Szkodliwy wpływ Noe (recenzja filmu)
Każdy, kto zechce dowiedzieć się więcej na temat Starego Testamentu, Noego i dziejów Zbawienia, nie powinien oglądać filmu Noe. Na żadnym etapie nie nawiązuje on do prawdy biblijnej. Nie powinno to dziwić zważywszy na to, że reżyser – Darren Aronofsky, jest zagorzałym ateistą i zajmuje się kabałą (a zatem okultyzmem). O swoim dziele mówi: "zrobiłem najmniej biblijny film, jaki kiedykolwiek nakręcono".
Jeden z recenzentów, David Denby z New Yorker'a, komentuje: "W pojedyńczej sekwencji pojawił się kreacjonizm, ewolucjonizm Darwina, grzech pierworodny, koniec czasów oraz skrajny eko-fundamentalizm". Donald Clarke z The Irish Times dodaje: "Jest tu – w tym jednym filmie – dosyć pokręconej filozofii, apokaliptycznej przemocy, eko-ewangelizacji i proroczych dialogów, by założyć zupełnie nową religię".
W jednym z wywiadów Ari Handel, współtwórca scenariusza, stwierdził, że celowo podjął decyzję o nie używaniu słowa Bóg, a jedynie "stwórca", tak, by opowiedziana historia była akceptowalna dla wszystkich religii (rodzaj mentalności w stylu "wybierz sobie boga jakiego chcesz"). "Stwórca" przywodzi jednak na myśl Demiurga, złowieszcze pomniejsze bóstwo z kosmologii gnostyckiej, kształtujące świat materialny.
Noe jawi się tu jako człowiek brutalny, radykalny ekolog, gotów zabić siebie i swoją rodzinę i doprowadzić ludzkość do zagłady. Czyn ten miał oddać świat zwierzętom, które same pozostają niewinne. W jednej ze scen, gdy hordy barbarzyńców napierają na arkę, syn Noego pyta go, czy nie mogliby zabrać przynajmniej kilku osób. Noe odpowiada: "Nie, ludzie mają być ukarani za to, co uczynili światu; tylko niewinni będą ocaleni: zwierzęta".
W Biblii Noe "znalazł łaskę w oczach Boga… człowiek prawy, bez winy wśród współczesnych. Noe kroczył z Bogiem" (Rdz 6-9). Jeżeli Noe i jego rodzina mieli być ocaleni jako jedyni, czyż nie musiał on być człowiekiem wyjątkowych cnót? Jakże inny obraz namalowano w filmie, gdzie sportretowano człowieka nie stroniącego od przemocy, otumanionego i często speszonego, grzmiącego w koło o grzechu pierworodnym ludzkości, którym – jak wolno przypuszczać – było zaszkodzenie planecie. Nie ma tu mowy o grzechu jako zbrodni przeciw Bogu. W zasadzie w ogóle nie ma mowy o Bogu.
Jest za to scena z grasującymi, wrzeszczącymi, zakapturzonymi indywiduami, odzianymi w czerń i rzucającymi naokoło wściekłe spojrzenia. Dalej – seria chaotycznych obrazów, ociekających krwią zwierząt, patroszonych przez tych okrutnych ludzi. Syn Noego widzi to i pyta o zastaną sytuację. W odpowiedzi słyszy, że "oni jedzą zwierzęta". Pyta więc: "Ale dlaczego…?" Nie jest trudno dostrzec tu w pełni zamierzoną próbę przypięcia łatki, pokazania w oparciu o te odrażające typy profilu złoczyńcy – mięsożercy.
Upadłe anioły poruszają skały, słychać charczące głosy. Pojawia się dialog o tym, jak próbowały one pomóc ludziom i zostały za to ukarane. Utraciły niebo. Pomagają jednak Noe w budowie arki i bronią jego rodziny przed ludźmi nacierającymi na nią w momencie, gdy zaczyna padać deszcz. Następnie, już po tym dobrym uczynku, proszą stwórcę o miłosierdzie – i zostają przeniesione do nieba w stanie całkowitego przebaczenia…
Gdy wody opadły – jak mówi Biblia – Noe zbudował ołtarz i złożył ofiarę dziękczynną Bogu za oczyszczenie ziemi i ocalenie: Noe zbudował ołtarz dla Pana i wziąwszy ze wszystkich zwierząt czystych i z ptaków czystych złożył je w ofierze całopalnej na tym ołtarzu. (Rdz 8:20). W filmie nie ma ołtarza lub ofiary, widać za to chorągiew na szczycie góry, a Noe, z ramieniem owiniętym wysuszoną skórą węża, błogosławi swoją rodzinę oraz "nowy początek" Świata.
Początkowo przywódcy religijni twierdzili, że film jest kontrowersyjny. Stowarzyszenie The National Religious Broadcasters przyznało, że nie jest on w 100% zgodny z Biblią. Po pierwszych projekcjach i dyskusji panelowej z udziałem Johna Snowdena, konsultanta filmu z zakresu biblistyki, a także Phila Cooke – twórcy filmowego, konsultanta medialnego i pisarza, ponadto dr Jerry'ego Johnsona – Prezydenta i CEO w NRB, zdecydowano o włączeniu do poprzedzających film napisów klauzuli następującej treści: "Niniejszy film został zainspirowany historią Noego. Jakkolwiek zadziałała tu swoboda artystyczna, wierzymy, że film pozostaje prawdziwy co do esencji, wartości i spójny z opowieścią, która stanowi jeden z fundamentów wiary milionów ludzi na całym świecie. Biblijna historia Noego znajduje się w Księdze Rodzaju".
Z czasem, gdy zatrudnieni w Paramount Pictures specjaliści od marketingu zaczęli wypuszczać kolejne wywiady z Darrenem Ornofskym oraz jego autorem scenariusza, Ari Handlem, opinia publiczna zaczęła zmieniać nastawienie. Obydwu twórców zaczęto postrzegać jako osoby szczere, a nawet religijne.
O dawce zastosowanej w filmie "wolności artystycznej" można by powiedzieć znacznie więcej. Trudno tu znaleźć jakikolwiek punkt spójny z Biblią, jednak rzecz pozostaje zgodna z innym przesłaniem: postulatami radykalnych obrońców środowiska i praw zwierząt, a także twierdzeniami, że Bóg jest brutalny i nie dba o ludzi, z kolei piekło to zjawisko jedynie czasowe.
Prawda nie ma znaczenia – liczy się wyłącznie interpretacja. Wszystko jest subiektywne. Nikt się nie myli i nikt nie ma racji – rzecz jest taka, jaką chcesz żeby była. Każdy może teraz przywłaszczyć sobie media i pokazać wszystko, co zechce tak, jakby to była prawda; i zostanie to zaakceptowane, bo istnieje przecież artystyczna wolność.
Jako że większość współczesnych nam ludzi, zwłaszcza młodych, nie posiada dostatecznej wiedzy o Biblii, omawiany film zostanie w ich pamięci na długo jako jedyna znana im (a tym samym prawdziwa) wersja historii Noego. Po tak dużej dawce intensywnej i głośnej muzyki oraz wysokiej klasy efektach na dużym ekranie trudno przypuszczać, że publiczność stwierdzi, że to wyłącznie fantazja.
Ten mroczny i przygnębiający film z jego głośną muzyką wciska swoje fałszywe przesłanie w emocje i pamięć oglądających.
Christine Fitzgerald
Tłum. Mariusz Matuszewski
Kategoria: Mariusz Matuszewski, Religia, Społeczeństwo