Wiktoria. I Albert
W obecnej monarchii brytyjskiej monarchiście trudno znaleźć inspirację dla siebie, ale w historii Windsorów i owszem. Kilka lat temu obejrzałam dwa filmy poświęcone królowej Wiktorii. "Młoda Wiktoria", z Emily Blunt w roli głównej, i "Wiktorię i Alberta", z Victorią Hamilton. Warto było poznać osobę Jej Wysokości, która zrobiła tyle dobrego dla swojego królestwa.
Wiktoria była mądra, wykształcona, odpowiedzialna za poddanych, była wielką mecenas nauki i sztuki, a jednocześnie była to kochająca żona i matka. Królestwo przeżyło pod jej berłem epokę wiktoriańską, która do dzisiaj jest symbolem kwitnącej tradycji, dobrych obyczajów, rozwoju nauki.
Film "Wiktoria i Albert" pokazuje wyraźnie waleczną stronę charakteru królowej. Dyskusje z rodziną i politykami, dylematy i wybuchy złości. W innej znowu scenie widać idyllę rodzinną: delikatna kobieta razem z gromadką dzieci i mężem śpiewa przy choince "Holy night, silent night".
Nowszy film pt. "Młoda Wiktoria" ("The young Victoria") jest zupełnie inny, bo to melodramat. Na początku starsza już Wiktoria dożywa swoich lat, wspominając męża, jedyną miłość swoje życia. Myślami cofa się w czasie i tak poznajemy jej drogę do tronu, a jednocześnie historię miłości do Alberta. "Młoda Wiktoria" jest bardziej subtelna i delikatna niż postać przedstawiona w poprzednim filmie. Widać to kilku znamiennych scenach, w tym momentach przełomowych, jak wstąpienie na tron i oryginalne oświadczyny. Kiedy Wiktoria, ukoronowana, zasiada na tronie w Katedrze i chóry wołają "God, save the Queen!", widać, że stopy młodziutkiej królowej nie dosięgają podnóżka i dyndają w powietrzu. To nowa przepowiednia dla władczyni: korona jest ciężka, a tron wysoki, jak gdyby skonstruowany dla mężczyzny. Niedługo potem następują oświadczyny. Książę Albert Hanowerski, jako niższy urodzeniem, nie może poprosić Wiktorii o rękę. "Chcę, żebyś tu został. By ze mną być… By mnie chronić…" "By cię poślubić?!" – kończy Albert. "Tak!!!" – wykrzykuje radośnie królowa. Jak dobrze, że mimo czasów, w jakich nakręcono film, Wiktoria nie została odkobiecona i "ozdobiona" jakąś zdradą małżeńską, a także cechami herod-baby.
Nowszy film spodobał mi się bardziej, tym bardziej że oglądając "Młodą Wiktorię", nie mogę pozbyć się wrażenia, że Emily Blunt to głupia Maria Bertram z "Mansfield Park", i nie pasuje mi ona do roli Królowej. A skoro już mowa o wyglądzie zewnętrznym, wiadomo, że Wiktoria nie była zbyt ładna, miała surowe rysy i ogromną tuszę. Obydwie aktorki, które grają rolę, są i bardzo szczupłe, i urodziwe. Skoro mają podkreślać piękno wewnętrzne tej wielkiej królowej, nie razi mnie to.
Aleksandra Solarewicz
"Victoria and Albert", reż. J. Erman, USA/ Wielka Brytania 2001
"The young Victoria", reż. Jean-Marc Vallée, USA 2009
Kategoria: Recenzje