banner ad

Prof. Bartyzel: Efekt domina

| 12 listopada 2016 | 0 Komentarzy

efekt-dominaCo się tyczy Ameryki, to najważniejsze czy Trump rzeczywiście ma wolę polityczną i odpowiednie ku temu zdolności do odwrócenia autodestrukcyjnego szału niszczenia społeczeństwa i norm naturalnych, na których musi się ono opierać, aby przetrwać, który zaczął się, kiedy prowadzona przez fałszywych żydowskich proroków marksizmu-freudyzmu, przybyłych, jak Herbert Marcuse, z Europy, hipisowska kudłata zgraja dorwała się do władzy (rzecz jasna, ta część owej zgrai, która się nie zdążyła zaćpać na śmierć i w odpowiednim czasie się ostrzygła, umyła, przebrała w drogie garnitury i garsonki, oraz poszła na służbę wielkiego biznesu). W gruncie rzeczy, prawdziwa kontrrewolucja w USA nie jest możliwa ze względu na kontraktualistyczną, egalitarną i liberalną genezę oraz naturę tego kraju – można śmiało powiedzieć, że jego prawdziwym i pierwotnym ojcem założycielem był ideolog kupieckiej oligarchii John Locke.

Ale jeżeli Trump podejmie faktycznie zapowiadane kroki, na czele z mianowaniem konserwatywnych sędziów Sądu Najwyższego, to jest nadzieja, że ów trend autodestrukcji zostanie przynajmniej powstrzymany, a może nawet Ameryka XXI zacznie choć trochę przypominać ten kraj, jakim była w latach 50., sprzed rewolty obyczajowej z lat 60., co z taką nostalgią wspominał Pat Buchanan. Paradoksalnie, z Trumpem jest tak samo, jaku nas z PiS-em: za grosz podstaw do zaufania w szczerość i intencje, ale póki co brak alternatywy.
O sukcesie więc, choćby częściowym, będzie można mówić wtedy, kiedy będą podstawy do tego, aby ogłosić: HERBERT MARCUSE IS DEAD.

Czy możliwy jest "efekt domina", również w Europie? Kluczowe będą tu przyszłoroczne wybory we Francji. Tak samo jak do Trumpa, nie mam za grosz zaufania i sympatii dla "ojcobójczyni" Marine Le Pen, ale nawet po takim liftingu FN, jakiego dokonała, nadal jest postrzegana jako zagrożenie dla "wartości republikańskich", więc – chce, czy nie chce – jest antyestablishmentowa. Lecz jej zadanie jest piekielnie trudne, bo blok masoński we Francji jest o wiele lepiej skonsolidowany niż gdziekolwiek indziej i bariery drugiej tury Marine może nie pokonać.

Ale gdyby się udało, to byłby to prawdziwy wstrząs, zapewne przełomowy krok w rozpadaniu się Unii Europejskiej. I coś więcej nawet: początek końca panowania jednej z najgorszych w historii oligarchii (finansowo-medialno-politycznej); oligarchii – co jest nawet paradoksem, biorąc pod uwagę oficjalnie głoszoną "ewangelię demokracji" – najbardziej oderwanej od realnego demosu, nienawidzącej go, pogardzającej nim, obawiającej się go (straszak "populizmu"), obcej mu we wszystkim, przede wszystkim mentalnie, niezdolnej do rozumienia go (albo uważającej, że "rozumieć" znaczy potraktować jak niedojrzałe dziecko lub pacjenta, którego należy poddać terapii). Nie potrafiłbym wskazać w dziejach powszechnych innego przykładu aż takiego rozziewu pomiędzy społeczeństwem a rządzącą nim oligarchią.

 

Profesor Jacek Bartyzel

 

 

 

Kategoria: Jacek Bartyzel, Myśl, Polityka, Publicystyka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *