banner ad

O klasycznym modelu edukacji

| 6 lipca 2013 | 2 komentarze

eduWywiad z Dariuszem Zalewskim, pedagogiem i autorem książek o wychowaniu, a także publicystą prowadzącym stronę www.klasyczna-edukacja.pl.

Skąd pomysł na taki portal?

Portal to za duże słowo. W sensie formalnym prowadzę bloga. W zasadzie (poza wyjątkami) nie ma tu tekstów innych autorów. Skąd pomysł? Od lat zajmuję się tematyką wychowawczą głosząc wykłady, pisząc artykuły oraz książki. Pomyślałem, że trzeba iść z „duchem czasu” i wykorzystywać nowe technologie do przekazywania klasycznych treści o edukacji. Ponadto znudziło mi się wysyłanie artykułów do gazet, które były wstrzymywane i cenzurowane przez różne panie redaktorki. Dzięki własnej stronie www uzyskałem niezależność i mogę pisać na tematy, które są interesujące dla mnie, a nie poszczególnych redakcji.

Czy prowadząc portal o takiej tematyce nie czuje Pan czasem, że działa w świecie, którego bieg zmusza Pana do swoistego wyobcowania? Mówimy wszak o cnocie, roli wiary w wychowaniu, etc. w otoczeniu rozpanoszonej ostatnio ideologii gender i próby totalnej anihilacji wszystkiego, co tradycyjne.

Z tym wyobcowaniem nauczyłem się żyć. Nawet w środowiskach katolickich często nie jestem rozumiany. Jednak równocześnie widzę duże zainteresowanie podejmowaną przeze mnie problematyką. Jedna z moich książek, którą ostatnio wznowiłem i przy tej okazji polecam („Wychować człowieka szlachetnego”) bez wielkiej reklamy została sprzedana dotychczas w nakładzie ponad 10 tys. egz. Wiele osób pisze do mnie, zaprasza na spotkania, kupuje moje kursy internetowe, dlatego takim do końca wyobcowanym to ja się nie czuję.

Czym jest klasyczny model edukacji? Jakie pojęcia go określają?

Problem w tym, że określenie „edukacja klasyczna” ma charakter umowny. W podręcznikach pedagogiki raczej się go nie spotyka. Niektórzy mylą ten kierunek z pedagogiką herbartowską. Nie znam katedry pedagogiki, która prowadziłaby systematyczne badania w tym zakresie.

„Edukacja klasyczna”, jak sama nazwa sugeruje, nawiązuje do pewnych form edukacji znanych już w starożytnej Grecji i Rzymie, później kontynuowanych w średniowieczu. Częściej używa się tego zwrotu w kontekście nauczania. Mówi się o metodzie opartej na trivium, której celem jest wszechstronne wykształcenie intelektualne. Ale już w starożytności różne szkoły, różne kwestie tutaj akcentowały. To co rzuca się w oczy i stanowi opozycję do współczesnego nauczania, to np. kult mowy wyrażony chociażby w retoryce. Uważano, że mowa odróżnia człowieka od zwierzęcia. Nie kładziono również zbyt wielkiego nacisku na tzw. praktyczną wiedzę, która stanowiła główną cechę edukacji niewolniczej, a nie wyzwolonej.

W sferze wychowania zaś model klasyczny odwołuje się do konieczności formowania cnót. Cnoty są sprawnościami, które udysponowują człowieka do dobrego działania. Bez nich nie ma wychowania.

Kiedy i z jakich powodów doszło do kryzysu (upadku) tego, co umownie określamy tu mianem klasycznego modelu edukacji?

Model, o którym mowa, w jednolitej formie pewnie nigdy nie istniał. Gdy czyta się stare pamiętniki, wspomnienia, to można odnieść wrażenie, że tzw. postępowcy zawsze istnieli. Jednak tak plus minus między XVI-XVIII wiekiem pojawili się filozofowie oraz zjawiska społeczno-polityczne, które zadały ostateczny cios w dawne zasady edukacji. Później już tylko ta „rewolucja” coraz bardziej rozszerzała się w społeczeństwach.

Opiera się ona na dwóch filarach. Pierwszy to naturalizm, który zakłada, że dziecko nie wymaga przysposabiania, bo samo wie, co dla niego jest dobre. Jeśli coś mu się narzuca, wówczas niejako zakłóca się jego naturalny, dobry rozwój. Na tym bazują różni reformatorzy od Rousseau poczynając, a na współczesnych postmodernistach (antypedagogach) kończąc. Zakładają wolność dziecka niejako od urodzenia. W ujęciu klasycznym autentyczna wolność wiązała się z udysponowaniem człowieka w różnych wymiarach jego funkcjonowania. Przykładowo, żeby być wolnym trzeba panować nad obżarstwem. Dla naturalistów zaś wolność będzie podążaniem za impulsem, popędem.

Drugi filar, czy też rzecz charakterystyczna dla „rewolucjonistów”, to odejście od ogólnego usprawniania umysłu. Teraz akcentuje się to, co praktyczne, użyteczne, czyli w efekcie kładzie się większy akcent na kształcenie zawodowe. Za tym kryje się pewna manipulacja, bo wykształcenie ogólne jest jak najbardziej praktyczne, bo dzięki niemu człowiek rozumie rzeczywistość i odpowiednio na nią reaguje. Bez wiedzy ogólnej daje się łatwo manipulować.

Ponadto akcent na subiektywizm w poznaniu doprowadził do zmiany priorytetów edukacyjnych. Pedagogika jest nauką, której cele wskazują inne dziedziny wiedzy. Kiedyś była to filozofia (etyka) oraz teologia. Po wspomnianej rewolucji tę rolę przejęły: psychologia, biologia a nawet technologia.

Na czym polega wyższość tego, co niesie ze sobą edukacja w takim ujęciu, jakie Pan prezentuje, nad modelem funkcjonującym dzisiaj?

Główna różnica polega na tym, że ostatecznym celem wychowania i nauczania nie jest zdobycie pracy oraz bogactwa, lecz wieczność oraz przygotowanie do jej zdobywania. Współcześnie element religijny, działanie łaski w wychowaniu, to pojęcia jakby z kosmosu dla decydentów oświatowych. Oczywiście wykształcenie powinno służyć także zdobyciu dobrego zawodu tu na ziemi, ale jest to cel szczegółowy. Ponadto, tak jak wspomniałem przed chwilą, kształcenie klasyczne daje ogólną wiedzę o świecie, historii idei, wyposaża w podstawowe umiejętności, czyli generalnie lepiej udysponowuje człowieka do życia, od zawodowego – dominującego dzisiaj.

Czy w Europie 2013 można jeszcze mówić o szansach na restaurację edukacji w jej starym kształcie?

W znaczeniu państwowym raczej nie. Bo to uzależnione jest od polityki. Polityka zaś zdominowana jest przez formacje, które nie widzą sensu takiej edukacji. W nauczaniu liczy się praktycyzm, a w wychowaniu relatywizm moralny, zatem wychowanie do cnót moralnych jest nie do zaakceptowania. Można jednak tworzyć pewne enklawy: szkoły, rodziny, stowarzyszenia, w których ten model edukacji będzie forsowany.

Co w Pana odczuciu jest największym problemem współczesnego wychowania i edukacji młodzieży?

Po pierwsze – świat dookolny, mody, muzyka, filmy, tzw. kultura popularna, która pierze mózgi rodziców i dzieci zarazem.

Po drugie – brak czasu. Rodzice nie mają czasu na zajmowanie się dziećmi, muszą być silni i heroiczni, aby zachować pewną elementarną dyscyplinę i odtruwać dzieci z zatrucia szkolno-kulturowego.

Po trzecie – dotyczy już nie tylko współczesnego wychowania. Z wychowaniem wiąże się pewne niedopowiedzenie. Nigdy nie ma pewności, jaki będzie ostateczny jego finał. Cnota co prawda udysponowuje do czynienia dobra, ale zostawia przestrzeń wyboru. I choć dobre wychowanie minimalizuje czy czyni bezsensownym wybór przeciw dobru, to nie możemy go do końca wykluczyć.

Czy edukacja może być neutralna? Pytanie to wydaje się dziś tym bardziej zasadne, że ostatnio pod przykrywką twierdzeń o równych szansach i prawach przemyca się określoną ideologię…

Jeśli pod tym pojęciem rozumiemy wychowanie do autentycznie wolnego wyboru, to edukacją neutralną jest właśnie edukacja klasyczna. Dzięki niej, tak jak już wspominałem, człowiek ma umiejętności i sprawności, które dają mu prawdziwą, a nie propagandową wolność. Wszelkie formy edukacji oparte na wychowaniu ideologicznym i na folgowaniu własnym słabościom nie tworzą wolnego człowieka, ale uzależnionego od słabości.

Temat, który dla jednych wydaje się archaiczny, a dla innych – fundamentalny. Łacina: czy powinna wrócić do szkół?

Łacina nie tylko daje solidną podstawę do nauki wielu języków nowożytnych, ale pomaga zrozumieć pewne kody cywilizacyjne. Niestety przez współczesnych uznana jest za język nieprzydatny, niepraktyczny. Niemniej, przynajmniej szkoły elitarne powinny wrócić do języka łacińskiego, a także starogreckiego.

Jaka Pana zdaniem powinny być zasadnicze wytyczne reformy edukacji AD 2013? Co jest najpilniejsze?

W swojej publicystyce unikam bieżącej polityki. Moim celem nie są koncepcje polityczne, ale koncepcje funkcjonowania konkretnych szkół, czy rodzinne „programy wychowawcze”. Bieżąca polityka mnie męczy, jest jałowa, zabiera niepotrzebnie czas. Nie obchodzi mnie, co kto powiedział, i kto mu co odpowiedział? W zasadzie wiem, co konkretny polityk może powiedzieć, więc czemu się potem mam tym ekscytować. Niech bieżącą polityką zajmują ci, którzy muszą i mają do tego powołanie. Ja nie czuję powołania do takiej formy troski o dobro wspólne. Moja troska polega na dążeniu do upowszechniania określonego programu wychowawczego, który może funkcjonować zarówno w szkole państwowej (o ile nie będzie do końca zateizowana), jak i prywatnej, a także może być podstawą do pracy wychowawczej rodziców. Dlatego nie chciałbym odpowiadać na to pytanie.

Odniosę się ogólnie do bieżących sporów edukacyjnych. Generalnie jestem przeciw wysyłaniu sześciolatków do szkół, bo jest to kolejny etap „rewolucji” w edukacji, ale jednocześnie uważam, że sporom w tej kwestii nadaje się większe znaczenie od rzeczywistego. Dzieci, o których chodzi w tym sporze i tak są już wyrwane z rodzin i wychowywane przez państwo (konieczność oddania dziecka do przedszkola z uwagi na pracę zawodową matki i ojca). Czy indoktrynacja będzie odbywała się w szkole czy przedszkolu stanowi pewnie jakąś różnicę, ale czy rzeczywiście jest ona aż tak wielka? Jeśli dzieci sześcioletnie miałyby iść do klasycznych szkół katolickich, czy zostać w świeckich przedszkolach, bez wahania opowiedziałbym się za pierwszym rozwiązaniem.

Poza tym w sporze medialnym operuje się argumentami natury organizacyjnej i psychologicznej: „ciasne świetlice i przestarzałe metody wychowawcze”. Przyglądając się tym metodom dochodzę do wniosku, że zazwyczaj mają one naturalistyczne korzenie. W efekcie, jeśli doposażymy szkoły i zmienimy metody wychowawcze na bardziej postępowe, to do szkoły będzie już można posłać sześciolatków? Dla mnie ten sposób myślenia jest nie do zaakceptowania. Dlatego z jednej strony widzę w „sześciolatkach” atak na pewne cywilizacyjne pryncypia, z drugiej – te dzieci już i tak są wychowywane przez państwo od trzeciego roku życia, więc o czym mowa?

Podobnie ze sporem o historię. Hasło powrotu do starych programów nauczania, to takie polityczne bicie piany, bo przyglądając się starym programom, to za bardzo nie ma do czego wracać.

Idea edukacji klasycznej wydaje się być zapomniana także przez sam Kościół katolicki, a przynajmniej sporą część duchowieństwa. Czy koncepcja ta nie powinna także stać się podstawą pracy duszpasterskiej? Zarówno w parafiach, podczas lekcji religii jak i też w szkołach katolickich?

W moim przekonaniu tak właśnie powinno być. Ale ja nie jestem tu decydentem. Przede wszystkim – nie ma kadr. Mało kto zna np. system wychowawczy o. J. Woronieckiego, a jeśli nawet zna, to na zasadzie: „coś tam było na studiach”, ale teraz mamy „nowy, wspaniały świat' i tzw. współczesną psychologię. Podobnie, jak na polu teologii, tak i w pedagogice mamy do czynienia z modernizmem. Na potęgę miesza się różne nowinki psychologiczne z tradycyjnym wychowaniem. Zdarzają się katoliccy guru od wychowania, którzy tworzą przedziwne pedagogiczne koktajle ideowe. Osobiście nie mam zdrowia tego czytać, ani czasu by z tym polemizować.

Dlatego pytanie o powrót do starych koncepcji katolickich w wychowaniu jest trochę rzucone na wiatr: bo kto miałby to robić, skoro nie ma kadr!

Z drugiej strony, gdyby nawet nie bazowano na edukacji klasycznie katolickiej, lecz na „koktajlach pedagogicznych”, to i tak sytuacja nie wyglądałaby źle, gdyby na przykład w każdej parafii, gdzie jest duża plebania i salki katechetyczne, powołano do istnienia szkoły, które byłyby zaczynem środowiskowym i ośrodkiem tworzenia lokalnych elit katolickich. Ale widocznie są ważne powody, że tego się nie robi.

Przy okazji pytania o Kościół nie można nie zadać także tego: co z edukacją klasyczną w miejscach, które wydawały się z niej czerpać najwięcej, a zatem w seminariach duchownych?

Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć, bo nie mam tu rozeznania i nie chciałbym wydawać niesprawiedliwych ocen.

 

Rozmawiał: Mariusz Matuszewski


Wszystkim zainteresowanym tematem klasycznego modelu wychowania polecamy stronę

www.edukacja-klasyczna.pl

a także niezwykle poczytna książkę p. Dariusza Zalewskiego "Wychować człowieka szlachetnego":

http://www.kursy-zalewski.info/wychowac-czlowieka-szlachetnego-ksiazka/

 

Kategoria: Inni autorzy, Kultura, Społeczeństwo

Komentarze (2)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. Gierwazy pisze:

    Skoro jest to „kolejna ultrakonserwatywna twarz w MEN”, to warto by rzucić światło na tę wcześniejszą „ultrakonserwatywną twarz”, bo chyba coś mi umknęło…
    Poza tym z odtrąbianiem sukcesu należało by się nieco wstrzymać do czasu, kiedy nowe programy nauczania tudzież nowe podręczniki staną się podstawą edukacji polskiej dziatwy. Albowiem znając życie, tj. wierchuszkę PiSu, droga do tego celu daleka…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *