banner ad

Badinter: „Rządy kobiecą ręką. Maria Teresa (1711-1791). Cesarzowa i królowa”

| 1 września 2018 | 0 Komentarzy

Filmowa opowieść "Maria Teresa – cesarzowa i matka", którą współtworzy Elżbieta Badinter, to idylla, ale już książka biograficzna jest daleka od panegiryku. Kiedy zaczynałam czytać „Rządy kobiecą ręką”, byłam też bardzo ciekawa, na ile poglądy autorki – znanej feministki płyną na ocenę bohaterki i sposób narracji.  

Badinter doszła do wniosku, że Maria Teresa to postać, w której wnętrzu kryje się kilka różnych kobiet. Na tej podstawie stworzyła kilka portretów. Najpierw władczyni absolutnej, potem koregentki, w końcu królowej – matki, która dożywała swoich dni w Schӧnbrunn jako dziwaczejąca starsza dama, zazdrosna o władzę i niespokojna o syna – zapatrzonego we Fryderyka Wielkiego jako wzór władcy. Czytelnik podąża za tym porządkiem.

„Rządy kobiecą ręką” są bogate w cytaty ze źródeł, do których należą listy z epoki: krewnych, polityków, szpiegów; wspomnienia, dokumenty państwowe. Dzięki nim autorka dokonuje konfrontacji poglądów różnych osób na tę samą decyzję, zachowanie swojej bohaterki. Przechodząc od jednego wcielenia cesarzowej do następnego, zastanawia się, w jaki sposób ona dojrzewała do takiej czy innej decyzji, jakie słabości i mocne strony kobiecej natury mogły kształtować postępowanie. A Maria Teresa była tych stron świadoma i pracowała nad sobą. Wykorzystywała je, tak jak swoje zdolności aktorskie, bo jak napisał współczesny, „była największą aktorką swoich czasów”. To również była jej broń. Niezwykła siła i upór Marii Teresy wynikały z jej wiary oraz poczucia misji jako matki rodziny i narodu. Docenił to nawet Fryderyk Wielki, pisząc, że przyniosła ona chlubę swojej płci i tronowi, na którym zasiadała.

Elżbieta Badinter stwierdza, że to właśnie matka była najbardziej udaną rolą władczyni – Marii Teresy. Poddaje jednak cesarzową takiej ocenie, jak każdego innego człowieka: z jej despotyzmem, zaborczością, zazdrością i pychą, a także pewną dozą kompleksów.

Synowi Maria Teresa przekazała testament: „Wiara w Boga, cnota, miłość”, ale Badinter udowadnia jej hipokryzję moralną, w bardzo konkretnej kwestii. Chodzi o pierwszy rozbiór Polski. Cesarz Józef był od razu zdecydowany uderzyć na Polskę wraz z Rosją i Prusami. Królowa – matka, i dowodzą tego relacje i listy, długo protestowała przeciwko krzywdzeniu niewinnego kraju. No ale  „drogi syn”, ale „miłość do syna”…  Przez łzy patrząc, dopilnowała, aby dostać swój kawałek tortu. Miała potem wyrzuty sumienia i była świadoma, że straciła twarz wobec innych nacji. Których – ciekawa jestem. Historia kontynentu dowodzi, że nic tak nie buduje europejskiej wspólnoty jak wspólny interes Berlina i Petersburga. Trzeba wszak objąć opieką mniejszości na terenie kraju, ogarniętego chaosem, oraz jego gospodarzy, którzy nie potrafią sampodzielnie nim rządzić. Wszyscy to rozumiemy i dlatego Maria Teresa może spać spokojnie w krypcie u Kapucynów.       

Aleksandra Solarewicz


E. Badinter, „Le pouvoir au féminin. Marie Théresè d’Autriche (1711-1791). L’imperatrice – réine”, wyd. Flammarion, Francja 2016

Tags: , ,

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *