banner ad

Petrus: "Król z prawa" corona regni Poloniae

| 21 listopada 2014 | 1 Komentarz

insygniaSpokojnie, nie będzie to odezwa do przywrócenia monarchii w Polsce, mimo że ponoć włada nami hrabia. Roztrzęsiemy trochę temat, kto właściwie, teoretycznie, mógłby na tym pustym tronie zasiąść – a nie jest to wcale taka prosta kwestia. Korona polska wiele razy bowiem traciła swoją ciągłość, pierwszy raz podczas reakcji pogańskiej (1030), następnie w okresie rozbicia dzielnicowego (1138-1320), wreszcie w związku ze sporami sukcesyjnymi po śmierci Kazimierza III (1370) i Jadwigi Andegaweńskiej (1399). Śmierć tej królowej zakończyła okres panowania bezpośrednich potomków dynastii Piastów, a rozpoczęła de facto okres monarchii elekcyjnej. Właściwie jej początków można dopatrywać się już w potwierdzeniu panowania Ludwika Wielkiego (Węgierskiego), został on bowiem zatwierdzony na mocy paktów i uchwalonych przywilejów, a sama Jadwiga była najmłodszą córką i początkowo nawet nie miała panować. Nie było tajemnicą, że kujawska linia piastowska, która zjednoczyła Polskę, była jedną z najmłodszych i wiele innych książąt pragnęło przejąć dziedzictwo – jak chociażby władcy mazowieccy czy śląscy. Jedni wspierali Andegawenów (Władysław Opolczyk), inni przeciw nim występowali (Władysław Biały, książę gniewkowski; Siemowit IV, książę mazowiecki). 

Mimo wszystko Władysław Jagiełło dzięki własnym zaletom (głównie wniesienia Litwy do wspólnoty) usadowił się na tronie. Od tej pory jednak dziedziczenie nie przebiegało gładko. Związek z Jadwigą nie przyniósł dziedzica, podobnie jak z kolejną wybranką, Anną Cylejską, wnuczką Kazimierza Wielkiego, która miała przydać legitymizmu nowej dynastii. Kolejni królowie Polski musieli zostać zatwierdzeni przez szlachtę, której obiecywali w zamian przywileje. Jasno nową sytuację oddawał kryzys sukcesyjny 1444-1447 po śmierci Władysława III Warneńczyka, gdy Kazimierz Jagiellończyk jako wielki książę litewski odmawiał raz za razem dyktatowi szlachty, nie chcąc zatwierdzić niekorzystnych dla niego rozwiązań w zamian za wybór. W tym czasie Koroniarze wysuwali nawet obce kandydatury – Bolesława IV Mazowieckiego, Piasta oraz Fryderyka II Hohenzollerna, margrabiego Brandenburgii (w przeszłości zaręczonego z księżniczką litewską Jadwigą, popierał go episkopat). Pierwszy z nich, podczas zjazdu piotrkowskiego, został nawet wybrany warunkowo i czasowo na króla (30 marca 1445 roku) pod argumentem pochodzenia z prastarej dynastii. Był to jednak wyłącznie środek do przymuszenia księcia Kazimierza, albowiem mało kto chciał już rezygnować ze związku z Litwą. Ostatecznie nawet Bolesław pogodził się z losem, gdy przywrócono unię. Nowy król Polski pojął za żonę Elżbietę z austriackiego domu Habsburgów, matkę królów (Władysława, Jana Olbrachta, Aleksandra, Zygmunta Starego), która przekazała Jagiellonom poniekąd krew Piastów – jak już było powiedziane w poprzedniej notce, kto szuka wystarczająco długo, w końcu znajdzie. Elżbieta Habsburg była bowiem córką Elżbiety Luksemburskiej, wnuczką Zygmunta Luksemburskiego, prawnuczką Elżbiety Pomorskiej, praprawnuczką Elżbiety Kazimierzówny i prapraprawnuczką Kazimierza III. Warto w tym miejscu przytoczyć przykład innego związku domu austriackiego z Piastami, mianowicie Cymbarki Mazowieckiej i Ernesta Żelaznego. Zapoczątkowali oni późniejszą linię cesarską, której potomek, niedawno zmarły arcyksiążę Otton (1912-2011) stwierdził, że to księżniczka mazowiecka przekazała tak zwaną wargę habsburską, czyli zniekształcenie dolnej wargi widoczne u wielu władców z tej dynastii. Wróćmy jednak do meritum. Charakter elekcyjny monarchii utrzymał się już w państwie polskim, dlatego też Zygmunt Stary chciał zapewnić tron swemu synowi, ostatniemu Jagiellonowi, poprzez elekcję vivente rege (za życia króla, 1530 r.). Jednak z całą mocą elekcja dała o sobie znać, gdy dynastia wymarła. Po przebojach związanych z krótkim panowaniem Henryka Walezego oraz elekcji Stefana Batorego u boku ostatniej Jagiellonki, zdecydowano się na dynastię Wazów (1587-1668), wywodzących się od Katarzyny, córki Zygmunta Starego. Linia ta wymarła na Janie Kazimierzu w 1672 roku, równo sto lat po wygaśnięciu Jagiellonów w linii męskiej. Kolejnych potomków Jagiellonów trzeba byłoby już szukać bardzo daleko, wśród potomstwa córek Kazimierza IV, wśród Hohenzollernów czy Wittelsbachów. Nie miało to jednak znaczenia, bowiem do tronu dopuszczono rodzimych kandydatów, po licznych zawodach związanych z obcymi książętami. Panował więc Michał Korybut Wiśniowiecki, a po nim Jan III Sobieski, w XVIII zaś wieku Stanisław Leszczyński i Stanisław II August Poniatowski. Z okresu elekcyjnego część legitymistów doszukuje się obecnego dziedzica korony polskiej bądź to w potomkach panujących Wettynów (1697-1763; 1807-1814), bądź Poniatowskich, lub nawet Romanowów. Jednak wobec śmierci Marii Emanuela Wettyna, margrabiego Miśni (1926-2012, znał język polski, był więziony w obozie koncentracyjnym, miał wkład w naukę polską) i braku stosownego następcy po nim, sporów wewnętrznych o prymat wśród Romanowów i nikłych więzi obecnych Poniatowskich (żyjących we Francji) z królem Stanisławem Augustem, ciężko mówić w ogóle o tym w poważnym tonie. Interesującymi, potencjalnymi pretendentami byli również Habsburgowie z linii cieszyńskiej-żywieckiej, Karol Stefan (1860-1933) oraz Karol Olbracht (1888-1951), właściciele państwa żywieckiego, patrioci polscy, patroni browaru, którego wytworami wielu z was dziś może się raczyć (chociaż stosunki między browarem a potomkami panów żywieckich są raczej napięte – chodzi o prawa zwania się arcyksiążęcym).


Przyjmijmy zatem inny system. Pojęcie króla z prawa dotyczy monarchy, który jest władcą z racji urodzenia, nie może dysponować koroną, nie może abdykować, nie może się jej zrzec. Zostaje panującym monarchą dokładnie z chwilą śmierci swego poprzednika, stąd znane w świecie hasło korony francuskiej – umarł król, niech żyje król. Jeśli nie jest w stanie panować, przydziela się mu po prostu regenta. Stopień pokrewieństwa liczy się wedle primogenitury salickiej, czyli po mieczu, z pominięciem kobiet. Nawet we Francji, która jest ojczyzną tej myśli politycznej, nie obyło się bez kłopotów z utrwaleniem tego prawa. Inspiracje odkryto w kodeksach Franków salickich (stąd nazwa) w burzliwym okresie wojny stuletniej. Czy wiedzieliście, że właściwie o to się ona toczyła? Sprawa była istotna, bowiem na tronie mogli zasiąść Walezjusze, kadecka linia Kapetyngów, bądź Plantageneci, potomkowie Izabeli, Francuskiej wilczycy (granej oczywiście przez cudowną Sophie Marceau). Spór ostatecznie zakończył się zwycięstwem tych pierwszych, jednak powracał jeszcze periodycznie, gdy na tron wstępowali Burbonowie (1589), gdy wykształciła się linia hiszpańska tego domu pozbawiona praw do tronu Francji (1700), gdy rewolucja obaliła królów, a ich zwolennicy kłócili się wedle podziałów orleaniści i legitymiści. Chciałbym jednak przyjąć pojęcie króla z prawa z wyłączeniem zasady agnatyczności (czyli braku praw kobiet, nie chodzi tu jednak o kwestie genderowe) do kategorii monarchii polskiej. I to od jej najwcześniejszych dziejów. Będziemy zatem rozpatrywać profile królewskie począwszy od dynastii piastowskiej, poprzez linię dziedziczenia po mieczu i po kądzieli (w razie braku męskiego potomstwa), bez uwzględniania czynników politycznych, a uznawania wyłącznie abstrakcyjnego prawa boskiego do władzy w corona regni Poloniae.
 

Podstawowa wiedza z historii Polski mówi nam, że statut Bolesława III Krzywoustego ustanowił podział na dzielnice z uznaniem władzy seniora rodu, princepsa. Najstarszym synem był Władysław II Wygnaniec, dlatego też jego linia zostanie uznana za legitymistyczną. Władysław został księciem śląskim, a spośród wszystkich linii od niego pochodzących najdłużej istniejącą po mieczu była linia książąt legnickich (1248-1675). Z niej też wywodził się książę Henryk XI, mąż Zofii Hohenzollern (wnuczki Zofii Jagiellonki), który po śmierci Zygmunta II Augusta starał się zjednać magnatów polskich do poparcia swojej kandydatury w elekcji (1575 r.). Władcy Legnicy i Brzegu z czasem przyjęli luteranizm oraz niemieckie obyczaje i język, na wzór swoich poddanych z obszarów miejskich. Interesujący jest jednak przypadek ostatniego księcia z tej linii, Jerzego Wilhelma. Jego ojciec przebywał w Rzeczpospolitej podczas niosącej niewyobrażalne zniszczenia wojny trzydziestoletniej (1618-1648), zżywając się z krajem i odkrywając niejako swoje korzenie. Pierwotnie chciał nazwać swego syna po prostu Piast, nie zgodziło się na to jednak duchowieństwo, utrzymując, że jest to imię pogańskie. Jerzy Wilhelm nosił się jednak z polska i mówił naszym ojczystym językiem. Zmarł niespodziewanie w młodym wieku z powodu choroby. Był on w 29 pokoleniu potomkiem Piasta. Od tego momentu zmuszeni jesteśmy zatem rozpatrzyć dziedziczenie po kądzieli. Książę miał starszą siostrę, Karolinę, która poślubiła niemieckiego arystokratę, katolika, Fryderyka von Schleswig-Holstein-Sondenburg-Wiesenburg. Ród ten wyodrębnił się jako kadecka linia dynastii panującej w Danii – Oldenburgów (1448-1863; jako Gluksburgowie od 1863 po dziś dzień). Jego protoplastą był Jan, książę Schleswig-Holstein-Sonderburg, młodszy syn króla Chrystiana III. Szlezwik i Holsztyn, tak samo jak niegdyś Polskę, objęło rozbicie dzielnicowe, jako że według prawa Rzeszy każdy władca, nie będący elektorem, musiał dzielić swoją domenę między wszystkich potencjalnych spadkobierców. Stąd dosyć absurdalny sufiks, rozciągający się niekiedy na kilka członów. Karolina Piastówna, będąc pod wrażeniem młodego pułkownika kirasjerów z armii cesarskiej, dzięki wsparciu jezuitów oraz własnej matki poślubiła (tak, z miłości!) Fryderyka w zupełnej tajemnicy. Jednak już w 1680 wielka miłość była tylko wspomnieniem, a para uzyskała prawo separacji od cesarza. Para bądź co bądź doczekała się męskiego potomka, którego nazwała Leopold. 

Los jednak nie okazał się dla niego łaskawy, jako że z własnego związku z Marią Elżbietą, księżniczką z Liechtensteinu, nie doczekał się syna, a wyłącznie pięć córek. Od razu mogę uprzedzić, że klątwa wisiała w rodzinie legitymistycznych monarchów polskich przez blisko dwieście lat, co może nie uczyniło badania łatwiejszym, ale w pewnym sensie ciekawszym. 

  • TERESA Maria Anna, księżniczka Schleswig-Holstein-Sondenburg-Wiesenburg *1713, †1745
    ∞ Jan Alojzy, książę Oettingen-Oettingen i Oettingen-Spielberg

  • MARIA Leopoldyna Elżbieta Teresa Zofia, księżniczka Oettingen-Oettingen i Oettingen-Spielberg *1741, †1795
    ∞ Ernest Krzysztof, książę Kaunitz-Rietberg

  • MARIA II Eleonora, hrabianka Kaunitz-Rietberg *1775, †1825
    ∞ Klemens Wacław Lothar Nepomuk, książę von Metternich-Winneburg, książę Portella, Grande Hiszpanii pierwszej klasy

Zatrzymajmy się w tym miejscu. Wchodząc w świat katolickiej, niemieckiej arystokracji roszczenia do tytułu króla Polski stały się dosyć… ekstrawaganckie. Dwie spośród naszych pretendentek związały się z austriackimi mężami stanu i politykami, prowadzącymi na dodatek politykę skrajnie antypolską, jeśli można tak rzec. Dynastia Kaunitzów, pochodząca z Czech, znajdowała się w tym czasie wśród elit Wiednia. Wacław Anton von Kaunitz (1711-1794), określany także często jako jeden z inspiratorów rozbiorów Rzeczpospolitej, pełnił funkcję kanclerza, opiekując się sprawami zagranicznymi Austrii. Młody Metternich dostał się na salony wiedeńskie i w otoczenie cesarskie właśnie dzięki swojemu mariażowi z Marią Eleonorą, którą w naszej analitycznej zabawie moglibyśmy równie dobrze określać jako królową Marię II.

Metternich był czołową postacią podczas Kongresu wiedeńskiego, promując tam (zgodnie z zaleceniami swoich protektorów) restaurowanie monarchii. Był także jednym z inicjatorów powstania Świętego Przymierza, sojuszu Austrii, Prus i Rosji wymierzonego przeciw jakimkolwiek zmianom przeciw porządkowi ustanowionemu na Kongresie. W 1821 roku otrzymał tytuły kanclerza domu, dworu i cesarstwa. Aż do 1848 posiadał kluczową pozycję w państwie Habsburgów, kierującego się zasadami legitymizmu i absolutnego posłuszeństwa wobec monarchii. Dopiero Wiosna Ludów doprowadziła do jego upadku, jednak po jakimś czasie powrócił do Wiednia i stał się szarą eminencją wśród elit politycznych. Całkiem zabawne jest wyobrażać sobie taką niebagatelną personę jako króla de iure uxoris (na prawach żony) Polski. Metternich również nie doczekał się męskiego potomstwa (z tego pierwszego małżeństwa), dalej zatem kierujemy się dziedziczeniem po kądzieli.

  • LEONTYNA Adelajda Maria Paulina  *1811, †1861
    ∞ Maurycy, graf Sandor de Szlavnicza

  • PAULINA Klementyna Maria Walpurga, hrabianka Sandor de Szlavnicza *1836, †1921
    ∞ Ryszard Klemens, książę Metternich-Winneburg

 Rodzina Sándor de Szlavnicza et Bajna pochodziła raczej z drobnej szlachty z hrabstwa Trenczyna (w zachodniej Słowacji nad rzeką Wag, wtedy określane raczej jako Górne Węgry). W 1458 roku otrzymała w swój zarząd majątek w Szlavniczára. W XVIII wieku posługiwali się tytułem baronetów, aż do czasu otrzymania inkolatu (włączenia za pieniądze lub zasługi do stanowej, pełnoprawnej arystokracji austriackiej, analogiczne z polskim indygenatem) i rangi hrabiowskiej w 1787 roku. Ostatnim męskim przedstawicielem rodu był właśnie graf Maurycy, który poślubił córkę Metternicha, znany w cesarstwie ze swojej miłości do jazdy konnej. Ich wspólna dziedziczka, Paulina, poślubiła wuja, Ryszarda. Zaskakuje bliski stopień pokrewieństwa (II) w tym związku, nie natknąłem się jednak na żadne wyjaśnienie takiego prawie że kazirodztwa.

Ryszard Klemens von Metternich-Winneburg został skierowany przez władze austriackie najpierw na służbę dyplomatyczną do Drezna, następnie zaś do Paryża. Tam jego nowa żona odnalazła swoje powołanie, uczestnicząc w bogatym życiu kulturalnym salonów literackich II Cesarstwa. Francuzi byli zszokowani, w jaki sposób arystokratka o pochodzeniu niemiecko-węgierskim wpływa na rozwój francuskiej literatury i sztuki. Księżniczka była uwielbiana. Interesowała się także sztukami plastycznymi i grała na pianinie, przy tym odznaczając się wybitną urodą. Nic dziwnego, że szybko stała się ulubienicą cesarza Napoleona III oraz jego małżonki, Eugenii. Miała także swój udział w zorganizowaniu paryskiej premiery opery Tannhäuser autorstwa Ryszarda Wagnera, w Wiedniu zaś promowała innego kompozytora, Bedřicha Smetane. Jako patronce przypisuje jej się wiele zasług, w tym popularyzację jazdy narciarskiej czy – wśród kobiet – palenia cygar bez obaw o reputację. Z Ryszardem miała trzy córki.

  • ZOFIA Maria Antonietta Leontyna Melanie Julia Metternich-Sandor von Winneburg *1857, †1941
    ∞ Franciszek Albert, książę Oettingen-Oettingen i Oettingen-Spielberg

  • ELŻBIETA Paulina Georgina Maria Notgera *1886, †1976
    ∞ Wiktor III, książę raciborski, książę Corvey

  • FRANCISZEK ALBERT Maksymilian Wolfgang Józef Tadeusz Maria, książę raciborski, książę Corvey *1920, †2009
    ∞ Izabella zu Salm-Reifferscheidt-Krautheim

  • WIKTOR, książę raciborski, książę Corvey *1964
    ∞ Aleksandra von Wohlgemuth
    – Wiktor *2004
    – Hugo *2007
    – Cecylia *2000
    – Anna Klementyna *2002

Ostatecznie zatem, po śmierci Elżbiety w 1976 roku, znalazł się pierwszy męski dziedzic od czasów Leopolda, syna Karoliny Legnickiej. Księstwo raciborskie powstało za sprawą Wiktora Amadeusza landgrafa Hesji-Rotenburg, który otrzymał je jako rekompensatę za straty, jakie poniósł na rzecz Prus w Rzeszy. Dodatkowo przydano mu także ziemie dawnego, sławnego opactwa Corvey w Westfalii. Majątek obejmował 65 wsi oraz 30 folwarków, z liczbą ludności ponad 18 tysięcy. Siedzibą książęcą był zamek w Rudach. Wiktor okazał się dobrym, sprawnym administratorem, który powiększył swoją posiadłość i ją unowocześnił. Ze swoich trzech małżeństw nie doczekał się potomstwa, zatem w ostatniej woli przekazał księstwa bratankom swojej drugiej żony Elizy, pochodzącym z rodziny Hohenlohe-Schillingsfürst. To właśnie książę raciborski z tej dynastii, Wiktor III (1879-1945) poślubił dziedziczkę Elżbietę z Oettingen-Spielberg. Magnat nie udzielał się politycznie, zaś w dwudziestoleciu międzywojennym jego majątek zachował się w całości, po niemieckiej stronie. Mimo wszystko był niechętny nazistom i najprawdopodobniej karą za to było wcielenie do wojska i wysłanie na pierwszą linię frontu podczas walk w Puszczy Kampinowskiej w 1939 jego pierworodnego, Wiktora IV Alberta. Tam, niedaleko Modlina, jako dowódca plutonu i czołgu został zabity. Według relacji świadków podczas jego pogrzebu matka Elżbieta miała zedrzeć z trumny nazistowską flagę III Rzeszy. Młodszy brat Wiktora, Franciszek Albert (nazwany tak na cześć dziadka, księcia Oettingen), stał się dziedzicem Raciborza i Corvey. Ponadto w 1926 roku został adoptowany przez krewną z rodu Metternich-Sandor, Klementynę, po której otrzymać miał szereg majątków w Austrii i na Węgrzech. Tam też spędził młodość. W 1936 roku odwiedził także Polskę, zwiedzając Wawel, Warszawę oraz Poznań. W 1943 roku został uwięziony przez nazistów w Dachau za publiczne potępienie polityki niemieckiej względem Polaków oraz Żydów. Uwolniony przez Armię Czerwoną w 1945, został doradcą pierwszego polskiego prezydenta Raciborza, stał się jednak na tyle popularny wśród mieszkańców, że komuniści zdecydowali się wkrótce go odsunąć. Książę Franciszek Albert uciekł do Bawarii, gdzie opiekował się umierającym ojcem. Korespondował z prezydentami rządu Rzeczpospolitej na uchodźstwie, hrabią Raczyńskim i Kazimierzem Sabbatem, był także przyjacielem prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Po 1989 zajął się poprawą stosunków polsko-niemieckich, wspierał rozwój Raciborza i odbudowę kompleksu zamkowego w Rudach. Wyróżniony w 2004 roku przez Aleksandra Kwaśniewskiego Złotym Krzyżem Zasługi oraz w 2005 roku przez Jana Osuchowskiego mianem zasłużonego dla miasta Raciborza. Swoim życiem dał piękne świadectwo, które kusi, by stwierdzić, że dawna arystokracja posiadała świadomość swoich korzeni, genealogicznych i historycznych. Franciszek Albert zmarł we włoskiej Cetonie w nocy z 24 na 25 czerwca 2009 roku. Jego następcą został syn Wiktor, urodzony i mieszkający w Wiedniu

Michał Paweł Petrus

 

Kategoria: Historia, Michał Paweł Petrus

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. JA pisze:

    O czym jest ten artykuł?

    O fikcyjnych prawach do nieistniejącego tronu?

    "Wyróżniony w 2004 roku przez Aleksandra Kwaśniewskiego Złotym Krzyżem Zasługi"

    rzeczywiście jest się czym szczycić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *