzięczność” (s. 179). I taka ciekawostka: „po stronie dziecka przeciwko nauczycielowi powinni rodzice stać tylko w jakimś nadzwyczajnym przypadku” (s.180). To budowanie autorytetu bezwzględnego, dyskusyjna zasada stosowana także przez moją Babcię. Na pewno sami nauczyciele reprezentowali sobą wysoką kulturę osobistą, ale i też rodzicom zależało na idealnym posłuchu ze strony latorośli.
Być grzecznym, ale z daleka
Teraz panuje moda na kumplowanie się ze wszystkimi, zwane potocznie „tykaniem” (od stosowania zaimka „ty”). Łada zaleca dystans. Tak na przykład, przypomina, że w podróży należy być grzecznym, ale z daleka. I ta dewiza określa zasady komunikowania się z obcymi ludźmi w ogóle. Jak wspomina autor, w restauracjach – bo wiadomo, że w innych miejscach publicznych też – unika się form poufałych: „Panie Józku” (tego, co obecnie jest plagą ! a co dla Łady jest stosowne w knajpach i innych lokalach o określonej reputacji). Fotografię – rzecz osobista! – ofiaruje się krewnemu lub przyjacielowi, jeśli o to poproszą. Przy czym młodzi mężczyźni nie zasługują na to, żeby kobiety dawały im swoje, bo oni nie szanują kobiecego wizerunku. Dzisiaj, w epoce aparatów cyfrowych, gest ten spowszedniał. Ale gdyby poczytać komentarze na stronach internetowych i forach, okaże się, że Łada przestrzega słusznie.
I nie ominę fragmentu o sąsiedztwie w warunkach miejskich. Łada twierdzi, że „w mieście, im kto dalej się trzyma od współlokatorów, tem bardziej zyskuje na powadze i szacunku” (s. 239). To ma swój sens, i to dało się jeszcze zauważyć w poglądach mojej Babci (u początku XXI wieku). Ale pomyśleć, że teraz wspólnota sąsiedzka to pewniejsze zabezpieczenie i pomoc niż policja i straż miejska razem wzięte…
Aleksandra Solarewicz
Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Kultura, Społeczeństwo