Prof. Plinio Corrêa de Oliveira: Co ma robić katolik w czasie panowania złych papieży?
Zadano mi pytanie: jak osoba poszukująca prawdy winna jest działać w czasie, gdy rządzą źli papieże, tak, jak – dla przykładu – miało to miejsce w epoce renesansu?
Nieomylność w nadzwyczajnym nauczaniu papieży
W świetle doktryny katolickiej na tak postawione pytanie odpowiedzieć nie trudno. Źródłem prawdy jest Objawienie, tzn. Pismo i Tradycja. Katolickie Magisterium daje nam poprawną interpretację Objawienia. Papieże są nieomylni tylko wówczas, gdy nauczają doktryny ex cathedra, gdy oficjalnie powołują się na swoje prerogatywy, wynikające z nieomylności w odniesieniu do spraw doktrynalnych. W takim przypadku nie wolno się z tym nie zgodzić.
To samo dotyczy soborów. Sobór Watykański II, dla przykładu, jasno oświadczył, że nie jest nieomylny. Jan XXIII tak właśnie o nim mówił: w sposób szczególny podkreślał, że ma to być sobór pastoralny, nie zaś doktrynalny. Wynika stąd jasno, że nie tyle nauczał on doktryny, co wytyczał kierunek.
Istnieją sobory, które uczą dogmatów: np. Sobór Watykański I, który promulgował dogmat o nieomylności papieskiej. W takim przypadku mamy obowiązek przyjąć podaną prawdę bez dyskusji z uwagi na władzę, jakiej Najwyższemu Kapłanowi udzielił Jezus Chrystus, tak, by ten nauczał i prowadził Kościół.
Za pontyfikatu papieża Piusa IX ogłoszono dwa dogmaty – każdy z nich w inny sposób. Pierwszym jest dogmat o Niepokalanym Poczęciu, który papież ogłosił ex authoritate propria – na podstawie własnego autorytetu, bez wsparcia jakiegokolwiek soboru. Drugi – to dogmat o papieskiej nieomylności, który Pius IX zdefiniował przy pomocy Soboru Watykańskiego I w roku 1870. Te uroczyste proklamacje dogmatów stanowią część nadzwyczajnego nauczania papieży.
Nieomylność zwykłego nauczania papieży
Innym sposobem użycia przywileju nieomylności jest nauczanie przez wielu papieży tej samej doktryny w dokumentach współtworzących ich zwykłe magisterium. Każdy z dokumentów nie jest nieomylny per se, jednak gdy długa ich linia naucza tego samego, wówczas doktryna staje się nieomylna; nie jest bowiem możliwe, by Boża Opatrzność pozwoliła Kościołowi akceptować błąd przez długi okres czasu. Był by to absurd. Stąd też długa seria encyklik nauczająca tej samej doktryny staje się nieomylna. Jest to nieomylność zwykłego nauczania papieży.
W przeszłości wierni mieli pewność co to tego, za którą doktryną podążyć. Aż do Soboru Watykańskiego II papieże stale i konsekwentnie nauczali tego samego. Przez stulecia wiele dokumentów potwierdzało się wzajemnie i powtarzało te same punkty doktryny, dzięki czemu wierni mogli zachować spokój umysłu odróżniając dobro od zła, a także rozeznając co ma być przyjęte, a co odrzucone.
Papież może czynić źle i nie należy za nim podążać
Przeanalizujmy teraz sytuację Kościoła w dobie renesansu. Żyjący wówczas katolik często widział złych papieży robiących rzeczy, które doktryna Kościoła potępiała. Nie chodzi wyłącznie o ich życie prywatne, lecz także o sytuacje, gdy reprezentowali papiestwo.
Dla przykładu: tuż przed ukończeniem Bazyliki Św. Piotra papież Paweł V, pochodzący z rodziny Borgia, nakazał architektom wypisać złotymi literami na ciemnoniebieskim pasie nad kolumnami podtrzymującymi fasadę takie oto słowa: Paulus Quintus Borghesi fecie (Paweł V Borgia to uczynił). Co znaczy, że zabrakło mu nawet najbardziej podstawowej skromności. Nikt z odrobiną poczucia wstydu nie umieściłby takich słów, wynoszących jego i jego ród, na największym kościele chrześcijaństwa: To ja to uczyniłem. Nikt z was nie wybuduje domu, by następnie na wielkim znaku ponad drzwiami napisać: Jan Kowalski to zrobił. Mogło by to stworzyć mało przyjemne wrażenie, że cierpicie na manię wielkości.
Ponadto na wykonanych z brązu drzwiach Bazyliki Św. Piotra wyrzeźbiono między innymi motyw Ledy z łabędziem. Historia ta trąci zezwierzęceniem, a mimo to papież pozwolił na obecność takiej właśnie pogańskiej legendy na wejściu do Bazyliki. Kto jest w stanie obronić ową manifestację pogaństwa w Bazylice Św. Piotra? Nikt. Było to złe posunięcie.
Jaka mają reagować wierni w odniesieniu do pychy Pawła V? Skoro papież uczynił coś takiego, to może się wydawać, że to nie grzech. A jednak – doktryna katolicka tak właśnie mówi. Czyjeś sumienie może w obliczu takiego przeciwstawieństwa doświadczyć rozdarcia…
A jednak nie ma tu miejsca na problem z sumieniem. Gdy papież grzeszy, gdy czyni coś złego lub popada w błąd, jego pozycja wynikająca z piastowanego urzędu nie zmienia natury jego czynu. Jest zły. Nie ma tu miejsca na papieską nieomylność.
Jak zatem można rozeznać gdy coś jest nie tak? Należy rzecz po prostu porównać z wcześniejszym nauczaniem Kościoła. Jeżeli nieprzerwane nauczanie poprzednich papieży, traktaty moralne i sentire cum Ecclesia, mówią co innego, to znaczy, że nowy papież działa przeciw doktrynie katolickiej i robi coś niewłaściwego. Wierni w epoce renesansu dysponowali środkami odpowiednimi do odrzucenia złych czynów, jakie mógł popełnić papież.
Gdy byłem w Watykanie, odwiedziłem m. in. apartament Lukrecji Borgii, córki papieża Aleksandra VI. Jakkolwiek było to skandaliczne, popełniała tam ona wszelkie możliwe akty rozpusty. Na ścianach apartamentu utrwalono wiele niemoralnych obrazów. Każdy turysta, który zechce zwiedzić apartament, może je zobaczyć, z kolei historia Lukrecji opowiadana jest przez watykańskich przewodników.
Co zatem miał uczynić katolik doby renesansu w obliczu takich przykładów? Czy miał uznać, że i jemu wolno być niemoralnym – bo papież miał córkę i pozwalał jej na tę deprawację? Czy wolno mu było myśleć, że katolicka moralność uległa zmianie? Nie. Miał on po prostu zachować dosyć uczciwości, by zdać sobie sprawę, że papież zgrzeszył czyniąc tak, jak uczynił, a także że jego córka również grzeszyła. Katolik nie powinien podążać za złymi uczynkami papieży, lecz za wskazaniami katolickiej moralności.
Papieże mogą popełniać błędy doktrynalne
Ale co z doktryną? Czy papież może popełnić błąd w kwestii doktrynalnej? Tak, może. Tkwi to niepostrzeżenie w samym pojęciu nieomylności. Gdy papieże nie powołują się na przywilej nieomylności, mogą się mylić. Nieomylność oznacza niemożliwość zaistnienia pomyłki, błędu, upadku. Jeżeli sam papież oświadcza, że dokument nie jest nieomylny, to jest tak, gdyż może on być omylny. Innymi słowy: papież może popaść w błąd.
Jak jednak katolik może rozeznać, kiedy popełniany jest błąd? Może się on odwołać do wcześniejszego magisterium i sprawdzić, czy istnieje długa linia nauczania papieży, potwierdzająca daną rzecz. Jeżeli takowej brak, lub też jeżeli istnieje pewna różnica w nauczaniu, nowe nauczanie papieża jest błędne. To bardzo proste. Nie znaczy to, że każdy katolik winien wziąć na siebie zadanie osądzenia papieża. Nie zachęcam do tego. Mówię jedynie, że jeżeli istnieje jasne i stałe nauczanie poprzednich papieży, utrzymujące coś innego, aniżeli opinia nowego papieża, to ta ostatnia ipso facto zostaje osądzona przez poprzednie magisterium. Wierni jedynie uświadamiają sobie błąd.
Ktoś może zaprotestować: dlaczego dokumenty poprzednich papieży mają być bardziej wiarygodne te, które publikuje nowy papież?
Gdyż długa seria papieskich dokumentów, w sposób niezmienny nauczających tej samej doktryny, cieszy się przywilejem nieomylności zwyczajnego nauczania stolicy apostolskiej. Jeden dokument nowego papieża, który nie powołuje się na nieomylność w zakresie jego wykładni, może zawierać błąd.
Tu ktoś można zapytać: jak długo możemy mieć błędne nauczanie w Kościele, takie, które stoi w sprzeczności z poprawnym? Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie. Być może przyszli teologowie będą musieli się z nim zmierzyć.
Prof. Plinio Corrêa de Oliveira
Tłum.: Mariusz Matuszewski
Za: traditioninaction.org
Kategoria: Publicystyka, Religia, Wiara
Znowu się czepiam, ale portal zdaje się mieć aspiracje do tworzenia na swojej bazie konserwatywnych elit, toteż, uważam, powinien wystrzegać się błędów, nawet jeśli nie zniekształcają one podstawowego wywodu artykułu. Otóż papież Paweł V nie pochodził z (niespecjalnie zresztą zasłużonej) rodziny Borgiów, lecz z rodziny Borghesich, o czym notabene mówi nam zacytowany łaciński napis. Zastanawia mnie, czy to błąd przekładu czy samego prof. Pliniusza Correi?…