banner ad

Kilijanek: Karoń się mylił. Przyczynek do debaty Guz – Karoń

| 5 września 2025 | 0 Komentarzy

Nie wszystko złoto, co się świeci, mówi ludowa mądrość. Szczególnie w czasach greenscreena tombak łatwo pomylić z najcenniejszym kruszcem. Oczy ludzkie z coraz większą trudnością rozpoznają prawdę, a tych, którzy są w stanie trafnie ją wskazać i w ten sposób pełnić rolę przewodników, myli się z wilkami w owczej skórze.

Istniejące w Polsce środowisko zgromadzone wokół idei mniej lub bardziej poprawnie identyfikowanych jako prawicowe jest dosyć liczne, ale bardzo podzielone, często skłócone, a praktycznie w całości (jego części) bezbronne intelektualnie poprzez niewykorzystanie potencjału, jaki w nim spoczywa. W związku z tym sama prawicowość jest rozumiana różnie i często sprzecznie, co widać wyraźnie po uznawaniu za prawicowy równocześnie socjalizmu liberalnego (ze względu na pobieżnie rozumianą retorykę dotyczącą życia gospodarczego) i stanowisk katolickich. Na ogół, czytane w środowisku książki są po prostu tymi, które oferują „prawicowe” czy „wolnościowe” księgarnie. Te określenia (prawicowy, wolnościowy i pokrewne) odróżniające rzeczy dobre od złych są umowne i często błędne, ale przypisuje się im wielkie znaczenie. Są to hasła równie puste, co nadużywane. Wystarczy wspomnieć tu osobę prof. Bogusława Wolniewicza, określającego siebie, jako marksistę, i odrzucającego wiarę katolicką1, a Kościół wzywający do kajania się za sprzeciw wobec eutanazji2, który uważany jest powszechnie za „prawicowca” ze względu na kilka jego zdroworozsądkowych wypowiedzi kolportowanych szeroko w formie memów, cytatów czy krótkich nagrań przypominających narrację prawicową. Żyjąc w tym intelektualnym zaczadzeniu, które liberała pyta o wolność, a w kapitalizmie i wolnym rynku widzi zdrowie gospodarki; które za socjalizm uważa wysokie podatki, a rozwód za zdobycz cywilizacji, nie trzeba się dziwić temu, że za przewodnika na drodze do wyjścia z problemów cywilizacyjnych obiera się kogoś, kto o ile gdziekolwiek prowadzi, to z pewnością nie do tego celu. Takim przypadkiem jest śp. Krzysztof Karoń.

Krzysztof Karoń był twórcą płodnym i nie odnoszę się w tym artykule do całości jego działalności i twórczości, ale chcę skupić się na wybranych elementach. Za podstawę analizy posłuży mi debata, którą odbył on z ks. prof. Tadeuszem Guzem we Wrocławiu w roku 2018. Uwzględnię też kilka cytatów z jego książki pt. „Historia antykultury”. Uważam, że już sama debata jest wystarczająco reprezentatywna, aby na podstawie wypowiedzi poczynionych w jej trakcie, móc wysnuć nieco ogólnych wniosków. Spotkanie odbyło się w kościele św. Franciszka z Asyżu na ul. Borowskiej 174, a tematem był: „Ostateczny cel marksizmu. Raj czy piekło na ziemi?” Jako pierwszy głos zabrał ks. Guz, po którym swoją wydłużoną odpowiedź dał pan Karoń. Ksiądz Guz od 1989 roku zajmuje się badaniem marksizmu i jego odmian od strony filozoficznej. W tym celu spędził 14 lat w Niemczech, ojczyźnie tych ideologii. Karoń zaś, nie mając wykształcenia filozoficznego, komentował problemy społeczne i próbował dać na nie swoją autorską odpowiedź, która miała tworzyć podstawę tzw. programu wiedzy społecznej (zbiór informacji, pozwalających na oparcie się wpływom marksizmu i odrodzenie się zdrowego społeczeństwa). Karoń snuł rozważania interdyscyplinarne, zawierające elementy psychologii, historii i socjologii. Obydwaj mówcy są kojarzeni prawicą i przemawiają do tego samego odbiorcy. Jednak interpretacja problemu i jego rozwiązanie jest nie tylko odmienne, ale w moim rozumieniu – sprzeczne.

Ksiądz Guz rozkłada marksizm

Lata badań nad reformacją, heglizmem, marksizmem i tzw. szkołą frankfurcką, która jest ideologią radykalizującą marksizm i wyciągającą z niego ostateczne wnioski, pozwoliły księdzu profesorowi Guzowi na wypracowanie systematycznej analizy zjawiska i dotarcie do jego podstaw oraz skutków zaistnienia go w życiu człowieka i społeczeństwa.

Ksiądz Guz demaskuje marksizm, jako materialistyczny monizm, który za jedyną substancję uważa materię jako materię. Podobnie człowieka marksizm ma za produkt materii na danym etapie jej rozwoju. Jako że każdy konkretny byt jest jedynie przejawem istnienia materii i nie bytuje jako oddzielna substancja, można nazwać taki byt przypadłością materii. Byt o naturze przypadłościowej nie jest podmiotem, ale bytuje w jedynym istniejącym podmiocie, czyli w materii. Są to stwierdzenia fundamentalne, ponieważ jeśli człowiek nie jest bytem substancjalnym, jeśli nie jest podmiotem, to nie posiada praw, nie może być celem, nie może mieć własnego aktu istnienia, nie może rościć sobie praw do godności, nie jest twórcą kultury, nie może wydać sądu egzystencjalnego, chociażby o własnym istnieniu, ale jest nawozem historii rozwoju materii i służy jej samouświadomieniu. Mówiąc „ja jestem”, człowiek pozwala materii uzyskać status quasi ducha, aby sama się rozpoznała, aby doszła do samoświadomości. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że dla Marksa szczytowym etapem rozwoju materii jest państwo komunistyczne, gdzie indywidualność zanika, to nie można się dziwić, że swoją ideologię prowadzi właśnie poprzez zanegowanie podmiotowości człowieka. Jeśli nie ma podmiotu prawa, to nie ma zbrodni. Jeśli nie ma osób rozumnych i wolnych, to nie ma też ludzkiej godności, nie ma kto wyznać Boga, a religię można bez problemu uznać za „opium ludu”, będącego masą materii w jej różnorodnych przejawach. Ksiądz Guz pokazuje, że w marksizmie to nie stosunki gospodarcze czy społeczne są osnową ideologii, ale coś o wiele głębszego. Nie chodzi o narzucenie ludziom pojętym prawidłowo (jako substancje, podmioty, jednostkowe byty obdarzone rozumem i wolą etc.) jakichś stosunków gospodarczych czy modelu państwa. To są sprawy drugorzędne – wnioski wyciągnięte z Marksowego błędu antropologicznego, czyli fałszywego rozumienia człowieka. W pierwszej kolejności chodzi o zanegowanie prawdy o człowieku i wyciągnięcie konsekwencji odpowiednich dla przyjętych błędnych założeń dotyczących rozumienia natury ludzkiej. To człowiek ma stracić należny mu status, aby mógł być użyty, a ostatecznie unicestwiony.

Ksiądz Guz w odwołaniu się do katolicyzmu widzi sposób na walkę z tragedią ideologii Marksa. Nie ucieka on ani od języka religijnego, ani od wskazania na modlitwę i naukę katolicką, jako podstawową przyczynę powodzenia przedsięwzięć politycznych. Nawiązując do tematu spotkania mówi, że Marks obiecywał ludziom raj na ziemi, choć w rzeczywistości chciał zbudować piekło. Wskazuje też wyraźnie na demoniczne pochodzenie omawianej ideologii oraz jej utopijne założenia i ostatecznie niemożliwe do urzeczywistnienia cele (cele ostateczne, a nie tylko te doraźne).

Przedstawiona analiza pozwala dokładniej zrozumieć, a więc obejrzeć marksizm w świetle jego przyczyn pierwszych. Znając podstawy i odkrywając błędy, które stanowiły fundament ideologii Marksa, możemy pokusić się o zrozumienie przebiegu rozwoju jego doktryny oraz spróbować odpowiedzieć na pytanie o dalsze kroki, którymi musi pójść zainfekowany tym tragicznym błędem umysł, a za tym tak społeczeństwo, jak i kultura.

Karoń o marksizmie i wolności

Choć wypowiedzi Krzysztofa Karonia są niezwykle chaotyczne, pełne dygresji, anegdot i urwanych myśli, to przy niejakim wysiłku da się odnaleźć w jego wywodach pewną konsekwencję. Na początku należy stwierdzić, że poważne analizy ks. Guza ma on za nic nie znaczące. Mówi to wprost we wspomnianej debacie. Twierdzi, że sposób analizy rzeczywistości dokonanej przez Guza jest tak trudny w odbiorze, że stanowi on rodzaj „sztuki dla sztuki” i nie ma przełożenia na dyskurs społeczny. Karoń zaś chce w sposób zrozumiały dla ogółu odpowiedzieć na pytanie: dlaczego kultura katolicka, mając tak wielką przewagę intelektualną i moralną, przegrywa z marksizmem i jego pochodnymi?

Pytanie postawione przez Karonia jest słuszne, ale obrana przez niego droga dojścia do odpowiedzi na nie jest z gruntu błędna. Karoń w swoich wypowiedziach zwraca uwagę na kwestie wolności, pracy i wytwórczości, które to elementy natury i kultury człowieka miałyby zostać szczególnie mocno zanieczyszczone ideologią marksistowską. Bez wątpienia, są to punkty ważne i istotnie naruszone przez tę ideologię, jednak Karoń do analizy ich stanu i prób naprawy sytuacji wychodzi właśnie z ich poziomu i to jeszcze określonego jego autorskimi definicjami tych elementów. Inaczej, niż ks. Guz, Karoń niejako zamyka się na poziomie równoległym do widocznych w życiu społecznym zastosowań idei Marksa, zamiast starać się dostrzec ich źródło, odkryć podstawowe założenia, z których dopiero mógłby wyprowadzić wnioski i mając pełen obraz ideologii w świetle jej przyczyn, zaproponować możliwe rozwiązania. Aby lepiej uzmysłowić Czytelnikowi, o co mi chodzi, posłużę się przykładem sytuacji, która problem ilustruje. Karoń w swoim wystąpieniu kilkukrotnie zwraca uwagę na błędny w jego przekonaniu sposób uświadomienia słuchaczom kłopotu z marksizmem stosowany przez ks. Guza. Karoń mówi o „niewiarygodnej, filozoficznej frazeologii”, o wskazaniu na katolicyzm czy modlitwę, jako rozwiązanie, o tym, że z analizy rzeczywistości, prezentowanej przez ks. Guza „dla nas w tej chwili nic nie wynika”, o tym, że tego, co i jak mówi ks. Guz nikt nie posłucha, a sama osoba duchownego wywoła dodatkowy opór wobec jego słów. To pokazuje, że Karoń sądzi, że dostosowanie języka dyskusji z ludźmi zainfekowanymi marksizmem w taki sposób, że usunie się z niej religię i filozofię da lepszy rezultat, niż gdyby te elementy zachować. W ten sposób Karoń wchodzi na pole gry przygotowane przez marksistów i zdaje się sądzić, że będzie w stanie ich pokonać na ich własnym terenie, posługując się ich językiem. To wielki błąd! Nie po to marksiści zmienili język, podstawili pod znane i dawno zdefiniowane pojęcia nowe znaczenie, aby można było użyć ich do obalenia systemu, z którego wyrosły! Tylko powrót do prawdy i jasnego, ugruntowanego w kulturze znaczenia słów daje szansę powodzenia. Nie można ofierze „antykultury” tłumaczyć znaczenia prawdy, nie przeciwstawiając się zmienionemu znaczeniu tego pojęcia i stojąc na gruncie jego zrelatywizowanego rozumienia!

Karoń stara się w sposób według niego zrozumiały dla ogółu wyjaśnić genezę upadku kultury (powiedziałbym raczej, że chodzi mu o upadek cywilizacji łacińskiej, ale on sam używa terminów kultura katolicka, europejska, nasza, cywilizacja chrześcijańska i innych podobnych w sposób dosyć dowolny i zamienny w związku z czym nie zawsze wiadomo, o co mu chodzi). Wskazuje na zmianę rozumienia wolności, jako na podstawę problemu. On sam wolność definiuje następująco: „Wolność realna oznacza nie tylko prawo do niedziałania wbrew własnej woli i działania zgodnie z własną wolą, ale możliwość takiego działania”. Oraz dodaje: „Niezbywalnym warunkiem realnej wolności jest posiadanie dóbr umożliwiających działanie zgodne z własną wolą.”3 To dwa bardzo ważne zdania. Karoń nie pojmuje wolności, jako możliwości autodeterminacji w wyborze rozpoznanego przez prawy rozum dobra, ale raczej jako efekt możliwości korzystania z dóbr materialnych i duchowych. Jest to kluczowe przesunięcie, które sytuuje Karonia w orbicie, ni mniej ni więcej, utopii socjalistycznej! Karoń twierdzi, że marksizm, który szybko przegrał z katolicyzmem, musiał uderzyć w coś, na co mógł jeszcze mieć jakiś wpływ i był to etos pracy. To miał być sposób marksistów na wytworzenie armii rewolucjonistów. Prześledźmy całą tę historię według Karonia.

Marksizm, po tym, jak został pokonany przez katolicką naukę społeczną (przykładem jest powodzenie Partii Zentrum w Reichstagu) zagrał na podstawowej dla człowieka potrzebie wolności. U fundamentu katolickiego etosu pracy miały stać proste założenia: najpierw ograniczamy wolność, aby wychować dzieci, które dzięki przymusowi zdobywają kwalifikacje, które z kolei pozwalają im cieszyć się większą dozą wolności poprzez dostęp do szerszej gamy dóbr materialnych i duchowych (wytworów tzw. sztuk pięknych), które dzięki nabytym umiejętnościom są w stanie wytworzyć. Marksizm miał zaś uderzyć w ten porządek, proponując uwolnienie się od przymusu pracy i nauki (esej Lafargue’a „Prawo do lenistwa”, a także później hasła rewolty 1968 roku), co miało doprowadzić do degeneracji kolejne pokolenia, które ulegając namowom marksistów nie ograniczały już swojej wolności w celu zdobycia kwalifikacji, co musiało poskutkować brakiem możliwości wytwórczych. Pomimo braku tych zdolności nie zmniejszyła się jednak chęć posiadania dóbr w celu korzystania z wolności, więc powstał problem sposobu ich zdobycia. Karoń widzi dwa sposoby na wejście w posiadanie dóbr: produkcja lub kradzież. Zdegenerowanym marksizmem ludziom pozostała jednak tylko kradzież, ponieważ wyprodukować niczego cennego, przydatnego już nie potrafią. Tak marksizm miał wytworzyć społeczeństwo ogłupione i pozbawione możliwości dania sobie wolności.

Karoń, mówiąc o zmuszaniu się do nauki, o przezwyciężaniu, rzekomo, naturalnej niechęci do zdobywania kwalifikacji, popada w błąd indeterminizmu, który usuwa rozum z aktu decyzji i czyni go tylko funkcją woli.4 Otóż, podjęcie decyzji o uczeniu się, jak i podjęcie każdej innej decyzji jest poprzedzone rozpoznaniem rozumem dobra, co do którego człowiek podejmuje decyzję i tym samym manifestuje swoją wolną wolę, aktualizuje swoją wolność. Zmuszenie się do nauki – aby trzymać się przykładu Karonia – jest więc nie ograniczeniem wolności, ale jej skutkiem. Jest dokonaniem wolnego wyboru. Przedstawianie tej autodeterminacji, jako sprzecznej z pełną wolnością jest woluntaryzmem, czyli nadaniem woli przesadnej roli względem rozumu w akcie decyzji.

Karoń w szponach socjalistycznej utopii

Karoń wśród jego czytelników i słuchaczy uchodził za tzw. antysystemowca, który miał walczyć z socjalizmem, będącym w rozumieniu rozpowszechnionym wśród polskiej „prawicy” synonimem wszelkiego zła. W istocie Karoń był socjalistą, choć być może sam tego nie rozumiał, a z pewnością przeoczyli to jego epigoni. W Polsce, gdzie socjalizm kojarzy się przede wszystkim z kwestiami ekonomicznymi, o taką pomyłkę nie trudno. To przesunięcie akcentów możemy zawdzięczać nie tylko brakowi nauczania filozofii chociażby na najbardziej podstawowym poziomie, ale także ogromnemu wpływowi liberałów na środowiska prawicowe w Polsce. Socjalizm w rzeczywistości jest utopią, błędem na ciele filozoficznej myśli o społeczeństwie i państwie, który zakłada przewodnią rolę państwa w życiu społecznym i stawia je w centrum, uzależniając ostateczne spełnienie się człowieka od kształtu ustroju politycznego, w którym żyje. W socjalizmie to od państwa ma zależeć życie człowieka. Socjaliści liberalni chcą państwa okrojonego, co rzekomo ma przełoży

się na rozkwit życia społecznego, a ich kuzyni komuniści chcą państwa omnipotentnego, które właściwie wyklucza prawa osobowe i zlewa ludzi w jedną, społeczną masę. Pomiędzy tymi skrajnościami mieszczą się inne jeszcze odmiany socjalizmu, ale w nich wszystkich spełnienie osobowe ma zależeć od kształtu państwa, a nie kształt państwa od potrzeb osoby!5

Wolność

„Wolność – jak pisze prof. Henryk Kiereś – jest związana z człowiekiem, dlatego wyjaśnienie jej istoty suponuje koncepcję człowieka, a ostatecznie filozoficzne koncepcje rzeczywistości.”6 Uważając możliwość używania dóbr za wolność, Karoń wyciąga wniosek, że maksymalizacja wolności (a więc uzyskanie konstytutywnej dla człowieczeństwa możliwości używania jednej z władz ludzkiej duszy – wolnej woli) może odbyć się tylko w takim systemie, który pozwala na skuteczne wytwarzanie dóbr. Jedynym skutecznym systemem, który to zapewni może być tylko państwo. Państwo więc tworzy człowieka, umożliwiając mu uzyskanie wolności poprzez tworzenie i korzystanie z dóbr materialnych.

Karoń stosuje też liczne redefinicje słów, w czym postępuje dokładnie tak, jak marksiści. Uzasadnia to chęcią dotarcia do szerokiego grona odbiorców i ukazania im zła marksizmu oraz drogi uwolnienia się z jego okowów, ale przy okazji (jak typowy „antysystemowiec”) tworzy na miejsce marksizmu własny system, dla którego nie ma alternatywy. Nie próbuje oddać ludzkości pojęć, które w kulturze istniały od tysiącleci, ale tworzy je na nowo. Należy tu zauważyć, że bez tych redefinicji, nie mógłby utrzymać spójności swojej narracji. Dla przykładu, jeśli Karoń przyjąłby klasyczną definicję wolności obecną w filozofii realistycznej, nie mógłby kontynuować swojej opowieści o marksizmie, jako czynniku rozkładu etosu pracy, ostatecznie niszczącego społeczeństwo doprowadzeniem go do zniewolenia przez brak możliwości produkcji i używania dóbr.

Karoń, redefiniując wolność, wpisuje się doskonale w dystopijne pomysły najpopularniejszych ideologów naszych czasów, jak np. Y.N. Harari. Twierdząc, że wolność jest tylko wtedy, kiedy możemy używać dóbr, a nie kiedy dokonujemy sądu praktycznego o dobru (wybór o charakterze moralnym, w którym przejawia się ludzka wolność), wspiera w zasadzie globalistów, czynowników wielkiego resetu, transhumanistów, którzy deklarują zapewnienie dóbr materialnych, ale zapowiadają odebranie możliwości dokonywania wyboru! Można mieć wszelkie dobra i być otoczonym dziełami sztuki, ale nie mogąc decydować o nich, o sobie i swoim życiu, utracić człowieczeństwo. To z kolei wymaga koniecznie uprzedmiotowienia człowieka, czyli innymi słowy, jak to stwierdził ks. Guz: zanegowania podmiotowości osoby ludzkiej, a w związku z tym odebrania bytowości ludzkiej statusu substancji.

Karoń odrzuca filozofię prezentowaną przez Guza, ale niczego na tym nie zyskuje. W „Historii antykultury” pisze: „Niniejsza książka jest pierwszą próbą przedstawienia szkicu takiej wiedzy społecznej umożliwiającej odpowiedź na stale aktualne pytanie: Skąd przychodzimy, kim jesteśmy dokąd zmierzamy?”7 Deklaruje tym chęć odpowiedzi na podstawowe, metafizyczne pytania. W debacie jednak odrzuca metafizyczny sposób poznania, prezentowany przez ks. Guza, a będący próbą odpowiedzi na pytanie o pierwsze przyczyny marksizmu: czym jest w istocie? kto go powołał? w jakim celu?

Zamiast podnosić ludzi na wyższy poziom intelektualny (na potrzebę czego stale wskazywał), Karoń stwierdza, że wywody księdza nic nie dają, bo nikt ich nie rozumie. Swoją wykładnię przedstawia jako bezalternatywną. Twierdząc, że do zdobycia wolności przez pracę trzeba ludzi zmusić, że wychowanie to system przymusu, sam nie chce zmuszać ludzi do zrozumienia podstawowych kwestii filozoficznych. Dlaczego? Bo stałby się zbędny.

Wnioski

Bardzo ważny temat podjęty przez ks. Guza i śp. Krzysztofa Karonia wymaga delikatności w przekazie i ostrożności w wyrażaniu swojego stanowiska, szczególnie, jeśli debata odbywa się miedzy członkami uważanymi za członków tego samego środowiska. Z pewnością w tym przypadku pan Karoń nie zachował tych reguł. Nie rozumiejąc wypowiedzi ks. Guza, poddał je pochopnej krytyce, uważając za bezużyteczne, przynajmniej na obecnym etapie walki z wpływami marksizmu na kulturę. Po wysłuchaniu wypowiedzi Karonia z trudem jedynie można odpowiedzieć na pytanie o jego rozumienie ostatecznego celu marksizmu, postawione w tytule spotkania. Najwyraźniejszym sformułowaniem Karonia w tym kontekście jest, używane przez niego w celach retorycznych, określenie „zaorania” wszystkiego. Za coś bliższego systematycznemu podejściu do tematu można uznać twierdzenie Karonia, że marksizm chce przeprowadzić ludzkość z powrotem drogą, którą przebyła ona od zakładanego stanu społeczności pierwotnych do obecnego stanu społeczeństwa zaawansowanych technologii. Ostatecznym celem marksizmu w rozumieniu Karonia byłoby zniszczenie wszelkich cywilizacji, ze szczególnym uwzględnieniem cywilizacji łacińskiej i cofnięcie człowieka do niższego etapu rozwoju. Jest to stanowisko bazujące na kruchych podstawach i raczej skupiające się na zewnętrznym, doraźnym, niepogłębionym filozoficznie założeniu, co do celu ideologii Marksa.

Ksiądz Guz podaje rozwiązanie ostateczne, od którego nie ma odwrotu i które nie zakłada jakiegoś ciągu dalszego. Po zanegowaniu bytu nic już nie ma. Ksiądz Guz prawidłowo wskazuje na diaboliczne pochodzenie ideologii. Prawidłowo rozpoznaje jej źródła, założenia i wyciągane z nich wnioski, które dotyczą każdego człowieka. Stosuje pojęcia wydobyte ze skarbca tradycji filozoficznej realizmu, a nie tworzy konstrukcji nowych, które same potrzebowałyby zakotwiczenia w kulturze i zanim mogłyby być użyte w pełni do obrony czy restauracji tejże kultury, musiałyby być wprowadzone w obieg, objaśnione i obronione wobec ewentualnej krytyki. Guz przygląda się żałosnej utopii Marksa i ocenia ją w świetle rozwiązań, które są zrozumiałe i sprawdzone od 2,5 tysiąca lat. Stoi na mocnym gruncie nauki, która nie pozwoli się relatywizować i z którego to poziomu można zaatakować i zwyciężyć ideologię bez ryzyka wplątania się w przepychankę na terenie systemu, z którym się polemizuje.

W tzw. środowisku prawicowym Krzysztof Karoń nadal funkcjonuje jako postać znacząca. Mam nadzieję, że działalność poważnych badaczy pozwoli spojrzeć na dorobek Karonia w sposób bardziej wyważony niż dotychczas i poprawić błędy, które popełniał. Polscy konserwatyści powinni raczej spojrzeć w stronę prawdziwych filarów, na których można odbudować polską kulturę, jak np. o. prof. Mieczysław Albert Krąpiec, i wziąć się do pracy nad filozofią realistyczną, zamiast zadowalać się z pozoru prostymi i genialnymi rozwiązaniami, które przy bliższej analizie nie wytrzymują próby krytyki.

1 M. in. nagranie „Seminarium Wolniewiczowskie 2023 | Marksizm i chrześcijaństwo Wolniewicza” https://www.youtube.com/watch?v=gLfFo4nM31s Dostęp 03.09.2025 oraz wywiad w programie „Pod prąd” https://www.youtube.com/watch?v=Y5zmtXgQIfM Dostęp 03.09.2025.

2 Nagranie pt. „Eutanazja: Problem czy rozwiązanie?” https://www.youtube.com/watch?v=8vrRkotgog8 Dostęp: 03.09.2025.

3 Krzysztof Karoń, Historia antykultury, Warszawa 2021, s. 83.

4 Por. hasło wolność w EBP.

5 Należy wspomnieć, że liberalizm, broniłby się przed takim zarzutem, wskazując na swój postulat „państwa minimum”, co miałoby oznaczać, że są oni za tym, aby człowiek nie był zależny od państwa, aby miał jak najwięcej możliwości rozwoju zgodnie z własną wolą. Jest to zwodnicze, gdyż liberalizm, tak jak reszta socjalizmów, rozpoczyna i kończy kwestię spełnienia osoby właśnie kształtem państwa, choćby ono miało być jedynie tym osławionym „nocnym stróżem”. Można to wyrazić zdaniem warunkowym, które od razu zdemaskuje socjalizm: „Jeśli państwo będzie takie, to człowiek będzie spełniony”. Liberalizm i w tym się myli, ponieważ, gdyby rozpoczął rozważanie kształtu państwa od rozpoznania natury ludzkiej i natury narodu, jako bytu z relacji członków narodu, to szybko przekonałby się, że naród potrzebuje swojego własnego państwa o pełnej sile i wszelkich niezbędnych kulturze instytucjach, a nie tylko „nocnego stróża”, stojącego głównie na straży utopijnych rozwiązań tzw. wolnego rynku!

6 Encyklopedia Białych Plam, tom XVIII, Wyd. Polwen, Radom 2006, hasło „wolność”, s. 156-159.

7 Krzysztof Karoń, Historia antykultury, Warszawa 2021, s. 12.

 

Karol KIlijanek

Kategoria: Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *