Ploeg: Charyzmaty
Dobra znajoma z Den Bosch poprosiła mnie o napisanie czegoś na wyżej określony temat, ponieważ jest tam, jak napisała, tak dużo rzeczy niejasnych. Chętnie zadośćuczynię jej prośbie.
Charyzmat to słowo greckie, oznaczające „dar”, „łaskę” (poza znaczeniami, dla których nie znajdziemy tu odniesienia). W greckim przekładzie Starego Testamentu słowo to występuje jedynie u Eklezjasty 7, 33 oraz 38, 30 (I w. przed Chrystusem) i to nie we wszystkich manuskryptach. Tam oznacza ono „dar”. W greckim przekładzie Biblii Teodocjana (II w. Po Chrystusie) w Ps. 31 (30) oznacza cudowną łaskę, udzieloną pobożnemu przez Boga. To wszystko, jeśli chodzi o Stary Testament.
W Nowym Testamencie św. Paweł użył tego słowa 16 razy w: Rzym 1, 11; 5, 15-16; 6, 23; 11, 29; 12, 6; 1 Kor 1,7; 7, 7; 12, 4, 9, 28, 30, 31; 2 Kor 1, 11; 1 Tym 4, 14; 2 Tym 1, 6 , a św. Piotr 1 raz w 1 P 4, 10. Kto odnajdzie te teksty w Nowym Testamencie, zobaczy, że użyte tam słowo oznacza „dar dany przez Boga”, tj. łaskę (na której określenie Apostoł używa zwykle – około 100 razy – słowa cháris). Rzym 6, 23: “Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, a łaską (chárisma) Bożą – żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym."; Rzym 11, 29: "Bóg nie żałuje łask danych Izraelowi". W innych tekstach chárisma oznacza: łaskę/łaski, które daje Bóg, aby mogły być wykorzystane dla potrzeb innych. Tak w Rzym 12, 6 określeniem chárisma zostaje nazwane: dar proroctwa, uczenia, posługiwania itd; patrz szczególnie 1 Kor 12, 4vv. To znaczenie uzyskało w końcu w katolickiej teologii przewagę: charyzmat opisywany jest jako udzielony za darmo dar Boży, mający być wykorzystany dla potrzeb innych (o wyrażeniu “za darmo”, które może tu dziwnie brzmieć, ponieważ każda łaska dana jest nam przez Boga za nic, później).
Święty Paweł wymienia następujace łaski, które chrześcijanie otrzymują od Boga dla innych lub dla wspólnoty kościelnej, do której należą: słowa mądrości i zrozumienia; wiara (tj. tak silna wiara, że jest się w stanie przekonać do niej innych); dar uzdrawiania; “moce” (wychodzące z kogoś); proroctwo; rozpoznawanie duchów; mówienie w językach oraz ich tłumaczenie; dar dany Tymoteuszowi przez nałożenie rąk. O tym wszystkim mówi on przede wszystkim w 1 Liscie do Koryntian, bez wątpliwosci ponieważ gmina z Koryntu potrzebowała w tym punkcie nauczania oraz dlatego, że chciał podać reguły charyzmatykom, którzy się pojawili. Co do najbardziej spektakularnego charyzmatu, mówienia “językiem” lub “językami”, Apostoł jest bardzo zachowawczy; takie mówienie samo w sobie nie ma sensu, mówi on; sens nadawany jest dopiero, gdy ktoś ten “język” tłumaczy. Mówi o tym w 1 Kor 14, 1 i mówi między innymi, że woli powiedzieć pieć zrozumiałych słów niż tysiać w języku (1 Kor 14, 19).
Ma się wrażenie, że Apostoł raczej znosi niż aprobuje to „mówienie w językach”, które miało miejsce w Koryncie; w każdym razie nie pała do tego entuzjazmem. Jeśli nie ma podanego wyjaśnienia słów, nie ma to według niego sensu. Jeszcze do tego wrócimy.
Św. Tomasz
W wielkich dziełach św. Tomasza słowo charyzmat nie występuje (przynajmniej w indeksach). Powodem tego jest to, że słowo to występuje tylko raz w łacińskim tłumaczeniu Biblii: „Pragnijcie lepszych darów (charyzmatów)”. Po tym następuje Hymn o miłości, rozdział 13, która jest najlepszym ze wszystkich darów, które możemy otrzymać od Boga i jest nawet większa niż wiara, która jest jednak niezbędna do zbawienia.
W swoich rozważaniach o łasce, św. Tomasz dzieli ją na łaskę, którą człowiek dostaje dla siebie samego, tj. dla uzyskania duchowej pełni, oraz „darmo otrzymane łaski”, które otrzymuje człowiek dla duchowego uzdrowienia innych (S. Theol., la, lIae, 111, 1 i 4). W ostatnim artykule komentuje on 1 Kor 12, 8-10 i mówi, że wymienione tam dary ducha (charyzmaty) nazwane zostały “darmo danymi”, ponieważ nie służą uświęceniu tego, który je otrzymał, on nie staje się przez to milszy Bogu. Słowo charyzmat nie jest przez niego używane, także w S. Theol. lIa lIae.171 vv., gdzie oddzielnie omawia charyzmaty z proroctwem jako najważniejszym. Co do “daru języków” św. Tomasz widzi w tym wyłącznie cudowne mówienie w obcym języku; nie myśli on o wydawaniu niezrozumiałych dźwięków (l.c., qu. 176).
W katolickiej teologii słowo „charyzmat” przez długi czas nie było jakoś specjalnie związane ze znaczeniem łaski danej „darmo” i dla uświęcenia innych. W wielkim standardowym dziele teologicznym, Dictionnaire de Théologie Catholique (30 wielkich tomów), nie ma żadnego artykułu o pojęciu charyzmat (powinno się było znaleźć w części II, 2 [czwarty tom], który wyszedł w 1910 roku). Ale w Tables Générales dzieła (wydanie z 1954 roku) słowo występuje i zostajemy odesłani do miejsca, gdzie traktuje się o “danych darmo łaskach” alias charyzmatach. W 1928 roku Supplément au Dictionnaire de la Bible, część I, zawierał 7-kolumnowy artykuł “Charismes”. Także, francuska Encyclopedie du Catholicisme, część II, 1950 r., poświęca temu oddzielny artykuł (Charisme, kol. 956-959).
Na podstawie powyższego można zauważyć, że w katolickiej teologii słowo charyzmat jest używane jako termin techniczny dopiero późno. Podstawowym źródłem dla tej teologii była Biblia łacińska (Vulgata), a tam słowo to pojawia się tylko raz (patrz wyżej) i to w związku z czymś, do czego człowiek nie musi dokładać starań. Jako termin techniczny, słowo to musiało wedrzeć się do teologii katolickiej z teologii protestanckiej.
Ostatnimi czasy stało się dla niektórych zwyczajem używanie słowa charyzmat do wszystkiego: do szczególnego, chrześcijańskiego sposobu życia, dla chrześcijańskich zadań i urzędów itd. Dotąd nie było to stosowane i musi to mieć swój cel. Jaki? Nie jest łatwo powiedzieć. Celibat jest dziś często nazywany „charyzmatem”. Owszem, św. Paweł również tak czyni, kiedy mówi że życzyłby sobie żeby każdy wierzący był jak i on (nieżonaty) „ale każdy ma własny dar od Boga” (1 Kor 7, 7). Charyzmatem nie jest w tym tekście sam celibat, ale raczej dana Pawłowi przez Boga łaska jego utrzymania. Zamężni otrzymują łaskę odpowiednią dla ich stanu. Słyszy się dziś i czyta się często, że ksiądz nie powinien być związany celibatem, ponieważ jest to „charyzmat”; rozumie się przez to, ze jest to coś wyjątkowego, niezarezerwowanego dla przeciętnego księdza. Że jest to bardzo szczególny dar „ducha”.
Należy wziąć pod uwagę, że każdy dobry uczynek, który robimy, nosi znamiona ponadnaturalne jedynie poprzez łaskę Bożą; przeżywanie celibatu nie różni się od przeżywania małżeństwa chrześcijańskiego. To, że od zarania Kościoła, niezliczone rzesze praktykowały celibat ze względu na Królestwo Niebieskie, aby być bliżej Chrystusa jest pewnym znakiem działania w Kościele Ducha Bożego. Ale każdy mężczyzna i każda kobieta może o tym zdecydować, wiedząc że Bóg da siłę, która pozwoli to wytrzymać. Jednak jeśli się przewiduje, że trudności będą zbyt wielkie, a on zbyt słaby, rozsądnie byłoby w ogóle nie zaczynać. Nieprawidłowym jest, co historia Kościoła udowodniła, uważać utrzymywanie celibatu jako czegoś prawie cudownie wyjątkowego i dlatego teraz nazywanie tego „charyzmatem”. Podjęta pod wpływem wiary decyzja o takim zobowiązaniu z miłości do Boga jest wystarczająca. Nie trzeba tu po raz kolejny wyłuszczać tego, że celibat księży przyniósł wielkie owoce dla Kościoła.
Na Zachodzie Kościół nie prosi o zachowanie celibatu nikogo, kto sobie tego nie życzy lub uważa, że sobie z tym nie poradzi. Nie stoi to w sprzeczności w tym, że nakazuje to on swoim kapłanom. Kościół kładzie wielki nacisk na to, aby kandydat przyjął z wolnej woli; taki sam warunek związany jest ze stanem małżeńskim, który również musi zostać przyjęty w wolności. Później, raz dane słowo musi być dochowane.
W czasie kiedy pewien holenderski arcybiskup robił wszystko, aby znieść celibat księży, pewien grecko-katolicki biskup z Jordaniii napisał do mnie: „Co w niego wstąpiło? Mam w swojej diecezji kilku żonatych księży ( u greko-katolików celibat jest obowiązkowy tylko dla biskupów) i są oni gwoździem do mojej trumny! Myślą przede wszystkim o swoich rodzinach.” To ostatnie nie powinno oczywiście tak wyglądać, ale jest to ludzkie. Znam na Wchodzie także bardzo dobrych, pobożnych i gorliwych, będących w łączności z Rzymem, żonatych księży, który wzorowo wypełniają swoje obowiązki. Ich żony biorą udział w życiu kościelnym, wycofują się, gdy ich małżonek sprawuje swoją służbę.
Sobór Watykański II użył słowa charyzmat w pięciu tekstach: I. Ad gentes divinitus, 28 (Dekret o misjach); 2. Presbyterorum ordinis (Dekret o posłudze i życiu kapłanów), 4. i 9; 3. Apostolicam actuositatem (Dekret o apostolstwie świeckich), 3 i 30. Tak jak to ma miejsce w przypadku wielu dokumentów ostatniego Soboru, także ten termin nie jest dokładnie opisany. Ks. R. Gagnebet O.P., jeden z ważnych teologów Soboru, powiedział mi raz, że kiedy zwracało sie uwagę teologom Vaticanum II, zwanym wtedy “progresistami”, że wyrażenia i wypowiedzi nie są jasne i wyraźne, często odpowiadali: nasz Sobór jest Soborem pastoralnym, na którym nie jest potrzebna dogamtyczna dokładność! Kilku najważniejszych progresistów przeobraziło się później w modernistów, a teraz ludzie z różnych stron powołują się na “nową naukę” (słowa papieża Pawła VI) Soboru, tak jakby to był Sobór dogmatyczny. Ale to na bok.
W pięciu tekstach, na które wskazywałem wyżej, charyzmat ma w przeważającej mierze znaczenie „łaski, danej darmo dla uświęcenia innych”. W tekście 1 napisano, że wszyscy wierzący muszą współpracować nad szerzeniem Ewangelii podług ich sił, charyzmatów i posługi. W drugim można przeczytać, że głoszenie Ewangelii musi przebiegać, między innymi, według różnych charyzmatów głosicieli. W tekście 3 widzimy, że także świeccy posiadają powołanie w Kościele; księża muszą miedzy innymi rozpoznać „jeźli z Boga są” (por. 1 J 4, 1) i muszą także rozpoznać ich różnorakie charyzmaty, tak te proste jak i wyższe. Chodzi tu widocznie o dary łaski w ogólności, które świeccy otrzymują od Boga, a które księża muszą rozpoznać, kiedy te są potrzebne Kościołowi. Nie chodzi tu o nadzwyczajne czy cudowne dary.
W tekście 4 jest w istocie powiedziane to samo, co w 3: dary, charyzmaty, które wierzący, także ci prości, otrzymali od Boga muszą być używane dla dobra ludzi i Kościoła. W tekście 5 czytamy, że świeccy muszą praktykować charyzmaty, które Duch Święty podarował im dla dobra braci.
W tych pięciu tekstach nazywa się charyzmatami łaski dane dla dobra innych, ale można też przeczytać, że wszystkie dary łaski, które się do tego nadają, mają być używane na korzyść innych.
Wielu dzisiaj mówiąc „charyzmat” ma na myśli każdy „duchowy dar” czy dany jest dla uświęcenia własnego czy innych. Można się przy tym powołać na św. Pawła, chociaż on używa zwykle innych słów na określenie darów Boga. To jest jednak niewystarczający motyw, aby zrobić tak, jakby wieki teologicznego rozwoju Kościoła nie miały żadnego znaczenia. Także tu zwraca uwagę to, że z jednej strony wielu chętnie powołuje się na „żywą” tradycję (w przeciwieństwie do „tradycjonalistów”), a z drugiej strony działa się jakby od Nowego Testamentu nie nastąpił żaden rozwój.
Warte zalecenia jest ustalenie, że słowo charyzmat z reguły (dopuszczając wyjątki jak „mówienie w językach”) powinno zachować znaczenie „łaski danej darmo dla uświęcenia innych”. Jeśli się tego nie zrobi, nie będzie dla tego żadnego innego specjalnego słowa.
Ruch charyzmatyczny
W ścisłym związku z odnowionym znaczeniem słowa „charyzmat”, ruch powstały w ubiegłym wieku wśród protestantów przyjął nazwę „charyzmatycznego”. Ten ruch zaczął się w USA i utworzył gałąź katolicką w 1967 roku. Niezbędnym materiałem o katolickim ruchu charyzmatycznym, zawierającym zarówno pozytywne jak i krytyczne spostrzeżenia jest wydana bez daty (w 1986 roku) praca Arnaud de Lassusa: Connaissance élémentaire do renouveau charismatique (Odnowa charyzmatyczna dziś). De Lassus jest urodzonym we Francji, jednym z liderów akcji na rzecz szkół katolickich i wydaje w zwiazku z tym własne czasopismo, które nosi nazwę wydawnictwa Action familiale et sociale. Ta książka jest znakomitym wprowadzeniem w zagadnienie ruchu charyzmtycznego i zawiera sporo danych statystycznych. Mozemy tu przytoczyć tylko kilka z nich.
De Lassus pokazuje, że dzisiejszy ruch charyzmatyczny nie jest nowy w chrześcijaństwie. Można o nim przeczytać m. in. w (niewymienionej przez De Lassusa) pracy R.A. Knoxa Enthusiasm, A Chapter in the History of Religion, Oxford 1950 (wielokrotnie wznawiana). Dopełnieniem tej wielkiej pracy jest mniejsza, napisana przez amerykańskiego katolika Jamesa Hitchcocka: The New Enthusiasts and what they are doing to the Catholic Church. Te trzy ksiażki są szczególnie warte polecenia. Hitchcock wskazuje na to, że Knox postrzegał charyzmatyczny “entuzjazm” (jak to nazywał) w historii chrześcijaństwa jako zboczenie, z którym on sam nie chce mieć nic wspólnego. Wygląda na to, że był też zdania, że w czasiem gdy pisał, nie grało to już w Kościele katolickim żadnej roli. Nie przewidział, że za 50 lat będzie to wyglądało zupełnie inaczej.
„Nowoczesny” ruch charyzmatyczny, ostatnia gałąź starego na kilka wieków rdzenia, powstała na początku tego wieku jednocześnie w Anglii (Walia) i w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. W 1904 roku górnik Evan Roberts zaczął przepowiadać w Walii i tak powstał tam „Ruch Zielonoświątkowy”. W latach 30 zostało to przeniesione przez jednego z członków do protestantów we Francji.
W 1955 roku kościoły protestanckie w USA zaczęły interesować się Ruchem Zielonoświątkowym, który istniał tam już w niektórych kręgach od lat siedemdziesiątych XIX wieku, ale jakby już przemijał. Powstała „charyzmatyczna odnowa (kościoła)”, zrodzona z Ruchu Zielonoświątkowego lub jako jego analogia. W 1967 wydarzyło się coś nieprawdopodobnego: ruch przeszedł do Kościoła katolickiego, najpierw w USA, a potem w innych krajach. W tych latach katoliccy akademicy R. Kiefer i P. Bourgeois pozwolili protestanckim liderom charyzmatycznym włożyć na siebie ręce i otrzymać „chrzest w Duchu” z rąk protestantów.
Teraz istnieje całe mnóstwo katolickich grup charyzmatycznych. De Lassus wymienia następujące grupy działające we Francji: Wspólnota Emmanuel; Nowe Miasto; Nowa Droga; Lew Judy i Wspólnota Baranka; Święty Krzyż; Teofania; Henri’ego Bemardine’a. W Zairze, Jamaä (“Zgromadzenie”, “Wspólnota”). Ten sam autor wskazuje, że wszystkie wspólnoty i ruchy charyzmatyczne, tak protestanckie jak i katolickie, są do siebie tak bardzo podobne, że można je uważać za odgałęzienia wychodzące z jednego rdzenia (czym też są). W historii Kościoła, względnie chrześcijaństwa, są one zjawiskiem, który w różnych postaciach występuje ciągle od nowa (Knox; Hitchcock).
Dając ogólną charakterystykę ruchu, De Lassus wymienia cechę, którą nazywa „super-supernaturalizmem” (tak samo Hitchcock). Charyzmatycy wierzą nie tylko, że świat nadnaturalny istnieje, świat Boga i Ducha Świętego, ale także, że są oni w bezpośredniej łączności z nim. W związku z tym przywiązuje się wielkie znaczenie do „doświadczenia” nadnaturalnego, boskiego; życie uczuciowe odgrywa tu ogromną rolę. Do tego, przeze wszystkim liderzy charyzmatyków (zwani we wspólnotach „pasterzami”) posiadają dary prorokowania i uzdrawiania, a podczas spotkań odbywają się modlitwy „w językach”, zwykle (albo zawsze) w formie wydawania niezrozumiałych, nie mających sensu dźwięków. Ogromny nacisk kładziony jest na prawdę, że Bóg jest miłością; z tym porównywane są inne prawdy wiary, będące według wielu, podrzędnymi; można to przeczytać w ich publikacjach.
Bardzo ważny jest „chrzest w Duchu”, który członek ruchu otrzymuje poprzez nałożenie rąk. Jest to przyczyną często bardzo niezwykłych przeżyć natury uczuciowej i sprawia, że staje się on innym człowiekiem. Duże znaczenie przywiązuje się do daru uzdrawiania. Ten, jak mówią, istniał w Kościele pierwszych wieków (można tu przytoczyć np. Dzieje Apostolskie), ale został zagubiony. W naszych czasach „odnowy” charyzmatycznej, ten charyzmat odżywa. Francis MacNutt O.P. z USA napisał o tym całą książkę (Healing, czerwiec 1974; wznawiana w krótkim czasie kilkakrotnie). O. MacNutt dawał wykłady na całym świecie i dokonywał uzdrowień, zanim opuścił Zakon Dominikański i ożenił się. Charyzmatyczni uzdowiciele wciaż działają i gromadzą wielkią publicznosć, oglądanie rzeczy nienormalnych, nadzwyczajnych jest zawsze w cenie. Znanym charyzmatykiem obecnego czasu jest o. E. Tardif (Kanada), który robi w różnych krajach to samo, co MacNutt.
Jedną z podstawowych cech ruchu, względnie, odnowy charyzmatycznej, jest fideizm. Dla bardzo wielu charyzmatyków, wiara, którą wyznają (protesatncka czy katolicka) nie musi być w ten czy inny sposób uzasadniana na drodze rozumowej i dlatego nie uważa się ich za przeciwników modernizmu. Doświadczają Boga i świata ponadnaturalnego, doświadczają tego, że Duch działa w nich, pozwala im mówić w językach i uzdrawia przez nich, przez modlitwę i nałożenie rąk. Czego więcej potrzeba? Czy to nie wystarczy? Entuzjazm (tak to nazwał Knox) odgrywa w ich spotkaniach wielką rolę.
Wskazaliśmy wyżej, że mamy do czynienia z ruchem, a nie z organizacją kierowaną centralnie. Można więc oczekiwać różnic w obrębie ruchu, i w rzeczywistości tak jest i to w wielkiej skali. Ograniczamy się tutaj do charyzmatyków katolickich, wśród których także występują różnice w poglądach i praktykach. Pewna ilość grup chce być dobrymi katolikami, ich członkowie często słuchają Mszy świętej, otrzymują sakramenty Kościoła i są mu wierni, często spowiadają się i przyjmują Komunię, dużo się modlą. Z powodu tych dobrych elementów kościelni zwierzchnicy Paweł VI i Jan Paweł II wyrażali się dobrze o odnowie charyzmatycznej. De Lassus przytacza raport, który Emile Marcus, biskup Nantes, przedstawił francuskiemu episkopatowi w 1982 roku. „Balans ruchu jest niezaprzeczalnie pozytywny” – tak mówi (De Lassus, op. cit. str. 64), ale także ostrzega; istnieje niebezpieczeństwo, twierdzi, że wiara będzie przedstawiana w sposób zbyt prosty; nacisk kładziony na wewnętrzne doświadczenie może prowadzić do przywiązania przesadnego znaczenia życiu uczuciowemu; „emocjonalizm” nie może przeważać; dar „mówienia w językach” nie jest istotny dla modlitwy; zaleca się zachowawczość jeśli chodzi o „posługę uzdrawiania”; w niektórych grupach występują poglądy i praktyki, które nie są do pogodzenia z katolicyzmem (De Lassus, str. 133-135).
W 1986 roku episkopat Gwatemali opublikował długi dokument o ruchu charyzmatycznym, który w tłumaczeniu został częściowo (ponad strona) przedrukowany w l’Osservatore Romano z 7 czerwca 1986. Fragment wymienia najpierw dobre owoce ruchu charyzmatycznego, ale punktuje także pewną liczbę rzeczy „ryzykownych”; tekst mówi jednak, że odchylenia, znalezione przez biskupów, nie są większe niż te, spotykane w innych ruchach. Biskupi wymagają jednak wyjątkowej troski i czujności w odniesieniu do ruchu charyzmatycznego, bo inaczej może on łatwo trafić na złą ścieżkę. Jedno z zastrzeżeń brzmi: „Tak zwany chrzest w Duchu Świętym, określenie dwuznaczne, spowodowało wielkie zamieszanie w związku z istotnym elementem naszej wiary. Wygląda to na zmniejszenie znaczenia chrztu sakramentalnego, który w rzeczywistości jest jedynym chrztem w wodzie i Duchu Świętym. To wyrażenie zdaje się też spychać sakrament Bierzmowania na drugi plan wszak wylanie Ducha Świętego i Jego darów nie może być postawione w jednej linii ze zwykłym włożeniem rąk grupy charyzmatycznej.”
Fakt, że takie ostrzeżenie ukazało się w L’Osservatore Romano (wyd. włoskie) pokazuje, że ogólne pochwały ze strony Pawła VI i Jana Pawła II nie są przyjmowane bez rezerwy. Ruch charyzmatyczny ma pewne dobre elementy i Pasterze Kościoła nie chcą tego zdusić, ale pozwolić urosnąć. Jednocześnie, przede wszystkim obecny papież jest świadomy zagrożeń, które kryją się w ruchu. W przemowie wygłoszonej w Rzymie do liderów charyzmatycznych 13 stycznia 1981 roku Jan Paweł II powiedział miedzy innymi:
„Nie brakuje ryzyka. Wiecie czym ono jest, jak przywiązywanie wyjątkowej wartości do doświadczania boskości przez uczucia; nieumiarkowane szukanie „wydarzeń spektakularnych” lub „niezwykłych”; pospieszne i błędne wyjaśnianie Pisma Świętego; indywidualizm i ucieczka przed obowiązkami apostolskimi… a także i inne ryzyka…” (u De Lassusa, str. 131).
W tym samym roku papież ostrzegał w swojej Ekshortacji o katechezie: „Odnowa w Duchu” nie będzie autentyczna i nie przyniesie Kościołowi dobrych owoców poprzez objawianie się nadzwyczajnych charyzmatów, ale przez spowodowanie, że jak największa liczba wiernych będzie w życiu codziennym pokornie, cierpliwie i wytrwale dążyć do wciąż lepszego poznawania tajemnicy Chrystusa i dawania jej świadectwa. Pewne doświadczenia entuzjazmu wiary, które Pan czasem daje są łaskami początkowymi i przemijającymi” (u De Lassusa str. 132).
De Lassus, przytaczający te teksty, pyta (str. 133) jakie szczególne działania katolickich charyzmatyków pozostaną, gdy te papieskie zasady będą surowo przestrzegane?
Hitchcock praktycznie odrzuca „nowy entuzjazm”; miał z pewnością przed oczami jego amerykańską formę. Zarzucał (amerykańskiemu) ruchowi charyzmatycznemu m. in.: zbyt dużo pokrewieństwo z podobnie nazywającym się ruchem protestanckim (z którego pochodzi katolicki, chociażby poprzez obrzęd nałożenia rąk); przesadna pobożność i ryzyko brania siebie za kogoś lepszego od innych; tendencja do izolowania się w Kościele; autorytety charyzmatyczne mogą być stawiane ponad hierarchią kościelną; ultrasupernaturalizm; antyintelektualizm; mistycyzm, przeważające znaczenie doświadczenia religijnego (doświadczenie ważniejsze niż wiedza o wierze) i jeszcze kilka odchyleń (op. Cit. Str. 136vv), które mają częściowo pochodzenie protestanckie. Hitchcock uważa, że nic nie ma nad duchem chrześcijan takiej władzy, jak „the search for community”, to znaczy formowanie grup i robienie wszystkiego razem. Będące w obiegu w Holandii wyrażenie „wierzyć razem” jest przykładem czegoś takiego, a przecież „wierzyć” to czyn indywidualny, a nie kolektywny. Można, oczywiście, robić coś razem, a przede wszystkim: wspólnie wyznawać wiarę, ale wiara jest i pozostanie indywidualnym przyjęciem Bożego Objawienia. Ten kolektywizm jest ogólnym zjawiskiem czasowym, który występuje przede wszystkim w socjalizmie i pod jego wpływem. Ucieczka od indywidualizmu do kolektywizmu, także w sytuacjach, gdy to pierwsze powinno przeważać, jest zjawiskiem ludzkiej niedojrzałości, charakterystyczny u dzieci i niedorosłych. To odgrywa rolę w spotkaniach charyzmatyków.
Bilans
Gdy chcemy zrobić bilans, wypada powiedzieć, że katolicki ruch charyzmatyczny ma wiele dobrych stron, ludzie nawracają się przez to i wracają do Boga. Z drugiej strony są z nim związane niemałe zagrożenia, jak wyżej powiedziano. Dlatego trzeba zgodzić się ze stanowiskiem biskupów z Gwatemali, którzy chcą, aby hierarchia Kościoła sprawowała ścisła kontrolę nad grupami charyzmatycznymi. Należy odrzucić twierdzenie, że odnowa Kościoła w naszych czasach miałaby wypływać z ruchu charyzmatycznego. W czasie upadku wiary, który przeżywamy, czasu niewiary i obojętności na świat ponadnaturalny ruch charyzmatyczny wypełnia lukę odwołując się silnie do uczuć religijnych i ważności ponadnaturalności dla człowieczeństwa. Ale tym się jeszcze Kościoła nie uratuje.
Na zakończenie tych rozważań, które, z powodu ograniczonego miejsca, są bardzo ogólne i niepełne, chciałbym jeszcze powiedzieć krótko o kilku „charyzmatach”, występujących u charyzmatyków. Są one uważane przez charyzmatyków za ponadnaturalne dary Boże. W szczególny sposób odnosi się to do daru uzdrawiania. Często w sprawozdaniach ze spotkań charyzmatycznych można przeczytać o nagłych uzdrowieniach, mających miejsce podczas tych spotkań. Opisywane są w taki sposób, że, o ile miały miejsce, powinny zostać zaliczone do kategorii cudów.
Sam Jezus przepowiedział (Mk 16, 17-18), że Jego uczniowie będą dokonywali cudów, szczególnie uzdrowienia. Niezliczone cudowne uzdrowienia za sprawą modlitwy wstawienniczej z wszelkiego rodzaju słabości zostały zapisane w annałach Kościoła. Ksiądz (teraz prałat) Wilhelm Schamoni uczynił ze zbierania tego typu historii z oficjalnych akt beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych, gdzie stwierdza się ich prawdziwość, swoje życiowe zadanie. Można przeczytać jego książkę Wunder sind Tatsachen (1976). Z ostatniej pracy także wynika, że Kościół dopiero wtedy uznaje cud, kiedy jego prawdziwość jest w przekonujący sposób udowodniona. To ostatnie jest właśnie (zazwyczaj?) opuszczane przy uzdrowieniach, dokonywanych przez charyzmatyków. W całej książce MacNutta nie znajduję żadnego przekonującego dowodu dla choćby jednego cudownego uzdrowienia. To, co MacNutt i charyzmatycy mówią w tym punkcie musi być, oczywiście, poważnie przebadane i nie może zostać skwitowane zaprzeczeniem à priori ponadnaturalnego charakteru opowiadanych faktów. Ale nie słychać o specjalnych biurach, badających fakty od strony medycznej; charyzmatycy uważają uzdrowienia odbywające się wśród nich za rzecz normalną. Są przekonani o ich ponadnaturalnym źródle, ale to nie powinno przekonywać innych.
Do tego prawdziwe cuda należą do rzadkości, ponieważ Bóg nie dał naturze jej praw po nic. Cuda służą uczynieniu religii objawionej „wiarygodną”, tak jak uczy I Sobór Watykański. Cuda powinny wiarę rodzić bądź ją wzmacniać (por. J 20, 30-31). Nie można przyjąć postawy, uważającej cuda za zjawisko normalne, które zniknęło z Kościoła na 16 wieków, a teraz nagle pojawia się znowu u charyzmatyków tak protestanckich, jak i katolickich. Uzdrowienia charyzmatyczne powinny być nie tylko gruntownie zbadane przez specjalistów, ale także należy poczekać i zobaczyć czy są one stałe. Nie prosimy tu charyzmatyków o zbyt wiele.
Glosolalia: „mówienie w językach”
Według De Lassusa jednym z bardzo często występujących zjawisk we francuskich grupach charyzmatycznych jest tak zwana glosolalia, czyli mówienie w języku, względnie językach. Około 80% charyzmatyków we Francji robi to, w Holandii to zjawisko także występuje. Także akademicy biorą w tym udział, jak to słyszałem od jednego z nich. To „mówienie” jest wydawaniem nieskładnych dźwięków lub sylab. Myśli się, że Duch ożywił w ten sposób stary dar glosolalii, o którym mówi Nowy Testament. Czym może być glosolalia, opisał dokładnie św. Paweł (patrz wyżej), mówiąc, że najmniejszego sensu nie ma mówienie w „języku”, którego nikt nie rozumie. Poza tym nie ma dowodów na to, że glosolalia, występująca w najstarszych wspólnotach kościelnych, była czymś tak dziwnym. Większość katolickich objaśniających ten problem przyjmuje, że było to wychwalanie Boga we własnym języku, wymawianym szybko, entuzjastycznie, a przez to w sposób zniekształcony, co prowadziło do niezrozumiałości, chyba że dla tych, którzy umieli to wyłożyć. Ale nie brakuje protestanckich egzegetów, którzy w glosolalii widzą wydawanie niezrozumiałych dźwięków. Ojcowie Kościoła jak św. Jan Chryzostom (2 poł. IV w.) nie rozumieją już czym ona była. Kościół szybko skończył z tym zjawiskiem, nigdy nie uważając tego za stratę. „Mówienie w językach” występowało w świecie greckim: w dźwiękach wydawanych przez Pytię z Delf podczas prorockich ekstaz i w entuzjastycznych wypowiedziach Sybilli, które wymawiały przepowiednie z niezwykłą szybkością, tak, że były one częściowo lub w ogóle niezrozumiałe.
Proroctwo
Także dar proroctwa w rozumieniu mówienia pod wpływem poruszenia Bożego lub przepowiednie występują u charyzmatyków. Każdy przypadek powinien być z uwagą zbadany, zanim przyzna im się ponadnaturalny początek. Jednak dla charyzmatyków ten charyzmat jest sprawą mówiącą sama za siebie. Inne charyzmaty występujące u charyzmatyków zostawię z boku.
Podsumowanie
„Charyzmat” najlepiej charakteryzuje opis: ponadnaturalna łaska dana komuś (za nic), dla innych lecz nie dla samego siebie. Słowo to, zgodnie ze swoim źródłem, jest używane w Nowym Testamencie także na oznaczenie innych łask nadnaturalnych. W katolickiej teologii to słowo jest używane z coraz większą częstotliwością dopiero w obecnym wieku, także Vaticanum II użyło tego słowa. Wygląda na to, że stało się to pod wpływem protestantyzmu, chociaż rzecz stanowiła już część traktatu teologicznego o łasce (św. Tomasz).
Dzisiejszy ruch charyzmatyczny ma swoje źródło w protestantyzmie, odkąd dwaj katoliccy akademicy otrzymali w 1967 roku „chrzest w Duchu” poprzez nałożenie rąk. Z całą pewnością wielu katolickich charyzmatyków jest wiernych Kościołowi i jego nauce, a leniwi i gnuśni w swojej wierze, odnaleźli ją na powrót. Jednak należy podchodzić do ich stanowiska z rezerwą; szczególnie kościelne autorytety powinny się uważnie przyglądać zachowaniom charyzmatyków. To, że „odnowa Kościoła”, potrzebna po Vaticanum II, miałaby być dziełem charyzmatyków jest nie do przyjęcia. Wielką bolączką Kościoła naszych czasów jest upadek wiary, w znaczeniu odpadnięcia od niej i zniknięcia jej u wielu. Naprzeciwko temu charyzmatycy umieszczają ich fideistycznie zabarwiony entuzjazm. Ale żeby odnowić Kościół potrzeba czegoś więcej niż to; musi to mieć bazę rozumową.
Od Vaticanum II niektórzy zsekularyzowali znaczenie słowa charyzmat; moderniści używali go na określenie różnych rodzajów „darów”, których nadnaturalnego pochodzenia oczywiście nie uznawali. U charyzmatyków słowo to umieszczane jest na powrót w ponadnaturalnym kontekście, jak to wyłożono w powyższym tekście.
Van der Ploeg
Tłum. Karol Kilijanek
Prof. J. P.M. O.P. Za: Katholiek Maandblad rok 1 nr 7/8 lipiec/sierpień 1989.
Kategoria: Karol Kilijanek, Publicystyka, Religia, Wiara