Kumor: Via Dolorosa
Lubię myśleć o śmierci, lubię o niej mówić. Bez niej nie ma życia. Jest najważniejszym wydarzeniem, które przekreśla i wywraca do góry nogami doczesność. Różne mamy reakcje na przypominanie śmierci, jedni parskają: "przecież jeszcze nie umierasz", inni usiłują sparować temat żartem, jeszcze innych uderza to milczącym obuchem w głowę.
Żyjemy w czasach, kiedy śmierć wyrugowano z kultury masowej, żyjemy w czasach totalnego pomylenia i okłamywania, kiedy już nie dziwią nas idioci udający, że nie ma przemijania, czy operacjami plastycznymi fundujący sobie naciąganą młodość.
Dawny porządek wyrzuciliśmy przez okno. Dawniej znaliśmy swe role; wiedzieliśmy, że 30-latka nie zachowuje się jak 20-latka, a 50-letnia kobieta, jeśli nie jest pomylona, nie udaje że ma 30 lat. Dzisiaj chcemy sami siebie przekonać, że wszystko mamy pod kontrolą i nawet płeć jest rzeczą nabytą, którą ustalamy wedle życzenia. Ludzie na nazwanie staruszkiem reagują podskokiem jak od oparzenia, sądząc, że chyba się ich obraża.
Infantylni, egzaltowani, oduczeni odpowiedzialności za siebie i innych, nie potrafimy stawiać czoła wyzwaniom, rozdzielać spraw ważnych i błahych; wydaje nam się, że szczyt wolności tożsamy jest ze spełnianiem zachcianek i odnajdywaniem przyjemności od najprostszych po te wyrafinowane. Staramy się nie myśleć o śmierci i unikamy, gdy mówią o niej inni, a przecież to właśnie śmierć i przemijanie nadają życiu właściwy wymiar, to spojrzenia na życie przez śmierć dało fundament Zachodowi.
Dlaczego dzisiaj tak unikamy wzmianki o śmierci, dlaczego boimy się umierania? Dlaczego wydajemy miliardy dolarów na udawaną młodość?! Przecież to właśnie przemijanie otwiera przed nami tę najwspanialszą perspektywę istnienia. Bez śmierci bylibyśmy więźniami niedoskonałego doczesnego świata.
Boimy się, bo straciliśmy wiarę; przekonanie o prawdzie Zmartwychwstania; wiarę w życie wieczne!
Bo przecież śmierć nie jest końcem, lecz początkiem, ona nie zamyka, lecz otwiera, i przez to właśnie oświetla doczesne życie, to właśnie dzięki zmartwychwstałemu Jezusowi śmierć stała się bramą do Nowego Królestwa. Od nas zależy, czy przyjmiemy zaproszenie do wieczności, klucz, jaki przekazuje nam krzyż chrystusowy; to od nas zależy, czy poznamy obcowanie świętych. Tę megaobietnicę naszego życia często wymawiamy, bezwiednie recytując Ojcze nasz, gdzie w prostych słowach Pan Bóg opisuje powrót porządku rzeczy – prawdę istnienia. Obietnica Zbawienia, którą Jezus Chrystus przypieczętował własną krwią na krzyżu, którą ponownie otworzył człowiekowi bramy niebios zamknięte pychą praojców, to rzecz wykraczająca poza ludzką zdolność intelektualną. Obietnica wieczności zbawienia to zaproszenie do obcowania świętych, czyli złączenia się z Bogiem w jednym duchu.
Czas na ziemi biegnie szybko. W rozmowach ze starymi ludźmi słyszymy często, "nie wiem, kiedy to minęło"; doczesność to jedno mgnienie. I dlatego tak ważne jest, byśmy szanowali każdą minutę, dlatego tak ważne jest, abyśmy w każdej sekundzie przyjmowali Boże zaproszenie i dostrzegli sprawy w Jego perspektywie. Życie służy przyjęciu z wolnej woli Boskiego porządku w nas samych i na świecie, porządku zburzonego grzechem.
Śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu i jego Bolesna Męka były szczytem poniżenia, jakie człowiek może zgotować drugiemu, były szczytem pogardy dla życia. Oprawcy naszego Pana bawili się Jego cierpieniem w sadystycznej orgii, szydzili i poniżali Go, jak tylko mogli, zło, które próbowało triumfować, użyło całego arsenału środków, odsłaniając pogardę szatana do stworzonego człowieka; w torturach umęczonego Chrystusa szatan wylał cały swój żal za stworzenie, za przyobleczenie woli Bożej w kształt człowieka.
Jezus Chrystus przeszedł przez ludzkie piekło. On, Pan stworzenia, Król Wszechświata, odsunął w ten sposób kamień z naszego grobu. Pokazał, że tylko przez miłość Boga i miłość Bożego obrazu w każdym stworzeniu, przez umiłowanie bliźniego, jesteśmy w stanie wydostać się z chaosu grzechu i wznieść do jedności z Ojcem. Miłość, której smak możemy poznać tu, na ziemi, do której wzywa z krzyża Chrystus, pozwala na zespolenie z duchem Boga. Objawiona do końca na krzyżu miłość do nas Boga-człowieka, nowego Adama, przekroczyła wszystko co ziemskie, zaprzeczyła jakby samej istocie Wszechmogącego, oddała nam wszystko, ostatecznie, do końca, Pan Bóg pokazał nam, co to znaczy umiłować.
Zmartwychwstanie to klucz przeszłości i przyszłości zarazem. Początkiem zbawienia jest uznanie, że nie żyjemy dla siebie, że tylko żyjąc dla innych, zbliżamy się do wiecznej jedności w Bogu ze wszystkimi świętymi, zbliżamy się do nieprzemijającego szczęścia. Jakże innego niż zadowolenie zmysłów, nawet to najbardziej wyrafinowane.
Człowiek chce być szczęśliwy, chce czuć się spełniony. Nigdy tego nie uzyska, jeśli nie przejdzie wraz z Panem po Via Dolorosa i jeśli nie odda swych myśli i czynów Jezusowi Chrystusowi, który Zmartwychwstały, w każdej chwili stoi obok niego.
Wesołych Świąt! Nie ma radości nad radość Zmartwychwstania!
Andrzej Kumor
Za: goniec.net
Kategoria: Andrzej Kumor, Prawa strona świata, Publicystyka