banner ad

Posadzy: Płomień Zachodu – Tolkienistyczne rozważania o tradycji zaklętej w mieczu

| 3 stycznia 2024 | 1 Komentarz

“From the ashes a fire shall be woken,
A light from the shadows shall spring;
Renewed shall be blade that was broken,
The crownless again shall be king.”

― J.R.R. Tolkien, The Fellowship of the Ring

 

 

 

Niewiele artefaktów fanowskich, związanych z tolkienowskim uniwersum Ardy, budzi takie zainteresowanie jak miecz Aragorna. Jest to nie tylko świetnie oddany przez Petera Jacksona w filmie przedmiot, który idealnie prezentowałby się na ścianie niejednego entuzjasty broni białej, ale zaiste potężna skarbnica skojarzeń, alegorii i idei. W końcu Andúril, bo o nim mowa, oznacza w języku quenya (obok sindarinu jeden z dwóch języków elfów w Śródziemiu) „Płomień Zachodu”, pojawia się w tomie trzecim sześcioksięgu Władca Pierścieni, pt. „Powrót Króla”, stanowi atrybut potomka i spadkobiercy królewskiej dynastii Elendila, będącego zresztą poniekąd nadczłowiekiem, pochodzi z czasów starożytnych i otaczany jest prawdziwą czcią. Czy to nie wystarczy by każdy konserwatysta rzucił się nań z pożądaniem? A to dopiero mała część zachowawczo-rojalistycznych skojarzeń związanych z „mieczem Númenoru” (znowu, w tłumaczeniu – Ziemia Zachodnia).

 

Andúril wykuty został ze szczątków Narsila. Ten drugi (a właściwie pierwszy) był mieczem stworzonym w starożytnej Pierwszej Erze Śródziemia przez pewnego krasnoluda i w końcu stał się mieczem książąt Andúnië (ród Elendila) z wspomnianego już Númenoru a następnie królów, którzy z tej dynastii wyszli w Śródziemiu. Nie ma sensu opowiadać tutaj historii owego królestwa i wyspy, na której leżało, warto jedynie wspomnieć, że zniknęło ono z powierzchni ziemi wskutek grzechów jego mieszkańców – Edainów, ludzi wybranych – i za morzem, na wschodzie, ostatni wierni Prawu Númenorejczycy szukać musieli swej ziemi obiecanej, gdzie ostatecznie założyli dwa kolejne królestwa – Arnor i znany już powszechnie Gondor. W końcu północne królestwo upadło a południowe, mimo, że początkowo mniej istotne, przejęło obowiązki depozytariusza tradycji Númenoru. Może tyle wystarczy, historia świata Ardy jest zaprawdę frapująca, ale lepiej zagłębić się w nią za pośrednictwem Silmarillionu autorstwa samego Tolkiena. Nam trzeba wiedzieć, że przez cały ten burzliwy czas towarzyszył ludziom Narsil, czyli miecz króla. Mieczem królewskim samego Númenoru był Aranrúth, który nie przetrwał jego upadku.

 

 Nota bene, uważny czytelnik z pewnością zauważył w losach Númenoru i jego ludu niemal fotograficzne podobieństwo do wydarzeń biblijnych. Oto dzieje Narodu Wybranego i historia jego wyjścia z Egiptu przez Morze Czerwone, na wschód, gdzie powstają królestwa Izraela i Judy, z których to drugie okazuje się przetrwać próbę czasu. Ciekawe, że tak samo jak u Izraelitów, tak i od Númenorejczyków wyjść miał zapowiadany w przepowiedniach Wybraniec, który w końcu odnowił Królestwo.

 

 Fakt, że Narsil oraz wykuty z jego szczątków Andúril posiadają własne imiona nie powinien dziwić. Przecież legendy arturiańskie rozpromowały w całym świecie Excalibura, miecz zatopiony w kamieniu, którego skuteczne dobycie możliwe było wyłącznie dla prawdziwego króla. Albo czyż konający heroicznie w obronie Krzyża i korony Roland nie ściskał w swych rycerskich dłoniach Durandala? Tolkien dodatkowo „łacińsko” nacechował jego miecze, wszak Płomień Zachodu (Anduril) i Czerwono-Biały Płomień (Narsil, można tak to przetłumaczyć, z oczywistych względów ta translacja mi się podoba) natychmiast kierują nasze myśli ku królestwu karolingów i Stolicy Apostolskiej, bo to właśnie tego bronił Roland i to rozumiemy pod pojęciem Zachodu.

 

 Głównym antagonistą Władcy Pierścieni jest oczywiście Sauron, o którym możemy powiedzieć wprost, iż to pierwszy sługa samego szatana. W starciu z tym Panem Ciemności siły światła (Zachodu), odnoszą zwycięstwo a miecz Narsil, mimo zadania wrogowi ostatecznego ciosu, ulega zniszczeniu w zetknięciu ze złem, zaś jego właściciel, król Elendil, umiera. Po tych wydarzeniach jesteśmy, jako czytelnicy, świadkami postępującej degeneracji następcy tronu. Oczywiście, głównym jej powodem jest pierścień, będący symbolem zła, ale dlaczego mamy nie podkreślić, że król nie ma już miecza. Odłamki popękanego ostrza przechowali elfowie. Najstarsza i najmądrzejsza z ras uznała, że relikt tak wspaniałej tradycji Númenorejczyków wart jest zachowania i pielęgnacji, mimo, że sam miecz nie jest w stanie spełniać już swojej podstawowej funkcji. Ciekawostką jest fakt, że broń złożono w Rivendell, gdzie przebywali także ostatni przedstawiciele Gwaith-i-Mírdain (Bractwa Jubilerów), mistrzów kowalskich, którzy odpowiedzialni byli za stworzenie Pierścieni Władzy (trzy dla elfów, siedem dla krasnoludów, i tak dalej…). Ulegli wówczas podszeptom tego samego Saurona, który mógł dzięki temu zrealizować swój plan związany z Jedynym Pierścieniem.

 

 Ci sami więc elficcy (ñoldorscy, ale nazwy szczepów elfów nie są teraz istotne) kowale, którzy pośrednio pomogli złu dojść ongiś do władzy, okazali się niezbędni dla ponownego zwycięstwa sił dobra. To oni bowiem dokonali przekucia szczątków Narsila w Andúrila, miecz Aragorna Elessara. Płomień Zachodu jest zatem produktem pozornie zupełnie nowym. Faktycznie jednak materiał, z którego powstał, nosi znamię dziejów potęgi, upadku i odrodzenia wielkiej cywilizacji Zachodu. Tradycja metod wyrobu, której użyto w celu wykucia Andúrila, pochodzi z czasów początku historii rasy ludzkiej a jego wykonawcy decydowali mocą owoców ich pracy już nieraz o dziejach świata. Jakże prezentuje się miecz króla wobec takiej refleksji?

 

Na pewno znakomicie. Dużo istotniejsza jest jednak nauka, która płynie z powyższego opisu. Jest to nauka pełna nadziei. Tolkien, jako autor arcykatolicki, co niestety coraz częściej świat stara się podważyć, także musiał mieć tego świadomość. Mamy przed oczami historię naszej Cywilizacji Zachodu. Widzimy, że Vexilla Regis, zarówno te Chrystusowe jak i ludzkie, są w świecie wyszydzone. Kościoły zamienia się w dyskoteki, klasztory w hotele a te resztki monarchii, które pozostają jeszcze w europejskiej doczesności, są tylko mglistą namiastką dawnej chwały, najczęściej pozostając pod zarządem bezbożnych, gnuśnych, liberalnych plutokratów. Orkowie liberalizmu wyleźli ze swych jam, modernistyczny Isengard podnosi łeb a bluźnierstwa proletarystyczno-konsumpcjonistycznego Mordoru okrywają mrokiem Ziemię. Ale jest nadzieja. Dopóki mamy żelazo tradycji, naszą wiarę, której jesteśmy gotowi bronić i narzędzia porządku, dzięki którym możemy tworzyć, damy radę wykuć Płomień Zachodu. Durandal nie musi dłużej bronić wąwozu Roncevaux, został obroniony, Excalibur nie tkwi dłużej w głazie, król zasiadł już w Camelocie. Nadal walczą jednak inni. Święty Michał, Święty Jerzy, Święty Marcin… żołnierze Chrystusa Króla na nieustającej wojnie ze Smokiem, który ciągle nie rozumie, że przegrał, potrzebują oręża w walce o nasze dusze. I tylko my sami możemy im go dostarczyć. Za każdym razem, kiedy wypowiadamy słowa Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio, słyszmy w podświadomości trzask młota kowalskiego spadającego na rozgrzaną stal. Kiedy tylko odepchniemy od siebie pokusę grzechu, usłyszmy triumfalny syk metalu zanurzanego w wodzie hartującej. Klękając przy konfesjonale niech dobiega nas trzeszczenie osełki ostrzącej błyszczącą klingę. A gdy na kolanach przyjmujemy Najświętrzy Sakrament możemy być pewni, że śmiertelny cios Bożego miecza przeszywa serce diabła.

 

 Głowica, trzon, jelec, taszka, głownia. Są to najpopularniejsze elementy budowy miecza długiego, zapewne z takich składał się Andúril, Płomień Zachodu. Jakkolwiek miecz to fikcyjny, podobnie jak bohater – król – uzdrowiciel, który go dzierżył, to niesie z sobą całkiem prawdziwą mądrość. Nie ma wątpliwości, że Aragorn, podniósłszy swą broń skierowaną sztychem ku dołowi, trzymałby w królewskich dłoniach już nie miecz, a krzyż.

Pomimo trudności, stańmy dziś jak Gandalf na polach Cormallen, unieśmy broń i zawołajmy: „Stand, Men of the West!”

 

Jan Posadzy

Kategoria: Jan Posadzy, Kultura, Myśl, Publicystyka

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Jan Posadzy pisze:

    Uwaga! Wersja przed poprawkami, zwiera błąd.

    Narsil nie był nigdy mieczem królów Númenoru, był nim Aranrúth, który przepadł w czasie Upadku. Właścicielem Narsila był Elendil z dynastii książąt Anduinë, który to ród stał się królewskim dopiero w Śródziemiu.

    Ponadto królestwo północne to Arnor, nie Anor. ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *