banner ad

Solarewicz: List z tamtego świata

| 2 września 2019 | 0 Komentarzy

Lwów, zima 1940/1941. Prezent imieninowy stanowił bochenek czarnego chleba, a za garnitur kupowało się węgiel. Płynęły „noce trwożnego czuwania, kiedy przemoc w szarych szynelach łomotała do drzwi”. Jeszcze nie przyszli po nas? Więc kiedy…? Kazimierz Lucjan Nałęcz-Rychłowski czekał na kolejną wnuczkę, która  miała urodzić się wiosną, ale sam powoli gasł.

W kwietniu 1939 obchodził 30-lecie pracy dziennikarskiej i literackiej. 1 września w teatrze lwowskim miała się odbyć premiera „Zbójców” w jego tłumaczeniu. Zbójcy wtargnęli, rękopis przepadł. Przejęli prasę, przestał publikować. Odmówił wstąpienia do związku literatów stworzonego przez władze sowieckie. Rękopisy niewydanych tekstów na zawsze spoczęły w biurku, a tłumaczenie Schillera ktoś pewnie wyda pod swoim nazwiskiem. Emerytowany dziennikarz, zapomniany, mieszkał z żoną w swoim mieszkaniu przy Małachowskiego. Okupanci, jak to mieli w zwyczaju, dokwaterowali siłą rosyjską rodzinę i to ostatecznie nadszarpnęło mu zdrowie. Od młodości chorował na serce, doszło zapalenie płuc. Kazimierz Rychłowski zmarł 11 stycznia, trzy dni po swoich 63 urodzinach. Spoczął na Janowskim, ale spokój miał krótko. Sowieci niebawem zniszczyli grób.

W rzędzie jednakowych krzyży

Pogrzeb w okupowanym Lwowie 13 stycznia 1941. Przenikliwy ziąb wschodniej zimy. Msza żałobna w kościółku św. Anny przy ul. Gródeckiej, który Sowieci zmienili potem w skład mebli. Stamtąd krewni przemieścili się w kondukcie na pobliski – bo Gródecka styka się z Janowską – cmentarz Janowski. Na cmentarzu czekał już wykopany dół. Prosty grób ziemny. Bieda.

W 1945 roku wszyscy byli już rozrzuceni po kraju w jego nowych granicach. Pisali o tym w listach, fioletowym atramentem lub ołówkiem, na szarym szorstkim papierze: Nowy Sącz, Kraków, Wrocław, Wałbrzych, Złotoryja, Jelenia Góra… To, co było wtedy ważne, to akurat nie wspomnienia i groby, tylko dach nad głową. Tylko najmłodszy, Kazik Rychłowski – junior był wszędzie i nigdzie, zgodnie z racją swojego zawodu. Dziennikarz. Ladaco. Niemal 80 lat później jedno zdanie, które napisał, odwróci bieg rodzinnej historii.

Siergiej Iwanowicz

Irena z Rychłowskich Stuchly Wrocław zawsze uważała za obcy, a mieszkała w nim od 1949. Do Lwowa pojechali z mężem dopiero w 1977. Grobu ojca już nie było, z grobu teściów został na przykład „solidny, dębowy krzyż”, pod którym spoczywał już jednak nowy umrzyk – także narodowości polskiej. Irena zmarła w 2005 i dopiero 2 lata po jej śmierci jej wnuczka oprzytomniała, że pradziadek – lwowski redaktor to świetny temat na artykuł. Nie było już żadnych świadków, więc tekst napisała na podstawie jego krótkiej autobiografii i zapamiętanych rozmów z babcią. Za każdym razem, gdy czytała swój własny artykuł, który wyszedł w „Gazecie Polskiej” wiosną 2008, zatrzymywała się przy słowach Kazika – juniora:

(…)

modląc się

klęczę na mojej ziemi

przed nagrobkiem

z napisem w obcym języku

„Siergiej Iwanowicz”

Gdzie rozdeptane radziecką koparką

Prochy mojego Ojca

Zostały.

(Kazimierz Nałęcz-Rychłowski, „Na cmentarzu Janowskim we Lwowie”)

„No, przykra sprawa. Ale czy to jedyna i najważniejsza cmentarna demolka, jaką zrobili Sowieci? Grunt, że nikogo z rodziny nie zamordowali” – odpierała smętne myśli – „widocznie ma wystarczyć napis pro memoria na grobie prababci w Krakowie”. Po kilku latach okazało się, że koledzy z rzeszowskiego oddziału SDP szukają grobów dziennikarzy we Lwowie, ale wiadomo, że do Kazimierza Lucjana w tych okolicznościach nie dotrą. Raz, że zapomniany (chyba że chodzi o kradzież jego praw autorskich – ta jest normą), dwa, że nie wiadomo, gdzie leży. Trzeba więc przypominać ludziom o nim w serii artykułów. Na Janowskim znicz się postawi rodzinie zbiorczo, na grobie wuja Ludwika Jarosza (to rodzina dziadka Stuchlego). Profesor Tomczak ze Szczecina, który pisze monografię Cmentarza, donosi, że ten nagrobek przetrwał, i na dowód przysyła zdjęcie.

Szukaj wiatru… w polu 28a

Istnieje dziwna zależność: jeśli gdzieś nie chcą wydrukować tekstu, to tak ma być, to on ma gdzie indziej ważną rolę do spełnienia. Tak było i tym razem. Naukowy artykuł o Kazimierzu Lucjanie miał się ukazać w piśmie wydawanym przez UWr, a wyszedł w kwartalniku  „Cracovia Leopolis”, o którym ktoś kiedyś powiedział, że to najlepsze pismo kresowe w Polsce. Chwila cierpliwości i…

Pół roku później, w grudniu 2018 kol. Hanka Fastnacht-Stupnicka – niestrudzona lwowianka napisała: „Pan Zbyszek Pakosz ze Lwowa chce się z Tobą skontaktować. Mogę podać Twój email?” Zbigniew Pakosz, sekretarz Towarzystwa Miłośników Kultury Polskiej „Zabytek”, nie owijał w bawełnę: „Proszę o szczegóły. W przyszłym roku chcemy znaleźć grób i postawić ładny pomnik”. Co? Pomnik?! Jak tu śladu nie ma po ziemnej mogile?! Marzyciel… Ale pan Zbyszek już znał datę pogrzebu i numer pola! Tylko numeru rzędu kwatery w księgach cmentarnych nie zapisano. 80 lat mija niebawem, więc „pradziadziu, jeśli chcesz, żeby o Tobie pamiętano, pomóż nam z nieba”. Akcja ruszyła z kopyta.

Znajdź jeden kamień, który nie pasuje do reszty       

A potoczyła się jak w powieści o Panu Samochodziku. – Tu nie ma żadnego Siergieja Iwanowicza – tłumaczył Zbyszek Pakosz. – Tu leży Siergiej Pietrowicz. O! Na zdjęciu widać sowiecki nagrobek, przypominający płytę chodnikową, z polskobrzmiącym nazwiskiem Świetlickij. A może Iwanowicz jest w wierszu ze względu na rytm? Bo kiedy się przeczyta wiersz Juniora do końca, to widać, że Iwanowicz wpisuje się w rytm, a krótszy Pietrowicz już nie. Po drugie, Kazimierz junior mógł się pomylić. Nie wiadomo, kiedy pisał cmentarny wiersz: może po wielu latach??? Ale po trzecie, mimo wszystko, zasadniczo jest tak, jak podał: „nagrobek z napisem w obcym języku”. Nagrobek – a nie ubita ziemia. Zbyszek Pakosz był jeszcze ostrożny. – Pytanie, dlaczego kolejność grobów w rzędzie nie odzwierciedla dat pogrzebów? – i zadał pytanie… o godzinę pogrzebu. Mimo tych wątpliwości, powoli namierzał odcinek. Tamże, zachowany grób Iżykowskich pochodzi z 13 stycznia 1941, a koło niego – bez sensu – panoszy się wspomniana konstrukcja z datą 1962. To jest właśnie Siergiej. Irena była tam w latach 70. i ojcowskiego krzyża już nie było. Pasuje. I wreszcie „Siergiej”. Opcja jest jedna. Aż zapiera dech.

Mamy go!

W styczniu, po raz kolejny, na wokandę został wezwany ostatni świadek pogrzebu, wnuk Kazimierza Lucjana. Jerzy Nałęcz-Rychłowski, rocznik 1934, relacjonował przez słuchawkę. – Słouchaj ty mnie, Oleńko – tłumaczył śpiewnie – ja ci już kiedyś o tuym pisałem w liyście. Ja wtydy miałem siyedem lat. I płynnie podawał szczegóły: porę dnia, miejsce. – Szło się od bramy w lewo. Może cztery rzędy… Ta cuo ja mogę pamiętaać? – dodawał skromnie emerytowany podpułkownik lotnictwa.

Zbyszek Pakosz spacerował po na cmentarzu, w którym zna każdy zakątek, i zbierał szczegół do szczegółu. Przerwy między mailami ze Lwowa były coraz dłuższe… Aż 9 lutego, po wyliczeniu dowodów, obwieścił: „Miejsce pochówku mamy zlokalizowane”. Między ocalałym nagrobkiem Iżykowskich, na którym stoi pochodząca z innego grobu figurka Matki Bożej a współczesnym grobem niejakiego Fiedorenki, zdobnym w toporną płytę. To tam „rozdeptane radziecką koparką prochy zostały”.

Krakowskie kresy

A przecież pismo, dzięki któremu odnalazł się grób Kazimierza Nałęcz-Rychłowskiego, niedawno miało przestać istnieć.

„Cracovię Leopolis” założył w 1995 roku lwowianin, architekt Andrzej Chlipalski. Kierował nią 20 lat. Pod jego kierownictwem pismo zostało uznane przez kresowian za jedno z najważniejszych w Polsce. Od początku wychodziło siłami społecznymi, ze wsparciem władz miasta Krakowa, województwa małopolskiego, Senatu RP, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa czy Stowarzyszenia Wspólnota Polska. Były okresy, kiedy wydawało się, że to koniec, ale z pomocą przyszli najstarsi czytelnicy w całej Polsce, ich wzruszające, drobne datki, i pani Włada Majewska…– Nie płacimy honorariów, ale autorów i członków rady programowej mamy przednich. To znakomity zespół pasjonatów – zapewnia Janusz Paluch. Do dystrybucji kwartalnika  służą przede wszystkim kontakty TMLiKP-W w całej Polsce. Pismo kresowe pełni rolę biura poszukiwań. – To prawda – mówi redaktor naczelny. – Dla mnie najciekawsze są pytania od ludzi młodych, którzy zreflektowawszy się, iż mają kresowe  korzenie, szukają informacji o dziadkach, pradziadkach, miejscowościach, skąd zostali ekspatriowani. Wielokrotnie, na prośbę czytelników, osobiście poszukiwałem kontaktów do osób mieszkających w Krakowie. Przez lata były też bardzo ścisłe kontakty z osobami działającymi  we Lwowie, paniami Emilią Chmielową, Teresą Dutkiewicz, Teresą Pakosz, Anną Gordijewską czy panem Janem Tyssonem. Dotarcie z pismem do Polaków żyjących w państwie ukraińskim nie należy do najłatwiejszych. Wysyłanie pocztą nie należy do najtańszych i nie jest najskuteczniejsze. Przekazujemy pewne ilości nakładu i rozpowszechniamy przez organizacje polskie. działające na Kresach. Kolejne numery można też czytać i pobierać w PDF: www.cracovia-leopolis.pl. W ten właśnie sposób tekst o Rychłowskim trafił w ręce Zbyszka Pakosza we Lwowie.

Tu mówi Lwów

Jest ich w sumie dziesięciu: tych aktywnych członków „Zabytka”. – Nasza sprawa pokopać, odkopać, poszperać w archiwach – mówi krótko Zbigniew Pakosz. A  na cmentarzu Janowskim sytuacja jest dramatyczna. Zbyszek i jego koledzy przez chaszcze i dzikie wysypiska śmieci docierają do grobów żołnierzy polskich, pisarzy, społeczników, nauczycieli i lekarzy.  Odkopują, składają rozsypane grobowce, betonują, podnoszą z ziemi krzyże i figury z nieistniejących już grobów. Spod ziemi wydobywają tabliczki, odnawiają inskrypcje. Chcą odbudować schody wiodące na Kwaterę Lotniczą, której groby uratowali. Planują wycięcie drzew, itd. – W latach 2017 – 2018 r. udało nam się znaleźć miejsce pochówku pisarza Stanisława Grabińskiego – cieszy się Zbigniew Pakosz. – Postawiliśmy nagrobek, który abp lwowski Mieczysław Mokrzycki poświęcił uroczyście 2 listopada 2018 podczas procesji żałobnej. Tego dnia polskie organizacje we Lwowie zapaliły na Janowskim około 6 000 zniczy. – W tym roku chcemy zabezpieczyć miejsce pod nagrobek Kazimierza Rychłowskiego, który chcemy postawić do roku 2020. A co na to Ukraińcy? – Z dyrekcją archiwum Cmentarza Janowskiego współpraca jest zła, za dużo tam pracuje „nacjonalistów” – przyznaje Zbyszek Pakosz, który ma też pod opieką zapomniane nekropolie polskie w dzielnicach Zamarstynów, Hołosko Małe i Zniesienie.

Towarzystwo Miłośników Kultury Polskiej „Zabytek” wie o akcji rzeszowskiego SDP. Zresztą,  TVP3 w Rzeszowie przekazuje znicze na cmentarz Janowski. Materialnie wspiera ich także Górnośląski Oddział Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" z Katowic, pieniądze przekazują różne organizacje, szkoły, konsulat polski we Lwowie…

Towarzystwo współpracuje z prof. Ryszardem Tomczykiem i Pania doc Barbarą Patlewicz ze Szczecina. To autorzy niedawno wydanej monografii cmentarza Janowskiego. – To co odnajdujemy, odkopujemy, robimy zdjęcia i wysyłamy do Profesora – tłumaczy Zbigniew Pakosz. Za 2-3 lata i ukaże się ich książka o innych cmentarzach Lwowa. Będzie w niej też suplement o Cmentarzu Janowskim.   

Choćby ślad tabliczki

Zbyszek Pakosz mówi, że na wiosnę spróbują ostrożnie wybrać wierzchnią warstwę ziemi z działki obok, bo tam są zrzucane fragmenty różnych nagrobków. Może wśród śmieci znajdzie się dawna tabliczka z grobu Rychłowskiego. Bo jak tu teraz nie wierzyć w cuda? I różne znaki z tamtego świata? Gdyby artykuł o Kazimierzu Lucjanie wydrukowało pismo dla polonistów, wieści o nim nigdy by nie dotarły do Lwowa. Trzeba było miłośnika Kresów, redaktora Janusza Palucha i strażnika pamięci narodowej, Zbyszka Pakosza, by stwierdzić, że tajemnicy strzeże Siergiej Pietrowicz Świetlickij.

 

 

Aleksandra Solarewicz – prawnuczka red. Kazimierza Nałęcz-Rychłowskiego, wrocławski oddział SDP

 

Darowiznę na rzecz odbudowy cmentarza Janowskiego można przekazywać na adres:

Stołeczny Oddział TMLiKPW w Warszawie, ul. Krakowskie Przedmieście 64/3, nr konta: 97 1940 1076 3135 8930 0000 0000 (z obowiązkowym dopiskiem dla TMDKP „ZABYTEK” na Cmentarz Janowski). Kontakt bezpośredni z TMKP:

Prezes TMDKP „ZABYTEK” Leon Tychowski, tel.: +38 095 339 81 95 

 Z-ca Prezesa Stanisław Maldziński, tel.: +38 067 293 35 23

Sekretarz Zbigniew Pakosz,
tel.: +38 067 714 55 75
tmdkp.zabytek.lwow@gmail.com

cmentarz.janowski.lwow@gmail.com

 

Pierwodruk w: Forum Dziennikarzy

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Historia, Publicystyka, Reportaż

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *