banner ad

Kilijanek: Dajmy światu Krąpca

| 19 października 2025 | 0 Komentarzy

Człowiek jest nie tylko zwierzęciem rozumnym i społecznym, ale i zwierzęciem pytającym. Co praktyczniejsi pytają „jak?”, co mądrzejsi pytają „dlaczego”? Wszyscy jednak są zależni od tego, kto na te pytania odpowie.

Miano mędrca czy nauczyciela jest na tyle nobilitującym, że kusi wielu. Zbyt wielu. Stąd też od zarania ludzkość cierpi na wysyp wszelkiego rodzaju etatowych odpowiadaczy na pytania ważne i nieważne. I od wagi tych pytań i poprawności odpowiedzi na nie zależał i zależy los milionów. Tragiczne jest w losach świata to, że ci, którym lepiej szło z objaśnianiem spraw najważniejszych, najmniej byli słuchani. Nie było ich zresztą aż tak wielu. Dzieje myśli ludzkiej wyróżniają szczególnie kilku filozofów greckich, później tych, którzy z nich korzystali, ale też potrafili ich korygować zgodnie z nauką chrześcijańską. Wśród tych ostatnich prym wiedzie św. Tomasz z Akwinu. Idąc dalej nie odbiegniemy już daleko w zakresie zawartości, bo będzie ona budowana i na Grekach i na Tomaszu (a na nim w szczególności), ale czasowo przyjdzie nam przeskoczyć aż o kilka wieków do Gilsona, a najbardziej do ojca profesora Mieczysława Alberta Krąpca OP (1921-2008).

Postać o. prof. Krąpca, dominikanina, rektora KUL, jest mało znana tak w Polsce, jak i na świecie, co doskonale odpowiada zaznaczonemu wyżej problemowi niesłuchania tych, którzy na najważniejsze pytania naprawdę znali odpowiedź. Dorobek tego myśliciela mógłby starczyć za rozwiązanie wielu zagadek, z którymi boryka się człowiek XXI wieku. Nawet jeśli nie padłyby pod ciosami słów Krąpcowych wszystkie dotąd niezdobyte twierdze ludzkich wątpliwości, to z pewnością przynajmniej te najważniejsze, dotyczące Boga, człowieka, celu ludzkiego życia, rozumienia świata. Upadek zaś tych, które jeszcze by się ostały, zostałby przesądzony. Skąd tak wielka mądrość i jak to możliwe, że tak jest wciąż ukryta?

Człowiek nie rodzi się w kulturowej próżni. Tak samo jak my wszyscy tak o. Krąpiec miał do dyspozycji ogromne bogactwo kultur narodów świata i nie zawahał się po nie sięgnąć. Korzystając ze skarbca starożytnej myśli greckiej i chrześcijańskiej, umiał, jako jedyny polski metafizyk, czyli w pełnym tego słowa znaczeniu filozof, mędrzec, wykorzystać ją w sposób odpowiadający potrzebom współczesności. Dał czasom bez filozofii filozofię prawdziwą, gotową do wykorzystania i domagającą się jej wprowadzenia do życia narodów. Budując swą myśl nie popadł w aprioryzmy, w myślenie o świecie, ale chciał go poznawać. Nie tworzył dziwacznego języka, którego interpretacją bawiliby się tylko jego egzegeci na uniwersyteckich katedrach. Nie zapomniał o podstawowej roli zdrowego rozsądku, gdzie inni tak zwani filozofowie starali się wcisnąć pokraczne swe rojenia o tym, co się poznaje i w jakim zakresie, o ile się w ogóle poznaje. Miał Krąpiec własną metodę i cel, a cel ostatecznościowy. Zaś myśl swoją sprawdzał nie poprzez przyłożenie jej do niej samej, ale przez postawienie jej wobec tego, co rzeczywiście istnieje. Tak wytworzył o. Krąpiec coś, czego nie znały przeszłe wieki polskiej kultury i czego długo nie zaznają wieki przyszłe, o ile nastąpią.

Kilka zdań to zbyt mało dla opisania człowieka, który dla upadającej kultury polskiej mógłby sam jeden stanowić podtrzymujący ją filar, będąc jednocześnie fundamentem jej odbudowy. Niestety, na niewiele więcej zasłużył sobie u rodaków ten, który stanowi ozdobę całej narodowej kultury o ponad tysiącletniej tradycji. Kto by chciał dziś kupić wszystkie dzieła Krąpca, musiałby dołożyć nie lada starań i to nie dlatego, że jego dorobek w drukowanej formie znika z księgarń, ale dlatego, że nie jest wydawany. Gdzie przepada jego dziedzictwo? Gdzie jego uczniowie? Gdzie instytuty myśli jego imienia? Gdzie sympozja, konferencje i huczne wspomnienia wielkiego uczonego? Co z jego pamięcią robi jego własny uniwersytet? A jednak to Polska otrzymała Krąpca od Opatrzności i na Polsce ciąży odpowiedzialność dania go światu.

Lecz nie same obowiązki ma nasza ojczyzna wobec jej wiernego syna, ale i niejedno mogłaby zyskać, słuchając jego rad. Oto wojna wewnętrzna polsko-polska mogłaby się skończyć, gdybyśmy polityki nauczyli się od uczonego dominikanina. Oto zwycięska i dorzeczna polemika z błędem zrodziłaby się w naszej przestrzeni publicznej, zamiast ciągłego uciekania i oddawania pola złu, o czym słusznie pisze w swoim artykule[1] pan Arkadiusz Robaczewski, przyjaciel o. Krąpca. Polska otrzymała wiele przez ciąg swoich dziejów. Mieliśmy wodzów, uczonych, poetów, malarzy. Lecz dopiero Krąpiec powiedział nam – dlaczego.

Narody, tak jak rodziny i pojedynczy ludzie mają za zadanie wspierać się nawzajem. Korzystając z dorobku innych, sami stajemy się lepsi, możemy się spełnić bardziej, jako ludzie, jako osoby. Jeśli zaciągnęliśmy dług, korzystając z Arystotelesa i Tomasza, spłaćmy go ze słusznym procentem, dając światu Krąpca. Jeśli Arystoteles wprowadził realizm do świata nauki, a Tomasz poprawił go i udoskonalił w czasie rozkwitu filozofii w chrześcijańskim średniowieczu, to Krąpiec przemyślał ją na nowo dla czasów, kiedy ani Kościół, ani uniwersytet nie spełniają już swej roli w społeczeństwie, a realizm przegrywa z iluzją. W czasach bez filozofii, idźmy do Krąpca.

 

Karol Kilijanek

Kategoria: Karol Kilijanek, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *