banner ad

Polityka konkurencji – krytyka podejścia austriacko-libertariańskiego

| 13 listopada 2013 | 0 Komentarzy

zlotówkiZdumiewająca jest argumentacja przedstawicieli szkoły austriackiej, kiedy przychodzi do badania zjawiska koncentracji gospodarczej. Monopol – ich zdaniem – nie jest możliwy (a co za tym idzie: także inne formy blokowania rynku), o ile państwo takiego nie stworzy. A nawet jeśli coś takiego, jak prywatny monopol lub kartel prywatnych przedsiębiorstw istnieje, to na pewno jest to dobre dla gospodarki – jest to najlepsze wyjście przy otwartym rynku, gdyż zaraz może pojawić się nieoczekiwany konkurent, a członkom kartelu opłaca się oszukiwać swoich partnerów.

Argumentacja Rothbarda w tym zakresie jest dosyć prosta i w zasadzie celuje w punkt, który jest atakowany przy innych okazjach. Mowa o modelu ogólnej równowagi. Spróbujmy streścić jej najważniejsze założenia i wyniki, a także pokazać wpływ na politykę konkurencji. Jeśli liczba przedsiębiorstw jest wystarczająco duża, wówczas ich wpływ na cenę jest niewielki, gdyż każda podwyżka zachęca konsumentów do wyszukania i zakupu najbardziej spokrewnionego substytutu u konkurenta. Jeśli z kolei oferentów jest mało, to każdy z nich może wpływać na cenę manipulując podażąi – przyjmując założenie, że im większa podaż, tym relatywnie mniejsza cena. W skrajnym przypadku – czyli pojedynczego oferenta-monopolisty cena ustala się w wyniku maksymalizacji przychodu (pierwsza pochodna funkcji przychodu równa się optymalnej cenie produktu).

 

Rothbard w swoich tekstach sprawia wrażenie, jakby nie wiedział, że zarówno przypadek modelu konkurencji doskonałej, czyli kiedy liczba oferentów jest na tyle duża, że cena jest równa marginalnym kosztom produkcji, jak i monopolu, czyli kiedy cena równa się punktowi maksymalizacji dochodu monopolisty, są tylko punktami referencyjnymi, odnośnikamiii – w dodatku przedstawiają najbardziej skrajne warianty, praktycznie niespotykane w ekonomicznej „rzeczywistości”iii. W praktyce gospodarczej będziemy mieli zależnie od branży to sytuację bliższą to punktowi konkurencji doskonałej, to monopolowi czy oligopolowi. Najprostszą metodą na stwierdzenie poziomu koncentracji gospodarczej są Indeksy Herfindahlaiv i Lernerav.

 

W tym punkcie należy dodać, że negatywny wynik obu wskaźników nie świadczy jeszcze o konieczności uruchamiania państwowych (odgórnych, biurokratycznych) środków zaradczych, czego tak panicznie boi się Rothbard wraz ze swoim ideologicznym potomstwemvi. Nawet w sytuacji dużej oligopolizacji może dojść do sytuacji znanej z podręczników ekonomii jako „konkurencja Bertranda”vii. Wystarczy, że będziemy mieć na rynku substytutów co najmniej dwóch oferentów, by jeden z nich mógł przebić ofertę konkurenta aż do zerowego narzutu cenowego na własne koszty marginalne i tym samym ściągnąć do siebie cały popyt na rynku. Drugim zatem indykatorem polityki konkurencyjnej jest wielkość narzutu cenowegoviii. Warto – aż do znudzenia – przypominać „Austriakom”, że znowu chodzi o punkt referencyjny, a nie odbitkę w skali 1:1 na praktykę polityki ekonomicznej. W praktyce oczywiście żadne przedsiębiorstwo – czy to w warunkach konkurencji zbliżonej do doskonałej, czy konkurencji Bertranda – nie będzie miało przy zerowym zysku motywacji do produkowania czegokolwiekix. Wynik teoretycznych badań klasycznej teorii ekonomii mówi tylko o punkcie granicznym. Długookresowo sytuacja na rynku będzie oscylowała zdecydowanie ponad tym punktem. Krótkookresowo może dochodzić do schodzenia poniżej granicy krytycznej, np., gdy jeden z konkurentów zechce wykończyć innych za pomocą dumpingu cenowego (definiowanego jako sprzedaż poniżej kosztów produkcji). Błędem (lub celową retoryczną manipulacją) jest czynienie z powyższej teorii „nierzeczywistej” tylko dlatego, gdyż nie występuje w „czystej postaci” w rzeczywistości. O tym, dlaczego jest to intelektualna nieuczciwość, powiemy, gdy już w całości opiszemy zarysy polityki konkurencji.

 

O ile zatem teoretycznie sytuacja konkurencji Bertranda jest możliwa, to o tyle zgodnie z teorią decyzji ekonomicznej wraz ze spadkiem liczby konkurentów rośnie zachęta do utworzenia kartelu lub zmowy cenowej. Dzieje się tak, gdyż w przypadku licytowania się na niższą cenę swoich produktów spada – co oczywiste – zysk każdego z uczestników gry rynkowej, zysk – dodajmy – na jednostkę sprzedanego towaru. Tworząc zmowę cenową, dzieląc rynki, klasy konsumentów czy ilości każdy z uczestników kartelu może podwyższyć swój zysk i (co jest empirycznie ważniejszym motywatorem) ustabilizować pozycję gospodarczą. Jak pokazały ostatnie badania ekonomii behawioralnej, sytuacja, w której podmiot życia gospodarczego próbuje maksymalizuje zysk należy do rzadkości, gdyż takie strategie wymagają podjęcia sporego ryzyka, a ludzie w większości są ryzyko-awersyjni – zatem wybierają takie działanie, który przyniesie im „tylko i aż” zadowalający poziom satysfakcji. Rzuca to nowe światło na żywotność niektórych karteli: Jego członkowie nie tworzą go z uwagi na chęć maksymalizacji zysku, ale z uwagi na zabezpieczenie jego określonego poziomu, który mógłby być nieosiągnięty, gdyby jego członkowie konkurowaliby lub zostaliby do tego zmuszeni w warunkach wolnej konkurencji.

 

Z tego wynika, że następnym indykatorem w polityce konkurencyjnej musi być kompleks teoretycznych narzędzi badających długoterminową stopę zysku dla członków karteli (pojedynczo i razem) raz w przypadku kartelu, jak i w przypadku wolnej konkurencji. Ponownie należy podkreślić, że nie jest to konieczne w przypadku, gdy liczba konkurentów jest duża i istnieje możliwość łatwej substytucji. Takie badanie porównawcze ma sens tylko w przypadku zaawansowanej oligopolizacji rynku (zwyczajowo przyjmuje się, że krytyczna granicą jest ok. 10 konkurentów z udziałem rynkowym powyżej 90%). Także geograficzne rozmieszczenie ośrodków produkcyjnych i logistycznych oligopolistów gra tutaj pewną rolę (monopol/kartel lokalny)x.

 

Ciągle jednak jesteśmy daleko od uruchamiania „policji rynkowej” (Alexander Rüstow) czyli urzędu monopolowego czy antykartelowego. Oligopolizacja, wysoki wskaźnik koncentracji gospodarczej, wysoki narzut cenowy i stabilność kartelu (mierzona przewagą długoterminowego zysku w kartelu nad zyskiem w warunkach konkurencjixi) są warunkami wstępnymi tylko po stronie podaży. Po stronie popytu dużą rolę gra jego elastyczność. Rosnąca cena produktu nie musi pociągać za sobą proporcjonalnego spadku w popycie. Gdy popyt jest nieelastyczny (<1)xii, monopolista czy kartel są w stanie narzucić dużo większy narzut cenowy na swoje marginalne kosztyxiii.

 

Skrajnym przykładem jest sytuacja, w której do wyspy z jakimś miastem prowadzi jedyny most. Jego prywatny właściciel mógłby od każdego, kto chciałby go opuścić, zażądać maksymalnej stawki – ze szkodą dla „konsumentów” przejazdu przez most uszczupleniem ich dochodu w porównaniu do sytuacji, w której istniałyby co najmniej dwa mosty. W takiej sytuacji możliwe są dwa wyjścia: Albo przymusowa kontrola nad jednym, zmonopolizowanym mostem, albo subwencja na budowę drugiego miasta (czyli w zasadzie stworzenie konkurencji). Przykład jest oczywiście – co podkreślmy – czysto teoretycznyxiv. W rzeczywistości stosunki ekonomiczne są dużo bardziej zawiłe i skomplikowane.

 

Ciekawą sytuacją jest, gdy oprócz małej liczby oferentów maleje lub niewielka jest także liczba konsumentów, tj. uczestników po stronie popytu. W sytuacji, gdy jest jeden oferent pewnego produktu i jeden kupujący ten produkt, dochodzi do ciekawego starcia, w którym wygrywa ta strona, której siła negocjacyjna jest wyższa. Rzadkie podzespoły, nietypowe (wysokie?) kwalifikacje danego pracownika, obiecujący patent to jedne z licznych przykładów. Czemu jest to ważne? Ponieważ należy odróżnić sytuację monopolisty/kartelu od pioniera. Producent nowego produktu jest łudząco podobny do monopolisty: Przy małej elastyczności cenowej i dużym popycie także może narzucać wyższą cenę i inkasować wyższą rentę producencką (aczkolwiek – krótkookresowo, gdyż wysoka cena zachęca naśladowców). Pionier jest jednak uprawniony do tego poprzez dokonanie odkrycia (luki) w potrzebie innych aktorów życia gospodarczego i jako motywacja do poszerzenia produkcji. Bardzo podobną do sytuacji pioniera jest sytuacja aktora życia gospodarczego operującego w niewielkiej gospodarczej niszy. Implicite można wywnioskować, że aby w ogóle rozmawiać o monopolu czy kartelu należy także sprawdzić wielkość całego rynku oraz oszacować jego ekonomiczne znaczenie dla konsumenta. Nie każda branża jest skartelizowana, gdzie jest po prostu mało oferentów.

 

Tabela 1. Oligopolizacja wg Euckena. Na czerwono zaznaczono przypadki mogące podlegać polityki konkurencji.

tabela

Za pomocą typologizacji Euckena należy tedy wywnioskować, że aby uzasadnić politykę konkurencyjną, należy po stronie popytu stwierdzić odpowiednio dużą liczbę aktorów życia gospodarczego, a po stronie podaży małą. Im większy rozziew, tym bardziej zasadne jest wkroczenie organów regulujących. Należy, jak wspomniałem, uwzględnić przy tym wielkość i znaczenie danego rynku. Tzw. „kartele klasy średniej”, które są tworzone w celu np. stworzenia optymalnych (tańszych) kanałów dystrybucyjnych i logistycznych, byłyby tym samym wyłączone spod urzędowej kuratelixv.

 

W tym miejscu jednak sprawa ciągle nie jest rozstrzygnięta. Wróćmy na chwilę do wysokiego narzutu cenowego na koszty monopolisty lub członków kartelu/zmowy. Schumpeter argumentował, że nie tylko nie jest to złe zjawisko, ale w wielu przypadkach umożliwia pewne inwestycje (które bez tego wysokiego zysku nie miałyby miejsca) i (co wynika z pierwszego) powoduje technologiczny postępxvi lub przetrwanie w warunkach kryzysowychxvii. Na pierwszy rzut oka rozważania Schumpetera przeciwstawione są teoretycznym myśleniu ordoliberałów. Argumenty Schumpetera bywają używane w dyskusjach na korzyść austriackiego zalecenia na temat „zostawienia w spokoju na wolnym rynku prywatnych karteli i monopoli w spokoju”.

 

Nic bardziej błędnego. Schumpeter zwrócił uwagę na to, że opisana sytuacja „jest możliwa”, zatem nie występuje w każdych okolicznościachxviii. Nowoczesna teoria konkurencji i wyboru ekonomicznego uściśla, że ma to najczęściej miejsce, gdy rozszerzenie produkcji lub unowocześnienie aparatu produkcyjnego obiecuje jeszcze wyższą stopę zysku. Istnieje wielu naukowców, którzy przedstawiają wyniki teoretycznych badań, gdzie monopolista jest wręcz naturalnie zainteresowany podwyższaniem jakości. Jak się dzieje więc, że większość monopolistów (zarówno państwowych, jak i prywatnych) oferowała w przeszłości bądź nadal oferuje usługi marnej jakości? Pewną odpowiedzią jest proste stwierdzenie, że stopa zysku nie może rosnąć w nieskończoność nawet dla monopolistów czy kartelu. W pewnym momencie cena osiąga taka pułap, że konsument rezygnuje (jeśli nie rozchodzi się o produkt życiowo niezbędny) z niego, bądź wyszukuje daleki substytut. Monopolista zazwyczaj od razu maksymalizuje zysk (podwyższając cenę, tnąc koszty i wydatki na inwestycje, a najczęściej wszystko na raz)xix.

 

Dlatego właśnie kolejnym i niezbędnym elementem polityki konkurencyjnej jest kontrola jakości oferty monopolu/kartelu/członków zmowy cenowej. Można to mierzyć na wiele sposobów: Poziomem satysfakcji konsumentów, stanem technicznym sprzętu (porównując np. z podobnymi firmami działającymi zagranicą), amortyzacją kapitału stałego i poziomem wydatków na inwestycje. Gwałtowna poprawa jakości usług byłych i obecnych monopolistów państwowych jest związania (poza otworzeniem rynku na realnych i potencjalnych konkurentów) właśnie z tą kwestią.

 

Podsumowując, aby polityka kontroli monopolu lub dekartelizacji była w pełni uzasadniona, muszą zaistnieć następujące warunki lub zostać zbadane następujące aspekty ekonomiczne:

  1. Stan istniejących regulacji prawnych – polityka dekartelizacyjna nie ma większego sensu, gdy państwo dyktuje np. cła na zagranicznych konkurentów bądź też zabrania krajowym wejścia na rynek np. poprzez wysokie wadium, jak ma to w przypadku banków.

  2. Stwierdzić stopień otwarcia rynku jako takiego. Większa część tego punktu odnosi się do zbadania ilości i znaczenia „zapór administracyjnych” (licencje, koncesje, stopień regulacji branży), ale także barier rynkowych w postaci wielkości kapitału stałego niezbędnego do wkroczenia na rynek jako potencjalny konkurent.

  3. Stan koncentracji gospodarczej mierzony dwoma wskaźnikami (Indeksem Herfindahla i Indeksem Laspera) oraz stwierdzenie typu sytuacji na podstawie typologizacji Euckena.

  4. Zbadaniem wielkości danej branży oraz możliwości substytucji branży zmonopolizowanej/skartelizowanej. Jest to ważne, by odróżnić sytuację pioniera lub wyspecjalizowanej niszy od sytuacji koncentracji gospodarczej.

  5. Zbadać elastyczność popytu, czyli reakcji w ilości kupowanego towaru na wahania cenowe. W przypadku monopolu zazwyczaj mamy do czynienia z niską elastycznością, czyt. popyt maleje wolniej niż wzrasta cena.

  6. Najtrudniejszym punktem jest porównanie stopy zysku długoterminowego członków kartelu/monopolisty z zyskiem w warunkach konkurencji. Zadanie jest odrobinę łatwiejsze, gdy istnieją zagranicą rynki branżowe, które dotyczą tematyki i branży, którą się zajmujemy. W przypadku podobnej sytuacji (czyt. kartelizacji i monopolizacji) w innych państwach bądź jakiegokolwiek braku punktu odniesienia, należy zdać się na (dość niedoskonałe i w pewien sposób arbitralne) narzędzia teoretyczne. Ten punkt pokazuje, że nie wolno oceniać sytuacji konkurencyjności za pomocą jednego czynnika.

  7. Należy zbadać strukturę kosztów i wydatków monopolu/członków kartelu lub zmowy cenowej. W przypadku, gdy zapewniają one wysoką jakość i wzrost efektywności produkcji (i jest to możliwe do uzasadnienia – znowu przez badanie analogicznych rynków zagranicznych, amortyzacji i poziomu satysfakcji konsumentów), polityka antymonopolowa/antykartelowa powinna być dużo łagodniejsza i ograniczona do formalnego nadzoru.

  8. Należy wykorzystywać instytucję świadka koronnego (czyli „donosu” pierwszego członka kartelu, który wyłamie się z porozumienia) oraz możliwości zgłoszenia podejrzenia kartelu przez konkurenta. Jest to jak do tej pory najskuteczniejsze i najbardziej praktyczne narzędzie polityki dekoncentracji gospodarczej i polityki konkurencji.

  9. Osądzić możliwość skorzystania przez konsumentów z substytutów (i ponownie sprawdzić regulacje prawne w tym zakresie). Skorelować stopień substytuowania z wahaniami cen.

  10. Monitorować, w jaki sposób środki zaradcze (kary, rozbijanie, zakazy fuzji) wpływały na koncentrację gospodarczą i kształtowanie się cen w przeszłości. Szczególnie surowo kontrolować przetargi publiczne i skup państwowych instrumentów finansowych. Pierwsze przyczyniły się do znacznej koncentracji w sektorze budowlanym, drugie w sektorze finansowym. W dodatku te drugie objawiają się w szkodliwej procykliczności całej gospodarki. Kontrolować tzw. „odziedziczone” po byłych państwowych monopolach pozycje monopolistyczne czy też pozycje liderów.

 

Sam ten przegląd pokazuje, że gdy „austriacy” podchodzą do tematu polityki konkurencji, traktują temat zbyt powierzchownie, za to z wielkimi uprzedzeniami. Po pierwsze, libertariańskie potomstwo ASE choruje na chroniczny lęk przed interwencjonizmem. Dla nich każda próba stwierdzenia niedoskonałości prywatnej przedsiębiorczości w jednej dziedzinie oznacza poddanie kapitalizmu jako całości. Sarkastycznie komentuje się to powiedzonkiem, że „jednego dnia wprowadzasz 1% podatek, drugiego dnia kopiesz kanał nad Morzem Białym”. Wygląda to, jakby część libertarian wciąż trwała w debacie lat 30., kiedy wynik starcia komunizm vs kapitalizm był empirycznie nierozstrzygnięty. Można by tę kwestię psychologicznej predyspozycji przedstawicieli ASE odwrócić. To realny socjalizm okazał się trwale niezdolny do reform. Tymczasem kapitalizm tudzież system przedsiębiorczości prywatnej okazał się projektem ewolucyjnym, modyfikowalnym. Jasne, wymienianie problemu polityki konkurencji obok innych, niezbyt trafnych „reform” (jak wysokie opodatkowanie, regulowanie czy polityka inflacyjna), sprawia wrażenie, jakby występowała ona jako dodatkowy zarzut na wokandzie, gdzie oskarża się kapitalizm o zło świata i chce się go skazać na szybką śmierć. Polityka konkurencji ma tworzyć ramy chroniące to, co daje gospodarce największą żywotną siłę w systemie prywatnej przedsiębiorczości, czyli mechanizm konkurencji. To, że podaje się ją jako argument za nacjonalizacją, etatyzacją czy nawet zmianą systemową, należy uznać i taktować jako intelektualny absurd.

 

Naturalnie, można politykę konkurencji taktować jako ograniczenie prawa własności, którego absolutyzacja zdaje się wśród „Austriaków” (a co dopiero libertarian) nie mieć granic. Argument ten odpada, jeśli się jest zwolennikiem państwa minimum, ale w przypadku anarchizujących przedstawicieli ASE faktycznie natrafiamy na problem, w pewien sposób „dogmatyczny”. Jeśli jednak nasz cel jest etyczny, a nie ekonomiczny, należy w tym miejscu przestać czytać ten wywód i wyjść ze złoto-czarną flagą na ulicę i będąc przejechanym przez państwowe czołgi zostać jakimś męczennikiem dogmatu prywatnej własności – wszak dogmaty uświęcane są krwią męczenników. Jeśli jednak nasz cel jest ekonomiczny, to dyskusja jest (i jakiś czas zapewne pozostanie) otwarta.

 

Pierwszym i najważniejszym argumentem jest otwartość rynku. Przeciwnik jakiejkolwiek polityki konkurencji idzie tutaj na pewne ustępstwo i przyznaje, że utworzenie kartelu czy zmowy, a nawet wyłonienie się monopolu, jest możliwe. Być może nawet zgodzi się co do tego, że w gospodarce kapitalistycznej istnieją inherentne tendencje, jak i naturalne (racjonalne) motywacje do koncentracji gospodarczej. W tym punkcie jednak, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, wysuwa uzasadnioną uwagę: Tak długo, jak rynek jest otwarty na potencjalnych uczestników czy to zagranicznych konkurentów przez brak ceł, czy wewnętrznych przez brak koncesjonowania rynkuxx, i tak długo jak państwo samo nie chroni wybranych producentów (np. utrwalając monopol przepisami, faworyzując to czy tamte przedsiębiorstwo na przetargach publicznych i wiele innych, np. nieświadom podwyższając bariery wejścia wysokim opodatkowaniem i płacą minimalną), tak długo monopol/kartel/zmowa musi się liczyć z potencjalną konkurencjąxxi.

 

Mówiąc prostszymi słowami: Podwyższając cenę na produkt sam monopol/kartel/zmowa zwiększa motywację do wejścia na rynek u potencjalnego konkurentaxxii. W końcu kto by nie wykorzystał okazji do zainkasowania pokaźnego zysku? Kontrola czy regulacja są tutaj zbędne.

 

Rozdźwięk pomiędzy teorią a praktyką życia gospodarczego nigdy nie ujawnił się w większym stopniu jak tutaj. Po pierwsze, od punktu t wyłonienia się monopolu/stworzenia kartelu/zawiązania zmowy cenowej/podziału rynku do punktu t+1, kiedy wkracza niszczący stan w t konkurent tudzież jeden z uczestników kartelu/zmowy wyłamuje się z porozumienia, mija pewien czas. W tym czasie gospodarka notuje straty na efektywności, a konsumenci zmuszeni są do korzystania z usług drogich i gorszej jakości. Polityka konkurencji jest wg Hayeka w głównej mierze straszakiem, który ma prewencyjnie zapobiegać (obniżając motywację do tego) tworzeniu się monopoli i kartelixxiii.

 

Należy także dodać, że zarówno monopolista, jak i istniejący kartel może zaoferować nowemu konkurentowi wejście w układ wyłączający mechanizm konkurencji. Dopóki liczba konkurentów nie przekroczy określonej liczby (czyt. takiej, w której dalszy podział rynku będzie bezsensowny, gdyż i tak obniży zyski każdemu z członków kartelu), umowa kartelowa może okazać się bardziej stabilna niż sądzą to „Austriacy” – warunki tej stabilności zostały opisane na pierwszych trzech stronach.

 

Prewencja ma tą swoją zaletę, że zapobiega sytuacji „gry w kreta”, czyli sytuacji tworzenia się po sobie licznych krótkookresowych karteli bądź też porozumień i przekierowuje energię twórczą na sam proces konkurencji i współzawodnictwaxxiv. Polityka konkurencji pozwala na pełne wykorzystanie najważniejszego zwornika prywatnej przedsiębiorczości – konkurencji.

 

Kamil Kisiel

 

i Rothbard pisze: „Dlatego każdy producent, niezależnie od branży, ciągle eksploruje rynek, próbuje ustalić, ile nabywcy byliby w stanie zapłacić za jego produkty. I my wszyscy ―w prawdziwym świecie ― ustalamy ceny stosownie do naszych szacunków. Fakt, że rynek rolnika posiada określoną formę, jest gotowy i czeka na towary, natomiast General Motors takiego rynku nie ma, jest czysto techniczną kwestią, która nie ma żadnego wpływu na nasze ustalenia.” – Zastanawiające jest to, że domniemany prakseolog i zwolennik wolnego wyboru ogranicza kwestię kształtu rynku i ustalania się na nim ceny do „kwestii czysto technicznej”. Nieszczęśliwe wyrażenie poprzedza następne: „Rzecz w tym, że obaj producenci mogą ustalić cenę tak, jak zechcą, ale żaden z nich nie może zmusić nikogo do dokonania zakupu. I dlatego należy uznać, że mamy do czynienia z sytuacją, w której jednocześnie albo wszystkie ceny są „narzucone”, albo nie jest „narzucona” żadna ― i zależy to tylko od tego, jak zdefiniujemy to pojęcie.” – Nikt w polityce konkurencji nie bierze sobie za celu, aby ustalać „właściwą cenę”. Od czasu Euckena definiującego cenę jako relację popytu do rzadkości podaży, taka rzecz byłaby niewskazana. Na co przede wszystkim powinna wpływać polityka konkurencji to sam kształt rynku i niedoprowadzenie – np. poprzez fuzje czy kartele – na oligopolizację rynku. Wydaje się, że Rothbard celowo manipuluje czytelnikiem, co wynika z jego dogmatycznie antyinterwencjonistycznego nastawienia.

(Źródło: http://mises.pl/blog/2013/08/06/rothbard-czy-wielkie-korporacje-moga-narzucac-ceny)

 

ii „Dlatego też musimy zdać sobie sprawę, że gospodarka nie jest oparta na konkurencji, że zawiera elementy monopolu” – http://mises.pl/blog/2012/11/14/rothbard-ekonomisci-a-konkurencja/. Jest to dokładnie to samo, co opisuje neoklasyczny model konkurencji. Ściślej niż Rothbard wypadałoby powiedzieć, że każdy (arbitralnie) izolowanie rozpatrywany sektor (lub branża) funkcjonuje zawierając mieszankę elementów konkurencji i elementów monopolu. Rzecz polega na tym, by na podstawie szeregu kryteriów sprawdzić, w jakim stanie „monopolizacji” (poprawniej: oligopolizacji) dana branża się znajduje.

 

iii Röpke pisze: „Należy zauważyć, że w praktyce przypadki czystego monopolu są rzadsze niż przypadki konkurencji doskonałej”. Odróżnia przy tym monopol naturalny od monopolu prawnego. Röpke, Wilhelm – Die Lehre von der Wirtschaft, 6. Auflage, Erlenbach/Zürich 1957, s. 201.

 

iv Indeks Herfindahla polega na policzeniu sumy kwadratów udziałów (liczonych w procentach) firm danej branży lub sektora. Im większe udziały (siłą rzeczy im mniej firm na rynku), tym wartość indeksu jest wyższa. Zanim zastosuje się jednak Indeks Herfindahla należy wypreparować odpowiedni zakres substytucji, czyli wyizolować samą branżę lub sektor. Zob. Bester, Helmut – Theorie der Industrieökonomik, 6. Auflage, Berlin/Heidelberg 2012, s. 86-88

 

v Indeks Lernera liczy procentowy narzut na koszty marginalne (Najprostsza „wersja” wygląda tak: cena minus koszty marginalne w liczniku podzielić na cenę w mianowniku). Przyjmuje się, że im wyższy narzut, tym większą władzę rynkową posiada dana firma. Jednoczesny wzrost władzy rynkowej kilku największych graczy na danym rynku oznacza zazwyczaj zjawisko kartelizacji. Zob. Bester 2012, s. 14-15.

 

vi „Lewicowi zwolennicy Chamberlina (do których poniekąd zaliczał się sam Chamberlin) używali go jako łącznika do pojednania się z marksistami i innymi krytykami przedsiębiorczości.” – Rothbard, Ekonomiści a konkurencja.

 

vii Bester 2012, s. 100-103. Oczywiście znowu należy podkreślić, że sytuacja „licytacji aż do kosztów” jest sytuacją czysto hipotetyczną. Bertrand nie uwzględnił wzrastającej wraz z malejącą liczbą przedsiębiorstw motywacji do tworzenia karteli. Mała liczba konkurentów nie wyzwala także odpowiedniej motywacji do licytacji na cenę i jakość.

 

viii Patrz przypis nr 3.

 

ix Miksch, Leonhard, 2. Auflage, Godesberg 1947, s. 56-61. „Sprzedaż ze stratą przy pełnej konkurencji funkcjonuje jako błąd, złudzenie optyczne lub element procesu dostosowującego.” Miksch argumentuje, że sprzedaż ze stratą możliwa jest tylko w sytuacji konkurencji niedoskonałej, gdyż wtedy istnieje ewentualność, że szkody dokonane na sobie przedsiębiorstwo zrekompensuje sobie podwyżką cen w dłuższym okresie.

 

x Miksch 1947, s. 67-70. Znaczenie geograficznego aspektu kartelizacji i monopolizacji objawia się w tematyce kosztów transportu, podziału strefy wpływów pomiędzy przedsiębiorcami i efektowi domina przy regionalnych bankructwach pojedynczych przedsiębiorstw.

 

xi Bester 2012, s. 148-151

 

xii Por. Miksch 1947, s. 40-41

 

xiii Röpke 1957, s. 197

 

xiv Libertariańska argumentacja ograniczyłaby się do stwierdzenia, że skoro nie ma konkurenta, to nie ma też sposobu czy moralnej racji do krytyki takiego stanu rzeczy. W dodatku wysokie zyski zachęciłyby potencjalnych konkurentów, więc „stan konkurencji” byłby utrzymywany motywacją psychologiczną. Zapomina się przy tym, że i konkurent ma motywację do maksymalizacji i zabezpieczenia pewnego poziom zysku. Zatem argumentacja ta jest zasadna tylko przy przezwyciężeniu krytycznego poziomu oligopolizacji. W przypadku korzystania z infrastruktury drogowej na 5-6 równoległych tras nie można liczyć.

 

xv W prawie niemieckim tzw. „Mittelstandskartelle” są wyłączone z prawa antykartelowego, pro. §3 Gesetzes über Wettbewerbsrecht (§3 GWB).

 

xvi „Monopolista ma dostęp do lepszych metod, które mimo że nie są całkiem wykluczone na konkurencyjnym poziomie przedsiębiorstwa, zapewnione są jednak faktycznie tylko na poziomie monopolu, np. dlatego, że monopolizacja może zwiększyć sferę wpływów lepszych umysłów (…) albo też dlatego, iż monopol cieszy się nieproporcjonalnie silniejszą pozycją finansową”. Schumpeter, Joseph, 1. Wyd. polskie (3 wyd. angielskie), Warszawa 2009, s. 123

 

xvii „‘Restrykcje handlowe‘ typu kartelowego, a także te, które polegają tylko na milczącym porozumieniu dot. konkurencji cenowej, mogą być skutecznym środkami zaradczymi w warunkach depresji.”, po czym na następnej stronie Schumpeter dodaje: „(…) brak ogólnie obowiązujących argumentów za rozwalaniem trustów jak popadnie albo za ściganiem wszystkiego, co można podciągnąć pod restrykcję handlową”. Schumpeter podkreśla, że materia jest delikatna i nie można jej powierzyć rządowi. Wynikałoby z tego, że zająć się nią powinien niezależny organ kontroli gospodarczej. To rozwiązanie jest dzisiaj praktykowane w krajach europejskich jak Polska i Niemcy. Schumpter 2009, s. 111, 112

 

xviii Schumpeter podaje przykład sklepu w Ohio, który cieszy się czasowym monopolem w wyniku powodzi oraz o zysku monopolowym jako motywacji do inwestowania. Jednak zbierając wszystkie argumenty Schumpetera nie sposób odnieść wrażenia, że pewne fakty umknęły mu: Np. mniejsze przedsiębiorstwa w trakcie Wielkiego Kryzysu w Niemczech okazały się dużo bardziej odporne na bankructwo niż wielkie zakłady. Nie wziął pod uwagę także sytuacji koncentracji gospodarczej odziedziczonej w wyniku państwowego przywileju. Argument, że naturalny monopol wyłania po prostu najbardziej efektywnego technologicznie przedsiębiorcę i zapobiega marnotrawstwu jest rehabilitacją marksistowskiej teorii kapitalizmu monopolistycznego. Nie wyjaśnia jednak, jak to się dzieje, czemu w tylu przypadkach monopol skutkował znacznym pogorszeniem jakości. Bagwell i Riordan, a zanim Bester argumentują, że oferując np. wysoką trwałość, monopol sam sobie stwarza konkurencję (czyt. ogranicza popyt) w dalszym okresie. Tak samo rynek składający się z kilku oligopolistów będzie wykazywał tendencję do produkcji coraz mniej trwałych dóbr, jeśli tylko każdy z graczy to samo zachowanie będą antycypować u innych.

 

xix Röpke 1957, s. 200

 

xx Röpke pisze, że nie ma żadnego znaczącego monopolu, w którego powstanie nie byłoby w jakimś stopniu zamieszane państwo., Röpke 2007, s. 203

 

xxi Ludwig von Mises pisze: „Jeśli w danej branży mogą bez przeszkód powstawać nowe przedsiębiorstwa, to w długim okresie taki krajowy kartel nie jest w stanie utrzymać swojej monopolistycznej pozycji”. Warto zauważyć, że Mises pisze o dłuższym okresie. Co jednak z sytuacją „łańcuchowego” tworzenia karteli i okresowych porozumień? Czy mogą się one wzmacniać? Tę kwestię Mises pozostawia w niedopowiedzeniu. Mises, Ludwig – Ludzkie Działanie, Wyd. 1, Warszawa 2007, s. 312

 

xxii Mises 2007, s. 314. Mises dodaje na str. 318, że możliwe są lokalne monopole niepowstałe z interwencji rządowej.

 

xxiii Von Hayek, Friedrich August – Die Grundsätze einer liberalen Gesellschaftsordnung, Freiburger Studien, 2. Auflage, Tübingen 1994, s. 124. Za Euckenem Hayek uważa, że porozumienia wyłączające mechanizm konkurencji nie należy zabraniać, tylko uznawać za „prawnie niebyłe” – co za tym idzie może je zaskarżyć np. konkurent, dostawca lub konsument.

 

xxiv Miksch 1947, s. 74-76. Główną rolę przy infekowaniu gospodarki kartelizacją ma wertykalna integracja procesu produkcyjnego.

 

Kategoria: Ekonomia, Kamil Kisiel, Polityka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *