banner ad

Jakubczyk: Synodalna wrzawa, a wszystko po staremu

| 27 października 2015 | 0 Komentarzy

ora_et_laboraNa wstępie poniższego tekstu chciałbym zaznaczyć że pod żadnym względem nie jest on próbą obrony czy usprawiedliwienia całkowicie zbyteczych "pastoralnych reform" Kościoła, jakich jesteśmy obecnie świadkami. Po raz kolejny znalazłem się w sytuacji, która jest dla mnie kompletnie niekomfortowa. Jednakże lawina błędnych interpretacji i co za tym idzie, wyciągnie z nich nieosadzonych w faktach wniosków, zatrważa.

W miniony weekend lwia część katolików (ja również) bacznie sledziła końcówkę obrad synodalnych w Wiecznym Mieście. Ogólnie rzecz biorąc, zarówno sam Synod, jak i jego końcowe "rozstrzygnięcia", potrzebne były Kościołowi w tym samym stopniu, co zeszłoroczny śnieg. Ale stało się…

Cóż zatem ów „kościelny parlament” [sic!] zmienił lub usankcjonował? No właśnie – nic!

Sam dokument, mocno owijając w bawełnę i praktycznie zalewając czytającego potokiem mglistych sformułowań, akcentuje niezmienność nauczania Kościoła o rodzinie i małżeństwie. Niemniej jednak trzy paragrafy tego dokumentu wprowadziły niebywały zamęt i wyzwoliły w wielu z nas falę lamentu i wyolbrzymień na skalę globalnego kataklizmu. Deklaracje typu: "Jezus przegłosowany", "znowu wybrali Barabasza"… aż mdlą. De facto, paragrafy te nigdzie nie wspominają o możliwości dopuszczenia do Komunii świętej osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach. Podkreślają jedynie potrzebę ich większego udziału w codziennym życiu Kościoła.

Przeanalizujmy owe ‘piekielne’ fragmenty bardzo nudnego dokumentu.

Paragraf 84Osoby ochrzczone, które się rozwiodły i ponowie zawarły związek cywilny powinny być bardziej włączane we wspólnoty chrześcijańskie na różne możliwe sposoby, unikając wszelkich okazji do zgorszenia […] Ich udział może być wyrażony w różnych posługach kościelnych: trzeba zatem rozpoznać, które z różnych form wykluczenia obecnie praktykowanych w obrębie liturgii, duszpasterstwa, edukacji oraz w dziedzinie instytucjonalnej można przezwyciężyć […] Ta integracja jest też potrzebna ze względu na troskę i chrześcijańskie wychowanie ich dzieci, które muszą być uznane za najważniejsze.

Paragraf 85; Święty Jan Paweł II zaproponował kompleksowe kryterium, która pozostaje podstawą do oceny tych sytuacji: „Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji. Zachodzi bowiem różnica pomiędzy tymi, którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni, a tymi, którzy z własnej, ciężkiej winy zniszczyli ważne kanonicznie małżeństwo. Są wreszcie tacy, którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci, często w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne”(Familiaris consortio, 84). Zatem zadaniem kapłanów jest towarzyszenie osobom zainteresowanym na drodze rozeznania, zgodnie z nauczaniem Kościoła [ nauką, która przecież nie dopuszcza rozwodników do sakramentu Eucharystii!- aj] i wytycznymi biskupa.

Paragraf 86; Proces towarzyszenia i rozeznania kieruje tych wiernych do uświadomienia sobie swojej sytuacji przed Bogiem. Rozmowa z księdzem, na forum wewnętrznym, przyczynia się do tworzenia prawidłowej oceny, tego co utrudnia możliwość pełniejszego uczestnictwa w życiu Kościoła [a nie przyjmowania Komunii św. – aj] oraz kroków mogących jemu sprzyjać i je rozwijać. Biorąc pod uwagę, że w samym prawie nie ma stopniowalności (por. Familiaris consortio, 34), to rozeznanie nigdy nie może obyć się bez wymagań ewangelicznej prawdy i miłości proponowanej przez Kościół.

Być może należę do mniejszości, która nie wyciąga pochopnych wniosków, ale w moim mniemaniu Synod nie zmienił dotychczasowej dyscypliny sakramentu Eucharystii. Co więcej, w całym swym zagmatwaniu, dokument końcowy tych obrad nie wspomina w ogóle tej kwestii. Wnioskuję więc, że Kościół będzie stosował te same kryteria dopuszczenia do Eucharystii, co zawsze. Tekst dokumentu odwołuje się raczej do takich ograniczeń, jak brak możliwości prowadzenia lekcji religii przez osoby rozwiedzione, zakaz powoływania ich do roli rodziców chrzestnych, czy też chrzczenie własnych dzieci. Jak zaznaczył arcybiskup Hoser, w praktyce Kościoła wyjątki stosuje się w przypadku przepisów prawa kanonicznego, ale w przypadku prawa objawionego wyjątków nie ma. Przy okazji trzeba jednak wyjaśnić, że uregulowanie tego, komu i pod jakimi warunkami komunię wolno przyjmować, nie jest dogmatem. Zatem zmiana tej dyscypliny jest możliwa. Spór o to, czy komunię powinno się traktować jako nagrodę dla czystych, czy może jako lekarstwo dla grzesznych, nie jest sporem nowym.

Raz jeszcze powtórzmy: raport końcowy Synodu zachęca duszpasterzy, do „towarzyszenia” rozwiedzionym i żyjącym w nowych związkach, jednakże, nie ma w nim wzmianki o dopuszczaniu ich do przyjmowania komunii. Taka interpretacja powyższych fragmentów jest po prostu skokiem wyobraźni modernistów, wspomaganej przez „liberalnych dziennikarzy katolickich”.

W przeciwieństwie do panikujących polskich środowisk Tradycji, ich zachodnie odpowiedniki cieszą się z faktu, że ojcowie synodalni nie zmienili niczego np. w podejściu do kwestii homoseksualizmu.

Czy jako tradycjonaliści powinniśmy traktować ów Synod jako zwycięski? Napewno nie. Jako porażkę też nie. Poczekajmy jeszcze na papieską adhortację i żyjmy dalej – módlmy się i pracujmy, po staremu, bez zmian.
 

Arkadiusz Jakubczyk

Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Publicystyka, Religia, Wiara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *