banner ad

Stephena Hawkinga coś z niczego

| 21 maja 2013 | 2 komentarze

shCzytając biografię i wertując dzieła Stephena Hawkinga, jak również zdając sobie sprawę z wysiłku, jaki musi on włożyć w każdy gest i słowo, nie można nie odczuć elementarnego chociażby szacunku dla jego umysłu i siły woli. Jak to się jednak zdarza dość często, autorytet naukowy i ogrom wiedzy matematycznej i fizycznej zaczynają powoli wygaszać nasze krytyczne spojrzenie na wypowiedzi, które nauki nie dotyczą. A przecież, jak uczy Tołstoj: „Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są za wzorce”.

Znany jako genialny fizyk, Hawking jest zarazem zagorzałym przeciwnikiem każdej koncepcji dopuszczającej Boską ingerencję w powstanie wszechświata.  Nie uważa wprawdzie, że nauka wie już wszystko, ale jego zdaniem wiedza ta w zupełności wystarczy, by raz na zawsze odsunąć w końcu religię od prób wyjaśnienia naszego istnienia, genezy kosmosu, a także jego porządku. Wydaje się zresztą, że jego postawa z czasem ewoluowała. Hawking w latach 80’ i 90’ był skłaniającym się w stronę agnostycyzmu naukowcem szukającym odpowiedzi na pytania, które stawiał – dziś jest zdecydowanym ateistą. Do tej pory podkreślał, że wiedza, jaką dysponujemy, nie wyklucza istnienia Boga, jednak już w swojej najnowszej książce pisze wprost, że Wielki Wybuch był po prostu nieuchronną i wyłączną konsekwencją praw fizyki. Książka ta – to rzecz jasna „Wielki Projekt”, napisany wespół z A. Mlodinowem. Autorzy przekonują w niej, że swoje istnienie zawdzięczamy kwantowym fluktuacjom w bardzo wczesnym Wszechświecie. Nasz Wszechświat jest przy tym jednym z wielu, które wyłoniły się spontanicznie z niczego i w których obowiązują różne prawa przyrody.

Pogląd ten ma jednak pewną lukę, o której nikt dotąd nie wspomniał. Skoro bowiem „nasz Wszechświat jest jednym z wielu, które wyłoniły się spontanicznie z niczego”, zarazem zaś twierdzimy, że do ich powstania przyczyniły się prawa fizyki – to samo przypuszczenie o ich powstaniu jest niedorzeczne. Nie może być mowy o prawach fizyki tam, gdzie nie ma nic – zarówno materii, jak też żadnych reakcji, sił oraz energii. Jak więc ma powstać coś takiego jak planeta, a nawet cały wszechświat, tam, gdzie nie dzieje się nic i nie występuje materia? A skąd wzięła się pustka? Jak była duża? Jak doszło w niej do wybuchu – co do którego wystąpienia naukowcy pozostają zgodni? Istnieje teoria mówiąca o zawieszonej w pustce antymaterii – ale skąd wzięła się owa antymateria? Zbyt wiele pytań bez odpowiedzi… Wszystko to, co przedstawia Hawking, to teorie i przypuszczenia. Przedstawiane obecnie próby wyjaśnień genezy Wszechświata nie są bowiem niczym innym.  

W jednej z wcześniejszych prac Hawkinga czytamy: „Tak długo, jak Wszechświat ma początek, moglibyśmy zakładać, że ma też i Stwórcę. Ale co jeśli Wszechświat nie ma ani początku ani końca? Co jeśli po prostu jest? Jakie wówczas miejsce znajdziemy dla Stwórcy?”. Jednak problem w tym, że Wszechświat ma początek, a jak dowodzą najnowsze badania naukowe – nie jest czymś stałym, najpewniej cały czas ulega poszerzaniu. Powoduje to, że ponownie wracamy do koncepcji zakładającej istnienie jakiegoś momentu inicjującego cały proces. Zdaniem Hawkinsa mamy tu do czynienia z efektem dość spontanicznej aktywności – ale czego? I jak doszło do niej w pustce?

Wydaje się, ze inny wybitny fizyk – Albert Einstein – nie miał wątpliwości. W swoich rozważaniach odwoływał się do Boga zadziwiająco często; określał go jako najwyższy umysł, nieskończonego ducha itajemną siłę zdolną poruszać konstelacje. Pisał o prawach natury prowadzących do Wszechogarniającego Umysłu, który dla niego reprezentował prawdziwą naturę Boga. „Każdy, kto na poważnie angażuje się w pracę naukową, staje się przekonany o tym, że prawa natury stanowią manifestację obecności ducha daleko potężniejszego niż ten, który właściwy jest człowiekowi, a w obliczu którego my, razem z całą swoją znikomą potęgą czuć się musimy skromnie… Moja religia zawiera pokorną cześć dla owego nieskończonego, nadrzędnego ducha, objawiającego się w drobnych szczegółach, jakie jesteśmy w stanie ogarnąć naszymi słabymi i  nieudolnymi umysłami. To do głębi uczuciowe przeświadczenie o obecności nadrzędnej siły przyczynowej, która ujawnia swoją obecność w niezrozumiałym wszechświecie, kształtuje moją ideę Boga”.

Nawet Steven Weinberg, laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizyki i zdeklarowany ateista, analizując procesy i ilości materii potrzebnej do powstania kosmosu w kształcie, w jakim widzimy go dziś, zauważył: „dostrojenie jest tu krańcowe, daleko wykraczające poza możliwość wyobrażenia sobie, że to dzieło przypadku”. Inny fizyk,  Freeman Dyson, na podstawie naukowych dowodów zarysował odpowiednią konkluzję: „Wszechświat w pewnym sensie wiedział, że nadejdziemy”.

Dinesh D’Souza, komentując tok rozumowania podobny temu, który prezentuje Hawking, pisał: „Niektórzy lubią mówić o istnieniu „wszechświatów równoległych”, lub wręcz o nieskończonej liczbie wszechświatów. Muszą oni jednak przyznać, że jest to zwykłe koloryzowanie: nie ma żadnego empirycznego dowodu na istnienie jakiegokolwiek innego wszechświata poza naszym. Wiele spośród tego rodzaju hipotez wydaje się być desperackim dążeniem do ominięcia istnienia Boga. Mamy tu do czynienia z czymś na kształt bazującego na wierze ateizmu”. Ateiści tego typu „w pewnym sensie mają światopogląd o wiele bardziej zamknięty, niż osoby wierzące. Dzieje się tak dlatego, że wierzący uznają zarówno wyjaśnienia naturalne, jak też ponadnaturalne. W zestawieniu z nimi niewierzący zamykają się na wszelkie ewentualności, które nie przystają do ich naturalistycznej wizji. Ktoś mógłby stwierdzić, ze nauka uczyniła ich ślepymi na to, czego sama najprawdopodobniej nie jest w stanie im powiedzieć”.

Mariusz Matuszewski

Tags: , , , , ,

Kategoria: Mariusz Matuszewski, Myśl, Religia, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *