banner ad

Danek: Rozwiązanie kwestii imigrantów

| 26 września 2020 | 2 komentarze

Nie ulega wątpliwości, że imigranci to jeden z najważniejszych problemów Europy. I że rozstrzygnie on o przyszłości kontynentu. Z tego powodu należy starannie przemyśleć optymalny sposób jego rozwiązania.

Nie da się uciec od podstawowej prawdy: Europa Zachodnia w swojej obecnej postaci jest martwa i imigracji nie zatrzyma. Skoro zachodnich Europejczyków nie obudziły ani obce gangi panoszące się na ich ulicach, ani gwałty na ich kobietach, ani ataki terrorystyczne w ich miastach, ani nawet zorganizowana inwazja ze zmasowanym nielegalnym przekraczaniem granic, to znaczy, że nic ich już nie obudzi. Europa Zachodnia została nieodwołalnie skazana przez historię. Jej kolonizacja jest nieunikniona. Jedyne, co jeszcze może uczynić, to zracjonalizować ten proces: zamiast, jak do tej pory, tolerować żywiołową i bezplanową kolonizację, świadomie pokierować nią tak, by zapewnić przetrwanie dziedzictwu cywilizacji europejskiej.

Myśl o przyszłej zamianie średniowiecznych katedr i starych kościołów Europy w meczety albo o ich zdewastowaniu przez tabuny przypadkowych przybyszów musi rozdzierać serce każdego prawdziwego Europejczyka. Winni zaistnienia takiej groźby są jednak mieszkańcy Zachodu, którzy sami zdradzili Europę i odcięli się od jej korzeni. Wielokrotnie pokazali, że nie zasługują, by te święte miejsca pozostały w ich rękach. Skoro zachodnich Europejczyków w większości nie obchodzi los ich świątyń, oddajmy je w opiekę innym, którzy będą w nich oddawać chwałę Bogu i sprawować Najświętszą Ofiarę – czyli katolikom z zewnątrz.

Szlaki imigracyjne do Europy Zachodniej w ogromnej większości wiodą z Afryki i z muzułmańskich krajów azjatyckich. W tych częściach świata obszary zamieszkane w sposób zwarty przez katolików występują jedynie w Czarnej Afryce, która jest też najbardziej ekspansywna demograficznie, a więc dotknięta najsilniejszą presją migracyjną. Skoro i tak odbywa się sprowadzanie imigrantów do państw zachodnioeuropejskich i nie ma nikogo, kto by mu zapobiegł, priorytetem polityki migracyjnej trzeba uczynić ściągnięcie do Europy imigracji z katolickich krajów Czarnej Afryki. Jednocześnie poprzez odpowiednie działania administracyjne, porozumienia międzyrządowe i regulacje prawne należy zamrozić imigrację z Indii, Czeczenii, Turcji, krajów arabskich, Pakistanu oraz innych państw islamskich. Możliwość imigracji do Europy powinna pozostać otwarta wyłącznie dla chrześcijan pochodzących z tych krajów, w Afryce również dla członków niekatolickich Kościołów wschodnich (z Etiopii, Erytrei, Egiptu), a w Azji np. dla katolików z Filipin, o których w ostatnich latach wspominał w podobnym kontekście polski premier Mateusz Morawiecki.

Polityka migracyjna Europy Zachodniej musi się więc oprzeć na kryteriach wyznaniowych, ponieważ kryteria te mają charakter cywilizacyjny, a nie materialistyczny (jak kryteria etniczne, rasowe czy ekonomiczne). Francja, Belgia, Holandia, Wielka Brytania czy Niemcy to społeczeństwa eunuchów, niezdolnych bić się z imigrantami o to, kto rządzi na ich własnych ulicach. Ostatnie wydarzenia pokazały, że bić się z imigrantami o kontrolę nad ulicą umieją tam tylko inni imigranci. Niech więc płaszczyzną ulicznego konfliktu stanie się religia. Nie religia kontra świeckość, lecz religia jako taka. Niech państwa zachodnioeuropejskie osiedlają na swoim terytorium imigrantów-chrześcijan (głównie katolików), jak niegdyś upadający Rzym osiedlał na swoim terytorium kolonów i plemiona barbarzyńców. Taka polityka, jako kompromisowa, zostanie zaakceptowana przez ośrodki wywierające nacisk na utrzymanie otwartych granic. Wyznaniowe kryteria doboru imigrantów nie wzbudzą ich sprzeciwu, bo jest im wszystko jedno, skąd przybywa tania siła robocza, byle w dużych ilościach. Nie sprzeciwią się im również ideolodzy multi-kulti, bo im też nie robi różnicy, z których dokładnie części świata napływają imigranci, byle różnili się od Europejczyków kolorem skóry i językiem.

Znakami rozpoznawczymi imigracji w Europie Zachodniej stały się przestępczość i narkotyki. Dzieje się tak, ponieważ największą mobilność wykazują patologiczne i kryminogenne warstwy każdego społeczeństwa. Jako najbardziej wykorzenione, w najmniejszym stopniu czują się one związane normami społecznymi i kulturą nawet w kraju swojego pochodzenia. Przyzwolenie na żywiołową imigrację oznacza stały napływ do państw zachodnioeuropejskich najgorszego elementu ludzkiego, dlatego imigrantów należy weryfikować i selekcjonować. Skoro zaś polityka migracyjna ma się oprzeć na kryteriach wyznaniowych, główną rolę w procedurach weryfikacji i selekcji potencjalnych imigrantów powinien odgrywać Kościół katolicki. W Czarnej Afryce dysponuje on rozbudowaną siecią własnej administracji i placówek misyjnych, mających tam dobre rozeznanie w terenie i w sytuacji. To one muszą objąć kontrolę nad organizacją procesu migracji, od której trzeba odsunąć gangi przemytników ludzi, podobne do nich pod pewnymi względami grupy lewackich aktywistów w Europie (nielegalni imigranci odwdzięczają się im za pomoc gwałtami na ich działaczkach) i podejrzane globalistyczne instytucje w rodzaju Open Society.

Kościół katolicki rozpoznaje imigrację jako jeden z zasadniczych problemów naszej epoki i wyraźnie chce zająć wobec niej stanowisko, z czego wynika jednak tylko bezładne miotanie. Podczas pontyfikatu papieża Franciszka widać to szczególnie mocno. W 2015 r. propozycja Ojca Świętego, by każda parafia w Europie wzięła na utrzymanie (i kwaterę) jedną rodzinę imigrantów została przyjęta przez wiernych ze skrywaną – lub nieskrywaną – odrazą. I nic dziwnego, bo chodziło wówczas o imigrantów muzułmańskich. Nastawienie europejskich katolików okaże się inne, jeżeli uzyskają gwarancję, że przybysze zza mórz są ich współwyznawcami, co da się osiągnąć, o ile Kościół podejdzie do tej kwestii podmiotowo: świadomie weźmie na siebie rolę kreatora i współwykonawcy zachodnioeuropejskiej polityki migracyjnej, opartej na kryteriach religijnych. W drodze do Europy imigrantom stale towarzyszyć będą księża pochodzący z ich krajów lub przynajmniej znający je dobrze, podobnie jak ich język i kulturę; pomogą im też urządzić się w nowych miejscach zamieszkania. Ich nieprzerwana opieka duchowa pozwoli złagodzić napięcia związane ze zmianą środowiska życia i zminimalizuje ryzyko ekscesów ze strony ludności napływowej. Zarazem wyeliminuje próby oszustw podobne do tych z roku 2015, kiedy czynniki świeckie pod przykrywką „ratowania syryjskich chrześcijan” usiłowały przemycić do Europy jeszcze jedną partię bliskowschodnich muzułmanów.

W ten sposób pod sztandarem „polityki otwartych drzwi” dokona się ponowna chrystianizacja Europy Zachodniej. W jej świątyniach zobaczymy małe wspólnoty rdzennych Europejczyków celebrujące Mszę świętą w rycie trydenckim obok morza Afrykanów celebrujących ją w rycie zairskim. To perspektywa o wiele radośniejsza od starych kościołów, które stoją puste i niszczeją albo są zamieniane w restauracje i lokale dyskotekowe, jak ma to obecnie miejsce w Niemczech. Oczywiście księża zarówno europejscy, jak i afrykańscy czy azjatyccy nie zaniedbają akcji misyjnej wśród niewierzącej większości białych Europejczyków. Jeżeli jednak ci pozostaną na nią obojętni, będą stale marginalizowani, aż w końcu wymrą. Kościół ogłosi nową patronką kontynentu św. Józefinę Bakhitę, żywy symbol jedności Afryki i Europy, obok niej zaś św. Piotra Klawera. Istotną rolę w kształtowaniu nowej pobożności europejskiej odegra również polski katolicyzm, propagując kult „Matki Afryki” – bł. Marii Teresy Ledóchowskiej (co niewątpliwie przyczyni się do jej kanonizacji) i upowszechniając Obraz Czarnej Madonny, już teraz popularny w niektórych krajach murzyńskich ze względu na ciemny kolor oblicza Matki Bożej na tym wizerunku.

Naturalny kierunek docelowy nowego, racjonalnie zaplanowanego strumienia migracji tworzą romańskojęzyczne państwa zachodnioeuropejskie o długiej tradycji kontaktów i więziach historycznych z Afryką: Belgia, Francja, Włochy i Hiszpania. Doprowadzi on do urzeczywistnienia koncepcji „Eurafryki” głoszonej przez generała Karla Haushofera i sir Oswalda Mosley’a, a także gaullistowskiej koncepcji Françafrique, choć nieco inaczej, niż zakładali ich autorzy. Będzie to Europa nie karolińska ani ottońska, lecz neoromańska, śródziemnomorska – Europa św. Maurycego i św. Augustyna.

Zarysowany powyżej program dotyczy wyłącznie Europy Zachodniej. Europa Środkowo-Wschodnia ma jeszcze szansę uniknąć jej losu i wymaga sformułowania odrębnego programu politycznego. Dlatego powinniśmy z zasady przeciwstawiać się integracji europejskiej rozumianej jako ujednolicanie całego kontynentu.

 

Adam Danek 

Kategoria: Adam Danek, Myśl, Polityka, Publicystyka

Komentarze (2)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Viva Cristo Rey!

    Dziękuję za bardzo dobry artykuł! Wreszcie ktoś podaje konkretne rozwiązania danego problemu. Przekazałem dalej Pana myśl i pozwoliłem sobie na skromny komentarz: https://isidorium.info/2020/09/27/koncepcja-imigracyjna-adama-danka-i-taktyczna-modernizacja-norberta-sylwestra-izydora-polaka/

    Pozdrawiam serdecznie! Salve Maria!

  2. Gierwazy pisze:

    Zbiór pobożnych życzeń, kierowanych do tzw. Zachodu w polskim języku, na – z całym szacunkiem – portalu, który nawet w Polsce czytany jest śladowo. Poza tym zadziwia infantylne spojrzenie autora: już to na zachodnioeuropejskich lewaków ("Niech państwa zachodnioeuropejskie osiedlają na swoim terytorium imigrantów-chrześcijan (głównie katolików), jak niegdyś upadający Rzym osiedlał na swoim terytorium kolonów i plemiona barbarzyńców. Taka polityka, jako kompromisowa, zostanie zaakceptowana przez ośrodki wywierające nacisk na utrzymanie otwartych granic. Wyznaniowe kryteria doboru imigrantów nie wzbudzą ich sprzeciwu, bo jest im wszystko jedno, skąd przybywa tania siła robocza, byle w dużych ilościach. Nie sprzeciwią się im również ideolodzy multi-kulti, bo im też nie robi różnicy, z których dokładnie części świata napływają imigranci, byle różnili się od Europejczyków kolorem skóry i językiem.") Otóż kwestia (WIELU) religii również ma znaczenie i jest częścią "różnorodności", o którą tak zaciekle i samobójczo oni zabiegają; a następnie na wzorcowe zachowanie przybywających czarnych, katolickich mas ("W ten sposób pod sztandarem „polityki otwartych drzwi” dokona się ponowna chrystianizacja Europy Zachodniej. W jej świątyniach zobaczymy małe wspólnoty rdzennych Europejczyków celebrujące Mszę świętą w rycie trydenckim obok morza Afrykanów celebrujących ją w rycie zairskim (…) Oczywiście księża zarówno europejscy, jak i afrykańscy czy azjatyccy nie zaniedbają akcji misyjnej wśród niewierzącej większości białych Europejczyków.")… Coś mi się widzi, że powtórzy się (ba, już się powtarza…) wariant amerykański, gdzie zalewający Stany Zjednoczone latynoscy katolicy(?) bynajmniej nie dokonują katolicyzacji tudzież akcji misyjnej w USA, za to wyróżniają się aż nadto w tamtejszych kryminalnych statystykach…

    Poza tym, chyba powinniśmy zająć się w tej kwestii własnym podwórkiem, gdyż przywołany w artykule polski, pożal się bankierze, premier ma podobne plany, co do multi-kulti w Polsce. Tworząc z jednej strony podkłady pod sprowadzenie hordy obcokrajowców do Polski, a z drugiej wypychając z niej rdzennych Polaków, czasowo przebywających zagranicą, poprzez np. tworzenie prawa o podwójnym opodatkowaniu ich zarobków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *