Matuszewski: KORONA nie na dziś
Grzegorz Braun ogłosił właśnie wolę założenia nowej partii politycznej o nazwie Konfederacja Korony Polskiej – w skrócie: KORONA. Wydany przez niego komunikat głosi, że „KORONA będzie właściwym narzędziem politycznego działania przedstawicieli Pobudki, sygnatariuszy Aktu Konfederacji Gietrzwałdzkiej, a także innych Polaków cywilizacji łacińskiej, życzliwie i z nadzieją podchodzących m.in. do mojego bezpośredniego zaangażowania w akcję polityczną w kampaniach wyborczych ostatnich lat”.
Sylwetki autora tych słów przedstawiać nie trzeba. Podobnie jak wielu z nas, śledzę działalność p. Grzegorza Brauna od dłuższego już czasu i bardzo cenię go zarówno za publicystykę – pełną fantastycznych analiz i głębokiej znajomości poruszanych tematów, jako gawędziarza, a także reżysera znakomitych filmów dokumentalnych. W środowisku monarchistycznym jest jednym z najwyżej i najgodniej prezentujących nasz sztandar na forum publicznym. A jednak, pomimo to (a może właśnie dlatego) od kilku miesięcy postawa p. Brauna coraz bardziej dziwi wskutek bardzo poważnej zmiany nastawienia do polityki bieżącej.
Otóż kilka miesięcy temu wyraził on (wcieloną potem w życie) chęć wejścia (w ramach Konfederacji) w koalicję z osobami i partiami z monarchizmem, integralnym konserwatyzmem oraz cywilizacją łacińską mającymi niewiele wspólnego. W tym z osobami politycznie dosyć dwuznacznymi czy wręcz skompromitowanymi, a także takimi, których poglądy da się co najwyżej podciągnąć pod niepodległościowy socjalizm. A wszystko to w celu zdobycia mandatu posła w instytucji stanowiącej dokładne przeciwieństwo wszystkiego, co p. Braun dotychczas głosił.
Zadać tu można pytanie: czy istotnie wierzy on w możliwość zmiany panujących tam stosunków? W realną szansę na rozsadzenie rządzących Europą sił, dysponujących nieosiągalną dla nas polityczną, medialną i finansową przewagą, przy pomocy haseł, których zsekularyzowane społeczeństwa Zachodu dawno już nie rozumieją?
Ogłoszona właśnie inicjatywa polityczna nasuwa podobne wątpliwości. Nazwa jest rzecz jasna niezwykle podniosła, ale nie może być wątpliwości, że na rozdrobnionej polskiej prawicy jest to kolejny rozbłysk, który szybko zgaśnie i nie pozostawi po sobie żadnego realnego śladu. Tym bardziej, że jest on pokłosiem podziału w środowisku, które powołało do życia Konfederację w celu zdobycia mandatów do PE, a zaraz po wyborach rozeszło się do własnych piaskownic, by tam dalej budować wizerunek głównych antysystemowców RP (cokolwiek to znaczy). KORONA powstaje zresztą na bazie haseł, które rozumieją tylko ludzie z naszego środowiska. Są chwalebne, ale w szerszym odbiorze społecznym, poddanym od lat bez mała 30 populistycznemu praniu szarych komórek i coraz bardziej świeckiej propagandzie, poparcia nie znajdą – bo znaleźć nie mogą. Nie padają wszak na grunt po temu przygotowany, za to wyjałowiony brakiem wpływu tradycyjnej katolickiej wykładni etyki politycznej, kręgosłupa zasad, których strażnikiem było polskie ziemiaństwo, a także brakiem odpowiednich wzorów.
Mam wrażenie, że p. Grzegorz Braun popełnia ten sam błąd, co onegdaj wielu przed nim: wchodzi na ruchome piaski demokratycznej polityki łudząc się, że będzie w stanie cokolwiek zmienić. Niestety piaski te wciągną każdego, kto się do nich zbliży. P. Braun dalej prezentować będzie sztandar konserwatywny, ale reguły gry pochłoną go co raz bardziej. Obawiam się, że straci dzięki temu na wiarygodności. Dawniej brzydził się wyborami, a jedyny wyjątek czynił spraw samorządowych argumentując, że dotyczą naszego bezpośredniego otoczenia. Teraz wydaje się, że hamulce te już nie istnieją, a przygotowania do kolejnej wyborczej kampanii absorbują autora Stałych wariantów gry w stu procentach. Potem będzie kolejna. A potem jeszcze jedna… Nie łudźmy się: wszystkie one z niewielkimi szansami na realne powodzenie.
Nie piszę tych słów dla samej tylko krytyki p. Brauna, jestem natomiast przekonany, że najlepszą drogą postępowania jest ta, którą kroczył on od wielu lat: organizując grupy formacyjne i edukując – czy to poprzez wykłady i pogawędki, czy też znakomite filmy i książki. Inicjatywy takie, jak integralnie konserwatywna partia polityczna, nie mają szans powodzenia tak długo, jak długo nie istnieje społeczeństwo przygotowane na ich przyjęcie. Ukształtować je może tylko zmiana perspektywy politycznej na tę, w której wysiłek obliczony będzie nie na krótkie okresy, oddzielające jedne wybory od drugich, lecz na długoletnią, żmudną pracę u podstaw.
Najważniejsze to nie zejść z obranej drogi i nie dać się omamić demokratycznej grze i ułudzie, którą ona stwarza. Nie ważne jak długo potrwa droga do Restauracji, ważne, by budować jej gmach w oparciu o zdrowy fundament. I pamiętać, że – jak uczy Hieronim hr. Tarnowski: „W zasadach stanowiących podstawy konserwatyzmu jest prawda, a prawda jest nieśmiertelna. I dlatego konserwatyzm można zwalczać, można mu przeczyć, ale wymazać go z powierzchni ziemi nie podobna. Jedno tylko może go zabić: jeżeli dla celów oportunistycznych zboczy od swojej ideologii i wejdzie w kompromis co do tych zasad, które stanowią jego rację bytu. Wtedy popełni samobójstwo”.
Wszystkim, którzy chcą odbudowy majestatu Państwa, słowa te jasno wskazują drogę postępowania. Próba podjęcia gry z demokracją i jej zasadami zawsze kończy się zwycięstwem demokracji.
Chcę mieć nadzieję, że inicjatywa p. Brauna nie będzie kolejnym tego przykładem. Nie ma ona szans realnego powodzenia na scenie politycznej, zdominowanej przez PiS, PO i inne partie o podobnym profilu etycznym, dysponujące znacznie większymi środkami i doświadczeniem politycznym. Należy zatem zadać pytanie o to, czy warto marnować siły i środki na to, co bezcelowe? Czy nie lepiej zaangażować ich w przedsięwzięcia mogące przeciągnąć na naszą stronę kolejne dusze? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam autorowi(m) nowej inicjatywy.
Mariusz Matuszewski
Kategoria: Mariusz Matuszewski, Myśl, Polityka, Publicystyka
Szanowny Panie Mariuszu, zgadzam się w pełni, co do Pańskiej opinii o tym, że nie należy iść na żadne kompromisy z systemem demo-liberalnym. Co więcej, naiwnością jest sądzić, że można ten system zmienić korzystając z dozwolonych w jego obrębie metod (wybory, referenda, plebiscyty, reformy, partie polityczne itd. itp.). Demo-liberalizm jest skonstruowany w ten sposób, że nie można NIC zmienić poruszając się w obrębie jego dogmatów i zasad.
Nie zgadzam się jednak z Pańską krytyką działalności politycznej takich postaci, jak G. Braun, czy nie wspomniany powyżej J. Korwin-Mikke. Działać aktywnie na polu demokratycznej polityki nie musi oznaczać, że dostosowujemy się do demo-liberalnych opinii, czy dogmatów (JKM i Braun to najlepsze przykłady). Oczywiście pratyka często skazuje takich polityków na marginalizację, ale to już inna historia.
Aktywna działalność polityczna pozwala na jedno: daje dostęp do mediów i szerokiej publiczności. Opinie prawicowe mają wówczas szansę trafić w eter i wywrzeć wpływ na formę i rodzaj dyskusji. A może, co ważniejsze, nie zostają zapomniane, nie odchodzą do podręczników historii i akademickich debat o filozofii polityki.
Proszę sobie wyobrazić sytuację młodego chłopaka, który wychowuje się w rodzinie bez tradycji, uczęszcza do postkomunistycznej szkoły, której program nauczania został skonstruowany przez ministerstwo postkomunistycznego państwa-Lewiatana. Ten program jest pełen empiryzmu, scjentyzmu i relatywizmu, nie ma w nim żadnych wartości, bo demokracja liberalna najbardziej boi się wartości, obowiązków i prawdy. Pewnego dnia, dzięki mediom ten młody chłopak trafia na postacie takie, jak G. Braun, czy JKM i zaczyna ich słuchać. Słyszy coś, czego nie słyszał nigdy w życiu: że demokracja wcale nie jest najlepszym ustrojem, że brak granic nie jest rzeczą pozytywną, że równość społeczna to lewicowa utopia itd.itp. Młody chłopak zaczyna szukać i szukać… trafia na facebookowy post Krzysztofa Bosaka, który poleca nowe książki wydawane przez Ośrodek Myśli Politycznej, prawdziwe skarby: Jung i "Władztwo miernot", de Maistre, Louis de Bonald. Otwiera się przed nim całkowicie inny świat, świat negowanych i ignorowanych znaczeń, świat bogactwa i wielkości cywilizacji Zachodniej.
Uczestnictwo w życiu społecznym, również na polu demo-liberalnej polityki jest niezwykle istotne. Nie powinniśmy schodzić do piwnic, ale stanąć przed kamerami, iść do radia, wyjść na ulicę i piętnować koniunkturalizm, fałsz i zakłamanie obecnego ustroju i tych którzy za niego odpowiadają. Pokażmy, jak prowadzą Europę do ostatecznego upadku.
Kolejna cegiełka do demokratycznego cyrku, skazana oczywiście na niepowodzenie. Módlmy się i pracujmy u podstaw, w szczególności hartując w cnotach siebie i najbliższe sobie środowisko, a może kiedyś ujrzymy świt po tej ohydnej demoliberalnej nocy. Nie udawajmy kogoś kim nie jesteśmy – partia monarchistyczna, cóż za nonsens…
Bredzenie starych zgredów. Ludzie dziś sa wkurzeni na demokrację i chcą i chłona tradycję i zasady. To jak z walką z kościołem albo krytyka rydzyka. Kiedyś wyłuzdanie i wszelkiego rodzaju zboczenia były w modzie. Dzis ludzie mówią o wstrzemięźliwości przed ślubem o prawdzie, zasadach, cnotach. Dlatego kościół jest atakowany. Dziś w awangardzie jest Rydzyk a nie środa. To rudzyk jest trendy i na topie, dlatego jak każdy kto wprowadza nowe prądy jest atakowany.
Braun robi swoje i uzywa demokracji tak jak powinien, do tego by głosić poglądy. A malkontenci niech ida się paść. Demokracja jest dobrym pasem transmisyjnym idei. To idealny sposób by propagowac konserwatyzm a może i monarchizm. Bo można, bo to istota demokracji. To jak pytanie czy onz jest potrzebny. Ależ tak. To taka ubita ziemia na której każdy może się wypowiedzieć, gdzie państwo zaatakowane może wyrazić swoje zdanie i gdzie agresor może wytłumaczyć dlaczego cos robi.
Nadawanie rangi i nie daj Boże władzy onzetowi jest równie głupie jak nadawanie ich demokracji, ale takie miejsce kulturalnej wymiany poglądów ma sens. I Korona jak rozumiem jest pomysłem na to by on (nie ma żadnych struktur i nie ma żadnych list) z nazwiska i imienia Grzesiu Braun 'Szczęść Boże' dostał się do sejmu.
Cenię G.Brauna i jego propozycja załóżenia autonomicznej partii (bez tymczasowego wiązania się np z JKM posiadającym duzy elektorat negatywny) jest bardzo dobrym pomysłem. Ileż mozna czekać na lepsze czasy? Módl się jakby nic nie zależało od Ciebie i działaj jakby wszystko zależało od Ciebie. Nie zgadzam się z Autorem posta i kibicuję p. Grzegorzowi Braunowi w tej inicjatywie. Sama obecność GB na scenie politycznej jest już mocnym atutem. Paradoksalnie uporzadkuje obraz sceny politycznej bo – przy obecności GB – okaze się, że PiS jest partią środka, a nie prawicę, a PO i przystawki to projekty lewackie. GB i jego poartia są potrzebne.
To już drugi z kolei – po artykule p. Jakubczyka – tekst atakujący Konfederację na portalu o pretensjonalnej nazwie "Myśl Konserwatywna". Oczywiście o ile jestem w stanie zrozumieć obrzydzenie pp. Autorów do tego, co nazywamy obecnie demokracją, to ubieranie tego w racjonalne szaty niby skutecznej "długoletniej, żmudnej pracy u podstaw" tudzież "pracy wychowawczej i kształtowania narodu na łonie ciał pozarządowych, w szkołach, harcerstwie, zrzeszeniach prowincjonalnych, gminach itd." to jakaś aberracja. Może Panowie pokusicie się o jakieś sprawozdanie z rezultatów ww. działalności?… W końcu już parę ładnych lat istniejecie w przestrzeni internetowej; oczywiście pod płaszczykiem "długoletniej, żmudnej pracy u podstaw" można doskonale ukryć własne niedołęstwo, mam nadzieję, że w tłumaczeniu tegoż pp. Redaktorzy nie pójdą tą pokrętną drogą. No bo cóż widzimy na portalu niezłomnych, twardogłowych konserwatystów o szumnej nazwie "Myśl Konserwatywna"? Ano średnio jeden artykuł na tydzień, w tym takie "perełki" jak feministycznie rojenia p. Sztajer (przy okazji: przypominam p. Matuszewskiemu, że jest mi winien konia z rzędem…) czy groteskowo-bałwochwalcze teksty p. Zimnego o osobach, które "z monarchizmem, integralnym konserwatyzmem oraz cywilizacją łacińską mają niewiele wspólnego" czyli o posługujących sie gangsterskimi metodami niepodległościowych socjalistach (których skądinąd p. Matuszewski swoim nieubłaganym, argusowym okiem dostrzega w …Konfederacji; na myśl przywodzi doskonale znana przypowieść o belce i drzazdze w oku). O zaletach metody p. Brauna napisał już forumowicz Mariusz, pod którego komentarzem się podpisuję, zatem nie będę niepotrzebnie strzępił klawiatury. Zwrócę tylko jeszcze uwagę na jeden cytat z tekstu p. Matuszewskiego: "Otóż kilka miesięcy temu wyraził on (wcieloną potem w życie) chęć wejścia (w ramach Konfederacji) w koalicję z osobami i partiami z monarchizmem, integralnym konserwatyzmem oraz cywilizacją łacińską mającymi niewiele wspólnego. W tym z osobami politycznie dosyć dwuznacznymi czy wręcz skompromitowanymi, a także takimi, których poglądy da się co najwyżej podciągnąć pod niepodległościowy socjalizm. A wszystko to w celu zdobycia mandatu posła w instytucji stanowiącej dokładne przeciwieństwo wszystkiego, co p. Braun dotychczas głosił." To już nie jest krytyka, to pomówienia i obszczekiwanie. Po pierwsze, z czego p. Matuszewski wyciąga wniosek jakoby celem (a nie środkiem) p. Brauna było zdobycie mandatu europosła? Kto z Konfederacji jest według niego politykiem skompromitowanym i dlaczego? Kto wreszcie ma tam "poglądy dające się co najwyżej podciągnąć pod niepodległościowy socjalizm"? Zabrakło odwagi cywilnej, by wymienić konkretne nazwiska? Więcej pokory, Panowie.
Panie Mariuszu, zgadza się. Partia monarchistyczna to nonsens. Niemniej nie zapominajmy, że Action Francaise Maurrasa i Legion Michała Archanioła Codreanu były już czymś więcej niż tylko partiami… od czegoś trzeba zacząć.