D’Souza: Ateizm – niewiara czy nienawiść?
Nawet, gdyby istnienia Boga dało się dowieść – pisał w swoim Antychryście Nietzche – to i tak odmówilibyśmy zaakceptowania Go.
Czytając prace ateistów pokroju Richarda Dawkinsa i Christophera Hitchensa nie mogę oprzeć się wrażeniu, że kieruje nimi coś więcej niż zwykły brak wiary. Nie wierzę w jednorożce, a jednak nie piszę o tym w kółko książek pełnych odrzucenia i żółci. Wertując strony The God delusion i God is not great widzę, że ich autorzy nie tyle nie wierzą w Boga, co Go nienawidzą. Argumenty tam wysunięte nie wynikają z faktycznego temperamentu obydwu pisarzy.
Dawkins i Hitchens twierdzą, że [istnienia] Boga nie da się wykazać metodami naukowymi. Ale tą drogą nie da się udowodnić również wielu innych rzeczy. Czy Dawkins i Hitchens podadzą naukowy dowód na istnienie świadomości? Czy są w stanie ułożyć wolną wolę pod mikroskopem? A co z równością, sprawiedliwością i prawami? Żadna z tych rzeczy nie posiada materialnych dowodów swojej egzystencji – czy jednak powoduje to, że są tylko iluzją? Pomimo, że nawet dla Dawkinsa i Hitchensa akceptacja faktu istnienia wielu rzeczy pozamaterialnych nie stanowi problemu, jak dotąd nie wyjaśnili oni dlaczego Bóg jest jedyną istotą, która budzi ich sceptyczne oburzenie. Naukowe śledztwo przeciw Bogu nie wydaje się uzasadniać ich agresywnego ateizmu.
Sięgnijmy po francuskiego ateistę, Michaela Onfray’a, którego Manifest ateistyczny stał się bestsellerem w Europie. Onfray wychodzi z innej tradycji [filozoficznej] niż Dawkins i Hitchens, którą sam opisuje ją jako rozciągniętą od barona d'Holbach’a do Nietzschego. Jest to ateizm Starego Kontynentu, wznoszący swoje oskarżenie przeciw Bogu zupełnie inaczej niż czynią to ateiści wychowani w kulturze anglosaskiej, na których natrafimy w Stanach Zjednoczonych. Onfray, podobnie jak Nietzche, uważa ateistów pokroju Dawkinsa za reprezentantów niskiego, prymitywnego nurtu, rozprzestrzenionego m. in. w Anglii.
Poruszone tu zagadnienia omawiam szerzej w swojej książce What's So Great About Christianity. Istnieje wszak jedna kluczowa różnica między ateizmem anglosaskim tym wywodzącym się ze Starego Kontynentu. Podczas gdy Dawkins i Hitchens utrzymują, że możemy być moralni bez Boga, Onfray z zadziwiającą szczerością przywołuje pogląd Nietzchego, że śmierć Boga oznaczać będzie również śmierć Zachodniej moralności oraz Zachodniego systemu wartości. Jeżeli więc Bóg odejdzie, pojęcia takie, jak „równość” i „prawa” odejdą wraz z Nim. Dawkins i Hitchens zapewne nie wzięli tego nawet pod uwagę. W moim przekonaniu ateizm Onfrey’a jest z wielu powodów znacznie uczciwszy, bardziej pociągający swoją mroczną naturą, a także o wiele groźniejszy.
Tłum. Mariusz Matuszewski
Kategoria: Publicystyka, Religia, Społeczeństwo, Wiara
Prawdę mówiąc szkoda czasu na nich i takie rozważania – oni są jak zbutowani nastolatkowie i taki jest poziom ich dywagacji… F. Nietzsche, guru lewicy, ateistów i demokratów oraz nieuków nie był nigdy tak naprawdę filozofem, lecz tylko uniwersyteckim filologiem, mało porywającym bajkopisarzem i średnim aforystą. Nudnym i przeciętnym. Kolejny obrażony na świat, rzeczywistość i Pana Boga. Skończył jak żył, pisał i głosił: w psychiatryku jedząc swe ekskrementa.
Naprawdę.
RIP?!
… zbuntowani…