Prof. Jacek Bartyzel: O krytyce „Żołnierzy Wyklętych”
Przyłączanie się do plucia na Brygadę Świętokrzyską jest zarazem haniebne i głupie. Haniebne, bo rzucanie na pożarcie Żydom, postkomunie i całemu lewactwu najbardziej znienawidzonej przez nich formacji, zdradza mentalność drobnego kombinatora, który chytrze mniema, że sam zostanie oszczędzony zaliczony do "dobrej strony". Głupie, bo niezdolne przewidzieć, że w taktyce krojenia salami na każdego kto nie jest nimi przyjdzie kryska.
W szczególności odnosi się to do tych, którzy kreują się wbrew prawdzie na spadkobierców endecji, a sami mają za uszami 50-letnią kolaborację z komuną w PAX-ie i ciągle powtarzają, że NSZ "niescalony" z AK, to nie "główny nurt" endecji, tylko część przedwojennego ONR. A przecież oni sami też wywodzą się z ONR, tylko z innego odłamu. Ale gdyby nawet byli namaszczeni przez samego Pana Romana, to winni pamiętać, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Bo przecież wrogowie też nie są w ciemię bici i mogą sobie przypomnieć, że parę miesięcy przed wojną prezes SN, Kazimierz Kowalski – o którym ostatnio też było głośno – powiedział na naradzie kierownictwa stronnictwa, że wojna jest nieuchronna i musimy ją przyjąć, tylko szkoda, że tak się sprawy potoczyły, że będziemy walczyć po niewłaściwej stronie. I o tym, że kolejny prezes – Tadeusz Bielecki jeszcze w 1940 roku żałował, że Polska nie może walczyć z komunizmem i anglosaskim demoliberalizmem, a po stronie swoich naturalnych sojuszników ideowych, czyli państw łacińsko-katolickich: Włoch Mussoliniego, Hiszpanii Franco i Portugalii Salazara. I o tym, że po klęsce Francji, w Libourne nie tylko konserwatysta Cat-Mackiewicz, ale i czołowi politycy endecji: Bielecki, Zdziechowski, Folkierski namawiali prezydenta Raczkiewicza, żeby wzorem marszałka Petaina podjął rozmowy z Niemcami, aby wynegocjować jakieś łagodniejsze warunki okupacji, porównywalne z francuskimi? I co, kiedy ich zaatakują, też się ich wyrzekniecie i rzucicie na pożarcie?
A wszystko to jest skutkiem (jak już pisałem kilka lat temu, kiedy mnie niektórzy patrioci i prawicowcy mało żywcem nie zjedli) tego obłędu, jakim jest umysłowe zahibernowanie w prawie 80 lat po wojnie w micie "koalicji antyhitlerowskiej", którego konsekwencje są dwie: wieczysta hostylizacja wszystkich, a więc przede wszystkim całej niedemoliberalnej prawicy, którzy w ZSSR nie chcieli uznać "sojusznika" i "wyzwoliciela", ergo "Imperium Dobra", walczącego z JEDYNYM Imperium Zła, czyli III Rzeszą, oraz judeocentryczna narracja historyczna, bo tak się złożyło, że Żydów masowo mordował tylko jeden z tych hiper-zbrodniczych systemów. I w ten sposób, niemający żadnych politycznych ani nawet militarnych skutków epizod taktycznej współpracy na niskim szczeblu, aby uniknąć konfrontacji i wyjść cało z kraju, z też już wycofującym się okupantem, który nie miał już żadnych możliwości szkodzenia Polsce i Polakom, bo nieuchronnie przegrywał wojnę, urasta do rangi jakiejś strasznej i niewybaczalnej kolaboracji, o którą z miedzianym czołem oskarżają spadkobiercy kolaborantów komunizmu przez pół wieku.
Gdyby wszyscy na tzw. prawicy mieli choć trochę wstydu i rozumu, to by rozumieli, że wszystkie historyczne spory i nawet bolesne, krwawe konflikty między tą czy inną grupą polskich patriotów, tym czy innym odłamem narodowców, między narodowcami a sanatorami, sanatorami a sikorszczykami etc., winny być dyskutowane tylko pomiędzy swoimi, a nie dostarczać paliwa wrogom. Wobec nich i służącej im Partii Antypolskiej w Polsce winien panować zwarty mur narodowej solidarności i dumne "wara wam, szubrawcy, od naszych bohaterów!".
***
Trzecia generacja żydokomuny dwoi się i troi, żeby zohydzić pamięć żołnierzy NSZ. Odpowiedzią naszą winno być przede wszystkim stanowcze odrzucenie kłamliwej retoryki o "bratobójczych mordach". Tak, NSZ-owcy (i nie tylko oni, bo przecież wielu AK-owców także) strzelali od początku do komunistów i ich agentury, ale ci nie byli żadnymi naszymi "braćmi". Byli najeźdźcami bądź pachołkami wroga i sługami najbardziej szatańskiej ideologii w dziejach. Rolą żołnierzy nie jest politykować, tylko eliminować wroga. Im więcej więc zabiją wrogów w chwili najazdu, czy nawet uprzedzając go, tym lepiej spełniają swój obowiązek. Winniśmy myśleć o nich tak, jak karlistowscy requetés, którzy mawiali, że każdy zabity czerwony to jeden dzień kar czyśćcowych mniej.
***
Kwiaty na grobie żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ są gestem tanim dosłownie, ale mogącym w tym momencie drogo kosztować politycznie (chociaż może i tak nie mamy już nic do stracenia, więc zamiast "znosić pociski zawistnego losu lepiej przez opór wybrnąć z niego"?). Doceniając mimo to szlachetność gestu pana premiera, wolałbym, żeby rząd polski już dawno wystąpił do Pana Prezydenta z wnioskiem o pośmiertne awansowanie płk. Antoniego Szackiego "Bohuna" do stopnia generalskiego, a pozostałych oficerów Brygady odpowiednio o stopień wyżej. Najwyższe uznanie należy się zawsze nie tym dowódcom, którzy umieją efektownie przegrywać, ale tym, którzy w skrajnie niesprzyjających warunkach potrafią wygrywać. A czymże, jeśli nie wielkim zwycięstwem w takich warunkach jest uratowanie setek żołnierzy przed niechybną śmiercią z łap Czerwonych lub przynajmniej torturami i srogim, wieloletnim więzieniem, a nadto jeszcze wyzwolenie obozu koncentracyjnego i też prawdopodobnie uratowanie życia setek uwięzionych tam kobiet ?
Prof. Jacek Bartyzel
źródło: Facebook
Kategoria: Historia, Jacek Bartyzel, Myśl, Publicystyka
to nie jest komentarz a pytanie -czy Bartosz Bartyzel -ten rzecznik Cywinskiego ma cos z Panem wspolnego? PROSZĘ O ODPOWIEDZ!
Jesli tak -rezygnuję ze subskrybcji!
Sz, Pani,
Choć ton Pani pytania jest obcesowo-lustracyjny, odpowiem: nie znam człowieka.