banner ad

O zdrowym rozumieniu kultury, Polsce – i nie tylko. Wywiad z Adrianem Lesiakowskim i Aleksandrem Furtakiem z fundacji Normalna Kultura

| 2 września 2015 | 0 Komentarzy

normalna kulturaNormalna kultura – to mocna nazwa. To antagonizm! Skąd ta nazwa, czemu się nią sprzeciwiacie? Co to jest kultura, a co nią nie jest?

Mocna? Oby! W teorii normalność (czy może raczej normatywność) jest cechą każdej kultury. Jednak, co począć, gdy powstaje formacja cywilizacyjna o dążnościach jawnie destabilizacyjnych? Która nie dość, że chce odwrócenia hierarchii, to żąda rezygnacji z wartościowania w ogóle. Oczywiście, wiemy dobrze, ze jest to niemożliwe – człowiek będzie wartościował, porównywał i tworzył systemy odniesień zawsze. Ale ile zamętu powoduje wmawianie „maluczkim”, że „hulaj dusza…”, tego nie zmierzy nawet najnowocześniejszy socjolog .

Dla nas kultura to nie tylko sztuka, edukacja czy rozrywka. Nawet nie tylko duchowe i materialne dziedzictwo pokoleń. To przede wszystkim odrębna, oryginalna metoda życia zbiorowego. Stosujemy tu metodologię jednego z największych myślicieli społecznych XX wieku, Polaka, Feliksa Konecznego, którego teoria cywilizacji jest nowatorskim, całościowym podejściem do zagadnień życia zbiorowego. Nie wszystko z przemyśleń Konecznego przyjmujemy (wszak nie ma ludzi nieomylnych), ale metodologia jaką zastosował jest naprawdę czymś epokowym i – co najważniejsze – znajdującym wiele potwierdzeń w empirii, czego niestety brakuje oderwanym od rzeczywistości teoriom współczesności. Na przykład wielkim problemem jest niechęć współczesnej „nauki” do uznawania wartości istnienia tradycyjnych kultur.

Jesteśmy Polakami i polskość rozumiemy właśnie w kategorii przynależności kulturowej.

 

Kto i kiedy zainicjował działalność Normalnej Kultury? Jakie były jej początki i co było głównym motywem przedsięwzięcia? 

U początków naszej działalności pod szyldem Normalnej Kultury leży potrzeba aktywności społecznej fundatora i osób, które związały się z Fundacją. Wszyscy prowadziliśmy działania na polu społecznym, kulturalnym, edukacyjnym, artystycznym, czy inny rodzaj aktywności na długo przed sformalizowaniem marki „Normalna Kultura”.

Fundacja Normalna Kultura została ustanowiona aktem notarialnym w Lublinie w kwietniu 2013 roku. Powstanie Fundacji wynikało z potrzeby podjęcia działań zorganizowanych i systematycznych, a jednocześnie prawnie uporządkowanych. Formuła fundacji wydaje się tu optymalna. Około dwa lata wcześniej funkcjonowała w sieci „Normalna Kultura. SamoOrganizacja Społeczna”, firmująca m.in. „Kalendarz wydarzeń społecznych Ściany Wschodniej i okolic”, rodzaj lokalnego afisza społeczno-kulturalnego i kroniki wydarzeń.

Jeśli idzie o nasze motywacje, to wynikają one z diagnozy stanu w jakim znajdujemy się jako naród, możliwości zmian i tego, co my możemy zmienić, zaczynając od najbliższego otoczenia – ale z wizją pewnej całości. Przyświecają nam postawy wielkich poprzedników na drodze „ku poprawie Rzeczypospolitej”, m.in: Reja, Kochanowskiego, Modrzewskiego, Staszica, Kościuszki, Wybickiego, Druckiego-Lubeckiego, Wielopolskiego, Słowackiego, Norwida, Stańczyków, Prusa, Brzozowskiego, Popławskiego, Dmowskiego, Piłsudskiego, Rybarskiego, Dołęgi-Mostowicza, Bocheńskich, Mackiewiczów, Gombrowicza, Kisielewskiego, Jasienicy, Rybińskiego, Wieczorkiewicza, Kaczmarskiego. Aby wyrazić się krótko i obrazowo posłużymy się tekstem tego ostatniego „Nad spuścizną po przodkach deliberacje”, którego końcowe wersy brzmią następująco:

Patrzą na nas z portretów, kryją się po księgach,
Na gniew nasz obojętni w tej ponurej dobie,
Że się naszą mizerią płaci ich potęga,
Bo za życia zwykli – myśleć tylko o sobie.
Z tych, co jeszcze się chwieją na istnienia kładce
Mało kto, zamiast gniewać się o to, co było,
Zęby ściśnie i powie – długi ojców spłacę,
A co ich ułomnością – naszą będzie siłą!”

No cóż, chcemy na miarę swoich możliwości spłacić długi ojców, korzystając jednocześnie z ogromnej pozytywnej spuścizny po nich.

 

W jaki sposób Normalna Kultura realizuje swoje cele? Czy wykorzystujecie do tego tylko media elektroniczne czy prowadzicie także działalność tradycyjną np. spotkania, wykłady, pokazy filmów itd?

Na pierwszym miejscu interesuje nas realna interakcja. Stąd działamy przez organizowanie spotkań, warsztatów dla dzieci, gier miejskich, wycieczek, czy publicznego czytania tekstów. Oczywiście są to elementy większych całości – programów, obliczonych na budowanie trwałych jakości w naszej przestrzeni kulturowej i zmianę myślenia o na samych.

Trzeba dostosowywać środki komunikacji do aktualnych warunków, stąd posługujemy się Internetem i różnymi komunikatorami społecznymi. Korzystamy także z technik wideo, czego efektem jest m.in. nasz cykl „Dwie Słowie” (dostępny na naszym kanale YT), który ma następujące założenia: fachowiec mówi o danej postawie przydatnej wspólnotowo – krótko i konkretnie. Jest to próba wyłożenia treści, na które uważamy, że warto zwrócić uwagę, w formie, która nie zniechęci odbiorcy. Planujemy większą obecność w tym obszarze, także w wymiarze telewizji internetowych.

Obecnie najważniejszym programem, nad którym pracujemy jest Korpus Ochrony Pamięci (KOP!), nieprzypadkowo nawiązujący do formacji międzywojennej, która ostatnią walkę (z sowietami) stoczyła na Lubelszczyźnie. Chcemy w ten grający na historycznych skojarzeniach sposób dotrzeć do ludzi młodych i dać im wzorce postaw (szersze niż tylko wojskowe) z całego przekroju naszej bardzo bogatej przeszłości regionalnej. Podstawą do działań w obrębie mikrohistorii, historii mówionej, archiwistyki społecznej, edukacji historycznej i animacji kulturalnej będzie KOPedium. Jest to powstająca internetowa baza osób, miejsc, wydarzeń i przede wszystkim postaw dotyczących historii lokalnej Lubelszczyzny, a potem Ściany Wschodniej (z odniesieniami ogólnopolskimi i szerszymi).

Interesują nas prospołeczne postawy, które realizowane były przez ludzi, którzy czuli się Polakami i czynnie pracowali dla dobra swojej lokalnej, a pośrednio i ogólnopolskiej wspólnoty. Wielu z nich wniosło wkład czynu, intelektu, czy twórczości także do dziedzictwa całej cywilizacji europejskiej i dorobku ludzkości. Przedsiębiorcy, społecznicy, naukowcy, lekarze, wynalazcy, żołnierze, publicyści czy artyści wnieśli wielki wkład w nasze dziedzictwo. Jeszcze raz jednak musimy podkreślić, że nie koncentrujemy się na wzorcach osobowych (których w Polsce mamy przesyt), ale na wzorcach postaw. Pozwala to „wydestylować” to co najcenniejsze z punktu widzenia narodu, państwa, kultury i cywilizacji, bez tworzenia niejednokrotnie niepotrzebnych podziałów. Np. myślenie polityczne, patriotyzm, pamięć wspólnotowa, „ubezpieczanie wolności”, dobroczynność czy autentyczna oddolna (i dobrowolna) spółdzielczość to postawy, które są cenne dla nas wszystkich (poza miłośnikami innych modeli cywilizacyjnych czy totalitaryzmów), niezależnie od barw ideologicznych, wyznaniowych, czy partyjnych.

 

Wydaje się, że rdzeniem waszej metody działania jest praca organiczna. Tworzycie w oparciu o to, gdzie jesteście i na tym, co macie dookoła…

Tak. Praca organiczna i praca u podstaw to określenia, które dość dobrze oddają to co robimy. Z tym, że historia nigdy nie potarza się tak samo. Nawet gdybyśmy chcieli nie będziemy „pozytywistami” ;-). To co robimy można nazwać być może „nowym pozytywizmem”. Czerpie on z innych źródeł, niż ten pierwotny, inne ma fascynacje i dążenia, ale metodyka działania i konstatacje, co do naszych wspólnotowych problemów bywają niekiedy zadziwiająco adekwatne. Nihil novi sub sole, a zwłaszcza niestety w Polsce. Popełniamy te same błędy od wieków i oczekujemy, że da to inne, nareszcie satysfakcjonujące efekty.

Teoretycznie mogłoby tak być. Na politycznej szachownicy są bowiem dwie wartości: siła i sytuacja. Choć więc nadal jesteśmy słabi i nie bardzo umiemy zmienić ten stan rzeczy, moglibyśmy liczyć na superkorzystne zmiany wokół nas. Na przykład takie, że Rosjanie staną się pacyfistami, albo że Niemcy masowo wyemigrują do Ameryki . Ale, czy wtedy nie staniemy twarzą twarz z siłą Chin, albo z drugiej strony z żywiołem zachodniego islamu? Na co liczymy? Musimy być silni i gotowi, by wyzyskać korzystną sytuację – gdy taka w końcu się nadarzy. Czy gdyby nie mozolna popowstaniowa praca organiczna, to gotowi bylibyśmy do wyzyskania możliwości niepodległościowych. Wątpliwe. Bez liderów, elit i stanu świadomości społecznej, bylibyśmy skazani na bycie marionetką, co najwyżej terytorium zależnym. Inna rzecz, że czasu i możliwości, które mieliśmy wtedy, nie wykorzystaliśmy optymalnie, czego dowodem nasza sytuacja przez następne dziesięciolecia. Trudno oprzeć się analogiom z naszą dzisiejszą kondycją. Cóż, trzeba robić swoje. W Polsce nigdy nie ma dobrych warunków do spokojnej i celowej pracy, jeśli więc nic nie będziemy robić, to nasze dzieci i wnuki wystawią nam – właśnie nam – rachunek. Trudno tylko powiedzieć w jakim języku…

Pojęciem, które też jakoś opisuje to, co robimy jest „aktywizm”. Rozciągamy go na sferę umysłową i wyciąganie samodzielnych wniosków z historii. Propagujemy rozumną dumę z polskości i wizję wielkich możliwości wynikających z polskiego potencjału. O ile go dobrze wykorzystamy.

Staramy się żeby nasze działania były zawsze osadzone w polskiej rzeczywistości kulturowej. Działamy głównie na tzw. Ścianie Wschodniej, naszą bazą jest Lublin. Tradycje regionu – szeroko rozumianego – to najlepsze wzorce aktywizmu, samoorganizacji, rozwoju umysłowego, patriotyzmu i myślenia wspólnotowego. Wszak kiedyś tu było centrum Rzeczypospolitej.

 

Możemy prosić o rozwinięcie waszego motta: użyteczność dziedzictwa – tożsamość wolności – realizm wielkości?

Dziedzictwo to dla nas podręczny zasobnik przydatnych narzędzi, a nie Skarbnica Wielkiej Przeszłości – porastająca kurzem. Dziedzictwo to wyzwanie, zadanie do przerobienia. Dla każdego pokolenia na nowo. Przeszłość nas warunkuje, ale to co z niej weźmiemy zależy także od nas. Nasze zasoby wspólnotowe są tutaj tak bogate, że możemy pozwolić sobie na branie tylko tego co przydatne. Jakbyśmy wyruszali na wyprawę w nieznane – musimy wziąć to co niezbędne i ani trochę więcej – inaczej ciężar rzeczy niepotrzebnych spowolni nas, albo całkowicie zatrzyma. Jesteśmy przeciwnikami robienia z naszego dorobku społecznego, narodowego i kulturowego magazynu przedmiotów wszelakich. Oczekujemy od świadomych Polaków świadomego wyboru i korzystania na serio z rzeczy wybranych.

Człowiek nie istnieje bez przeszłości, zawsze stoi za nim jakaś historia. Hasło „wybierzmy przyszłość!” wykreowane przez Aleksandra Kwaśniewskiego i realizowane przez większość rządów od dwudziestu paru lat jest hasłem fałszywym. Podobnie zresztą jak postawa „wybierzmy przeszłość”. Człowiek nie żyje ani w przeszłości, ani w przyszłości (choćby bardzo chciał). Żyje tu i teraz. Korzysta z tego co było, patrzy na to co będzie, ale jest osadzony w swojej doraźności. I od niego zależy jak to wykorzysta. Ta ewangeliczna postawa wskazuje nam na wagę wykorzystania czasu i możliwości jakie otrzymaliśmy. A przede wszystkim na konieczność świadomych i poważnych decyzji, co do swojego życia.

Hasło „tożsamość wolności” jest wynikiem naszej obserwacji nad częstym przeciwstawianiem wolności i patriotyzmu w naszym życiu społecznym. Tymczasem jest to nieporozumienie. W tożsamości polskiej, wolność jest zasadniczą wartością i obawa o „zawłaszczenie” przez pierwiastek wolnościowy polskości jest obawą niepotrzebną. Wolność osobista – w ramach porządku naturalnego – ma niezbywalną funkcję i o ile nie przeradza się politycznie w przysłowiowe liberum veto jest pozytywem.

Z kolei nawet największy wolnościowiec nie jest wolny bezwzględnie, wszyscy choćby żyjemy w różnych grupach społecznych, jesteśmy z nimi powiązani całymi systemami subtelnych zależności. Jesteśmy wszyscy jakoś wychowani, wykształceni, chłoniemy miliony informacji. Wolność nie jest celem lecz środkiem. Do czego? Oczywiście, żeby żyć tak jak się chce, być sobą. Żyjemy tu i teraz, posługujemy się póki co w miarę podobnym zbiorem pojęć, zbliżonym kodem kulturowym. Jesteśmy jacyś. Jesteśmy Polakami.

Realizm wielkości”? Nie oszukajmy się – w Polsce istnieje problem braku realizmu i pragmatyzmu w obszarze kultury, narodu i państwa. Umiemy zadbać o swój prywatny ogródek, czasem o firmę, lub gminę. Ale już w szerszej perspektywie, przy często najlepszych chęciach – uzyskujemy marne efekty. To inni narzucają swoją wizję świata, swój język i obyczaje; to inni dzielą Arktykę, debatują o przyszłości cywilizacji i decydują o wojnach i pokojach w naszym bezpośrednim sąsiedztwie; to inni produkują auta w dziesiątkach milionów rocznie, władają ropą naftową, choć prekursorem był tu Łukasiewicz i korzystając z wynalazku Czochralskiego sprzedają masowo komputery. Nasza obwoływana, często też wewnętrznie przeżywana potęga i duma, to kolosy na glinianych nogach. Pozbawione trzeźwej głowy ciało przetrenowanego sportowca, który nie zauważył, że ostanie poważne i trwałe sukcesy odniósł na olimpiadzie „Złotego Wieku”. A od tamtych czasów jedzie na mniejszym lub większym dopingu – pieśni, dzwonów i zawołań.

Szumią nam husarskie skrzydła. Dobrze. Ale jednocześnie nie chcemy, nie umiemy dostrzec, że nie mamy już konia i kopii. Ani – przede wszystkim – tej taktyki bojowej i chęci walki. Możemy być narodem wielkim, znowu wielkim i większym niż kiedykolwiek, ale tego nie dadzą nam hasła, a realne zmierzenie z rzeczywistością. W każdym obszarze: duchowym, mentalnym, społecznym; i na każdym poziomie: indywidualnym, wspólnotowym, cywilizacyjnym.

 

Co w waszym przekonaniu składa sie na zdrową kulturę? Czy to tylko rozrywka – a może misja?

Normalna kultura nie jest ani rozrywką, ani „misją”. Normalna, zdrowa kultura jest efektem normalności na poziomie jednostek i wspólnot – rodziny, narodu, społeczności lokalnej. Kultura – taka, czy inna – nie jest sama w sobie postulatem. Jest bytem istniejącym obiektywnie i realnie i oddziałującym realnie na ludzi wewnątrz i inne kultury.

Wielkim nieporozumieniem współczesności jest zamknięcie w kategorii „kultura” działalności, którą jeszcze kilkadziesiąt lat temu lokowano bezbłędnie jako „artystyczno-rozrywkową”. Bo czy posiada większą legitymację do przynależenia do sfery kultury akrobata, kunsztownie wygłupiający się w rytm muzyki na ścianie kamienicy, niż profesor, który po kilkudziesięciu latach przemyśleń proponuje sensowne ulepszenie prawa? Jesteśmy skłonni nadać większą wagę działaniom tego drugiego, choć oczywiście zweryfikuje to życie. To, co bardziej przydatne ostatecznie się ostanie. W każdym razie i jeden i drugi obszar jest częścią kultury – rozumianej jako metoda życia zbiorowego – wpływa na nią i podlega jej wpływom. Na pewno hołubienie ludyczności w szatach „poczucia misji kulturalnej” nie jest jedyną odsłoną współczesnej kultury, to raczej rodzaj kultu.

Normalna kultura to oczywiście pewna ciągłość, stabilność „organizacyjna”, porządek społeczny. Trudno oprzeć się wrażeniu, że instrumentalizacja pojęcia „kultura” jaka miała miejsce w rzeczywistości społecznej wielkich XX-wiecznych totalitaryzmów, jest dziś ich „zwycięstwem zza grobu”. Zwłaszcza marksizm kulturowy stał się sposobem organizowania świadomości społecznej, pozbawionej jedności kulturowej „wielkiego obszaru”. Zamiast przynależności do cywilizacji (czyli określonej metody organizacji życia na poziomie najbardziej ogólnym), mamy wyakcentowane przynależności „plemienne” – grupy (klasy) społeczne, interesy zawodowe, indywidualne fascynacje, które urastają do rangi zbiorowych kultów.

Trudno, kultura to stan faktyczny i nie możemy od tego uciekać. Jednak każdy stan podlega zmianom i widzimy wiele możliwości dla pożądanych zmian. Przede wszystkim ludzka natura domaga się porządku i stabilności – nieuchronne są tendencje do „uporządkowania” – zwłaszcza po „czasach chaosu”. Następną przesłanką , która pozwala patrzeć w przyszłość z pewną nadzieją jest coraz większa potrzeba wolności w ludziach. Mimo oficjalnych deklaracji i zaklęć, odczuwa się tendencje współczesnych decydentów do ograniczania wolności wypowiedzi, prawdziwej debaty, swobody dysponowania mieniem i decydowania o życiu swoim i swoich bliskich. To powoduje wewnętrzną frustracją i nasilającą się reakcję społeczną.

I tu jest deal do zrobienia dla nas Polaków. To w naszej tożsamości silnie akcentowany był od czasów średniowiecza pierwiastek wolności. Powinniśmy teraz to wykorzystać, proponując wygłodniałej wolności i porządku cywilizacji post-euro-atlantyckiej nową formułę organizacji życia społecznego. Jak w czasach Piastów i Jagiellonów, kiedy bez kompleksów tworzyliśmy coś nowego. Jak koroniarze, jak Włodkowic, jak Kopernik. Nowe myślenie, zmianę paradygmatów, odwagę i energię. Nie oznacza to oczywiście zmiany wartości podstawowych, ale wszystko poza tym, to powinno być NASZE pole do popisu. To jest ostatni dzwonek – w przewidywalnej przyszłości – na naszą ofensywę kulturową. Polacy się starzeją i to co jeszcze kilka lat temu było naszym atutem – siła młodych, głodnych zmian i normalności mas – przestaje być faktem. Oby nie było znowu tak, że nasze intuicje i propozycje będzie realizował – z zyskiem – kto inny. Polacy – odwagi!

 

Czym charakteryzuje się kultura polska? Czy w ogóle istnieje taki twór?

Oczywiście! To byt jak najbardziej realny i osadzony w czasie i przestrzeni. Choć jego początki giną gdzieś w mrokach historii i warto byłoby podjąć na nowo próbę ich odkrycia. Piastowskie, Jagiellońskie i późniejsze nasze osiągnięcia i wpływy świadczą o odrębnej tożsamości, sile i sposobie postępowania, który różnił nas od sąsiadów. Wspomnijmy choćby Pawła Włodkowica i jego doktrynę praw narodów (w tym pogańskich) i pokojowego współistnienia. Wyprzedziła ona całą europejską „nowoczesność” o kilka wieków, a jednocześnie – razem z determinacją Polaków – była argumentem nie do odrzucenia w sporze z Krzyżakami. To była kultura rozsądku i zwycięstwa, myśli i czynu. To był tryumf ducha polskiego.

Kultura polska potrafi być atrakcyjna i ekspansywna – wystarczy przypomnieć I Rzeczpospolitą, czy XIX wieczne masowe konwersje obcych kulturowo osadników na kulturę polską. Pracowali dla Polski i nieraz za nią ginęli. Polska oferta potrafi być pociągająca nawet w porażce – ilu dało się jej uwieść właśnie w tych okolicznościach. Jednak, aby trwała i stabilnie zyskiwała na sile potrzebuje tożsamości opartej na pozytywnych wartościach a nie fatalizmie, defetyzmie i poetyckiemu opłakiwaniu „dzieciństwa sielskiego, anielskiego”, „młodości górnej i chmurnej”, by znów nie spotkał nas „wiek męski, wiek klęski”. Profesor Wieczorkiewicz postulował by pisać historię polski od nowa. To miałoby sens, być może na nowo „napisalibyśmy” wtedy swoją przyszłość, bez powielania znowu tych samych błędów.

Istnieje także niebezpieczeństwo niejako przeciwstawne – utrata kodu kulturowego, co niestety postępuje przy udziale szkolnictwa i mediów. Musimy pamiętać, że kultura bez własnego systemu pojęć, bez odniesień zrozumiałych przynajmniej dla dużej części ludzi, bez żywej debaty i wykorzystywania własnych zasobów, umiera. Na jej miejsce zawsze wchodzi inna.

Chcielibyśmy, żeby kultura polska była mniej kulturą formy, a bardziej treści. Chcielibyśmy by była bardziej kulturą zwycięstwa, niż czczenia szlachetnych porażek. By była kulturą postaw przydatnych dla całości, a nie „obozów” oddających kult X-owi, albo Y-owi. Byśmy nie byli ciągłym poligonem udowadniającym słuszność zasady „dziel i rządź”.

Zgadzamy się z obserwacjami wielu myślicieli, wyrażonymi być może najlepiej przez Józefa Wybickiego słowami, że Polska nie ma głowy, bo jest ona w Berlinie, albo w Petersburgu. Ciągle tkwimy w pętli niemożności i ślepej wierze, że „nowe młode pokolenie” coś zmieni. Tymczasem zmienia, ale „się” – pod wpływem siły okoliczności. Młodzi wchodzą w buty starych, bo ich myślenie i postawy są oparte na tych samych schematach – mimo innych akcentów na zewnątrz. Tylko długofalową pracą nad przyszłymi elitami polskimi – pokornymi i odważnymi, myślącymi i ideowymi, pragmatycznymi i skłonnymi do osobistych poświęceń – możemy przywrócić Polsce Głowę, a kulturze polskiej realną siłę i rozmach.

 

Co jest nie tak z kulturą w Polsce czasów współczesnych? Lub może – jakie wartości w niej dostrzegacie?

Mówiliśmy wcześniej o pokłosiu totalitaryzmów. Trzeba wspomnieć i o innym „Pokłosiu”, które jest efektem dostrzeganej już przed wiekami „słowiańskiej” niechęci Polaków do walczenia o trwalsze wartości; do prowadzenia taktyki ofensywnej i budowania stabilnej przewagi. Nie chcemy bronić własnej pamięci historycznej – poza poziomem martyrologicznych obchodów. To przecież wymaga długotrwałego wysiłku – ciągłej aktywności, monitoringu, lobbingu, zaangażowania, środków. Tym samym stajemy się elementem cudzych polityk historycznych i kulturowych. I wielu jest takich, którzy dobrowolnie wpisują się w fałszywe narracje. Pół biedy jeśli z niewiedzy czy lekkomyślności, gorzej jeśli stawiają świadomie na cudze, opozycyjne wobec naszej racji kulturowej, propozycje . To znaczy, że nasza kultura przegrywa, że nasza oferta zaczyna być słabsza. Bo między kulturami też panuje konkurencja!

Wartością, która dziś zwyżkuje jest otwartość na nowe propozycje, na inne modele funkcjonowania, Jeśli weźmiemy pod uwagę, że status quo to zanik ducha Europy, upadek moralny i ocean biurokracji, to każde nastawienie na zmianę jest potencjalnie korzystne. My chcemy pilnować – na swoją skromna miarę – byśmy nie wchodzili znowu w te same koleiny w myśleniu o nas samych.

 

Jak postrzegacie miejsce kultury w obrębie Tradycji?

Jesteśmy skłonni pisać „tradycję” raczej z małej litery, co nie znaczy, że negujemy jej wartość. Ale wydaje nam się, że w polskich realiach „Tradycja” to nieraz fasada dla alibi z „kwiatka i znicza” na zasadzie: jestem w porządku bo oddaję cześć… i część! Wolimy słowo „dziedzictwo”, bo zakłada ono aktywny stosunek do tematu: przyjęcie, odrzucenie, próby adaptacji, czy modyfikacji. Poza Bogiem – wszystko płynie i wolimy zdrowy krytycyzm, niż pełną pompy, uśpioną obojętność.

Myśmy nie wykonali jeszcze tych wysiłków – które ze względu na zaistnienie innych okoliczności – były udziałem wielu narodów. W naszym mniemaniu, tym czego nam brak nie jest uświęcony spokój, a twórcze ożywienie. Odkrywanie naszej tożsamości zbiorowej na potrzeby swojego życia – lepszego, bogatszego, bardziej na serio. Oczywiście mamy świadomość, że może to komuś pachnieć „demokratyzmem”, czy nawet „rewolucją”. Ale jest to wezwanie do zmiany w myśleniu o nas samych, a nie rewolucji w hierarchii spraw najważniejszych: istnienia Najwyższego, poznawania Jego woli – na własną odpowiedzialność, szacunku dla życia, rodziny jako głównego komponentu naszej cywilizacji, porządku społecznego opartego na prawie naturalnym, patriotyzmu czy wolności.

Tradycja jest tu bardzo ważna. Troska o tradycję jest przecież czymś naturalnym, powinna być ona traktowana podobnie jak rozumienie roli polityki historycznej, choć oczywiście w innej skali. Nie można budować bez materiałów, ale rodzaj budowli i – można by rzec – konieczne remonty, to już sprawa każdego pokolenia. I odpowiedzialność każdej jednostki.

 

Żyjemy w czasach wszechobecnego medialnego zgiełku. Jak przebić się w tym z ofertą taką, jak wasza? I dlaczego warto?

Nie mamy zamiaru rywalizować w ilości memów z naj-naj-najbardziej patriotycznymi treściami. My wiemy kim jesteśmy i co chcemy robić. I to jest coś, co daje nam stabilność w chaosie pojęciowym współczesności. Nasze „know-how” nie jest stanem „wszechwiedzy” i samozadowolenia – mieści potrzebę twórczych poszukiwań i aktywności kolejnych uczestników projektu „Normalna Kultura”.

Staramy się docierać do ludzi, zwłaszcza młodych. To jest grupa docelowa każdych długofalowych działań na poziomie świadomości – tak było zawsze i tak jest teraz. Niestety wiedzą o tym i ci, którym marzy się świat bez różnic, który łatwo może stać się światem bez różnorodności. I co ma być tak atrakcyjnego w ujednoliceniu palety metod na życie? Chyba tylko większa władza dla niektórych.

Dlaczego warto? Można by spytać raczej „dla kogo?” Dla nas i naszych dzieci, wnuków, prawnuków. Jeśli nie zrozumiemy, że opłaca się mieć własną silną, atrakcyjną dla innych kulturę; że warto zainwestować trochę naszego, prywatnego we wspólne, zbiorowe; i że dostaje się wtedy swoistą premię za jedność, to po prostu NAS nie będzie. Cywilizacje, kultury i narody przemijają i nasza metoda na życie – na każdym z tych poziomów – też może przeminąć.

Ale przecież zamiast konstatować kolejny raz kiepściznę możemy spojrzeć bardziej pozytywnie. Zatem:

To naprawdę wielkie wyzwanie – odkryć i dostosować do naszych realnych potrzeb dziedzictwo polskości. Z pozoru znane, ale dla wielu jakby mało przydatne praktycznie. Niby przeżywane, ale nieprocentujące. Zmierzmy się więc z naszą tożsamością i wpłyńmy na jej kształt w przyszłości. Z pozycji „jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie” i z pozycji „życie jest sztuką wyboru”. W postawie znajomości rzeczy, ale i odwagi. Wykuwajmy na naszych wspólnotowych podstawach coś wielkiego – być może podwaliny nowej cywilizacji. Spróbujmy wyznaczyć nowe szlaki na starych mapach i więcej – narysować mapy dotychczas nieznanych krain. Mamy naturę odkrywców i zwycięzców, tylko pospaliśmy się i skarleli. Znów to my możemy rozdawać karty i czuć dreszczyk emocji! Znów to my możemy być inspiracją dla innych! Gdy tylko staniemy się włodarzami siebie samych.

Dlatego jako Normalna Kultura działamy codziennie dla rozwoju, wielkości i normalności Kultury Polskiej.

 

Rozmawiała: Aleksandra Solarewicz

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Kultura, Społeczeństwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *