Koniewicz: II tura wyborów prezydenckich – kontynuacja przeszłości
1VI AD.2025 obywatele III Rzeczpospolitej pójdą oddać głos w celu dokonania elekcji nowej głowy swojego państwa. O ile klarownym jest, że elektorat Rafała Trzaskowskiego stanowią głównie środowiska lewicowe, tzw. „postępowe”, o tyle elektorat Karola Nawrockiego wydaje się być bardziej zróżnicowany. Spora część osób deklarujących głosowanie nań twierdzi, iż głosuje jedynie „przeciwko Trzaskowskiemu”, a nie na samego kandydata popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość. Bazując na tym stwierdzeniu, namawiają oni do oddania głosu właśnie przeciwko kandydatowi Koalicji Obywatelskiej, wprost czasem oskarżając niegłosujących o kryptopoparcie dla Rafała Trzaskowskiego.
„Mniejsze zło” pozostaje złem.
Sztandarowym argumentem przeciwników Trzaskowskiego jest tak zwany argument „mniejszego zła”. Wybór tzw. „mniejszego” zła wciąż jest jednak moralnie nieakceptowalny. Św. Paweł pisał:
A nie (jako o nas bluźnią i jako niektórzy powiadają, żebyśmy mówili): mamy czynić złych rzeczy, aby przyszły dobre? Których potępienie jest sprawiedliwe. (Rz 3, 8)
Kościół zawsze był zgodny, że czynienie zła, nawet w celu osiągnięcia większego dobra, jest niemoralne. Potwierdzają to św. Tomasz z Akwinu w Summie Teologicznej oraz św. Alfons Maria Liguori w swojej Teologii Moralnej. Zło może być co najwyżej tolerowane, co znaczy, że nie przykładamy do niego aktywnie ręki – i tylko w celu uniknięcia większego zła. Przykładem takowej tolerancji jest koegzystencja chrześcijan i muzułmanów w niektórych krajach na Bliskim Wschodzie, w których chrześcijanie stanowią mniejszość – aktywne działanie wymierzone w tamtejszy islam skończyłoby się rzezią wierzących na ogromną skalę. Czy głosowanie na Nawrockiego nie jest właśnie tolerancją mniejszego zła w celu uniknięcia większego? Tolerancja musi być bierna, a oddanie głosu w wyborach jest działaniem, jest przyłożeniem ręki do owej aktywności, ergo nie jest to tolerancja, a aktywny współudział w „mniejszym” złu.
„Głos nieoddany”, czyli na kogo głosuje niegłosujący?
Zdarza się również, że usłyszę argument, jakoby głos nieoddany na Nawrockiego był głosem oddanym na Rafała Trzaskowskiego. Jest to poważny zarzut, ponieważ w takim wypadku niegłosujący bierze aktywny udział w złu, zaciągając na siebie grzech ciężki; zarzut jest jednak fałszywy – głos nieoddany jest głosem na Trzaskowskiego w takim samym stopniu, co na Nawrockiego. Ani jednemu kandydatowi, ani drugiemu nie przybywa od tego „krzyżyków”, więc w jaki sposób ów nieoddany głos miałby być głosem na Trzaskowskiego? Zapewne zwolennicy głosowania rozumują, że co nie jest przeciwko kandydatowi Koalicji Obywatelskiej – to musi być pro. Rozpatrzmy jednak takie rozumowanie na przykładzie: katolik obserwuje spór między prawosławnym a protestantem o źródło Objawienia i autorytet w sprawach wiary. Prawosławny argumentuje, że jest to Pismo Święte oraz Tradycja Święta, pomijając urząd nauczycielski Kościoła, przeciwko protestantowi, uważającemu Pismo za jedyne źródło Objawienia. Załóżmy, że spór przywdziewa formę debaty oxfordzkiej, a zatem trzecie stronnictwo wejść w dysputę nie może. Podążając za nakreślonym wyżej rozumowaniem, katolik powinien przystąpić do jednego bloku z prawosławnym, zapominając o autorytecie Kościoła i argumentując przeciwko protestantowi – bo gdyby tego nie zrobił, po cichu wsparłby protestanta. Jak możemy zauważyć, rozumowanie to jest błędne – zarówno protestant, jak i prawosławny jest przeciwnikiem prawdziwej wiary i poparcie któregokolwiek z nich wiązałoby się z odchyleniem od depozytu Magisterium Kościoła. Analogicznie jest w przypadku onych wyborów – zarówno kandydat Trzaskowski, jak i kandydat Nawrocki reprezentują interesy Polsce obce i wrogie.
Nawrocki – czyli wciąż zło
Kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość nie jest wcale nieskazitelny, a głosujący na niego ściągną krew na siebie. Fundacja Pro – Prawo do Życia poinformowała, iż Karol Nawrocki jest gotów przystąpić do negocjowania nowego kompromisu aborcyjnego – życie niewinnych nie jest czymś, nad czym można dyskutować. Aborcja jest morderstwem, jest strasznym grzechem, nad którym nie powinno się nawet rozmawiać, choćby pozostawała legalna w świetle prawa stanowionego. „Choćby”, ponieważ w świetle prawa konstytucyjnego IIIRP – nie jest:
Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia. (Konstytucja RP, II, art. 38)
Karol Nawrocki, tak samo jak Rafał Trzaskowski, przyzwala na mordowanie nienarodzonych dzieci – tylko głośno o tym nie mówi, co jest jedyną różnicą między oboma kandydatami w tej kwestii.
Warto również zwrócić uwagę przez jaki obóz popierany jest Karol Nawrocki – argument, iż nie jest on członkiem PiSu możemy z góry odstawić na bok, gdyż tak samo członkiem PiSu nie jest Andrzej Duda. Jest to obóz odpowiedzialny za sanitarny totalitaryzm rozpoczęty w 2020 roku i za nadmiarowe zgony spowodowane ograniczeniem dostępu do szpitali. Jest to obóz rozdawnictwa, oddający zakupione z kieszeni polskiego podatnika uzbrojenie wrogiemu państwu – Ukrainie, na której kult banderyzmu wciąż kwitnie. Jest to wreszcie obóz niszczący naszą gospodarkę poprzez socjalistyczne zagrywki, zadłużający państwo i okradający obywateli niezliczoną ilością bezsensownych podatków, jak chociażby podatek cukrowy. Karol Nawrocki nie odciął się nigdy od tego obozu. Głosowanie na niego jest wsparciem dla Prawa i Sprawiedliwości, o którego haniebnych grach wyborcy zdążyli już chyba zapomnieć, mimo iż wspomniane przeze mnie kwestie miały miejsce nie dalej jak 5 lat temu.
Braun a Mentzen – czyli kto z kim napił się piwa
Parę dni temu polskim internetem wstrząsnęło opublikowane przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego nagranie z pubu Mentzen, na którym wyżej wspomniany popija piwo z kandydatem Rafałem Trzaskowskim oraz kandydatem narodowców na prezydenta w pierwszej turze – Sławomirem Mentzenem. Owe piwo urosło już do rangi drugiej Magdalenki w oczach opinii publicznej, za którą Sławomir Mentzen został ostro skrytykowany. Nie zamierzam analizować teraz motywów i celów Mentzena, dla których wybrał się na spotkanie ze swoimi przeciwnikami, a raczej reakcjami na samo wydarzenie. Konkretnie zaś – zwolenników Mentzena, którzy usiłują go usprawiedliwiać. Pośród różnych, bardziej lub mniej sensownych, argumentów natrafiłem na wyjątkowo absurdalny, który pojawił się gdy tylko Grzegorz Braun zdecydował się nie przekazywać swojego poparcia kandydatowi Nawrockiemu, a mianowicie – że to on, nie Mentzen, zdradził, popierając Trzaskowskiego. Kwestię samego niegłosowania rozważyłem już w trzecim akapicie niniejszego textu i nie będę do niej wracał, skupiając się raczej na strukturze i celu tej argumentacji. Jest to bowiem jawna, aż wręcz w oczy rażąca, próba „odwrócenia kota ogonem”, mająca na celu odwrócenie krytyki Sławomira Mentzena na rzecz Grzegorza Brauna, którą ciężko właściwie nazwać argumentem – jest to rzucona, pusta teza, nie poparta żadną racjonalną argumentacją. Twierdzenie, że to Braun rzekomo „zdradził”, ma charakter klasycznej retorycznej ucieczki – nie broni własnego bohatera, lecz próbuje zohydzić przeciwnika, by rozmyć odpowiedzialność. W istocie nie zawiera ono nic poza emocjonalnym odruchem obronnym: nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć naszego kandydata, więc uderzmy w tego, który pozostał wierny swojemu stanowisku. Tego rodzaju przerzucanie winy nie jest nawet próbą obrony Mentzena na gruncie jego czynów, ale próbą zepchnięcia ciężaru kompromitacji na kogoś, kto w niej realnie nie uczestniczył.
Vox populi, vox diaboli – nie głosuję
Tak, jak nie udałem się do wyborczej urny podczas pierwszej tury, tak też nie udam się podczas drugiej. Aktywny współudział w złu jest grzechem, którego nie zamierzam na siebie zaciągać. Na zakończenie pozwolę sobie przywołać słowa Nicolása Gómeza Dávila’i: „Rewolucje przerażają, ale wybory przyprawiają o obrzydzenie.” Zachęcam wszystkich Czytelników do bojkotu wyborów i dystansowania się od kandydatów moralnie dla katolika nieakceptowalnych. Odmowa uczestnictwa nie jest biernością, lecz aktem sumienia. W ustroju, który pozwala jedynie wybierać między dwiema formami zdrady, odwrócenie się plecami do urny nie jest rezygnacją – jest aktem honoru.
Bartosz Edward Koniewicz
Kategoria: Polityka, Publicystyka