banner ad

Sztáray: Moje lata u boku Sissi

| 24 listopada 2023 | 0 Komentarzy

Węgierska arystokratka Irma Sztáray towarzyszyła Sissi jako dama dworu od 1894 roku do tragicznej śmierci cesarzowej 10 września 1898. Była przy niej w Hofburgu, przemierzała z nią pociągiem Europę, w końcu to ona ubierała ją do trumny. W 1909 roku księżniczka opublikowała wspomnienia z okresu swojej wiernej służby.

Sissi stała się legendą i dla niektórych żywą laleczką Barbie, ale ta książka nie będzie źródłem dodatkowych sensacji. Sztáray spokojnie relacjonuje przebieg swoich lat na dworze cesarskim, unikając oceniania chlebodawczyni. Skupia się na opisie sytuacji, zachowań i gestów. Próbuje ją zrozumieć, a to nie jest proste: cesarzowa jest wymagająca wobec osób, które mają przebywać w jej bezpośredniej bliskości. Więź między nimi tworzy się powoli, cesarzowa przełamuje nieufność, zaś Irma zaczyna rozumieć, że bariera nie wynika ze złej woli, bo Elżbieta jest obdarzona specyficzną wrażliwością.  Z drugiej strony, dwórka nie idealizuje swojej pani. Rozmaici reżyserowie czy „świeccy wielbiciele” Sissi rozwodzą się nad jej złotą klatką, nad uczuciami macierzyńskimi i złamanym sercem. Dama dworu wspomina moment śmierci Rudolfa (dodajmy, najprawdopodobniej było to zabójstwo polityczne, istnieje przypuszczenie, że rękami samego Clemenceau) i opisując rozpaczliwe gesty Elżbiety, zauważa: „ale ona przecież nigdy nie była blisko swego syna”.  Piękno cesarzowej, zarówno wewnętrzne, jak zewnętrzne, miało swoją cenę – Elżbieta miała obsesję na temat swojego ciała i dieta na bazie surowego mięsa, mleka i pomarańcz oraz katowanie się wysiłkiem fizycznym nie świadczą z kolei o zdrowiu umysłowym. Irma to wszystko wie, ale jest pełna współczucia i zdaje relację z tej perspektywy.    

„Moje lata u boku Sissi” nie przydadzą argumentów za tym, że obraz Sissi kształtowany przez reżyserów i Glogerów jest obrazem prawdziwym. Dadzą natomiast argument za tym, że osoba z piedestału zasługuje na głębokie współczucie. Co do mnie, to chociaż Elżbieta z pewnością była osobą nieprzeciętną, książka w pewnej chwili znudziła. Jest rzeczową relacją, niewątpliwie, ale też dominują w niej melancholia, cierpienie, smutek i tęsknota. Nie moje klimaty. 

 

Aleksandra Solarewicz

I.Sztaray, „Mes années avec Sissi: Par la dernière dame d'honneur d'Elisabeth d'Autriche”, Paryż 2008

 

 

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *