Jakubczyk: Dom z daleka od domu
„Przestało być dla mnie ważne, gdzie mieszkam od chwili, gdy ujrzałem, jak umierają wielkie domy i jak rozlegle, samotne pola mojego dzieciństwa pokryły się ludzkimi i przemysłowymi odpadkami.”
Powyższe słowa Mikołaja Davilii każdy z nas może z pewnoscią dopasować do własnego życia. I tak dla przykładu, moje dzieciństwo jest nierozerwalnie złączone z Bałtykiem i z Gdańskiem, a z jego jedyną w swoim rodzaju wyspiarską dzielnicą (Wyspa Sobieszewska – Górki Wschodnie) w szczególności. Ten fundamentalny dla ukształtowania ludzkiego charakteru okres kojarzy mi się z poczuciem bezpieczeństwa i przynależności. W Górkach istniał prężnie funkcjonujący port, przetwórnia ryb, wędzarnia, slip i klub rybaka (później zamieniony na klub prasy i książki). Na Wiśle stawiano żaki i każdy z niepokojem wyczekiwał powrotu swoich z morza po kilkudniowym rejsie, czy – jak się u nas mówiło – 'pójściu na morze'. Praca rybaka jest pracą bardzo ciężką i ogólnie niedocenianą przez sucholądowców. Każdy z nas był tego świadom. Niestety, w konsekwencji bardzo 'rezolutnej' polskiej polityki gospodarczej po roku 1990 z tamtych dni pozostały jedynie wspomnienia. Jednak jest jeszcze pamięć o dzieciństwie spędzonym w prawdziwej wspólnocie, wśród ludzi o wspólnych lokalnych celach i interesach, poczuciu wartości i przynależności z określoną funkcją. Majętny przyjezdny, który go zakupił nie zostawił po naszym porcie nawet pomostowej listewki. Jednak wielu z nas go pamięta kiedy jeszcze krążyły nad nim mewy. Niestety z roku na rok jest nas coraz mniej. Nie można zaprzeczyć faktom. Naturalne więzy społecznościowe i przywiązanie do ojcowizny zanikają z pokolenia na pokolenie.
Czy w takiej sytuacji naszym przysłowiowym domem z dala od domu może być świat idei i wspólnych wartości? Czy taki dom byłby odpowiedzią, swego rodzaju duchową rekompensatą utraty tożsamości geograficzno-wspólnotowej? Czy może być nim konserwatyzm? Konserwatyzm bezkompromisowy, reakcyjny i fundamentalny. Nie demagogia przemijających trendów tylko konserwatyzm rzymsko – katolickiej Europy, oparty na niezmiennych filarach religii, tradycji, etyki i autorytetu?
Jest on pod wieloma względami filozofią przynależności. Odwołuje się do niezachwianych podstaw. Daje nam możliwość znalezienia naszego miejsca w świecie, poprzez znalezienie ludzi o wspólnych wartościach i hardości w pielęgnowaniu Prawdy. Tworząc lokalne kluby, zakładając własne stowarzyszenia, prowadząc kampanie charytatywne, modląc się w kościołach, wszystko to daje nam poczucie przynależności. Społeczność konserwatywna jest jednak niezakotwiczona i ponadczasowa. Nasze ideały łączą nas w niekończącej się walce o przetrwanie w świecie globalnej wojny światopoglądowej, nadaje nam stabilności, zapewnia nam tożsamość. Świat w którym przyszło nam żyć niszczy wszystko to co drogie naszym sercom. Systemy edukacyjne, powoli ujednolicane, są w swej istocie raczej programami lewiatańskiej indoktrynacji. Tutaj również konserwatyzm zapewnia nam czystość. Wymieniamy się lekturami, piszemy, dyskutujemy. Wszystko to, abyśmy byli w stanie zachować klarownośc i nie stracić Prawdy – być kolejnym ogniwem w łańcuchu cywilizacyjnym.
Nasz dom jest domem akceptacji ludzkiej ułomności, różnorodności i stabilności. Nie ma w nim miejsca na idelogię, rewolucyjnej pętli obłędu jako koncepcji progresu człowieczeństwa. W jego murach nie złorzeczy się przeciwko tradycji i porządkowi. Nie marnujemy tutaj sił na błahostki. Jego centrum stanowi idea ludzkiej wolności i ograniczeń. W tym domu pamiętamy że człowiek zdolny jest do okrucieństw. Co ważniejsze, nie zapominamy, że jest on również zdolny do cudów, innowacji, piękna i dobroci.
Arkadiusz Jakubczyk
Kategoria: Arkadiusz Jakubczyk, Myśl, Publicystyka, Społeczeństwo