Morozowicz: Różaniec
Różaniec czyni mnie łagodniejszą. Nie potrafię nawet tego opisać, dlatego tym bardziej nie będę w stanie tego wyjaśnić. A także przekonać o tym kogoś, kto nie wierzy w siłę tej modlitwy.
Stresujący czas zamknięcia miał się dla mnie okazać czasem błogosławionym, który zaczęłam z wytrwale przesuwanymi w rękach paciorkami. Owoce zbieram i mam zamiar zbierać do końca życia. Zamiast burzy, którą spodziewałam się zastać w moim wnętrzu, znalazłam cichy pokój, do którego niestrudzenie wchodziłam, siadałam na ziemi i pozwalałam łasce koić moje nerwy, wyciszać umysł, wyłączać zmysły. Nadal siadam w tym pokoju i nadal uczę się, jak w skupieniu trwać w nim, jak do niego tęsknić i jak znajdować okazje do tego, by w nim spocząć.
Modlitwa różańcowa nie jest łatwa, ale jest niesamowicie owocna i skuteczna. Tak prosta, monotonna, a w tym wszystkim piękna. I choć trudne jest dla mnie odmawianie jej w skupieniu, z należytym szacunkiem, choć nie zawsze serce pała na samą myśl o niej, choć często siadając do modlitwy jestem po prostu zmęczona, modlę się. Z doświadczenia wiem, że warto. Nieraz widziałam i nadal widzę, jakie cuda wynikają z odmawiania różańca. Może dlatego, że nie opiera się na emocjach, pozwala całkowicie wyjść poza siebie, zapomnieć o swoich odczuciach i zaprasza do wytrwałego, prostego, dziecięcego zwracania się do Maryi. To tak jakbyśmy siadali przy jej drewnianym stole i cały czas mówili do niej. A ona siedzi naprzeciwko nas i wpatrzona w nas z miłością, słucha. Słucha, nawet gdy nasze myśli błądzą gdzieś daleko, oczy zamykają się zmęczone, a ciało wierci niespokojne. Ona słucha. I chce pomóc swoim ukochanym dzieciom.
Każdy z nas jest inny, to oczywiste. Niektórzy z nas są bliżej Boga, inni dalej. Co ciekawe, wielu z nas pewnego dnia zawiesiło na lusterku wstecznym w swoim aucie różaniec. Z różnych powodów. Jakiekolwiek by one nie były, wierzę, że stały się zaproszeniem dla Maryi. I to jest piękne.
Kilka osób obdarowałam różańcami. Każdej z nich patrzyłam w oczy i widziałam potencjalnego świętego. Nic więcej nie zrobiłam. Tylko zaufałam. Maryja najlepiej wie, jak dotrzeć do swoich dzieci.
Różaniec czyni mnie łagodniejszą. Maryja, wzór kobiecości, uczy bycia wytrwałą, cierpliwą, łagodną. Zwłaszcza teraz, w miesiącu Jej poświęconym, gdy w oknach domów widzę ustawione obrazy Matki Bożej Jasnogórskiej, gdy uczestniczę w nabożeństwach majowych. To wszystko jest tak proste, może wydawać się dziecinne i naiwne. Ale ja widzę działanie jej świętej ręki. Jej ręka tak często podtrzymywała mnie, bym nie upadła, tak często ratowała z opresji, tak często na moich oczach czyniła cuda, że nie jestem w stanie zrobić nic innego, jak tylko z wdzięcznością i dziecięcym oddaniem szeptać "Zdrowaś Maryjo".
Aleksandra Morozowicz
Kategoria: Mariusz Matuszewski, Publicystyka, Religia, Wiara
Dziekuje. My tez od kilku miesiecy siadamy co wieczor 'przy drewnianym stole' Maryji i ufamy ze Ona slucha, choc nasze mysli takie rozbiegane