banner ad

Haładuda: Współczesne katolickie wychowanie – budowa domu czy tylko fasady?

| 8 listopada 2014 | 0 Komentarzy

College-professor-library-and-studyplace_www.LuxuryWallpapers.net_Istotą doskonałości chrześcijańskiej są: wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego oraz zgadzanie się z Wolą Bożą. Rodzice winni w wychowaniu dzieci sami dążyć do tej doskonałości i przez własny przykład prowadzić swoje dzieci do wiecznego zbawienia. Jest to możliwe, jeśli rodzice budują dom na solidnych podstawach – bożych prawach i wielowiekowej tradycji Kościoła i swojego narodu. Liberalny świat, w którym nam przyszło żyć, oferuje zupełnie nowe prawa, hołubiące człowieka jako zindywidualizowaną i niezależną jednostkę. To niewątpliwie kusząca propozycja w wychowaniu dzieci – mają one szansę stać się „wielkie i niezależne”. Czy w ten sposób współcześni rodzice budują dom, czy tylko jego fasadę? Jeśli przyrównać pomocniczą rolę państwa i szkoły w wychowaniu do drogi – czy  jest to trwały dukt, czy może grząska ścieżka? I wreszcie ostatnie pytanie – u kogo zaciągamy kredyt na naszą budowę? U Boga czy u Szatana?

Rodzina to właściwe środowisko formowania dziecka.

Wychowanie ma prowadzić ostatecznie do zbawienia. Ta myśl towarzyszy w całym świecie chrześcijańskim od początku istnienia kościoła. Św. Paweł w Liście do Efezjan (Ef, 6,4)  przypomina wiernym, jakie są podstawowe zasady chrześcijańskiego wychowania: „Dzieci bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe. Czcij ojca twego i matkę – jest to pierwsze przykazanie z obietnicą – aby ci było dobrze i abyś był długowieczny na ziemi”. Ks. Jerzy Duda za Złotoustym Kaznodzieją, który komentuje św. Pawła, wskazuje, że to właśnie w ten sposób, „dom staje się Kościołem nie tyle jako budowla, co jako zgromadzenie osób żyjących we wzniosłej religijności i głębokiej bojaźni Bożej. Rodzina zatem jest Kościołem, jeśli ma głęboką wiarę, szczerą pobożność oraz miłość, która przejawia się w umiejętności przyjmowania krzyża i kroczenia za Chrystusem[1]”. Szczególna rola w wychowaniu chrześcijańskim przypada ojcu. Jedna z najbardziej niegdyś znanych rozpraw pedagogicznych, dzieło św. Jana Chryzostoma „O wychowaniu dzieci” (w starszych tłumaczeniach „O próżności i jak rodzice powinni wychowywać dzieci”) niemalże w całości jest zbiorem porad skierowanych do ojca – głowy rodziny, gwaranta ładu i pokoju. Patriarchalny model rodziny jest pożądany dla osiągnięcia celu wychowania – nie tylko naśladuje boski porządek rzeczy, ale, o czym pisze ks. J. Duda, powołując się na kazanie „In epistulam ad Ephesios argumentum et homiliae[2] ustanawia normatyw wychowawczy: „W rodzinie każdy z jego członków ma swoje właściwe miejsce w hierarchii oraz prawa i zadania do realizacji. Władza jednak musi być jedna i spoczywa na mężu i ojcu rodziny”[3]. Współczesne społeczeństwo, karmione ułudą oświeceniowej równości, zapomina o tym, że to Bóg ustanowił świat i rządzące nim prawa. Forsuje się tezę, że patriarchalizm jest z natury zły i deprecjonuje rolę kobiety, zaś Kościół Katolicki stojący na straży tradycyjnego pojmowania ról płciowych jest przedstawiany jako zacofany i zaściankowy. Aktualnie chrześcijanie – katolicy nie kwestionują tego, że kobieta pracuje zawodowo, a mężczyzna opiekuje się dziećmi i przejmuje część obowiązków postrzeganych kiedyś jako „kobiece”. Kwestionuje się natomiast na nowo zdefiniowane pojęcia: męskość/kobiecość oraz macierzyństwo/ojcostwo. Dla właściwego formowania dziecka i osiągnięcia celu wychowania potrzebna jest tradycyjna rodzina złożona z ojca, matki i dzieci. Dzieciom potrzebne są autorytety ojca i matki. Katolicki ojciec ma być dla dziecka drogowskazem w drodze do zbawienia, a matka, jak mówi Złotousty Kaznodzieja – „amboną” i „środowiskiem oddziaływania apostolskiego”, osobą uczącą dzieci gorliwości religijnej.

Prymat rodziny w wychowaniu dzieci podkreślali bardzo wyraźnie papieże: Pius XI w encyklice  „Divini illius magistri” („O Chrześcijańskim wychowaniu młodzieży”) (1929 r.) oraz św. Jan Paweł II w adhortacjach, kazaniach i listach. W Liście do Rodzin (1994) pisze on tak: „Bezpośrednimi wychowawcami w stosunku do swoich dzieci pozostają zawsze na pierwszym miejscu rodzice (…). Wszyscy inni uczestnicy procesu wychowawczego działają poniekąd w imieniu rodziców, w oparciu o ich zgodę, a w pewnej mierze nawet ich zlecenie”.

Działanie innych uczestników wychowania – czy zawsze w zgodzie z rodzicami?

Konstytucja  Rzeczypospolitej Polskiej w art. 48 gwarantuje prawie pełne prawo rodziców do wychowania: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”. Niemniej w następnym zdaniu Konstytucja prawo to obarcza pewnymi uwarunkowaniami: „Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”. Prawo dzieci stanowi jednocześnie granicę uprawnień wychowawczych rodziców, którzy przekonania dziecka w jego wychowaniu powinni uwzględniać. W przypadku stwierdzenia, że rodzice wychowują dzieci w sposób niewłaściwy, narażają na utratę zdrowia lub życia, sądy mają prawo zabrać to prawo i powierzyć opiekę osobom lub instytucjom do tego uprawnionym. W krajach zachodnioeuropejskich prawo to jest także odbierane, kiedy dziecko poskarży się państwu na swoich rodziców, że wychowują je niezgodnie z jego własnymi przekonaniami. Działa wtedy zasada wyższości praw dziecka nad prawami jego rodziców.

Jednym z celów katolickiego wychowania jest posłuszeństwo, rodzic pełni w stosunku do dzieci rolę prawodawcy. Ks. Andrzej Uciecha, cytując św. Jana Chryzostoma, pisze tak o wychowaniu do posłuszeństwa: „Pomyśl, że jesteś królem, który ma rządzić państwem – duszą dziecka. (…) Daj więc prawa twemu miastu i mieszkającym w nim obywatelom, prawdziwe surowe prawa. Zapewnij też bojaźń przed prawem, gdy je przekraczają. Nic bowiem nie znaczą prawa, jeśli je można przekraczać”. (…) Do duszy – państwa mogą dostać się źli mieszkańcy i mogą zdobyć wyższość nad dobrymi, dlatego, aby ich usunąć, potrzebne jest prawo.[4]  Rodzice są budowniczymi tych miast, ale część materiałów na ich budowę „kupują” we współczesnych „marketach” – telewizji i Internecie. Szczególną promocją, wyrażoną  tym językiem „marketowej” dialektyki, cieszą się „modułowe drogi miejskie” zachęcające do budowy „wyzwolonych” miast. Komu więc zależy na tym, aby pozbawić katolickości polskie rodziny? W duchu jakich wartości będą wychowane nasze wnuki, skoro promuje się dzisiaj model nieposłuszeństwa rodzicom?

Pius XI wyraźnie pokreślił, że Kościół posiada niezależne prawo sądzenia, czy i o ile ustanowione prawa mogą być dla chrześcijańskiego wychowania pożyteczne lub szkodliwe. Państwa, patrząc li tylko na aspekt zawartych umów prawnych (Konkordat ze Stolicą Apostolską) powinny we wszelkich kwestiach dotyczących stanowienia prawa wychowania dzieci zwrócić się o ocenę Kościoła Katolickiego.  Św. Pius X, którego zacytowała papież Pius XI w encyklice „Divini illius magistri”, dał też ku temu wyraźną adhortację: „Cokolwiek czyni chrześcijanin, także w dziedzinie rzeczy ziemskich, nie wolno mu zapominać o nadprzyrodzonych dobrach; owszem wedle nauki chrześcijańskiej mądrości powinien wszystkie sprawy kierować do najwyższego dobra, jako do ostatecznego celu. Ponadto wszystkie jego czynności, czy dobre czy złe moralnie, to jest o ile zgadzają się lub nie z naturalnym i Bożym prawem, podlegają sądowi i jurysdykcji Kościoła”.  Kwestią ważną w omawianiu tej sprawy jest też to, na ile Kościół chce to prawo w pełni realizować. Cieszy fakt, kiedy hierarchowie kościelni są krytyczni wobec rządowego podręcznika dla uczniów szkół podstawowych, w którym nie promuje się z należytą uwagą rodziny i polskich tradycji. Smuci zaś – mała skuteczność w tej krytyce i zupełny brak reakcji na promowanie w edukacji naturalizmu pedagogicznego jako obowiązującego i właściwego nurtu edukacyjnego i wychowawczego.

W procesie kształcenia ogólnego, jak wskazano w rozporządzeniu w sprawie podstawy programowej, współczesna szkoła ma kształtować u uczniów postawy takie jak: uczciwość, wiarygodność, odpowiedzialność, wytrwałość, poczucie własnej wartości, szacunek dla innych ludzi, ciekawość poznawcza, kreatywność, przedsiębiorczość, kultura osobista, gotowość do uczestnictwa w kulturze, podejmowania inicjatyw oraz do pracy zespołowej. W rozwoju społecznym szkoła ma położyć nacisk na postawę obywatelską, postawę poszanowania tradycji i kultury własnego narodu oraz innych kultur.  Ładnie brzmią?  Tak, to piękne i można rzec uniwersalne hasła! Trudno się jakoś im przeciwstawić, że realizowane przez nauczycieli mają negatywny wpływ na rozwój dziecka. Jednak, gdy się już wczytamy w zadania, jakie szkoła ma do zrealizowania, np. na etapie edukacji wczesnoszkolnej, to na pierwszym miejscu jest „realizowanie programu nauczania skoncentrowanego na dziecku, na jego indywidualnym tempie rozwoju i możliwościach uczenia się”.  Postulat Jana Jakuba Rousseau w najczystszej postaci!

Warto w tym miejscu zacytować cały fragment krytyki naturalizmu pedagogicznego, wyrażonej przez Piusa XI w encyklice „Divinis illius magistri”:

Fałszywym przeto jest wszelki naturalizm pedagogiczny, który w kształceniu młodzieży w jakikolwiek sposób wyklucza, albo ogranicza nadprzyrodzone chrześcijańskie wyrobienie; błędną też jest wszelka metoda wychowania, która się opiera w całości lub w części na zaprzeczeniu grzechu pierworodnego i łaski, albo zapomnieniu o nich, a stąd na samych tylko siłach ludzkich natury. Takimi w ogóle są te dzisiejsze systemy o przeróżnych nazwach, które powołują się na rzekomą autonomię i niczym nie ograniczoną wolność dziecka i które zmniejszają albo nawet usuwają powagę i działanie wychowawcy, przypisując dziecku wyłączny prymat inicjatywy w zakresie swojego wychowania i działanie niezależne od wszelkiego wyższego naturalnego i Bożego prawa.

Jeżeli przez którą z tych nazw chciałoby się wskazać, choć mniej ściśle, na konieczność czynnego, stopniowo coraz bardziej świadomego współdziałania dziecka w swoim wychowaniu; jeżeliby się dążyło do usunięcia z wychowania despotyzmu i gwałtu (który zresztą nie jest właściwym środkiem poprawy), mówiłoby się prawdę, ale nic zgoła nowego co nie byłoby głoszone przez Kościół i wprowadzone w czyn w praktyce tradycyjnego chrześcijańskiego wychowania. Tego sposobu sam Bóg się trzyma w stosunku do stworzeń, które wzywa do czynnego współdziałania, odpowiednio do właściwej każdemu natury, bo Mądrość Jego "dosięga tedy mocą od końca aż do końca i urządza wszystko łagodnością" (Mdr 8, 1).

Lecz niestety niemało jest takich, którzy i nazwą wedle prostego jej brzmienia, i czynem, starają się usunąć wychowanie spod wszelkiej zależności od Bożego prawa. Stąd w naszych czasach jesteśmy świadkami dość dziwnego naprawdę zjawiska, że wychowawcy i filozofowie trudzą się w wyszukiwaniu jakiegoś powszechnego kodeksu moralnego wychowania, jak gdyby nie istniał ani Dekalog, ani prawo ewangeliczne, ani nawet prawo natury wyryte przez Boga w sercu człowieka, głoszone przez zdrowy rozum, ujęte za pomocą pozytywnego Objawienia przez samego Boga w dziesięć przykazań. Owi nowatorzy zwykli też z pogardą nazywać chrześcijańskie wychowanie heteronomicznym, biernym, przestarzałym, ponieważ opiera się ono na powadze Boga i na świętym Jego prawie.

Sromotnie się łudzą, sądząc, że wyzwalają, jak mówią, dziecko. Przeciwnie! czynią je raczej niewolnikiem swojej ślepej pychy i swoich nie uporządkowanych namiętności, bo siłą logicznego następstwa tych błędnych systemów, usprawiedliwia się owe namiętności jako słuszne wymagania natury, posiadającej tzw. autonomię.

Ale jeszcze gorsza, gdy w błędnym, lekceważącym i niebezpiecznym uroszczeniu chce się poddać badaniom, doświadczeniom i niepowołanym sądom naturalnego porządku, przejawy porządku nadprzyrodzonego, dotyczące wychowania, jak na przykład powołanie kapłańskie lub zakonne i w ogóle tajemne działanie łaski, która, podnosząc siły naturalne, nieskończenie je przewyższa i w żaden sposób nie może podlegać prawom fizycznym, ponieważ "Duch, kędy chce, tchnie" (J 3, 8).

Rodzice katoliccy mają też zapewnione konstytucyjne prawo do wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Jednocześnie, co reguluje inny przepis, mają prawo zażyczyć sobie na piśmie, aby ich dziecko uczęszczało na lekcje religii określonego wyznania oraz, jeśli zechcą, także świeckiej etyki. Weźmy taką sytuację: jeśli 100% rodziców danej klasy chce, aby ich dzieci były wychowywane w duchu religii katolickiej, to czy nie powinna cała edukacja tej klasy przebiegać po katolicku?  Czy nie powinny być odrzucone wtedy wszelkie niekatolickie prądy edukacyjne, jak np. naturalizm? A może jest tak, że Polska nie jest już zbytnio katolickim krajem, że dla dużej części rodziców religia w szkole to tylko pewna fasada?

Wychowanie jest zadaniem, które powierzył rodzicom sam Bóg. Słowami papieża Leona XII można tę krótką rozprawę podsumować następująco:  „Każdy wie, że dobro prywatne i publiczne głównie zależy od wychowania w rodzinie. Albowiem im głębsze korzenie cnota w rodzinie zapuszcza, im staranniej są kształcone umysły dzieci w przepisach wiary przez słowo i przykład rodziców, tem większe korzyści zaczerpnie stąd społeczeństwo. Dlatego rzeczą pierwszorzędnej wagi jest, by społeczeństwo domowe nie tylko świątobliwy tryb wiodło, lecz jeszcze świętymi prawami było rządzone, i by duch religijny i życie chrześcijańskie były w niem starannie i niezmiennie pielęgnowane[5]”.

Jarosław Haładuda

 


[1] Ks. J. Duda Paideia w rodzinie chrześcijańskiej w nauczaniu Jana Chryzostoma, Roczniki Nauk o Rodzinie i Pracy Socjalnej, Tom 4 (59), 2012, s. 221;

[2] In epistulam ad Ephesios argumentum et homiliae, PG 62, 9-176; przekład polski homilii 20, M. Jurek, [w:] Św Jan Chryzostom, O małżeństwie, wychowaniu dzieci i ascezie, BOK 19, s. 47-69; przekład polski homilii 3, 3-5 T. Sinko, [w:] Eucharystia pierwszych chrześcijan. Ojcowie Kościoła nauczają o Eucharystii, opr. M. Starowieyski, OZ˙ 7, Kraków, 1987;

[3] Tamże;

[4] Ks. Andrzej Uciecha, Rodzina miejscem wychowania w traktacie pedagogicznym „O wychowaniu dzieci” św. Jana Chryzostoma, Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne, XIX/XX (1986-87); s. 69;

[5] Litterae Aostol.  de statutis piae consociatinis a sacra familia (z 14 czerwca 1892) w: W. Catherin TI, Katolicki pogląd na świat, tłum. ks. A. Kuleszo, Księgarnia Świętego Wojciecha, 1926 r., s. 471;

Kategoria: Inni autorzy, Myśl, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *