Matuszewski: Po wyborach samorządowych
Celem wyborów samorządowych ma być przede wszystkim wybieranie przedstawicieli społeczności lokalnych, powoływanych do zarządzania mieniem komunalnym i dbania o jego stan. Niestety, ostatnie lata przynoszą coraz dalej idące upartyjnienie także na tym szczeblu, zatem garść uwag ogólnych wydaje się w tym miejscu jak najbardziej zasadna.
Informacją najważniejszą, powtarzaną w nagłówkach wszystkich mediów, jest spora przewaga PiS nad PO. Pokazuje to społeczne zmęczenie Platformą i jej koalicjantem – PSL. Wszechobecne tworzenie koleżeńskich układów politycznych w połączeniu z aferami na szczeblu ogólnopolskim sprawia, że łatwo ten rezultat zrozumieć.
Czy jednak wyborcy głosowali za PiS-em, czy też przeciwko PO? Uważam, że znaczny odsetek uznał za zasadne wziąć udział w procesie głosowania negatywnego – a zatem nie tyle popierając PiS, co starając się zaszkodzić Platformie. Elektorat prawicowy dysponował wprawdzie alternatywą w postaci Kongresu Nowej Prawicy i Ruchu Narodowego, ale są to ugrupowania relatywnie nowe, a równocześnie wzbudzające niemałe emocje, a co za tym idzie – także nieufność. W przypadku RN radykalizmu haseł i głośnej, jakkolwiek mało merytorycznej, krytyki nie wsparła w dodatku poważna refleksja szczegółowa, zwłaszcza ta dotycząca spraw gospodarczych i administracyjnych (a przynajmniej była ona trudna do zauważenia). Sprawiło to, że elektorat gotów oddać swoje głosy na prawicę wolał przelać je raczej na kandydatów Prawa i Sprawiedliwości – ugrupowania dawno już prawicowego jedynie z nazwy, ale o pozycji politycznej (a także medialnej) w ogólnym obiorze znacznie bardziej stabilnej. Postawa największych stacji telewizyjnych i wiodących tytułów prasowych, niedopuszczająca do szerszej debaty partii takich jak RN i KNP, nie pozostaje rzecz jasna bez znaczenia.
Problem w tym, że wygrana PiS nie oznacza żadnej rewolucji w zakresie jakości pracy samorządów lokalnych. Nadal decydować będzie nie kompetencja, ale partyjne nadanie. W dalszym ciągu samorządy stanowić będą "skocznię" do kariery parlamentarnej lub do zdobycia korzystnej z własnego punktu widzenia pozycji w układach rządzących miastem, gminą czy powiatem. PiS jako opozycja różni się od PO retoryką polityczną na szczeblu krajowym, ale na gruncie lokalnym mechanizmy funkcjonowania pozostają wspólne de facto wszystkim ugrupowaniom. Doskonale ilustruje je przykład moich rodzinnych Siemianowic Śląskich, w których pełnomocnik PiS, z początku zawzięcie zwalczająca każdą inicjatywę PO, bez większych oporów przyjęła propozycję ustępującego obecnie prezydenta miasta (rządzącego właśnie z nadania PO) i wycofała się z udziału w sporach politycznych w zamian za lukratywne finansowo, jakkolwiek realnie nic niewnoszące (i nikomu niepotrzebne) stanowisko Pełnomocnika Prezydenta ds. Rodziny; Platforma pozbyła się tym samym najpoważniejszej w mieście opozycji. Co więcej: kilka tygodni temu prezydent miasta (raz jeszcze zaznaczmy – z ramienia PO) zyskał poparcie PiS w wyborach samorządowych (zapewne nie bez udziału hojnie nagrodzonej za współpracę pani pełnomocnik).
Osadzona w tych realiach i oparta na niezwykle elastycznych kryteriach moralnych działalność struktur podległych poszczególnym partiom – od PiS przez PO, SLD po PSL – niezależnie od zmian kadrowych stanowi niemal pewną gwarancję utrzymania samorządowego status quo, a zakończona dopiero co kampania wyborcza wydaje się to potwierdzać.
Czy obecne wybory można traktować jako wstęp do walki politycznej przed przyszłorocznymi wyborami krajowymi? Tak, z całą pewnością. Nie mam wątpliwości, że w obrębie lokalnych struktur partyjnych miejsce debaty samorządowej zajmie teraz ustalanie strategii wyborczej na rok 2015, z kolei problemy takie, jak stan dróg i gospodarka odpadami, stracą zainteresowanie aż do następnej kampanii samorządowej.
Mariusz Matuszewski
Kategoria: Polityka, Uncategorized