banner ad

Matuszewski: Po zaprzysiężeniu Prezydenta RP, p. Karola Nawrockiego

| 7 sierpnia 2025 | 4 komentarze

Zacznę od końca. Tzn. od końca wygłoszonego po zaprzysiężeniu nowego prezydenta Najjaśniejszej RP orędzia, które p. Karol Nawrocki zechciał zwieńczyć następującymi słowami: Niech Bóg błogosławi Polsce! I pięknie, bo opieka Opatrzności jest w naszym, tyleż niezłomnym, co steranym dziejowymi zawieruchami, kraju, bardzo potrzebna. Cieszy zatem, że głowa Państwa w trakcie kolejnej odsłony populistyczno-plemiennej wojenki uczyniła przynajmniej tyle.

Niestety, monarchista – całym swoim politycznym jestestwem zakorzeniony w przekazywanej przez stulecia Tradycji, nie może nie dostrzec, że to prezydenckie zawołanie jest zaledwie przejawem impulsu chwili. Kolejną kolorową kokardką, rzuconą masom, by mogły z zadowoleniem zaklaskać. Brak tu realnej głębi, a prośba, by Bóg w swojej łasce zechciał błogosławić Państwo, to w kontekście wygłoszonego dziś orędzia zaledwie ozdobnik, przytłoczony zresztą ciężarem poprzedzającej go, a powtórzonej wielokroć,  najgorszej z politycznych herezji: inwokacji do innego bóstwa, dla demokraty najważniejszego i najwyższego w hierarchii pojęciowego bezładu i bezkształtu, poza którym nie umie on istnieć: owego wszechwładnego, bezcielesnego i bezmyślnego Demosu, zwanego tu dla zmylenia przeciwnika – Narodem.

P. Nawrocki nie pozostawia miejsca na wątpliwości. Swoje przemówienie zaczyna od tyleż wiernopoddańczego, co jasnego w swojej wymowie stwierdzenia, że Władzę zwierzchnią w Rzeczypospolitej sprawuje naród. To wybór (…) narodu postawił mnie dziś przed Państwem – dodaje. Prezydent nie omieszkał też wyrazić dumy w związku z owym silnym głosem suwerena, (…) objawionym w tym demokratycznym akcie wyborczym w związku ze świętem naszej demokracji 1 czerwca.

Demokrata postawionego tu zarzutu nie zrozumie. Dla monarchisty ma on jednak znaczenie zasadnicze, gdyż wywiedzenie źródeł władzy nie od Stwórcy Wszechrzeczy, który w swojej łasce użyczył jej panującym dla wypełnienia Jego woli, lecz z kaprysu motłochu, nie pozwala żywić jakiejkolwiek nadziej na realne uzdrowienie życia państwowego. Owszem, p. Nawrocki raczył nawet wspomnieć o zmianie konstytucji, jeżeli jednak nawet do niej dojdzie (w co pozwalam sobie wątpić zważywszy na niezbędną po temu większość parlamentarną) będzie to w dalszym ciągu kolejne wcielenie demokratycznej utopii, czy też, jak wolimy: politycznej herezji, nie zaś realna zmiana porządku społecznego i politycznego, polegająca na powrocie do niezmiennego fundamentu, na jakim winny one być oparte i wywiedzeniu zeń zdrowej struktury państwa.

Papież Pius X uczy, że jeśli lud pozostaje dysponentem zwierzchności, to czym wówczas staje się władza? Cieniem i mitem. I dokładnie tym jest władza przekazana wczoraj na ręce p. Nawrockiego.

Nie rozumiem w związku z tym wpisów niektórych komentatorów naszego życia publicznego, zgodnie z którym przysługuje mu (nawet, jeżeli tylko symbolicznie) tytuł interreksa, lub że sprawuje on władzę na zasadzie jakiegoś depozytu, który w odpowiednim momencie wróci w ręce Króla. Ktoś (czy będzie to prezydent, czy też którykolwiek członek rządu), kto nie uznaje jedynego źródła władzy, jakim jest Boża łaska i nie dostrzega nierozerwalnego związku pomiędzy sacrum, a Tronem, dalej: kto nie rozumie nałożonych nań przez Boga obowiązków, za swojego suwerena uważa natomiast bezmyślny motłoch – człowiek taki nie jest, bo być nim nie może, depozytariuszem władzy z Prawa, które wyrasta z prawa naturalnego, ustalonego w Niebie, nie zaś na tym padole grzechu.

Życzę Prezydentowi RP jak najlepiej. Nie ma dla mnie znaczenia zestaw pięknie brzmiących obietnic, które powtórzył podczas swojego orędzia – a to ze względu na to, że polski porządek polityczny ułożono tak, że rząd i parlament nie są w stanie skutecznie wprowadzić w życie żadnej ustawy bez podpisu prezydenta, a prezydent nie może zrobić w zasadzie nic poza zgłaszaniem projektów ustaw – w sytuacji obecnej czeka nas zatem najpewniej kolejna odsłona plemiennej awantury, nie zaś budowa i rozwój. Żywię wszakże nadzieję, że na tyle, na ile będzie to możliwe, p. Nawrocki zechce bronić pryncypiów chrześcijańskiego życia politycznego i zatrzyma pochód tęczowo-czerwonej barbarii w polskiej oświacie i życiu społecznym choć na kilka cali.

Jako monarchiści, obserwujemy kolejną odsłonę tego teatru kukieł z oddalenia. Nie chcemy mieć z nim nic wspólnego, zamiast tego za znacznie bardziej zasadne i potrzebną uznajemy natomiast modlitwę o powrót Króla. Nasza nadzieja na Restaurację nie słabnie przy tym ani na jotę, gdyż wyrasta ona z pewności opartej na przedwiecznym i niezmiennym źródle władzy, z którego w momencie Bożą wolą wyznaczonym, spłynie znów łaska i wskaże Pomazańca, który godzien będzie na nowo wznieść zapomniane dziś sztandary. To jedyny wybór, w jaki wierzę.   

Mariusz Matuszewski  

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Polityka, Publicystyka

Komentarze (4)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Jan XXIII był masonem pisze:

    Niestety, nawet wśród polskich monarchistów panuje kompletne ogłupienie. Ilu już "tradycyjnych katolików" widziałem zapatrzonych w Grzegorza Brauna – paleolibertarianina ignorującego Społeczne Nauczanie Kościoła – jak w Święty Obrazek! Marzących o tym, by to on został Królem! 

    Takie są skutki komunistycznego prania mózgów i braku własnej, oryginalnej myśli prawicowej w Narodzie: Polacy nie chcą dobrej władzy osadzonej w Naturalnym Porządku; chcą Pierwszego Sekretarza! Niektórzy chcą na tym stanowisku Kaczora, inni Tfu!ska, a jeszcze inni Brauna. 

    I tak się to kręci! Ech…

  2. Igor pisze:

    Szanowny Panie "Jan XXIII …" dziękuję bardzo za Pański komentarz. Bardzo proszę o podanie mi definicji "paleolibertarianin" oraz o przykłady na to, że Pan Braun ignoruje Społeczne Nauczanie Kościoła. Pozdrawiam serdecznie.

  3. Jan XXIII był masonem pisze:

    Nie ma co się rozpisywać, dlatego przywołam przykłady z samej góry: 

    Braun jest zaślepiony radykalnym, nieregulowanym kapitalizmem, co stoi w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, który nie przyjmuje żadnego liberalizmu. Do tego Braun promuje narrację, jakoby wszystkie antycywilizacyjne przywary kapitalizmu wynikały z wpływu sekt, mafii i loż. Jest to pomieszanie z poplątaniem: to nie kapitalizm jest jaki jest przez loże; to loże mają wpływ jaki mają dzięki kapitalizmowi! W każdym państwie, w którym wprowadzono kapitalizm, zmutował on w takiego oligarchicznego potwora! A jeśli "to nie był prawdziwy kapitalizm," to widocznie "prawdziwego kapitalizmu" nie da się wprowadzić! Wszędzie gdzie pojawia się kapitalizm zanikają resztki tradycyjnego stylu życia, zanikają więzi wspólnotowe, zanika religia etc. etc. Promując kapitalizm Grzegorz Braun promuje niewolnictwo narodu polskiego pod ręką tych właśnie lóż o których tak często mówi! Jest to arcy-antykatolickie podejście. 

    Poza tym, Grzegorz Braun promuje skrajnie materialistyczny, libertariański pogląd na rolę państwa wobec jednostki i społeczeństwa, jakoby państwo było jedynie legalnie funkcjonującym "bandziorem" istniejącym tylko po to, żeby chronić nas przed innymi bandziorami, odmawiając państwu jakiejkolwiek ponadnaturalnej roli w Bożym Planie. 

    A co do definicji paleolibertarianizmu – może Pan ją sprawdzić raz dwa na wikipedii. Oczywiście nie twierdzę, że Grzegorz Braun kiedykolwiek identyfikował się z tym ruchem, natomiast fakty są nieubłagane: bardzo mocno się on w niego wpisuje. Braun to w gruncie rzeczy katolicki Korwin.

  4. . pisze:

    U Brauna raczej ten liberalizm pojawia się na coraz dalszym planie więc nie wiadomo ile w nim tego ultraliberalizmu pozostało. Postuluje protekcjonizm dla polskich rolników, a to niezbyt liberalnie brzmi… Zresztą nawet jeśli gdzieś tam jeszcze jest u niego ten liberalizm to jest to po prostu oddźwięk mitu wolnego rynku popularnego u konserwatystów od okresu postkomunistycznego. Ale ten mit powoli odchodzi już do przeszłości, prof. Jacek Bartyzel obecnie odrzuca tak samo socjalizm, jak i liberalizm. Prof. Adam Wielomski od jakiegoś czasu już przedstawia myśl Gilberta Keith Chestertona i inne koncepcje zwolenników dystrybucjonizmu. Pan Grzegorz Braun zapewne zna pracę intelektualną tych panów więc nie można wykluczyć, że przestał już dogmatyzować wolny rynek tym bardziej, że w wielu kwestiach jego poglądy zdążyły już ewoluować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *