banner ad

Munk: „Pasażerka”

| 28 grudnia 2020 | 1 Komentarz

Temat abolutnie sprzeczny z tak zwanym klimatem Bożego Narodzenia. Film obejrzany przez przypadek. A jednak, gdy kończy się krótki zimowy dzień i czasu zostało na film niedługi, a przedstawiający sobą wartość, to "Pasażerka" nie jest złym wyborem. Cała akcja trwa może 50 minut. I również przez to Munk bije na głowę amerykańskich reżyserów, którzy na temat Auschwitz tworzą dzieła podobne do siebie.

Cała opowieść przypomina koszmarny, lecz krótki sen. Była esesmanka Liza płynie statkiem, może z Ameryki. Podczas postoju w angielskim porcie na pokład wchodzi osoba przypominająca jej dawną ofiarę z KL Auschwitz. Stop! Lizie staje przed oczami całe obozowe życie. Poruszona opowiada o nim mężowi, ale stawiając siebie na pozycji wrażliwej i dobrej funkcjonariuszki. Za moment jednak, w swoim monologu wewnętrznym, widzi zupełnie inny bieg wypadków…

Jest to niejednolity ciąg czarno-białych scen (zresztą Munk nie zdążył zmontować całej swojej wizji, gdyż pracę przerwała mu tragiczna śmierć). Są to kadry, czasem rozmazane, prześwietlone, oraz dłuższe epizody przedstawiające spotkania… Same niedopowiedzenia. Pamięć. Sen. Majaczenie?

Dwie młode kobiety. Jedna nie ma nic, a ma wszystko: godność, kochającego człowieka, który ryzykuje życiem, aby ją widzieć. Druga ma wszystko, a nie ma nic: nikt jej nie kocha, nie pamięta o jej urodzinach, nie ryzykuje dla niej. Wydaje więc wojnę tej pierwszej. Daje Marcie lepsze warunki bytowania, próbuje obłaskawić, a potem szantażuje. Czy i jak uda się Lizie złamać Martę? Czy groźba śmierci cielesnej to największe zło? Jedno jest pewne – Liza nie do końca zabiła sumienie. Przygniatała je w obozie swoim esesmańskim butem, poczuła je i teraz, podczas podróży.

Munk w poruszający sposó portretuje niemiecką naturę, której "porządki" odczuwamy i dziś, jako dumni obywatele UE. Kiedy oglądałam "Pasażerkę", w uszach brzmiało mi cały czas hasło prof. Sonnenbrucha z "Niemców" Kruczkowskiego. Hasło to brzmi: "Jestem uczciwym Niemcem", "…ale przecież jestem uczciwym Niemcem". To dobrze, że "Pasażerka" nie ma wyraźnego zakończenia, a statek odpływa w nieznanym kierunku.

Aleksandra Solarewicz

"Pasażerka", reż. A. Munk, wyk. A. Śląska, A.Ciepielewska i in., Polska 1963

Tags: ,

Kategoria: Aleksandra Solarewicz, Recenzje

Komentarze (1)

Trackback URL | Kanał RSS z komentarzami

  1. stary człowiek pisze:

    dziękuję za przypomnienie tego filmu……..kto go dziś jeszcze pamięta……

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *