banner ad

Kilijanek: Nie zasiedzieć się przy Piotrusiu

| 10 listopada 2021 | 3 komentarze

„Chcielibyśmy grać w brydża, ale na razie grany jest Piotruś” – mówił na konwencji inauguracyjnej Konfederacji Korony Polskiej jej prezes, Grzegorz Braun. Należało to chyba rozumieć jako stan przejściowy. Wynudzić się jak diabeł na pokucie przy Piotrusiu, a potem ruszyć w świat prawdziwej przygody, poważnej gry dla dużych chłopców. Dzisiaj jednak, przedłużająca się partyjka gry dobrej dla dzieci, a nie dla gentelmanów, wygląda, jakby miała się nie skończyć, a rzucający karty na stół, jakby wcale się nie nudzili.

W dobrym towarzystwie czas szybko płynie i można nawet zapomnieć, co leży na stole. Zabrzmiałoby to nawet tak humanistycznie i nowocześnie, gdyby powiedzieć: najważniejsi są ludzie. Na to chyba wychodzi, że Grzegorz Braun siedzi przy obmierzłym, demokratycznym Piotrusiu, bo ma na uwadze ciekawe towarzystwo. Jak inaczej wyjaśnić można przedłużającą się zabawę w demokrację jednego z czołowych monarchistów Rzeczypospolitej?

Grzegorz Braun powiedział swego czasu w jednym z wywiadów: „Na drodze przesądów i procedur demokratycznych Polski – obawiam się – nie można ani odzyskać, ani całkowitym przypadkiem, przez nieuwagę odzyskawszy, nie można takiej Polski zabezpieczyć.”  Braun ma tutaj całkowitą rację. Ciekaw jestem, czy tak samo myśli też dzisiaj, mając za sobą kilka lat uczestniczenia w procedurach demokratycznych. Jeśli myśli inaczej, na przykład, że jeśli się postaramy, to i demokratycznie coś uda się nam osiągnąć, to wyglądałoby to na sporą zmianę zdania. Po co wtedy czekać na króla? Ale chyba jeszcze gorszą, choć także możliwą opcją jest to, że Braun zdania nie zmienił i dalej myśli to, co przytoczono powyżej oraz też na przykład, że „Tym jest demokratyzm, jest narzędziem propagandy.” Aż strach pomyśleć, że ktoś mógłby oskarżyć Grzegorza Brauna o rozmyślne uczestnictwo w projekcie siejącym propagandę, ale jego postawa mimo wszystko nasuwa pewne wątpliwości. Kandydowanie na urząd prezydenta miało jeszcze w sobie coś, co pachniało zbliżaniem się do tronu, ale uczestnictwo na dłuższą metę w liberalnej koncelebrze z Korwin-Mikkem i Bosakiem u boku jest trudne do zrozumienia. 

Fakt faktem – strategiczne myślenie Grzegorza Brauna z pewnością znacznie przekracza moje skromne możliwości i pewnie za przedłużającym się przesiadywaniem przy Piotrusiu kryje się coś wielkiego. Niemniej jednak, jako dawny zwolennik Brauna-gawędziarza, a potem Brauna-polityka, który, przezwyciężając silne obrzydzenie do procedur demokratycznych, mógłby nawet na niego głosować, chciałbym wiedzieć, co się planuje. Skoro jednak zewsząd – od lokalnych działaczy, aż po rzecznika prasowego Konfederacji Korony Polskiej – słychać tylko: jedność w koalicji jest priorytetem, to nachodzą mnie wątpliwości, czy Braunowi nie znudziło się snucie romantycznych opowieści o powrocie króla, kiedy tylko naród będzie na to gotowy i czy przypadkiem nie chce skorzystać z możliwości, jakie daje demokracja, inaczej niż tylko doraźnie. O co w tym wszystkim może chodzić?

Może chodzi o władzę? Nie sądzę. Konfederacja, o ile mogłaby kiedykolwiek sięgnąć po władzę, musiałaby zupełnie pozbyć się Brauna-katolika i Brauna-monarchisty i wyeksponować jeszcze dobitniej swoją liberalną tożsamość. O ile jeszcze monarchista i ekscentryk w osobie Brauna mógłby być przez wyborców wybaczony i tolerowany dla celów eventowych i memogennych, o tyle domaganie się zakazu aborcji czy traktowanie Kościoła z należnym mu szacunkiem będzie zbyt trudne do zniesienia dla naszego wybitnie katolickiego i zawsze wiernego narodu. Więc albo władza, albo Braun. Na boku pozostawiam roztrząsanie tego, czy Braun ma na tyle silną pozycję i taki potencjał wyborczy, że od jego obecności miałby zależeć wynik Konfederacji w wyborach. 

Czy wytłumaczeniem może być brak gotowości narodu? Grzegorz Braun niejednokrotnie nazywał naród polski „narodem z resztek”, co miało podkreślać zniszczenie, jakiemu uległ w wyniku tragedii, w które obfituje nasza historia i pozbawienie go najbardziej wartościowych elementów. Jest to oczywistość – Polska straciła w bezsensownych powstaniach, wojnach, okupacjach i ludobójstwach gros swoich najlepszych synów. W związku z tym, nie jest rzeczą łatwą uzyskać w krótkim okresie czasu stan narodu, pozwalający na zbudowanie na jego wierności i zaangażowaniu tronu królewskiego. Czy to możliwe, że Braun, widząc potrzebę odrodzenia „narodu z resztek”, stawia na Konfederację Wolność i Niepodległość, jako na gwaranta czy chociażby pomocnika w tym odrodzeniu? To możliwe, ale daremne. Czy można sobie wyobrazić odbudowę narodu polskiego, godnego tego miana i mogącego być spełnieniem aspiracji polityka katolickiego, przez liberałów z partii KORWiN? Wolnorynkowa Polska zostałaby wyprzedana szybciej niż za PiS-u i PO i to zgodnie z założeniami liberałów gospodarczych, a nie pod stołem, jak za socjalistów czy agentów obcych interesów. Tak zwana „wolność” liberałów wpuszczona do społeczeństwa wypranego z wiary i szacunku do Kościoła, przy miałkości posoborowej doktryny i braku dyscypliny wśród kleru, w towarzystwie deprawującego dusze i umysły systemu edukacji i konsumpcjonizmie dogmatyzującym zakupy w sklepie z owadem, by starczyło na last minute, spowodowałaby arytmetyczny postęp w  pogorszaniu się jego stanu, o ile w ogóle może jeszcze być gorzej. Ale pozostają jeszcze narodowcy. Może z pomocą tej mieszanki socjalistów, turbo-słowian, nosicieli drogich koszulek z patriotycznym nadrukiem, przekonanych o jakimś powinowactwie, a może i tożsamości niezwyciężonych husarzy z systemowo „kształconymi”, nisko opłacanymi i zależnymi od kredytów członkami tego narodu, tradycyjnie i po słowiańsku żyjącymi na kocią łapę, chce Braun odbudować naród, który będzie najpierw przyjmował Chrystusa Króla, a potem wyglądał człowieka godnego podnieść Koronę Polską? 

A może Grzegorz Braun widzi w projekcie konfederacyjnym jakieś dobro dla Polski? Może Konfederacja jednak przygotuje powrót króla? Cóż, kiedyś nawet trochę na to liczyłem. Sądziłem po cichu, że Braun zechce i zdoła zdominować Konfederację, ale pomyliłem się srodze. Sen o wielkości przegnała liberalno-demokratyczna zjawa – czar prysł. Braun, jak był, tak pozostał wędrownym gawędziarzem, popisującym się od TVP do niszowych telewizji internetowych zupełnie zgrabną retoryką, a nierzadko nawet i wypowiedziami, które zasługują na stałą obecność we frazeologii dyskursu politycznego. Talenty językowe nie przekładają się na jego wpływ na Konfederację, a przynajmniej nie odbija się to w działalności czy oficjalnych wypowiedziach członków tej partii. Braun-katolik, chcąc być wiernym wierze katolickiej, nie będzie mógł przystać na wolność, aż do granicy wolności drugiego człowieka, a Braun-skandalista, chcąc zachować swój styl i godność, nie będzie mógł konkurować z Korwin-Mikkem czy Berkowiczem, pijącym wódkę na mównicy sejmowej. Patrząc jednak na publiczne zniszczenie tablicy, wyzywającej do okazania certyfikatu szczepień przed wejściem do filharmonii, można się zastanawiać, czy Braun nie chce doszlusować do konfederacyjnej czołówki showmanów konserwatywnych nader liberalnie. 

Dołączenie do liberałów nie wyszłoby na dobre ideom, z którymi dotąd był kojarzony Grzegorz Braun. Napisał on w 2016 roku w artykule dla „Polski Niepodległej” o intronizacji Chrystusa Króla, że: „Chodzi w istocie tylko i aż o wyraźne zadeklarowanie przez władze świeckie i duchowne poddania polskiego życia państwowego władaniu Zbawiciela – chodzi o uznanie nadrzędności praw Bożych nad prawami stanowionymi przez ludzi.”  Nie wiem, jak PT Czytelnicy, ale ja twierdzę, że liberalizm nawet najbardziej konserwatywny nie zerwie z leżącym u jego własnych podstaw „non serviam” tylko dlatego, że Grzegorz Braun poprawną polszczyzną wyłoży jasno i dobitnie wszystkie korzyści płynące z takiego rozwiązania. Gdyby więc Braun chciał na poważnie złączyć się z liberałami, to albo nie będzie katolikiem, zatroskanym o panowanie Chrystusa w życiu publicznym, albo nie będzie liberałem – tertium non datur.

Jakie jeszcze mogą być powody zasiedzenia się Brauna przy Piotrusiu? Nie są to chyba pieniądze, sława, chęć popisania się. O przypisywanie takich pobudek Braunowi, nie pokusiłbym się nawet żartem. Czy Braun zmienił zdanie na temat demokracji? Trudno powiedzieć. Sam, nic takiego nie mówił, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Czy Braun zapisał się do liberałów? Niektórzy tak sądzą. I nie chodzi tu tylko o chwalenie tzw. wolnego rynku. Zatracenie zdrowego rozsądku na tym odcinku przypisałbym raczej chęci posiadania jakiejś wyraźnej płaszczyzny porozumienia z liberałami od Korwin-Mikkego niż przejawu ideowej reorientacji, a jeszcze mniej, niezrozumienia czym jest tzw. wolny rynek, do czego prowadzi i co za sobą pozostawia poza zgliszczami. A może Braun sądzi, że demokratyczne procedury dadzą mu dostęp do tub medialnych o wielkim zasięgu i za ich pośrednictwem będzie mógł przygotowywać „naród z resztek” na powrót monarchii? Czy, szukając znów wspólnej płaszczyzny z liberałami (niesłusznie posądzanymi o bycie zwolennikami prawdziwej wolności) sądzi, że nasz naród, o ile zostanie obdarzony wolnością wytrawioną w roztworze liberalnego zamordyzmu, sam zacznie wyglądać jedynowładztwa i to w katolickim jego rozumieniu? Utopizm, który stałby za przyjęciem tej hipotezy nie licuje z poziomem Grzegorza Brauna i nie daje się pogodzić z szacunkiem, jakim wciąż darzę tego człowieka. Pytanie o zasiedzenie się Brauna przy stoliku, gdzie grają Piotrusia, do picia podają zwietrzałą wolność liberałów, a zakąską jest mdły nacjonalizm wieców i ulotek, wciąż pozostaje otwarte.

 

Karol Kilijanek

Kategoria: Karol Kilijanek, Polityka, Publicystyka

Komentarze (3)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Weronika KKP pisze:

    No cóż, po prostu cytując Pana Brauna-Reżysera, nie kręci się filmu w pojedynkę, ale jak najbardziej warto zastanawiać się co dalej.Warto też modlić się o rozwiązanie pewnych sytuacji zgodnie z wolą Bożą. Myślę, że nieprzypadkowo 13 października, w kolejną miesięcznicę objawień fatimskich, to właśnie ten przedstawiciel Korony miał wejść do sejmu.

    Jedno jest pewne-osoba, o której mowa potrafi w sposób inteligentny "skraść" uwagę mediów, co w polityce nie jest aż łatwym zadaniem! Dodatkowo wszechstronna wiedza p. Brauna powoduje, iż wbrew pozorom ma coraz więcej zwolenników. Myślę, że powyższy temat ciekawy do rozmów z Polakami, ale dopiero, gdy będą po detoksie od telewizji i kowidopropagandoprognozy. Pytanie tu też zachodzi, dla kogo są ważne tylko namacalne rezultaty (częstokroć za bardzo uzależnione od okoliczności zewnętrznych, czyli chociażby nachalnego wtrącania się wszędzie demokratyzmu), a dla kogo satysfakcjonujące są już same próby podejmowania uciążliwych i wielce niewygodnych zadań. Tych drugich jest w narodzie bardzo dużo, może nawet to być spora rzesza monarchistów, którzy widzą codzienność przysłowiowego "kopania się z konmi". A. M. D. G.

  2. Gierwazy pisze:

    Co prawda zauważyłem, iż łamy tego portalu zapełnione są skrybami, którzy żywią nieodparte przekonanie, jakoby system rządów z "królem z Bożej łaski" ma sielankowy wymiar, niczym monarchia króla Błystka i jego poddanych krasnoludków, co to żyją w szczęściu i harmonii oraz pomagają biednym sierotkom, to niemniej skala dziwactw przeczytanych w powyższym artykule i tak zdołała wprawić mnie w osłupienie.
    Możemy wyczytać w nim idiotyzmy wypisane nawet w zgrabnej formie, jak np.: "Kandydowanie na urząd prezydenta miało jeszcze w sobie coś, co pachniało zbliżaniem się do tronu, ale uczestnictwo na dłuższą metę w liberalnej koncelebrze z Korwin-Mikkem i Bosakiem u boku jest trudne do zrozumienia." ; "Zatracenie zdrowego rozsądku na tym odcinku przypisałbym raczej chęci posiadania jakiejś wyraźnej płaszczyzny porozumienia z liberałami od Korwin-Mikkego niż przejawu ideowej reorientacji, a jeszcze mniej, niezrozumienia czym jest tzw. wolny rynek, do czego prowadzi i co za sobą pozostawia poza zgliszczami." Jeśli ktoś rzeczowo potrafi mi wytłumaczyć, o co w tych tyradach chodzi, będę wdzięczny.
    Możemy przekonać się o skali pogardy, niewybrednego języka (nie licującego chyba z prawym katolicyzmem…) tudzież naciąganymi zarzutami: "Ale pozostają jeszcze narodowcy. Może z pomocą tej mieszanki socjalistów, turbo-słowian, nosicieli drogich koszulek z patriotycznym nadrukiem, przekonanych o jakimś powinowactwie, a może i tożsamości niezwyciężonych husarzy z systemowo „kształconymi”, nisko opłacanymi i zależnymi od kredytów członkami tego narodu, tradycyjnie i po słowiańsku żyjącymi na kocią łapę, chce Braun odbudować naród, który będzie najpierw przyjmował Chrystusa Króla, a potem wyglądał człowieka godnego podnieść Koronę Polską?"
    O tromtodrackim sposobie myślenia: "Jest to oczywistość – Polska straciła w bezsensownych powstaniach, wojnach, okupacjach i ludobójstwach gros swoich najlepszych synów. W związku z tym, nie jest rzeczą łatwą uzyskać w krótkim okresie czasu stan narodu, pozwalający na zbudowanie na jego wierności i zaangażowaniu tronu królewskiego." Po pierwsze – generalnie to synowie tych, którzy tak koncertowo przeputali niepodległość Polski, a więc ta sama błękitna krew, ginęli w późniejszych powstaniach, etc. Po drugie – "stan narodu" polegający na wierności tronowi nie istniał już od Ludwika Węgierskiego (o ile stan taki istniał kiedykolwiek…) 
    Ale nade wszystko, poza wszystkimi dziwacznymi pretensjami, p. Kiljanek właściwie nie formułuje, czego od Grzegorza Brauna oczekuje. Zatem moje pytanie do pp. monarchistów pokroju autora tekstu, zasiedziałych przy stoliku, gdzie grają Piotrusia i zajadających nigdy nie istniejące frukta monarchicznej idylli jest następujące: co ma w takim razie (z)robić G. Braun, żeby uczynił zadość górnolotnym ich ambicjom? 

     

  3. Karol Kilijanek pisze:

    Szanowny Panie Gierwazy, dziękuję za Pana komentarz. Pomijając reakcję na zbędne uszczypliwości, postaram się przejść do odpowiedzi na Pańskie pytanie. Szerzej o oczekiwaniach wobec p. Brauna będzie jeszcze na tych łamach powiedziane. Od Brauna oczekuję trzymania się tego, co mówił. Kościół, szkoła, strzelnica, mennica. Wiara, rodzina, własność. Wszystko to w rozumieniu katolickim. Żadne z tych haseł nie może być wypełnione treścią, która zadowoli jednocześnie katolika i liberała. W związku z tym, upieranie się na koalicję z liberałami nie ma sensu, jak długo nie ma się siły, która mogłaby równoważyć ich wpływ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *