banner ad

UE – największe kłamstwo III RP

| 23 czerwca 2013 | 0 Komentarzy

800px-Flickr_-_europeanpeoplesparty_-_EPP_Congress_Bonn_(346)9 lat temu, na skutek referendalnej zgody wyrażonej przez około 77 proc. głosujących, Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Dzisiaj, kiedy Polacy stopniowo zaczynają dostrzegać stek kłamstw stojących za tym projektem oraz jego gospodarcze, polityczne i moralne bankructwo, liczba eurosceptyków w społeczeństwie z badania na badanie skokowo wzrasta. Pomimo, że wciąż daleko nam do rozsądnych Brytyjczyków, coraz większa rzesza ludzi rozumie, iż włączenie się 1 maja 2004 r. przez nasz kraj w proces politycznego ujednolicania Europy było największym geopolitycznym błędem Polski od 1989 r.

Wspomniane głosowanie powszechne z czerwca 2003 r. było bezdyskusyjnie nieuczciwe przeprowadzone, obliczone przez władzę, media oraz establishment na konkretny wynik końcowy. Ówczesny rząd, używając w tym celu pieniędzy podatników, przez całą kampanię karmił Polaków mitami, które nie wytrzymały konfrontacji z rzeczywistością i już po wstąpieniu do Unii rozsypały się jak domek z kart.

Obiecywano nam, iż dzięki aneksji Polski do Unii Europejskiej obywatele naszego kraju uzyskają możliwość swobodnego podróżowania po znacznym obszarze Starego Kontynentu, natomiast produkty polskich przedsiębiorców będą rozprowadzane na Zachodzie bez jakichkolwiek ceł czy opłat wjazdowych. UE jawiła się Polakom nie jako "państwo w fazie tworzenia", tylko swego rodzaju europejska wersja NAFTY, gdzie nacisk kładzie się na wolność handlu i przemieszczania się. Tymczasem wspomniane wyżej bezdyskusyjne korzyści zostały, bądź mogłyby zostać, zapewnione nam przez umowy międzynarodowe lub też inne, mniej drapieżne na suwerenność podmioty, takie jak strefa Schengen, Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu czy Europejski Obszar Gospodarczy.

Jak ognia unikano zwrotów budzących skojarzenia z utratą podmiotowości, czy ograniczeniem suwerenności państwa. Nawet na lewicy zapewniano, iż celem Unii nie jest budowa pankontynentalnej federacji, superpaństwa z "jednym rządem, armią i systemem podatkowym", zaś Konstytucja miała nadal pozostać najwyższym aktem prawnym w Polsce. Wielki Europejczyk Radosław Sikorski nie wspominał nic o "europejskim demosie", czy przeprowadzaniu powszechnych wyborów "europrezydenta". Nikogo nie obchodziło, że legislacja unijna wprowadza do naszego systemu prawnego całkowicie pozakonstytucyjne źródła prawa, takie jak m. in. rozporządzenie unijne albo dyrektywa, nadaje wbrew konstytucji samorządowe prawa wyborcze obcokrajowcom, a los Polski powierza niewybieranym w wyborach biurokratom brukselskim, radykalnie ograniczając obszary prawne, o których możemy decydować drogą wyborów.

Innym bohaterem mediów okazywały się dotacje, poprzez które Polska miała zostać zalana inwestycjami. Nie wspominano, że aby skorzystać ze środków Funduszu Spójności jednostki samorządu terytorialnego muszą zadłużać się każdorazowo na przynajmniej 30% danego projektu, co jest jedną z głównych przyczyn galopującego długu publicznego w państwach śródziemnomorskich, a teraz także w naszym kraju.

Zapewniano nas wszystkich, że waluta euro jest czymś zupełnie odrębnym od Unii Europejskiej. Złotówka miała pozostać bezpieczna na wieki, bo uśmiechnięta Bruksela "do niczego nie zmusza swoich państw członkowskich". Zupełnie odwrotnie niż dzisiaj mawiano, że zapisany w Traktacie Ateńskim przymus likwidacji narodowego pieniądza "w praktyce nie ma znaczenia", a jeśli pewnego dnia się na to zdecydujemy, to obszar euro jest przecież "największym sukcesem integracji europejskiej". Prezentowano nam przyjmowaną owacjami w Parlamencie Europejskim strategię lizbońską, zgodnie z którą waluta euro miała doprowadzić do praktycznej likwidacji bezrobocia w UE do 2010 r., natomiast Brukselę wynieść do statusu światowego mocarstwa dominującego nad światem. Nikt nie wspominał, że euro przyczyni się do załamania finansów publicznych Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Włoch oraz Irlandii, doprowadzając do niewyobrażalnego bezrobocia w tych państwach i konfiskowania pieniędzy z kont bankowych na Cyprze.

Jednym zdaniem – zostaliśmy oszukani.

Sergiusz Muszyński

smuszynski.blogspot.com

Kategoria: Inni autorzy, Myśl, Polityka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *