banner ad

"Tam, gdzie jest Msza trydencka, tam też ożywia się duszpasterstwo"

| 5 lutego 2014 | 0 Komentarzy

mszaZamieszczamy rozmowę z Panią Bogną Białecką, którą przeprowadziliśmy na poczatku roku 2014. Pani Bogna zgodziła sie odpowiedzieć na kilka pytań, dotyczacych minionego roku, a także nadziei związanych z ożywianiem ruchów tradycjonalistycznych w Kościele. Wkrótce zamieścimy odpowiedzi kolejnych postaci życia naukowego i publicznego w Polsce.

 

CKiT: Przez ostatnie lata przeżywaliśmy, zwłaszcza ludzie z uwagą patrzący na odkrywanie i, powiedzmy, przywracanie do łask, różnych aspektów tradycyjnej doktryny czy liturgii, wewnętrzną radość że sprawy zaczynają powracać tam, gdzie być powinny. Czy rok 2013 był dobry dla ruchu tradycjonalistycznego?

 

Bogna Białecka: Odpowiem w sposób, który dla wielu będzie zaskoczeniem:Rok 2013, paradoksalnie, był dobry dla tradycji. Dobry, jako wypełniony zdarzeniami, które wyjawiały zamiary serc wielu..Abdykacja papieża Benedykta XVI, otwarcie demonstrującego pragnienie powrotu do katolickiej ortodoksji i ortopraksji, także w dziedzinie liturgii, (zgodnie z zasadą lex orandi – lex credendi) była – pewnie nie tylko dla mnie – szokiem, skłaniającym do zastanawiania się nad presją, której poddawana była Głowa Kościoła. Także fakt, że jedyną grupą katolików, która jest, łagodnie rzecz określając, “dyscyplinowana” pod rządami nowego Papieża jest środowisko tradycyjnych franciszkanów Niepokalanej,  każe stawiać pytania o kierunek działań, który jest decydujący dla Kurii i obecnego Papieża. Kuriozum tego ostatniego posunięcia pokazuje choćby artykuł, opublikowany przez, nota bene, jeden z największych portali prolife na świecie – lifesitenews.com – pod znamiennym tytułem “Dezorientacja związana z brutalną pacyfikacją prawowiernego zakonu katolickiego podczas gdy dysydenci robią co chcą” – zestawiającego represje o. Fidencjusza Volpie’go (nadzorcy komisarycznego ze strony Stolicy Apostolskiej) wobec franciszkanów Niepokalanej z niezrozumiałym brakiem podejmowania choćby zbliżonych kroków w celu zdyscyplinowania księży i zakonnic, otwarcie odrzucających nauczanie Kościoła w zakresie homoseksualizmu, aborcji, eutanazji, antykoncepcji i rozwodów. To niektóre ze smutnych zdarzeń, ale te zdarzenia mieszczą się w kategorii, którą możemy zmieścić w kategorii „błogosławionej winy”.

 

CKiT: Czy oprócz owej błogosławionej, odsłaniającej zamysły serc, winy, dostrzega Pani wydarzenia pozytywne?

 

BB: Ależ oczywiście! Zwłaszcza, gdy patrzę lokalnie, choćby tu, w mojej pw. Maryi Królowej w Poznaniu. Msza trydencka przez lata już okrzepła i wpisała się naturalnie w życie parafialne. Uczestniczy w niej coraz więcej osób, w tym dużo młodzieży, przybywa młodych małżeństw z dziećmi. Rozwija się Centrum Św. Michała Archanioła, proponujące uczestnictwo w wykładach pogłębiających tematy związane z katolicką Tradycją. Ta forma działania się rozbudowuje, bo wkrótce rozpoczniemy poznańską edycję Akademii “Tradycja i Przyszłość”. Z tego, co mi wiadomo, w innych miejscach Polski jest podobnie. Tam gdzie Msza trydencka zagościła nie tyle jako ciekawostka, lecz jako rezultat starań o należyte oddawanie czci Panu Bogu w świecie, który o tym akcie zapomina, – pojawiają się także pozytywne działania duszpasterskie. Takich miejsc na mapie Polski przybywa. Powoli, ale jednak.

 

Rok 2013 był też całkiem udany pod względem wydawniczym. Dla mnie osobiście szczególnie ciekawe okazały się cztery książki: “Cristeros, Miłość i Krzyż” Stefana Incze, wydawnictwa Dębogóra. To niezła powieść s starym stylu, doskonale uzupełniająca historię ukazaną w filmie “Cristiada”. Książka ta pokazuje prawdziwe wyzwania, stające przed katolikami w chwilach prześladowań,i  moc Prawdy Chrystusowej, której doświadczają Ci, którzy wobec niepowodzeń, prześladowań,  idą radykalnie za Chrystusem. Książka ważna też dlatego, że skłania do zastanowienia, kim okazalibyśmy się my – w obliczu prześladowań za wiarę. Pytanie, niestety nie aż tak abstrakcyjne w sytuacji coraz większych sukcesów wojującego Islamu w Europie, czy wojującego środkami prawnymi neokomunizmu.

 

Drugą, ważną dla Kościoła edycją jest, wydana zresztą przez Centrum Kultury i Tradycji, książka Sobór Watykański II. Historia dotąd nieopowiedziana Roberto de Mattei, To doskonałe kompendium historyczne dotyczące przebiegu Soboru Watykańskiego II, pozwalające lepiej zrozumieć dynamikę zmian posoborowych w Kościele. Dla mnie osobiście, była to lektura na tyle fascynująca, że pochłonęłam ją, mimo imponujących rozmiarów dzieła, zaledwie w dwa miesiące – wypełnione jednocześnie pracą zawodową i opieką nad czwórką małych dzieci, korzystających z wakacji letnich. Niech nikogo zatem nie zniechęca objętość dzieła – to prawdziwy thriller. Mówię to, by uświadomić potencjalnym zainteresowanym, że jeśli ja dałam radę, to każdy dysponujący 20 minutami czasu dziennie też da.

 

Jest jeszcze kolejna, trzecia z ważnych pozycji w świecie książek tradycyjnych. To Szkoła Śpiewu gregoriańskiego – Laus in Ecclesia – doskonały podręcznik nauki śpiewu chorału dla początkujących, z płytą CD. Dodam, że książka stanowi doskonale utrafioną odpowiedź na coraz  większe zainteresowanie chorałem w Polsce. Świadczy o nim chociażby masowy udział w warsztatach chorału gregoriańskiego według metody Solesmes, prowadzonych m.in. przez poznański zespół Liqescentes w wielu miastach Polski. W warsztatach wzięło udział w sumie kilkaset osób.

 

Ostatnią wartą odnotowania pozycją, która ukazała się tuż przed Bożym Narodzeniem, jest, wydany także staraniem CKiT, Katechizm według Summy Teologicznej św. Tomasza z AkwinuTomasza Pegues’a OP. Znaleźć tam można odpowiedź na każde istotne pytanie, czy to z zakresu teologi, czy apologii, czy doktryny moralnej Kościoła,  a wszystko nie tylko w formie logicznie uporządkowanej, lecz także i przede wszystkim treściowo pełne, jasne i ortodoksyjne. Zawsze mnie zdumiewa, że u scholastycznych mistrzów znajdujemy odpowiedzi rzeczywiście na każde pytania, także te, które uważamy za produkty naszych czasów. Np. św. Tomasz, w katechizmowej interpretacji swego młodszego współbrata, o. Pegues’a, odpowiada na pytani eo moralność chwytów marketingowych (s.181). Św. Tomasz jako genialny obserwator natury ludzkiej potrafił wyłapać uniwersalne, ponadczasowe problemy, stąd jego nauczanie przydaje się do analizy zjawisk współczesnych i tę wartość Doktora Anielskiego doskonale ocala i uwypukla wydany przez Was Katechizm…

 

Czy widzi Pani szanse na kontynuację zapoczątkowanej przez Papieża Benedykta XVI, wyraźnie dziś koniecznej, naprawy tego, co przez ostatnie dziesięciolecia było niszczone w dziedzinie liturgii?

 

Za poprzedniego pontyfikatu mówiło się o możliwościach zmian w Novus Ordo, jak choćby konsekwentna eliminacja nadużyć i profanacji liturgicznych, powrót do Kanonu jako podstawowej Modlitwy Eucharystycznej, przywrócenie do łask chorału gregoriańskiego, rezygnacja z elementów opcjonalnych, które stały się często jedynymi elementami liturgii realizowanymi z żelazną konsekwencją (jak np. przekazywanie znaku pokoju, czy komunia na stojąco). Praktyka pokazuje, że osobiste zaangażowanie Papieża Benedykta w reformę reformy, np. dbałość o sacrum w liturgii, udzielanie komunii wyłącznie na klęcząco i do ust, nie wywarły w wielu miejscach (szczególnie na Zachodzie Europy) wpływu na codzienne praktyki w parafiach. Oczekiwać zatem możemy raczej dalszej ewolucji Novus Ordo w kierunku podkreślania wspólnotowego i świątecznego charakteru uczy Eucharystycznej, z eliminacją “sztywnych” norm liturgicznych. Pocieszające w tej smutnej konstatacji może być to, że ludzie, zwłaszcza młodzi i zwłaszcza po doświadczeniu lekcji  udzielonej przezBenedykta XVI – coraz częściej szukają tego, co pewne, co stałe, co wymagające i święte, co powoduje wzrost. Młodzież pociąga ortodoksja, pociąga sacrum. Dlatego zapełniają się ławki w kościołach, w których odprawiana jest tridentina. Dzieje się tak nie tylko w krajach Zachodu, przez które przeszło liturgiczne i doktrynalne tsunami; dziś widać to także w Polsce. Sukces odnoszą te działania, czy ruchy wewnątrzkościelne, które stawiają ludziom wymagania, a nie tylko próbują zabawiać. Choć z ręką na sercu przyznaję, że nie cieszyłabym się powtórzeniem tego, do czego doszło w katolicyzmie Europy Zachodniej, gdzie dominicantes i communicantes stanowią de facto katolicy tradycyjni i członkowie Drogi Neokatechumenalnej.

 

Za: Bibuła.com

 

Kategoria: Religia, Społeczeństwo, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *